niedziela, 26 października 2025

R.A.Olek Matylda


 Data wydania: 15-10-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 336

Cykl: Niemra


54/2025

Z ogromną niecierpliwością czekałam na kontynuację Niemry. bo debiutancka powieść autora Matilde, o której pisałam tutaj zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Trochę się bałam kontynuacji, bo R.A. Olek debiutował z wysokiego C, ale mam wrażenie, że w Matyldzie było tak samo dobrze jak nie jeszcze lepiej. Kocham takie powieści, pełne tajemnic  i przepełnione emocjami i chociaż wiem, że to fikcja literacka to przeżywałam każdą stronę i nie ukrywa, że parę razy zakręciła mi się łza w oku. To niezwykła historia, która jest pełna miłości, nadziei i smutku, to historia przez wielkie H, a autora dodaję  do grona moich ulubionych, gdzie zajmuje jedno z czołowych miejsc. Już się nie mogę doczekać na kolejne jego powieści, bo po Matyldzie jestem przekonana, że każda kolejna powieść będzie tak samo dobra jak nie jeszcze lepsza ( o ile to w ogóle możliwe). To genialnie skonstruowana powieść podczas czytania której przenosimy się między strony i razem z bohaterami uczestniczymy we wszystkich wydarzeniach. Czujemy się jak w gronie dawno niewidzianych przyjaciół.

Autor podjął się niesamowicie trudnego zadania, bo w Matyldzie mamy trzy linie czasu: 1946, 1956 i 1970. Powojenny Wrocław, który podnosi się z kolan, dwie Matyldy, dwoje dziennikarzy i dwóch braci stojących po dwóch stronach barykady. Tak w skrócie można opisać Matyldę. Bohaterowie z krwi i kości i Wrocław, który jest niemym świadkiem wydarzeń: odbudowy ze zniszczeń, trudnej powojennej rzeczywistości, służb specjalnych i czasów głębokiego komunizmu.

Powojenne losy Matyldy nie są łatwe ani przyjemne. Po wojnie znalazła się pod "opiekuńczymi" skrzydłami Rosjanina, wobec którego była posłuszna i uległa w każdej kwestii. Potem, aby zostawić za sobą przeszłość zmieniła tożsamość, podjęła pracę w jednym z wrocławskich szpitali i zdawałoby się, że jej życie powoli się stabilizuje. Do czasu, gdy w progach jej miejsca pracy pojawił się dziennikarz. Wtedy jej życie uległo zmianie. Jak? Sięgnijcie po Matyldę R.A. Olek i przekonajcie się sami.

W 1970 roku poznajemy Matyldę, która podejmuje pracę w jednej z wrocławskich gazet. Ta młoda i pełna zapału dziewczyna nie zna swojego pochodzenia ani swoich rodziców, wychowała się w sierocińcu. Gdy zostaje jej powierzone napisanie artykułu u boku starszego, ale nieco ekscentrycznego kolegi po fachu jej życie zmienia się diametralnie. Dlaczego? Co łączy Matilde z Matyldę? Czyżby dziewczyna odziedziczyła imię po matce? A może to zupełny przypadek? Sięgnijcie po Matyldę R.A.Olek i pokochajcie tę historię tak jak ja.

Jezu jaka to była dobra książka. Żałuję niezmiernie, że tak szybko ją przeczytałam i zazdroszczę tym, którzy jej poznanie mają jeszcze przed sobą. R.A.Olek pisze w sposób, który chwyta czytelnika za serce. Łączy umiejętnie wydarzenia po to, aby ciągle wzbudzać w czytelniku niepokój. Mam jeden zarzut do autora: historia jest zdecydowanie za krótka, bo chciałoby się ją czytać bez końca.

Matylda R.A.Olek poleca się na długie jesienne popołudnia.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

czwartek, 23 października 2025

Marek Krajewski Głos z piekła

 

Data wydania: 29-10-2025
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 416


53/2025

Gdy Wydawnictwo Znak zaproponowało mi do recenzji Głos z piekła Marka Krajewskiego to pomyślałam sobie, że chętnie spróbuję poznać twórczość autora, bo po pierwsze to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością, a po drugi mój mąż zaczytuje się w powieściach autora, a przyznaję, że mało która książka spełnia jego oczekiwania. W zasadzie czytamy zupełnie inne książki, ale w przypadku Marka Krajewskiego muszę się z nim zgodzić, bo to był kawał dobrej literatury. I znowu moja lista "do przeczytania" wzbogaci o kilka tytułów. Ja tej listy w życiu nie ogarnę, ciągnie się jak stąd do nieba i z powrotem.
Marek Krajewski w swojej powieści Głos z piekła zabrał mnie na mój Dolny Śląsk do roku 1925 do pałacu w Czerniewicach, gdzie poznajemy hrabiego von Babbitza. Już od pierwszych stron nie wzbudził on mojej sympatii, a wokół niego wieje grozą i spadają na niego wszelkie nieszczęścia tego świata: pożar, nagłe zaginięcie żony i córka która z dnia na dzień pogrąża się w coraz większym szaleństwie. Gdy pałacowy lekarz zostaje zamordowany z wyjątkowym okrucieństwem na scenę wkracza młody student psychiatrii Herbert Anwaldt. Ma on za zadanie zbadać przypadek opętania Anny . Ale czy to na pewno opętanie czy może trauma z dzieciństwa, a może histeria albo poważna choroba psychiczna?? Odpowiedź znajdziecie w Głosie z piekła Marka Krajewskiego.
Zachwyciła mnie ta książka i przeraziła, musiałam ją pare raz odłożyć po to, aby złapać oddech. Opisy opętania Anny są tak plastyczne i realistyczne, że miałam ciarki na rękach, a po szyi przechodziło mi milion mrówek i odczuwałam autentyczny strach. Nie spodziewałam się, że ta książka zrobi na mnie takie wrażenie. Autor w swojej powieści posługuje się dawnymi nazwami topograficznymi z ich oryginalną niemiecką pisownią . świetnie oddał ducha epoki i mroczny klimat powieści: gęsty, ciężki i lepki.
W powieści nie zabrakło również Eberharda Mocka, który znany jest czytelnikom z poprzednich powieści Krajewskiego. Ja osobiście o Mocku słyszałam z opowieści mojego męża, ale czuję, że nadszedł czas oby bliżej zaprzyjaźnić się z tym bohaterem. Chyba dojrzałam, aby bliżej poznać twórczość autora.
Głos z piekła to idealna lektura na jesienne długie wieczory. To idealny czas na poznanie jak cienka jest granica między szaleństwem, a opętaniem.
Podsumowując: moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego uważam za bardzo udane i już wiem, że tę znajomość będę kontynuować. Głos z piekła to Kryminał przez wielkie K, rasowy, pełen intryg, z zakończeniem, które zaskakuje. To mroczna historia, która nie tylko wciąga od pierwszej strony, ale i nie sposób się od niej oderwać.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.


wtorek, 21 października 2025

Joanna Adamek Stefcia


Data wydania: 15-10-2025
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ilość stron: 384


52/2025

Nie widziałam miniserialu, który jest publikowany w internecie, więc Stefcia Joanny Adamek była dla mnie zupełnym zaskoczeniem i niespodzianką. Na książkę trafiłam zupełnym przypadkiem i jestem niesamowicie wdzięczna wydawnictwu Znak Horyzont, że zaproponowało mi Stefcię do recenzji. To była prawdziwa uczta literacka, a Joanna Adamek stworzyła nie tylko genialną powieść, ale i przewodnik po życiu na wsi i w pałacu. Widać tutaj dbałość o każdy szczegół: ubiór, mowa i nastroje społeczne. W niebywały sposób przedstawiła różnice między życie wyższych sfer i prostego chłopa. Czytając miałam wrażenie, że jestem w środku wydarzeń i razem ze tytułową Stefcią przeżywam wszystko w dwójnasób. Nie sposób też nie wspomnieć o moich ukochanych Chłopach Reymonta, bo po latach okazuje się, że mają godnego następcę. Nie mam pojęcia czy autorka planuje wydanie kolejnych części, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkam się z bohaterami na kartach kolejnych powieści. Przez książkę się płynie i w każdej stronie widać ogrom pracy, który włożyła Pani Joanna w napisanie Stefci. Kocham książki, z których się uczę i dowiaduję czegoś nowego, a Stefcia nie tylko mi to zapewniła, ale jeszcze w najdrobniejszych szczegółach mogłam poznać życie swoich przodków.
Poznajemy Stefcię, która po śmierci matki przejmuje jej obowiązki. Na barki młodej dziewczyny spada nie tylko opieka nad młodszym rodzeństwem, ale i praca w gospodarstwie, gotowanie, pranie i dbanie o dom. To dużo jak na barki młodej dziewczyny, ale ona nigdy się nie skarży, bo wychowana została w szacunku do rodziców, ziemi i domu. Dopiero, gdy ojciec postanawia wydać ją za mąż nasza bohaterka ma odwagę powiedzieć nie. Udaje się na służbę i poznaje zupełnie inny świat. Czy będzie się tam umiała odnaleźć i czy podporządkuje się regułom panującym w pałacu? Tego dowiecie się sięgając po Stefcię Joanny Adamek i jestem przekonana, że pokochacie tę książkę tak jak ja.
To nie tylko świetnie napisana powieść z całą plejadą bohaterów. Polubiłam te panny służące, ale najbardziej moje serce skradła Stefcia. Bystra, zadziorna i z charakterem, czasami błądząca z głową w chmurach i kochająca książki. Mimo nawału obowiązków zawsze znalazła czas na lekturę, bo musicie wiedzieć, że Stefcia potrafiła czytać co w tamtych czasach nie było takie oczywiste. Józek, Leon, Heńka, Atka to tylko niektórzy z bohaterów, których drogi się przecinają i tworzą Stefcię.
A teraz to już zbieram szczękę z podłogi, bo okazuje się, że Stefcia Joanny Adamek to debiut literacki autorki. Chylę czoła i kłaniam się nisko, czai z głów Panie i Panowie, bo na literackim firmamencie pojawiła się nowa gwiazda, Joanna Adamek. Będę z niecierpliwością wyglądać kolejnych tytułów autorki, bo jak się debiutuje w taki sposób to dalej może lepiej. Chociaż nie wiem czy w tym przypadku to możliwe, bo już było doskonale.

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont

 

czwartek, 16 października 2025

Małgorzata Starosta Motyw


Data wydania: 24-09-2025
Wydawnictwo: Chmury
Ilość stron: 344


51/2025

Motyw Małgorzaty Starosty wychodził mi prawie z lodówki, więc nie zastanawiając się kupiłam ebooka, aby dowiedzieć się o co tyle szumu i hałasu. Dotychczas nie przeczytam zbyt wielu książek autorki , ale po lekturze Motywu wiem, że to duży błąd i muszę nadrobić te tytuły, których jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Motyw to jedna z tych książek, które chcesz przeczytać jak najszybciej, a z drugiej odwlekasz i przeciągasz ile się da, bo szkoda zobaczyć ostatnią kropkę. To historia, która wciągnęła mnie od pierwszej strony, napisana przepiękną polszczyzną z narracją przeprowadzoną w genialny sposób. Aż żal było, że książka tak szybko się skończyła.
Motyw to thriller psychologiczny z zagadką, która ma swój finał w ...powieści. Morał z książki można wyciągnąć taki, że nie należy zadzierać z pisarkami i to bez względu na gatunek, w którym się specjalizują. Ada Preis to pisarka powieści obyczajowych, której powieści nie schodzą z list bestsellerów. Jej książki czytają miliony czytelniczek. Ada ma również sporo młodszego męża Dominika Marczuka, który również para się pisarstwem, ale jego książki nie są tak rozchwytywane jak jego żony. To idealne małżeństwo, które przy każdej sposobności nie szczędzi sobie czułości i piją sobie dosłownie z dziubków. Pewnego dnia Ada znika. Podejrzenia jak to w takich przypadkach bywa oczywiście pada na męża. I tutaj rozpoczyna się śledztwo pełne niedomówień, poszlak i sekretów. Tutaj każdy z bohaterów może mieć motyw. Czy małżeństwo Marczuków rzeczywiście jest takie idealne za jakie uchodzi? Czy za zamkniętymi drzwiami ściągają maski? I w końcu do czego jesteśmy zdolni aby dokonać zemsty nawet tej po latach? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w Motywie Małgorzaty Starosty i jestem przekonana, że będziecie równie zaskoczeni podczas czytania jak ja.
To świetnie napisana książka, która idealnie wpasowuje się w porę roku, gdy długie wieczory sprzyjają czytaniu. Tu nie ma szybkiej akcji, trup nie ściele się gęsto. To misternie utkana historia, która niejednokrotnie mnie zaskoczyła. Tu każdy z bohaterów ma tajemnice, które wychodzą na  światło dzienne i zmieniają spojrzenie na sprawę. Autorka wodzi czytelnika za nos i sprawia, że ciężko jest rozwikłać zagadkę, którą autorka nam zaserwowała.
To było wyjątkowo udane spotkanie z autorką i dopisuję kolejne tytuły do mojej niekończącej się listy


Moja ocena 8/10

niedziela, 5 października 2025

Sabina Waszut Poranki smakują kawą

 

Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 304
Cykl: Rodzina Consonni

50/2025


Miałam tę przyjemność, że na drugą część nie musiałam czekać tylko sięgnęłam po nią zaraz po Noc pachnie chlebem. Przyznaję, że jestem oczarowana piórem Pani Sabiny, bo to genialnie napisana saga o rodzinie włoskich piekarzy. Tutaj z każdej strony drażni nasz nos zapach chleba, mąką ściele się pod naszymi stopami, a drożdże wyznaczają każdy oddech. Poranna kawa smakuje lepiej, a książka otula nas jak ciepły kocyk w jesienne popołudnie. To książka o prostocie życia, o przemijaniu i nowym pokoleniu, które pojawia się na świecie. Nie powiem, że nie uroniłam łezki, gdy żegnałam znanych mi bohaterów, ale tak już niestety skonstruowany jest ten świat, że kto się urodził umrzeć musi po to, aby zrobić miejsce dla innych. Sabina Waszut napisała sagę, którą pokochałam całym sercem, a że książkę wydała w moim ukochanym wydawnictwie to moja miłość do niej jest podwójna. Ja osobiście jeszcze na żadnej książce z Książnicy się nie zawiodłam, a czytam ich książki od lat i z niecierpliwością czekam na zapowiedzi wydawnicze. 
Tym razem autorka zabiera nas do początku XX wieku, gdzie w dorosłość wchodzi drugie pokolenie rodu Consonni. Pojawiają się pierwsze miłości i rozczarowania, bohaterowie stają przed trudnym wyborem życiowych dróg, a I wojna światowa czai się za rogiem. Francesco i Ernesta prowadzą nadal swoją piekarnię i choć chleb wypiekają z miłością to ich drogi lekko się rozeszły. Zapomnieli o sobie, już nie patrzą na siebie z taką uważnością, a gdy dodamy do tego upływający czas i przemijającą urodę naszej bohaterki to mamy gotowy scenariusz na rozstanie, ale czy na pewno ? Czy ich głębokie uczucie, które doprowadziło przed laty do powstania maleńkiej piekarenki rzeczywiście nie przetrwa próby czasu? Przekonacie się o tym sięgając po Poranki smakują kawą Sabiny Waszut.
W Poranki smakują kawą wielka polityka przeplata się z losami rodziny Consonni, losy zwykłych obywateli zależne są od sytuacji ekonomicznej kraju, rodzi się faszyzm, a bieda jest konsekwencją wojny. Czy rodzina Cansonni przetrwa przemiany we Włoszech? Jak poradzi sobie kolejne pokolenie w zmieniającej się rzeczywistości? A przede wszystkim czy przetrwa małżeństwo Ernesty i Francesco? Tego dowiecie się sięgając po Poranki smakują kawą Sabiny Waszut.
Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć cyklu, bo nie tylko bohaterowie skradli moje serce, ale i autorka sprawiła, że ma ochotę natychmiast wyjechać do Włoch i na własnych kubkach smakowych poczuć nie tylko smak włoskiego chleba, ale i zobaczyć miejsca, które z pewnością zapierają dech w piersiach.
Jeśli jeszcze nie znacie cyklu o rodzinie Consonni to sięgnijcie koniecznie po powieści Sabiny Waszut. Jestem przekonana, że skradną Wam one serce tak jak i mnie, i tak jak ja będziecie z niecierpliwością wypatrywać kontynuacji.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Książnica

środa, 24 września 2025

Agata Sawicka Dziewczyna z herbaciarni


 Data wydania:01-08-2025
Wydawnictwo: Szara Godzina
Ilość stron: 344


49/2025

Dziewczyna z herbaciarni Agaty Sawickiej już od momentu kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach przyciągała mnie jak magnes. Mój czytelniczy nos podpowiadał mi, że muszę koniecznie ją przeczytać. Nie powiedział mi niestety, że będę potrzebowała pudełka chusteczek, że pójdę do pracy jak zombi, bo uda mi się złapać tylko trzy godziny snu. Pięknie się czytała Dziewczyna z herbaciarni i pięknie mi się przy niej płakało. W ogóle wrzesień jest wyjątkowy nie tylko ze względu na to, że to mój ulubiony miesiąc, ale też z tego powodu, że trafiam na same wyjątkowe książki, które sprawiają, że czytanie znowu sprawia mi przyjemność i nie zaczynam stu książek, które zupełnie do mnie nie przemawiają.
Z twórczością Agaty Sawickiej miałam okazję spotkać się przy okazji lektury Dworu w Zaleszycach, a potem nasze drogi jakoś się rozjechały i dopiero Dziewczyna z herbaciarni przypomniała mi, że Pani Agata nie tylko świetnie pisze, ale i sprawia, że drgają najczulsze struny w duszy, strony przewracają się same i tracimy poczucie czasu. Taka właśnie powinna być dobra obyczajówka: kojąca, otulająca i pokazująca, że po burzy zawsze przychodzi słońca.
Główną bohaterką najnowszej powieści Agaty Sawickiej jest Anastazja. Dziewczyna to wychowanka sierocińca, podrzucona jako noworodek pod drzwi klasztoru, z kartką z imieniem i tajemniczym medalionem. Tkwi w toksycznym i przemocowym związku, który przynosi jej tylko upokorzenie i łzy. Wydarzenia pewnej nocy sprawiają, że Anastazja postanawia za wszelką cenę rozpocząć nowe życie. Przez zupełny przypadek trafia na Dolny Śląsk, gdzie w odrestaurowanym pałacu znajduje zatrudnienie w herbaciarni. Od pierwszego spojrzenia Anastazja wie, że miejsce do którego trafiła jest wyjątkowe nie tylko ze względu na położenie, ale przede wszystkim na herb znajdujący się na murach posiadłości. Tylko dlaczego jest on identyczny jak medalion, który matka pozostawiła przy Anastazji? Tego dowiecie się sięgając po Dziewczynę z herbaciarni Agaty Sawickiej. 
Piękna byłą ta książka i pięknie się czytała. To niezwykle wzruszająca i poruszająca historia, którą pokochacie tak jak ja od pierwszego zdania. Z całą plejadą dobrze wykreowanych bohaterów, którzy są dla tej historii motorem napędowym. Tu nie ma przypadkowych osób, bo każda jest po coś i wnosi coś do historii. Agata Sawicka po raz kolejny udowadnia, że nie pisze przypadkowo, jej historie trafiają w samo serce i sprawiają, że dzień staje się lepszy.
Jeśli nie znacie Dziewczyny z herbaciarni to nie wahajcie się ani sekundy, czytajcie i dzielcie się ze mną swoją opinią.
Polecam!

Moja ocena 9/10

poniedziałek, 22 września 2025

Sabina Waszut Noc pachnie chlebem


 Data wydania: 26-03-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 304

Cykl: Rodzina Connsoni

48/2025


Noc pachnie chlebem Sabiny Waszut otwiera cykl Rodzina Connsoni. Książkę dostałam od mojej ulubionej Książnicy i mogę Wam powiedzieć, że spod skrzydeł tego wydawnictwa wychodzą same perełki. Wychodzą książki, które nie tylko dostarczają nam rozrywki, ale i uczą, wzruszają i zachęcają do odkrywania tego co jeszcze nieznane. Po książki Sabiny Waszut sięgam chętnie, bo to marka sama w sobie, a jej książki tak różne tematycznie zawsze sprawiają, że mam bałagan w domu, brak obiadu i góry pranie, bo jak zacznie się czytać książkę autorki to nie sposób się od niej oderwać. Noc pachnie chlebem to mądra i ciepłą książka, której każda strona pachnie chlebem, foccacią i domem. Domem, do którego wracamy i gdzie jest ten jeden niepowtarzalny zapach, który kojarzy nam się z bezpieczeństwem.

Sabina Waszut zabiera nas w niezapomnianą podróż do Włoch na przełomie XIX i XX wieku. Włoch, w których byli właściciele fabryk i ich pracownicy, bogacze i ludzie z nizin społecznych, gdzie małżeństwa były aranżowane przez rodziców, a mezalians z góry skazany na porażkę, bo to co inni powiedzą było ważniejsze od uczuć. I właśnie w takich Włochach krzyżują się drogi młodego dziedzica Francesco Connsoni i ubogiej Ernesty Decio. Wystarczyło jedno spotkanie młodych, a strzała Amora znalazła drogę do obydwu serc. Wbrew rodzicom i opinii młodzi walczą o swoją miłość i po pewnym czasie biorą ślub. Francesco chociaż nie dostał na drogę majątku ani błogosławieństwa rodziców to zyskał coś najważniejszego na świecie, serce ukochanej.

Trudne były ich początki, zdani tylko na siebie i pracę własnych rąk otworzyli piekarnię, którą początkowo wszyscy omijali szerokim łukiem, bo syn bogacza z pewnością nie umie upiec dobrego chleba, a dziewczyna z nizin z pewnością poślubiła Francesca dla jego majątki. Ich trud i determinacja, a także życzliwość dla innych sprawiły, że piekarnia zaczęła tętnić życiem i klientów nie przyciągał tylko zapach chleba, ale przede wszystkim otwartość na innych Francesca i Ernesty.

Cudna to była podróż, książka czytała się cudnie i chociaż premierę miała w marcu to jestem z siebie dumna, że dopiero po nią sięgnęłam. Dlaczego? Ano dlatego, że przede mną leży drugi tom, który za moment mam zamiar zacząć. W życiu nie byłam we Włoszech, ale po lekturze książki Sabiny Waszut wiem jaki będzie kierunek moich przyszłorocznych wakacji. 

Ta książka działa na wszystkie zmysły, ale mój zmysł zapachu został szczególnie połechtany, bo ta książka rzeczywiście pachnie chlebem. Sabina Waszut stworzyła książkę z klimatem i pełną życiowych mądrości.

Jeśli jeszcze nie znacie Rodziny Connsoni to koniecznie sięgnijcie po Noc pachnie chlebem, a ja uciekam zanurzyć się w Poranki smakują kawą.

Polecam!!!


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

środa, 17 września 2025

Sarah Freethy Figurki z Dachau

 


Data wydania: 13-08-2025
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 416
Tłumaczenie: Barbara Łukomska


47/2025

Ja wiem, że już jestem nudna z II wojną światową i książkami o obozach. Wiem też doskonale, że książek o obozach jest na rynku wydawniczym całe mnóstwo i słowo odmieniane jest przez wszystkie przypadki i występuje w każdych możliwych konfiguracjach. Nie czytam wszystkich, ale są takie książki, które przyciągają nas okładką i tytułem. Jak już kiedyś wspominałam w Dachau zginął brat mojej Babci, więc naturalnym było, że Figurki z Dachau prędzej czy później wpadną w moje ręce, a jak jeszcze dowiedziałam się, że to debiut powieściowy autorki to już nie było zmiłuj. Ta książka chociaż zawiera całe morze okrucieństwa jest pełna sztuki, malarstwa i porcelany. Pełna subtelnych detali sprawia, że czyta się ją jednym tchem. 
Autorka swoją powieść prowadzi dwutorowo, a więc tak jak najbardziej lubię . Mamy teraźniejszość i przeszłość i wątek po wątku powstaje ta niesamowita powieść, która z pewnością pozostanie na długo w mojej pamięci. Przenieśmy się do Niemiec przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, gdzie poznajemy Maxa utalentowanego żydowskiego architekta i Bettinę, która zyskuje sławę swoimi awangardowymi obrazami. I jak to z przypadku młodych ludzi ich drogi się krzyżują i rodzi się między nimi uczucie. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że rodzi się nazizm, który nie tolerował awangardy, a Żyd to już było największe zło tego świata. Maxa aresztowano i trafił do Dachau, gdzie tworzył porcelanowe figurki i to one są świadkiem wydarzeń tamtych czasów.
Bettina nie siedzi z założonymi rękami i robi wszystko by uratować ukochanego: współpracuje z ruchem oporu i podejmuje decyzje, które wydają się być niemoralne, ale świadczą o jej niezwykłej sile, odwadze i determinacji. Polubiłam tę ekscentryczną dziewczynę z jej całą masą dziwactw i kibicowałam jej z całych sił. 
W latach 90 -tych poznajemy Clarę, córkę Bettiny, która na aukcji kupuje kolekcję figurek wyprodukowanych w Allach, fabryce porcelany położonej nieopodal Dachau. Owe figurki stają się kluczem do odkrycia prawdy o ojcu. To one sprawiają, że wyrusza w podróż śladem ojca, aby odkryć prawdę.
Figurki z Dachau zaskoczyły mnie i zaangażowały, wciągnęła mnie ta niesamowita historia, która jest pełna emocji, zmusza do refleksji i pokazuje determinację w walce o najbliższych. To nie jest kolejna ckliwa historia, która wykorzystuje obóz jako tło dla rozgrywających się dramatów. To przemyślana w każdym calu powieść, która zachwyca detalami i sprawia, że zapominamy o tu i teraz. To genialny debiut Sarah Freethy i przeczytałam właśnie, że autorka pracuje nad kolejną powieścią. Mam tylko nadzieję, że szybko zostanie przetłumaczona na język polski,
Polecam Wam z całego serca Figurki z Dachau, bo to jedna z tych książek, które na długo zapadną w pamięci. A tak na marginesie to fabryka porcelany istniała naprawdę niedaleko nazistowskiego obozu w Dachau.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy

wtorek, 9 września 2025

Nina Zawadzka Nim zapadnie wyrok


 Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 368

46/2025

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

10 września, a więc w premierową środę do rąk czytelników trafi niezwykła książka Niny Zawadzkiej Nim zapadnie wyrok. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania książki od Wydawnictwa Filia to nie zastanawiałam się ani sekundy, bo jakkolwiek to brzmi lubię książki osadzone w czasach II wojny światowej. To moje drugie dopiero spotkanie z autorką i w tym miejscu muszę Panią Ninę serdecznie przeprosić, że mam takie braki. Na szczęście coraz dłuższe wieczory sprzyjają lekturze i mam nadzieję, że nieznane mi tytułu nadrobię, bo autorka ma świetne pióro i tworzy historie, które wciągają od pierwszej strony. Nim zapadnie wyrok zaczęłam wczoraj późnym popołudniem i gdyby nie zdrowy rozsądek pewnie zarwałabym noc, ale musiałam dzisiaj wstać bladym świtem i odbyć przymusową "wycieczkę" do Zgorzelca. Dzisiaj udało mi się skończyć Nim zapadnie wyrok i przyznaję, że przeczołgała mnie ta książka , poznałam wiele nieznanych mi faktów z naszej historii i uroniłam łzy, ale ja tak mam, że wzruszam się przy książkach i przeżywam wszystko razem z bohaterami.
Akcja książki rozpoczyna się w 1945 rok w Norymberdze, gdzie zaczyna się proces zbrodniarz wojennych. Wraz z polską delegacją przybywa Ignacy Jakubiak. Głównym jego powodem przyjazdu do tego niemieckiego miasta jest chęć zemsty na człowieku, który zabił jego żonę i dwójkę dzieci. Niestety nazista zostaje świadkiem koronnym i plan naszego Ignacego pali na panewce.
Przed wybuchem wojny w 1938 roku w Poznaniu Ignacy poznaje młodziutką Zuzannę, która od pierwszego spotkania kradnie jego serce.  Niestety rodzice Zuzanny są przeciwni mężczyźnie i żeby uchronić córkę wysyłają ją do Gdańska, gdzie zastaje ja wojna. Nieludzkim wysiłkiem wraca do Poznania. Zastaje tam śmierć, a z rodzinnego domu nie pozostało praktycznie nic. Czy spotka Ignacego, do którego wciąż mocno bije jej serce? Tego dowiecie się sięgając po Nim Zapadnie wyrok Niny Zawadzkiej. Jestem przekonana, że tak jak ja, będziecie z wypiekami na twarzy śledzić losy Ignacego, Zuzanny, Debory i Caspara.
Lubię jak książki mnie czegoś uczą, a z Nim zapadnie wyrok dowiedziałam się o działalności poznańskiej organizacji Ojczyzna, o której istnieniu nie miałam bladego pojęcia. Mało tego pytałam męża czy o niej słyszał i okazało się, że też nie, więc mogłam się pochwalić wiedzą zaczerpniętą z książki. Tło historyczne Nina Zawadzka przedstawiła perfekcyjnie i widać tutaj ogrom pracy włożony w napisanie Nim zapadnie wyrok.
Bohaterowie genialnie wykreowani i nawet Caspar, który był Niemcem i nosił mundur ze swastyką nie budził mojej niechęci. Dlaczego? Sięgnijcie po jutrzejszą premierę i przekonajcie się sami.
Nina Zawadzka stworzyła powieść, która zachwyca, wzrusza i jest tak naszpikowana faktami historycznymi, że miłośnicy powieści z historią w tle powinni być zachwyceni. ja jestem oczarowana piórem, tematyką i wiedzą, z którą podzieliła się z czytelnikiem autorka.\Zdecydowanie muszę sięgnąć po inne tytuły autorki, bo wiem, że to kawał dobrej literatury.
Polecam!!!

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

niedziela, 7 września 2025

Katarzyna Kostołowska Wady ukryte


 Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 336
Cykl: Kancelaria


45/2025

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Gdy w zeszłym tygodniu dostałam maila od Wydawnictwa Książnica z propozycją zrecenzowania książki Katarzyny Kostołowskiej Wady ukryte to poczułam lekkie rozczarowanie, że to nie kolejna z mojej ukochanej serii Czterdzieści. Ale oczywiście nie zastanawiałam się ani chwili, bo uwielbiam pióro Pani Katarzyny. Miałam obawy czy polubię się z nowym cyklem i czy nowi bohaterowie przypadną mi do gustu. Cóż moje obawy okazały się być bezpodstawne. W piątek dotarła do mnie książka i tylko na chwilę zerknęłam kto z kim i dlaczego. I już widziałam po pierwszym rozdziale, że to będzie to co tygryski lubią najbardziej. Rety jak ta seria się zapowiada, jak on się czyta. Usiadłam dzisiaj popołudniu i ani się nie obejrzałam, a tu koniec. Sama się przeczytała, a ja odczuwam niedosyt i chcę już kolejną część. Przejrzałam cały internet w poszukiwaniu informacji z ilu tomów będzie się składała Kancelaria, kiedy kolejna część i niestety nic nie znalazłam. Musze dopytać u źródła, bo jestem absolutnie na tak i chcę jak najwięcej i jak najszybciej. tak sobie teraz pomyślałam, że ciężkie jest życie pisarza, bo siedzi nad książką, zbiera materiały, pisze, redaguje, wydaje i cały ten proces zdaje się nie mieć końca. A tu przychodzi czytelnik na trzy dni przed premier i domaga się kontynuacji.
Autorka kolejny raz zabiera nas do Wrocławia, gdzie poznajemy Justynę Maliniak i Natalię Zych. Dziewczyny razem studiowały prawo i chociaż na jakiś czas ich drogi się rozeszły i każda pracowała na etacie to w pewnym momencie postanowiły wspólnie otworzyć Kancelarię. Justyna i Natalia są jak ogień i woda. Jedna doskonale czuje się na sali sądowej wygłaszając kwieciste mowy końcowe, podczas gdy druga uwielbia własne biurko i papiery: pozwy, umowy, odwołania i interpretację przepisów. Jedna chodzi z wysoko uniesioną piersią, świadoma swojej kobiecości, gdy ta druga ukrywa się za garniturami i togą. Pochodzą również z różnych środowisk: Justyna z prawniczej rodziny, dla której pieniądze nie stanowiły problemu podczas, gdy Natalia z rodziny, w której ojciec to alkoholik, a matka mocno współuzależniona. Los tak zaplanował, że Natalia wraca na łono rodziny i nie czuje się z tym dobrze, w rodzinnym domu wszystko kręci się wokół alkoholu i tego czy ojciec wróci trzeźwy czy pijany. Skomplikowane relacje rodzinne dodają tylko pikanterii całej historii.
Natalia w kancelarii poznaje Olafa, jednego z klientów swojej wspólniczki. Już od pierwszego spotkania Olaf skojarzył mi się z Kalibabką, wyjątkowo oślizgły typ, egoista nad egoistami, pan życia i śmierci, który kobiety traktuje przedmiotowo. Na nieszczęście dla Natalii błękitne oczęta Olafa, jego pewność siebie i władczość sprawiły, że nasza bohaterka mu ulega. I chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że życie Olafa do krystalicznych nie należy i ciągle balansuje na krawędzi prawa to nie umie mu się oprzeć. Działa na nią jak narkotyk, którego chce się więcej i więcej. Do czego doprowadzi ta znajomość? Czy będzie miała wpływ na działalność Kancelarii? Tego dowiecie się sięgając po Wady ukryta Katarzyny Kostołowskiej.
Autorka po raz kolejny pokazuje, że umie pisać i robi to doskonale. Nie boi się trudnych tematów i jak ryba w wodzie porusza się po wrocławskich uliczkach. Stworzyła bohaterów tak realistycznych, że ma się wrażenie, że znamy się z nimi od lat. Polubiłam się tak z Justyną jak i z Natalią. Młode, przebojowe, piękne, z ugruntowaną pozycją na rynku prawniczym. Wydawałoby się, że mają wszystko. Jednak każdej z nich czegoś brakuje? Czego? Tego dowiecie się z Wad ukrytych, które polecam Wam  z całego serca. Sięgnijcie koniecznie po najnowszą książkę Katarzyny Kostołowskiej i wejdźcie do świata pełnego kobiecej przyjaźni, lojalności i moralnych dylematów. Świata, w którym nic nie jest czarne i białe.
Polecam !!!!!

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

sobota, 6 września 2025

Miriam Georg Wiatr z północy


 Data wydania: 30-07-2025
Wydawnictwo: Luna
Ilość stron: 320
Cykl: Saga Północna
Tłumacz: Barbara Niedźwiecka

44/2025

Wiatr z północy to pierwsza część Sagi Północy Miriam Georg i przyznaję, że sięgnęłam po nią przez ciekawość, bo widziałam wszędzie reklamy i w dodatku to megabestsellerowa saga. Nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty kłamstwa, bo Wiatr z północy wciągnął mnie od pierwszej strony, a jeszcze akcja powieści dzieje się w najpiękniejszym według mnie mieście w Niemczech, a mianowicie w Hamburgu, więc jest to dodatkowy atut książki. Zupełnie nieznana mi autorka sprawiła, że zapomniałam o bożym świecie i pochłonął mnie świat Alice i jej córeczki Rose. Jako miłośniczka sag wszelakich mogę Wam polecić Sagę Północną z czystym sumieniem, bo to książka obok której nie sposób przejść obojętnie. Ta książka oferuje czytelnikowi taki wachlarz emocji, że momentami trudno złapać oddech, czytałam z przerażeniem w oczach i lękiem o losy głównej bohaterki, której nie sposób nie lubić. To silna kobieta, która z miłości do córki jest w stanie zrobić dosłownie wszystko, nawet narazić się na ostracyzm społeczny, bo kto w tamtych czasach patrzył przychylnym okiem na rozwódki.
Autorka zabrała nas w niezapomnianą podróż do Hamburga początku XX wieku. To nie jest świat przyjazny dla kobiet, to nie jest świat, gdzie kobiety mogą decydować o sobie czy przeciwstawić się mężczyźnie. Alice Bloom nie ma życia ani łatwego, ani przyjemnego. Żyje w biednej dzielnicy Hamburga u boku męża, który nie tylko pije i bije, ale i nie ma za grosz szacunku dla naszej bohaterki. Głównym celem Alice jest przeżyć i ocalić swoją ukochaną córeczkę Rose. Alice postanawia zawalczyć o szczęście swojej córeczki i spokój dla siebie, postanawia się rozwieść. Jednak od postanowienie do realizacji planu droga daleka zwłaszcza w czasach, gdy kobieta znaczyła tyle co pył na drodze. Pozbawiona środków do życia, bez wsparcia ze strony najbliższych Alice nie poddaje się i znajduje pomoc Johna, adwokata, który udziela bezpłatnych porad najbiedniejszym mieszkańcom Hamburga. Czy Alice uda się osiągnąć to o czym marzy? Czy uda jej się wyrwać z rąk oprawcy bez szwanku dla własnego zdrowia? A może sprawa będzie tak skomplikowana, że podda się już na starcie? 
Wiatr z północy porusza najczulsze strony. Czyta się błyskawicznie i nie daje o sobie zapomnieć. Z tego co przeczytałam seria składa się z czterech części. Drugi tom mam na czytniku, a kolejne dwa będą miały premierę w październiku. Przeczytam wszystkie, bo to porywająca i przejmująca saga pełna kobiecych dramatów od bezradności po nadzieję, od rozpaczy po radość. Autorka z mistrzowską precyzją pokazuje trudy życia kobiet na początku XX wieku, walkę z codziennością, nierówność społeczną, ale i determinację, aby osiągnąć cel. I chociaż mam całe tony zaległych recenzji do napisania to idę chociaż zerknąć na drugi tom Sagi Północnej, bo dzisiaj jest w końcu upragniony dzień na lekturę.
Sięgnijcie koniecznie po Wiatr z północy i dajcie znać czy podobał Wam się tak jak mi. Polecam gorąco.

Moja ocena 9/10

niedziela, 24 sierpnia 2025

Monika Raspen W ogrodzie carycy

 

Data wydania: 26-08-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 432
Cykl: Kobiety Romanowów

43/2025


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Z każdą kolejną książką kocham twórczość Moniki Raspen coraz bardziej. Każdej jej zdanie w książce, każda scena to uczta dla ducha i pożywka dla wyobraźni. Czytając W ogrodzie carycy czułam zapach róż w ogrodzie ostatniego z Romanowów, czułam lęk matki przed nieuleczalną chorobą syna i szelest sukien, w których chadzały bohaterki powieści. Gdyby ktoś iks lat temu powiedział mi, że pokocham historię to popukałabym się w głowę. Co prawda na maturze zdawałam z niej maturę, ale nie wynikało to z miłości do przeszłości, a jedynie ze strachu przed matematyką. Monika Raspen sprawiła, że z niecierpliwością czekam na kolejną jej książkę, z zainteresowaniem śledzę losy bohaterów i z niepokojem patrzę na ubywające kartki, śledzę zapowiedzi wydawnicze i czekam jak dziecko na prezent bożonarodzeniowy na kolejną książkę autorki. Jestem zachwycona i zaszczycona, że mogę czytać Jej książki. To czarodziejka słowa, która w swoich bohaterów wtłacza tyle emocji, że jesteśmy wcięci w wir wydarzeń, jesteśmy niemymi świadkami dni, które już przeminęły.
W ogrodzie caryce to druga część Kobiet Romanowów i nie mogę tu zapomnieć okładce, która nie tylko przyciąga wzrok, ale jak powiedział mój mąż wygląda jak pudełko czekoladek, ale takich z wyższej półki, które żal zjeść. Ja jestem srokom okładkową i jestem nimi oczarowana. Moje obydwie części stoją w centralnym miejscu na półce i jak dopada mnie chandra to zawieszam sobie na nich wzrok i od razu świat staje się lepszy. Świetnym pomysłem jest też drzewo genealogiczne, bo przy mnogości postaci jakie przewijają się przez karty powieści możemy sprawdzić kto z kim i dlaczego.
Autorka z niezwykłą wrażliwością i precyzją przedstawia świat Romanowów. Świat pełen intryg, sekretów, niedomówień i brudu. Wydawałoby się, że ci ludzie mieli wszystko: pieniądze, władzę, pozycję, ale w życiu niektórych z nich zabrakło zwykłego człowieczeństwa, pochylenia się nad innymi i empatii. Swoje problemy ukrywali za heroiną, luminalem czy innymi chemicznymi wynalazkami dostępnym w tamtych czasach. Ta książka pełna jest emocji i zagadek, nie spodziewajcie się suchych faktów historycznych, bo ich tutaj nie znajdziecie. Wydarzenia są tak ubrane w słowa, że chce się czytać i wiedzieć więcej i więcej.
To książka o ludziach i ich dramatach, o władzy i poszukiwaniu miłości, o szukaniu swoich korzeni i wydarzeniach, o których nie miałam do taj pory pojęcia. Mam złą wiadomość dla autorki, bo przeczytałam już wszystkie dostępne na rynku pozycje jakie wyszły spod jej pióra, a mam ochotę na więcej. Moje pytanie brzmi: kiedy będę miała przyjemność sięgnąć po kolejny tytuł?
Ta książka to perełka wśród książek, to idealna pozycja na długie jesienne wieczory, które już się zbliżają. To książka, która powinna wejść do kanonu lektur, aby pokazać młodym ludziom świat jaki był naprawdę, a nie tylko suche fakty.

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Pani Monice Raspen i Wydawnictwu Replika

piątek, 15 sierpnia 2025

Anna Sakowicz Zawodowa dziewczyna

 


Data wydania: 25-03-2025

Wydawnictwo: Purple Book

Ilość stron: 356


42/2025


Dopiero teraz spojrzałam na datę wydania Zawodowej dziewczyny Anny Sakowicz i zastanawiam się dlaczego tak długo zwlekałam z lekturą tej książki. Pewnie czekałam na dobrą cenę ebooka, ale nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Kocham pióro Pani Anny i wiem, że każda jej książka to gwarancja udanej lektury, przejmującej, mądrze napisanej, a przede wszystkim prawdziwej bez zbędnego lukru i upiększeń. Zawodowa dziewczyna pochłonęła mnie od pierwszej strony i nie dała się odłożyć, nawet gdy chciałam chwilę pomyśleć o lekturze to ona mnie wołała i mówiła: no weź mnie dokończ. Pani Ania to prawdziwa czarodziejka i obojętnie jakiego tematu dotknie to zamienia go w złoto. Być może nie jestem obiektywna, ale staram się czytać wszystkie książki autorki i wszystkie kocham od pierwszego zdania. Saga Muślinowa i Jaśminowa to gotowe scenariusze filmowe, a już Moja matka pestka to moja ukochana lektura. Ja mam na szczęście w zanadrzu Kamienicę Schopenhauerów i tak sobie myślę, że w najbliższym czasie po nią sięgnę.

Wróćmy jednak do Zawodowej dziewczyny, której akcja toczy się dwutorowa, a więc tak jak najbardziej lubię w książkach. Kocham to pomieszanie przeszłości z teraźniejszością, gdzie losy Kajetana splatają się z historią Kseni. Pewnego razu Kajetan, który jest dziennikarzem znajduje na pobliskim śmietniku pamiętnik. Gdy odkrywa go kartka po kartce okazuje się, że jest to zeszyt ze wspomnieniami luksusowej damy do towarzystwa z czasów PRL-u lat siedemdziesiątych. To znakomity materiał na reportaż i Kajetan stawia przed sobą trudne zadanie odnalezienia wśród mieszkanek osiedla, autorkę pamiętnika. Typuje kilka seniorek zamieszkujących najbliższą okolicę, ale czy te typy są słuszne? Czy uda mu się trafić na tajemniczą Ksenię? tego dowiecie się sięgając po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i gwarantuje Wam, że nie będziecie mogli się oderwać od lektury tak jak ja.

Anna Sakowicz rewelacyjnie przedstawiła losy Krystyny vel Soni, która jak młoda dziewczyna rozpoczęła przygodę z najstarszym zawodem świata. Dziewczyna miała dosyć biedy, marzyła o lepszym życiu niż jej rodziców i osób z jej otoczenia. Przez przypadek trafiła na towarzystwo dziewczyn, które pokazały jej jak łatwo zarobić duże pieniądze. Trafiła pod opiekę Luny, która załatwiała jej klientów wywodzących się z elit ówczesnej Polski, nie brakowała wśród nich dygnitarzy partyjnych, ubeków czy delegatów zza wschodniej granicy. Ksenia zyskała spore grono " wielbicieli" i stała się ekskluzywną dziewczyną do towarzystwa, która nie tylko lubiła seks, ale i czerpała z niego profity, o których zwykłym śmiertelnikom w tamtych czasach nawet się nie śniło. Ale czy dziewczyna nic nie straciła kupcząc własnym ciałem? Sięgnijcie po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i przekonajcie się koniecznie.

Anna Sakowicz stworzyła kolejną genialną książkę, w której roi się od bohaterów. Autorka ich nie ocenia, bo to pozostawia nam czytelnikom. Czy potępiłam postępowanie Kseni? Nie, daleka jestem od oceny jej postępowania, bo każdy w życiu podąża ścieżką, którą sam wybierze. Było mi jej momentami żal. Dlaczego? Przeczytajcie Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i koniecznie podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami po lekturze.


Moja ocena 10/10

niedziela, 3 sierpnia 2025

Joanne Kormylo Gdy zgaśnie nadzieja

 

Data wydania: 30-07-2025

Wydawnictwo: Filia

Ilość stron: 480

Tłumaczenie: Anna Pochłódka - Wątorek


41/2025

Książek z II wojną światową w tle nie sposób zliczyć, a ja chętnie po nie sięgam. Jedne są lepiej napisane, inne niekoniecznie, ale prawie każda rozdziera moje serce na pół, gdy czytam o okrucieństwach, których dopuszczali się Niemcy. Włos się jeży na głowie i nawet nie sposób sobie wyobrazić co przeżywali ludzie, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Ci, którzy byli naocznymi świadkami została już z pewnością garstka, ale to w nas jest obowiązek żeby pamiętać i przekazywać kolejnym pokoleniom.

Po książkę Joanne Koromylo Gdy zgaśnie nadzieja sięgnęłam z ciekawości, bo zaintrygował mnie opis i pomyślałam, że to coś dla mnie. Sięgnęłam i przyznaję, że przepadłam. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Nie zliczę ile raz wycierałam łzy i ile razy odkładałam książkę, aby złapać oddech, bo ta książka nie tylko wciąga, ale i rozrywa serce i zapada głęboko w pamięć. Ja z pewnością długo o niej nie zapomnę. To historia inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, to powieść to hołd, który złożyła autorka nie tylko swojemu ojcu, ale i tysiącom poległych i bestialsko zabitych. Ta książka to prawdziwe świadectwo pamięci, a dla nas dowód, że w najczarniejszych czasach pojawi się ktoś dzięki komu zobaczymy światełko w tunelu. Wstrząsnęła mną ta książka i mimo, że do najcieńszych nie należy to przeczytałam ją błyskawicznie, strony same się przewracały, a rozdziały mijały z prędkością światła.

Anna, która działała w polskim ruchu oporu pod pseudonimem Nadzieja to młoda warszawianka. Dziewczyna o wielkim sercu, odwadze i determinacji. To ona pomagała tym, których los był z góry przesądzony tylko dlatego, że urodzili się Żydami. To ona warszawskimi kanałami prowadziła je na aryjską stronę. To ona gromadziła ich imiona i nazwiska po to, aby po wojnie móc je odnaleźć i wrócić im ich prawdziwą tożsamość. Ryzykowała wszystko, ryzykowała życie swoje i swoich najbliższych, ale nie ugięła się i chociaż strach zaglądał jej w oczy to dzień po dniu ratowała żydowskie dzieci. W końcu jej dobra passa się skończyła i wpadła w łapy SS. Trafiła do Ravensbruck i tam przekonała się czym jest głód, tortury i upodlenie, czym jest untermensch w oczach nazistów 

Jeszcze będąc w Warszawie Anna wyprowadziła ze stolicy pilota RAF-u  Johnniego Nowaka. To Kanadyjczyk o polskich korzeniach. I chociaż udało mu się opuścić naszą stolicę to trafia do obozu jenieckiego. Los jednak bywa przewrotny i losy naszych bohaterów znowu się przecinają. Gdzieś za drutem kolczastym, gdzie nie ma nadziei na nic dobrego trafiają na siebie. Ona i on. Jak potoczą się ich losy? Czy uda im się przeżyć to piekło na ziemi? Czy będą potrafili żyć? tego dowiecie się sięgając po Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Koromyło.

Ta książka jest pisana emocjami i chociaż dzisiaj niektóre sytuacje wydają nam się nieprawdopodobne to miały one miejsce. Pomysłowość jeńców zasługiwała na Nobla, a oni robili to wszystko po to, aby przeżyć. Wizja domu i powrotu do rodziny trzymała ich przy życiu. Czytanie tej książki boli, na długo zapada w pamięci, jest prawdziwa i autentyczna. Nie znajdziecie tu lukru i koloryzowania wydarzeń. Autorka włożyła ogrom pracy w napisanie tej powieści. Powieści, która jest hołdem dla ofiar i dla tych, którym udało się przeżyć. 

Ta książka na długo zostanie w mojej pamięci, a Wy czytajcie koniecznie Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Kormyło. Polecam


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia


piątek, 1 sierpnia 2025

R.A.Olek Matilde


 Data wydania:26-02-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 320
Cykl: Niemra


40/2025

Śledziłam recenzje Matilde R.A.Olek krótko po premierze i czytałam same ochy i achy. Pomyślałam sobie, że może i coś w tym jest, bo książkę wydała Książnica, a oni nigdy nie wydają zwykłych czytadeł. Debiut autora był kolejnym argumentem za tym, aby kupić książkę. I wiecie co to były najlepiej wydane moje własne pieniądze, bo książka jest genialna, mądra, przemyślana, dojrzała, zachwycająca i budząca niepokój. Gdybym nie wiedziała, że to debiut to stawiałbym na jakieś znane nazwisko autora, który ma na koncie kilkadziesiąt książek. Jestem pełna uznania i kłaniam się nisko Autorowi, bo debiutować w taki sposób potrafią tylko nieliczni.
Mam za sobą trudny tydzień, bo po walce mój ukochany Benek, który by z nami od dwunastu lat odszedł dzisiaj za tęczowy most. To Matilde pomogła mi przetrwać, bo porwała mnie ta historia od pierwszej strony i dawała chwilę zapomnienia. Czytałam ją wieczorami i tylko zdrowy rozsądek kazał mi odkładać książkę koło północy, aby złapać chociaż trochę snu. Matilde jest nieodkładalna, wciąga, siedzi w głowie i nie chce z niej wyjść, ze mną zostanie na długo i przyznam szczerze, że już przejrzałam wszystkie możliwe strony z zapowiedziami wydawniczymi i niestety nie znalazłam daty premiery drugiej części Niemry. To chyba najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka, bo jak autor zadebiutował z wysokiego C to dalej może być tylko lepiej albo tak samo dobrze. Wysoko sobie postawił poprzeczkę, ale patrząc na warsztat pisarski jestem przekonana, że będzie równie dobrze. W tej książce nie ma miejsca na przypadki wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe, dbałość o tło historyczne zachwyca. Autor musiał włożyć ogrom pracy w napisanie tej książki, a nam biednym czytelnikom pozostawił niedosyt w postaci tylko 320 stron, które znikają błyskawicznie i chce się natychmiast poznać ciąg dalszy. Tak sobie teraz pomyślałam, że smutny jest los czytelnika, bo ciągle na coś czeka. Ja czekam na kontynuację Niemry i mam nadzieję, że w tym roku będzie mi dane poznać dalsze losy Matilde.
Autor swoją książkę umiejscowił we Wrocławiu, a może powinnam napisać w Breslau. Przedstawił historię z perspektywy młodych nazistów, którzy zafascynowani byli Hitlerem i jego ideologią, Matilde Berg uchodzi za jedną z lepszych partii, pochodzi z bogatego domu, którego głowa rodziny była bankierem. Młodość rządzi się jednak swoimi prawami i nasza bohaterka zakochuje się w Hansie, synu zwykłego cukiernika. Hans jest członkiem Hitlerjugend. Ojciec dziewczyny, gdy dowiaduje się w kim ulokowała uczucia jego jedynaczka jest gotów zrobić wszystko, aby rozdzielić młodych. Wybucha wojna. Hans jak na uczciwego Niemca przystało trafia na front, rodzice Matilde dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają do obozu, a nasza bohaterka zostaje w oblężonym Breslau. Jak potoczą się ich losy? Czy spełni się marzenie Matide o ślubie z Hansem? A może on sam okaże się być kimś innym? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w debiutanckiej powieści R.A. Olek Matilde.
Autor wykreował bohaterów, których albo się kocha albo nienawidzi. Każdy z nich w jakiś sposób wpływa na życie głównej bohaterki. A sama Matilde? To już prawdziwy majstersztyk. Postać utkana z przeciwności, której raz się kibicuje, a za chwilę ma się ochotę ją udusić. Matilde to moda dziewczyna, która ślepo wierzy w ideologię Hitlera, kocha Hansa nad życie i w konsekwencji poświęci dla niego wiele, ale czy było warto? 
Jestem zauroczona piórem pisarza i z całą pewnością będę śledzić jego dalsze poczynania pisarskie. Jeśli jeszcze nie czytaliście Matilde to nadróbcie to koniecznie, bo to nie tylko rewelacyjny debiut, ale i kawał dobrej literatury .

Moja ocena 10/10

wtorek, 29 lipca 2025

Ewa Formella Muszelka dla Anny


 Data wydania: 29-07-2025

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 304


39/2025

Wczoraj dostałam od Wydawnictwa Replika najnowszą książkę Ewy Formelli Muszelka dla Anny. Wieczorem postanowiłam tylko zajrzeć i zobaczyć co tym razem zaserwowała nam autorka  w kolejnej Szkatułce Wspomnień i nie wiedząc kiedy przeczytałam 130 stron. Zdrowy rozsądek kazał mi iść spać, ale dzisiaj przy popołudniowej kawie skończyłam najnowszą powieść autorki. Premiera Muszelki dla Anny ma miejsce dzisiaj i myślę, że zyska grono czytelników, bo jak zwykle jest wzruszająco, emocjonalnie, boleśnie i tak rodzinnie. Czytając książki Pani Ewy ma się wrażenie, że słucha się opowieści najbliższej osoby, która przeżyła koszmar tamtych dni. Moja Babcia, która nie żyje od wielu, wielu lat często wieczorami snuła mi opowieści z czasów wojny i czytając Muszelkę dla Anny miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i znowu siedzę z Babcią przy kubku herbaty i słucham jej wspomnień. Dlatego każda książka Pani Ewy jest bliska mojemu sercu i sprawia, że znów jestem młodą dziewczyną spędzającą każde wolne dni u Babci.

Autorka znowu zabiera nas do mojego ukochanego Gdańska, gdzie poznajemy sędziwą Annę, która opowiada swojemu wnukowi i jego dziewczynie swoją historię, która sięga do II wojny światowej i do Wolnego Miasta Gdańska, które zostało przemianowane na Danzig. Anna, Antek i Thomas troje przyjaciół, których dzieli nie tylko narodowość, pochodzenie społeczne i status materialny, ale i wyznanie i przynależność społeczne. Łączy ich jednak coś co nie zna barier, łączy ich przyjaźń taka na śmierć i życie. Przyjaźń, dla której nie ma znaczenia czy to Żyd, Polak czy Niemiec. Przyjaźń, która ocali życie jednego z nich.  To dzięki Thomasowi Anna przeżyła wojnę, gdy ten nie zważając na to, że nasza bohaterka jest Żydówką ukrył ją w domu swojej ukochanej Babci. Ukrył to może za duże słowo, ba Anna miała podrobione papiery, które potwierdzały jej niemiecką tożsamość, a Perta Schubert traktowała ją jak własną wnuczkę. Wzuszająca była relacja starszej pani z Anną, pełna szacunku i wzajemnego zaufania. To pod dachem Petry Thomas, gdy tylko przyjeżdżał na przepustki spotykał się z Anną. Annie udaje się przeżyć koszmar wojny, a czy Antek i Thomas też będą mieli to szczęście? Sięgnijcie po Muszelkę dla Anny i przekonajcie się sami, bo to kawał dobrze napisanej historii, od której nie sposób się oderwać.

To przepiękne świadectwo przyjaźni, która nie zna ani granic ani barier. Historia Anny, Antka i Thomasa pokazuje, że zawsze i przede wszystkim powinien liczyć się człowiek. Choć ich młodość przypadła na czas wojny oni wiedzieli, że bez względu na okoliczności mogą na siebie liczyć i na sobie polegać. Niemiec, Polak i Żydówka udowodnili, że prawdziwa przyjaźń istnieje nawet w czasach, gdy nie miała prawa się zdarzyć. 
Lubię książki Pani Ewy za względu na zabiegi, które stosuje, bo w każdej z jej książek teraźniejszość miesza się z przeszłością. Wspomnienia zostają na zawsze, a im człowiek starszy tym chętniej i częściej wspomina tak jak Anna, bo wspomnienia zostają z nami na całe życie i to one nas kształtują i zostawiają ślad, który nigdy nie znika. Kolejna piękna historia opowiedziana przez autorkę, którą mogę polecić Wam z czystym sumieniem.


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika

wtorek, 22 lipca 2025

Katarzyna Majewska -Ziemba Zapach bajgli z makiem


 Data wydania: 15-07-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 400
Cykl: Lwowska opowieść

38/2025

To już ostatnie spotkanie z bohaterami Lwowskiej opowieści i strasznie żałuję, że już nie spotkam Rebeki, Danki i Bronki. Zapach bajgli z makiem to cudowne zwieńczenie cyklu, przy którym wylałam morze łez. Szkoda, że autorka zaplanowała tylko trzy części, bo to jedna z tych książek, które można czytać bez końca. Zżyłam się niesamowicie z bohaterami, którzy są jedyni i niepowtarzalni, z charakterem, pełni determinacji i miłości do miejsc, w których się urodzili.
Wojna się skończyła i nasi bohaterowie zamiast wieść spokojne życie zmuszeni byli opuścić ukochany Lwów, opuścić uliczki, które znali od dziecka, groby najbliższych i smaki wśród których dorastali, bo nigdzie nie smakuje chleb tak jak w ojczyźnie. Cos sama na ten temat wiem, ba kręcę się między Polską, gdzie mam dom i rodzinę, a Niemcami, gdzie mam pracę. Jak wracam to pierwszą rzeczą jest kromka chleba z masłem taka nasza, pachnąca i chrupiąca.
Jak pamiętacie Reba jest Żydówką i dzięki determinacji Michała udało jej się przeżyć wojnę. Schowana przed oczami okupanta, zaszczuta jak zwierzę, siedząca w swojej kryjówce dnie i noce, ale dała radę. Jej wola przeżycia była silniejsza i wydawać by się mogło, że po ukończeniu wojny będzie mogła żyć pełną piersią, Nic bardziej mylnego, bo Lwów przestał być polski i na każdym kroku czekały represje. To i macki SB, które sięgały każdego spowodowały, że Reba i jej najbliżsi przenoszą się do Krakowa. Próbują związać koniec z końcem, ale powojenne życie nie jest usłane różami. Po długich dysputach i dyskusjach postanawiają przez zieloną granicę dostać się na Zachód. Czy wszystkim uda się przedrzeć i ułożyć sobie życie na nowo? Czy dadzą radę i jak potoczą się ich losy tego dowiecie się sięgając po Zapach bajgli z makiem Katarzyny Majewskiej - Ziemby.
Wiecie, że kocham sagi, a Lwowska opowieść zaspokoiła mój czytelniczy głód w 100 %. Chociaż nie ukrywam, że przykro mi się robi na myśl, że to już koniec. Katarzyna Majewska - Ziemba sprawiła, że zapomniałam o całym bożym świecie. Gary, pranie i sprzątanie poszły w odstawkę, bo ważniejsza byłą Reba i jej determinacja i siła. W trzech tomach mamy całą plejadę bohaterów, ale nie są oni przypadkowi, bo każdy wnosi coś do książki. Nawet czarny charakter okazał się nie być takim złymi pomógł na tyle na ile mógł. Autorka pisze tak plastycznie, że od samego początku wciąga nas w wir wydarzeń. Spacerujemy uliczkami Lwowa, trafiamy do getta i czujemy głód i strach jego mieszkańców, ukrywamy się raze z Rebą po to, aby za jakiś czas wylądować w bogatej Szwajcarii.
W cały cyklu znalazłam wszystko to za co kocham książki: śmiech, łzy, ból, strach i miłość. Autorka nie boi się prawdy historycznej i nazywa rzeczy po imieniu. Jestem pełna podziwu dla ogromu pracy, który włożyła Pani Katarzyna w napisanie Lwowskiej opowieści. Zazdroszczę wszystkim tym, którzy lekturę mają przed sobą, bo to kawał dobrej literatury. Już po pierwszej części widziałam, że autorka ma we mnie wierną czytelniczkę, a teraz jeszcze utwierdziłam się w tym przekonaniu. Będę śledzić zapowiedzi wydawnicze i wypatrywać nazwiska Katarzyny Majewskiej - Ziemby, bo wiem, że mogę liczyć na dobrą lekturę.


Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika

czwartek, 17 lipca 2025

Sylwia Kubik Córka księdza


 Data wydania: 18-06-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 320


37/2025

Sylwia Kubik stworzyła kolejną powieść, która jest gotowym scenariuszem filmowym. Autorka ma niesamowity dar snucia opowieści w ten sposób, że wciąga nas w środek wydarzeń, żongluje emocjami i pozostaje z nami na długo. Czytanie tej książki boli, bolą nawet cebulki włosów, a pięści same zaciskają się chcąc kogoś zabić. Kogo? Jeśli czytaliście Córkę księdza ta znacie odpowiedź na to pytanie, a jeśli nie to koniecznie przeczytajcie. Jestem ciekawa czy będziecie mieć podobne odruchy jak ja.
Jedna historia i dwie opowieści, które łamią serce na drobne kawałki. Historia Zosi i Matyldy. W latach sześćdziesiątych poznajemy Zofię, która marzyła o tym, aby się uczyć, marzyła o miłości i spokojnym życiu. Los nie był dla niej jednak łaskawy. Okoliczności sprawiły, że wraz z matką i młodszą siostrą dostały pracę w PGR-ach. Pracę, która była nie tylko ciężka fizycznie, ale i śmierdząca. Z pokorą znosiła zaczepki, pracowała ponad siły, a po pracy, gdy dodatkowo wykonała prace zlecone jej przez matkę w domu, uciekała nad rzekę, Tam marzyła i wyobrażała sobie przyszłe życie. Gdy na jej drodze stanął Krzysztof przystojny, elegancki i elokwentny wydawało jej się, że wygrała los na loterii. Zakochała się i oczami wyobraźni widziała siebie u jego boku. Krzysztof niewiele mówił o sobie, była pełen tajemnic i na spotkania przychodził tylko w tygodniu. Gdy okazało się, że nasza bohaterka jest w ciąży wyznał jej bolesną prawdę, że jest księdzem. Świat Zofii runął w posadach, a gdy jeszcze do tego dodamy jej matkę, gdy dowiedziała się o ciąży, mentalność środowiska, w którym się znalazły to możecie sobie tylko wyobrazić co musiała znieść ta biedna dziewczyna, a jak się potem okazało był to przedsionek piekła.
Opowieść Matyldy, którą ta snuje przy łożu Zofii rozszarpała mnie na drobne kawałki. Oddana do sierocińca prowadzonego przez zakonnice zniosła tyle ile niejeden dorosły nie doświadczy w swoim życiu. Poniżana, popychana, zmuszana do harówki od rana do nocy, głodna i zastraszona. Tak wyglądało jej dzieciństwo. wiadomo, że żaden dom dziecka nie zastąpi domu rodzinnego, ale ten prowadzony przez osoby, które swoje życie powierzyły Bogu w moim wyobrażeniu powinien być inny. Zakonnice swoje frustracje wyładowywały na dzieciach, których jedyną winą był fakt, że rodzice pozbyli się ich jak niepotrzebnych mebli. Zamiast miłości i opieki znalazły zimno, głód i biedę. To niewyobrażalny dramat dzieci, które znalazły się pod opieką osób, które zupełnie się do tego nie nadawały. Co z tego, że zakonnice modliły się z dziesięć raz dziennie, co z tego, że stroiły ołtarze i uczestniczyły w mszach jak były zupełnie pozbawione człowieczeństwa. Nie uważam, że wszystkie zakonnice są złe, bo są i takie, które z radością służą nie tylko Bogu, ale i ludziom. Te w sierocińcu, do którego trafiła Matylda to wyjątkowo wybrakowane egzemplarze i chociaż czasy były inne to nie znajduję usprawiedliwienia dla ich postępowania.
Ta książka pozostawiła w mojej głowie mnóstwo pytań. Czy celibat powinien zostać zniesiony? Czy matka dla dobra swojego dziecka powinna je oddać do sierocińca czy może powinna znaleźć inne rozwiązanie? Milion pytań i z pewnością co czytelnik to inna odpowiedź. Początkowo nie byłam w stanie zrozumieć postępowania Zofii i potępiałam ją, ale w miarę wczytywania się w jej opowieść zaczynałam jej współczuć i było mi jej tak zwyczajnie po ludzku żal.
Autorka po raz kolejny udowadnia, że nie boi się trudnych tematów, jej dojrzałe pióro sprawia, że od książek Sylwii Kubik nie sposób się oderwać i podejrzewam, że gdyby napisała ulotkę do leków to nie byłaby pozbawiona ona emocji.
Poleca z całego serca!

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

niedziela, 13 lipca 2025

Ewa Lange Czarne orchidee


 Data wydania:18-06-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 382


36/2025


Książki z Wydawnictwa Książnica mogę brać w ciemno do recenzji, bo wiem, że w wydawnictwie mają jakiś szósty zmysł i wydają same perełki, od których nie sposób się oderwać, są wartościowe i na długo zostają w naszej pamięci. Ewa Lange to nowe nazwisko na naszym rodzimym podwórku literatury, ale proponuję je sobie zapisać wielkimi literami, bo z pewnością jeszcze niejednokrotnie usłyszymy o autorce. Powiem tak, ze aż się boję jak ludzie debiutują z takim przytupem to aż strach się bać. Rety co to był za debiut, dopracowany w każdym calu, dopieszczony i opowiadający tak niesamowitą historię, że momentami sprawdzałam w internecie czy to aby na pewno pierwsza książka autorki. Chylę czoła  i jestem niesamowicie dumna z tego, że mam możliwość czytać i recenzować takie książki, które zabierają mnie w niezapomnianą podróż. Ewa Lange udowadnia, że czytanie naszych rodzimych autorek ma sens i że można już pierwszą książką podbić miliony czytelniczych serc. Ja osobiście już dodaję nazwisko Pani Ewy do grona ulubionych autorek i z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne tytuły, które wyjdą spod jej pióra. Ta książka to prawdziwa perełka, tu zgadza się ze sobą każde zdanie, a czytelnik jest porwany w sam  środek wydarzeń. Jestem oczarowana i zakochana w tej książce i powiem Wam, że wyczytałam w posłowiu, że szykują się Białe magnolie. Nie mogę się już doczekać i będę sprawdzała zapowiedzi wydawnicze.

Autorka w swojej debiutanckiej powieści przedstawia nam kilka ram czasowych, a jak wiecie ja kocham w książkach jak przeszłość miesza się z teraźniejszością i jedno wpływa na drugie. Mamy rok 1945, na Ziemiach Odzyskanych Maria jest świadkiem brutalnych wysiedleń niemieckiej ludności. W imię zemsty i wyrządzonych przez Niemców krzywd w czasie okupacji nasi rodacy nie mają litości. Maria Wilczkiewicz to młoda dziewczyna, która dorasta w tych trudnych czasach, chce kochać i być kochaną. Jej ukochany jest Niemcem. Czy młodzi będą razem? Czy uda związek Polki i Niemca ma szansę na żyli długo i szczęśliwie? 

Wiele lat później córka Marii, Anna Sobota podczas porządków w rodzinnym domu odkrywa tajemnice, w których cały czas przewija się czarna orchidea. Ten delikaty i niespotykany kwiat został przejęty przez organizację, która szarzy nienawiść. Jaki związek ma czarna orchidea z matką Anny? Kto posługiwał się tym symbolem? Tego dowiecie się sięgając po debiutancką powieść Ewy Lange Czarne orchidee.

Nie będę Wam zdradzać zbyt wielu szczegółów z książki, bo to lektura obowiązkowa dla każdego od lat 16 do100. Lektura, która pokazuje jak cienka jest granica między miłością a nienawiścią, lektura ukazująca skomplikowane relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi. To książka pisana emocjami i nie zabrakło momentów, że łza zakręciła mi się w oku. REWELACYJNA i zachwycająca, z genialnie wykreowanymi bohaterami wśród których nie zabrakło i czarnych charakterów. Ja dostałam w tej książce wszystko to co kocham i polecam Wam ją z całego serca.

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

sobota, 12 lipca 2025

Mirosława Kubiak Z głową w chmurach


 Data wydania: 04-06-2025
Wydawnictwo: Filia 
Ilość stron: 320

35/2025


Jak ja się cieszę, że dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia miałam okazję sięgnąć po najnowszą książkę Mirosławy Kubiak Z głową w chmurach, bo to wyjątkowo dobra obyczajówka, która wchodzi pod skórę i zostaje z nami na długo. Nie da się o niej zapomnieć po skończeniu książki, bo Mirosława Kubik stworzyła książkę dla kobiet w każdym wieku, którą nie tylko czyta się błyskawicznie, ale niesie ze sobą przesłanie, że zawsze należy iść do przodu, nie oglądać się w przeszłość i nie rozpamiętywać. To co było zostawić daleko za sobą, bo przeszłości nie da się zmienić i trzeba iść przez życie z wysoko podniesioną głową, a to co najważniejsze przyjdzie samo i to w momencie, w którym najmniej się spodziewamy.
Autorka zabrała mnie do malowniczych Jezioran, małej i sielskiej wsi, gdzie poznajemy Teresę. Teresa jest weterynarką, która kocha swoją pracę i pochyla się nawet nad najbardziej zaniedbanymi czworonogami. Kocha zwierzęta i to im poświęca większość swojego czasu. Teresa jest silna i niezależna. Jest po rozwodzie i wychowuje nastoletniego syna. Mota się lekko pomiędzy chęcią pójścia do przodu , a powrotem do przeszłości tym bardziej, że pod bokiem ma byłego męża i jego rodziców. Ten były mąż Teresy od pierwszej strony irytował mnie jak mało kto. I tak trwałam w niechęci do niego do ostatniej strony, bo to mały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny, który nie tylko zmienia kobiety jak rękawiczki to jeszcze sam nie wie czego chce. Duży facet z przerośniętym ego dla którego nie ma w życiu żadnych wartości, a jeszcze dopadł go kryzys wieku średniego. Jak ta Teresa mogła związać się z takim człowiekiem? Na szczęście we wsi pojawia się Roman i tutaj historia nabiera rumieńców. Dlaczego? A tego już dowiecie się sięgając po najnowszą książkę Mirosławy Kubiak Z głową chmurach.
Powiecie, że książek o zaczynaniu od nowa są tysiące. Że książek dziejących się na sielskiej wsi są miliony. Owszem zgadza się, ale czy nie jest przyjemnie usiąść w fotelu w kubkiem gorącej herbaty i zagłębić się w lekturze, która nas otuli jak ciepły koc. Tym bardziej, że lipcowa pogoda w tym roku sprzyja czytaniu, bo jest tak fajnie jesiennie. To idealna lektura na wieczór. To genialna książka o czułości dla samej siebie, o ryzyku, które warto podjąć po to, by nie ominęło nas w życiu coś ważnego. To książka pełna pozytywnych bohaterów. To książka o miłości tej dojrzałej i tej nastoletniej. Mnie Mirosław Kubiak kupiła od pierwszego rozdziału i z przyjemnością sięgnę po inne tytuły autorki.

Moja ocena 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

wtorek, 1 lipca 2025

Aldona Żółtowska Halszka. Na brzegu rzeki


 Data wydania: 11-06-2025
Wydawnictwo: Axis Mundi
Ilość stron: 284

34/2025


Wpadł w moje ręce debiut, a wiecie doskonale, że ja osobiście jestem ich wielbicielką. Lubię sięgać po kolejne książki debiutujących autorów i obserwować jak rozwija się ich warsztat, jak rozwija się ich kariera pisarska i czy udaje im się przebić na rynku wydawniczym, bo sami chyba widzicie, że parafrazując znaną piosenkę "pisać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej". Jak poradziła sobie Aldona Żółtowska ? Moim zdaniem całkiem nieźle. Chociaż początkowo przyznaję się, że pierwsza część mnie niesamowicie irytowała, ale potem było już tylko lepiej. Pewnie nie sięgnęłabym po Halszkę, ale wiecie doskonale, że ja jestem sroka okładkowa, a ta okładka jest niezwykle klimatyczna i jakaś taka nostalgiczna. No i to zdanie na okładce: tajemnica sprzed lat splata losy matki i syna. Ja kocham sagi i powieści wielotomowe chociaż denerwuje mnie czekanie na kontynuację. Teraz czekam na drugą część Halszki, bo pomimo początkowych zgrzytów książka jest dobrze napisana, wszystko tutaj się zazębia i historia splata się niczym nici w makatce.  Autorka zaskoczyła mnie nie tylko sprawnie napisaną historią, ale i głębią psychologiczną.
Całą historia składa się z dwóch części. W pierwszej, która toczy się w roku 1926 i opowiada o losach Chai Madejskiej i drugiej z lat powojennych opowiadającej o Maksymilianie, synu Chai. I właśnie ten początek z Chają nie zagrał mi zupełnie. Poznajemy dziewczynę, która spędza noc z nieznajomym mężczyzną i okazuje się, że zachodzi w ciążę. i chociaż jest ambitną i pracowitą dziewczyną to zwraca się do niego o pomoc w kłopocie. Mężczyzna okazuje się być samotnym fabrykantem, który nie wyrzeka się swojego postępku. I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo lekko irytowało mnie w tej części zachowanie bohaterów, coś między nami nie zagrało, ale to tylko moje subiektywne zdanie i wcale nie przeszkadza w odbiorze książki jako całości. Autorka świetnie oddała nie tylko tło historyczne, ale i zadbała o każdy szczegół garderoby, a moda tamtejsza znacznie różniła się od tej dzisiejszej.
Maksymilian podejmuje pracę jako nauczyciel w niewielkiej miejscowości Wiktorów. A że chłopak postanowił pojawić się wcześniej to interesuje się okolicznymi miejscowościami i ludźmi, z którymi przyjdzie z pewnością spędzić mu jakiś czas.  To właśnie podczas swoich wędrówek natrafia na ślad tajemniczej Halszki. To właśnie historia tajemniczej  Halszki splata przeszłość i teraźniejszość, odkrywa głęboko skrywane rodzinne tajemnice i dramaty. Co wspólnego ma Maksymilian z Halszką ? Sięgnijcie po książkę Aldony Żółtowskiej i przekonajcie się sami.
Debiut autorki uważam za udany, a ona sama kupiła mnie niezwykłą wrażliwością, którą jest widoczna na kartach powieści. Kupiła mnie również doskonałym przygotowaniem do napisania książki, tłem historycznym tym  Łodzi fabrykantów jak i tym powojennym, gdy bieda i niepewność konkurowały z podziałami klasowymi. Tutaj akcja toczy się nieśpiesznie, nie ma tutaj zrywów akcji ale jest refleksyjnie z dużym naciskiem na podłoże psychologiczne bohaterów. To książka o przetrwaniu i  poszukiwaniu własnej tożsamości, o rodzinie i dziedzictwie przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
To udany debiut i z pewnością sięgnę po kolejny tom, bo jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy jej bohaterów.
Polecam Wam gorąco.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi

czwartek, 26 czerwca 2025

Zofia Mąkosa Bez miłości


 Data wydania:04-06-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 336
Cykl: Pomiędzy

33/2025

Zofia Mąkosa zabrała mnie znowu w niezapomnianą podróż pomiędzy Trzcielem, a Poznaniem. W cudowną podróż historyczną, która jak zwykle skradła moje serce. Ciężkie to były czasy dla Polaków, którzy uczyli się żyć w kraju, który świeżo odzyskał niepodległość, ale też z niepokojem spoglądali w przyszłość po postanowieniach Traktatu Wersalskiego. W takich czasach przyszło żyć bohaterom drugiej części cyklu Pomiędzy Zofii Mąkosy. Bez miłości jest doskonałą kontynuacją pierwszej części, a autorka jak zwykle zachwyca przepięknym piórem, w którym każda literka ma swoje miejsce, a każdy z bohaterów jest po coś. Tutaj nie ma miejsca na przypadki. Wszystko jest przemyślane, doprecyzowane i oszlifowane po to, aby zabrać nas czytelników w podróż, która na długo zapada w naszych sercach. Lubię książki Pani Zofii i z każdej cieszę się jak dziecko z wizyty Mikołaja. Ale powiem Wam coś w tajemnicy na końcu Bez miłości jest dużą czcionką napisane "koniec tomu drugiego", więc jak możemy się domyślać będzie kontynuacja. Jest to oczywiście konieczne, bo wiele wątków wymaga zamknięcia i wyjaśnienia, ale w tym miejscu mam osobisty apel do autorki: "Pani Zofio proszę nam nie kazać czekać zbyt długo na kolejną część". Ja rozumiem, że aby oddać tak doskonale tło historyczne trzeba się mocno zaangażować i z pewnością przeczytać nie jedno opracowanie historyczne, ale Pani czytelnicy nie są najbardziej cierpliwymi osobami na świecie. Czekają, bo muszą.
W Bez miłości śledzimy dalsze losy naszych bohaterek, Weroniki i Joanny, które muszą ponosić konsekwencje własnych wyborów i żyć tak jak tego chciały. Weronika chociaż nie nosi pod sercem dziecka Freda, syna jednego z najbogatszych mieszkańców Trzciela, ale niestety dotkniętego chorobą wojenną, wychodzi za niego za mąż. Fred i jego rodzina są Niemcami i nasza bohaterka musi się przystosować do życia między nimi. Czy hardej Weronice się to uda? Czy pokornie będzie znosić upokorzenia ? A może stanie się zupełnie inaczej? Sięgnijcie po Bez miłości i przekonajcie się sami ja poradzi sobie Weronika.
Joanna nadal mieszka w Poznaniu, pracuje i uczy się w każdej wolnej chwili. Jest niezależna i postawiła sobie cel, do którego dąży każdego dnia. Jest uparta i ambitna, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Nie ma też szczęścia do mężczyzn, ale to trochę na własne życzenie, bo wychowana przez siostry zakonne ma wpojone, że rozwodnik to zło. Poznajcie jak potoczą się losy Joanny, mieszkanki Poznania i jak sama o sobie mówi polskiej Maty Hari.
Polubiłam obydwie z bohaterek. To kobiety z krwi i kości, sile, niezależne i ambitne. Kobiety, które radzą sobie doskonale pomimo trudności jakie rzuca im pod nogi los. To książka pełna przyjaźni, więzi rodzinnych i siostrzanych. To książka przede wszystkim o codzienności, która stała się niemym świadkiem tamtego czasu. Od lektury Bez miłości nie sposób się oderwać, a każda strona przypomina, że nieuchronnie zbliżamy się do końca.
Ja czekam z niecierpliwością na kolejną część Pomiędzy, a Was gorąco zachęcam do lektury tej niezapomnianej powieści.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica