poniedziałek, 24 listopada 2025

Sylwia Kubik Sybiraczka


 Data wydania: 05-11-2025
Wydawnictwo: Emocje Plus Minus
Ilość stron: 336


60/2025


Sylwia Kubik zabrała mnie po raz kolejny w niezapomnianą podróż bolesną i pełną emocji tym bardziej, że książka jest oparta na faktach. Jest częścią kobiety, która do dzisiaj żyje na Żuławach . Ta sędziwa pani podzieliła się swoją historią z autorką, a Pani Sylwia w swoim stylu stworzyła historię, która trafia prosto do serca. Jest przypomnieniem tego co było, ocaleniem od zapomnienia i przestrogą, aby nigdy się nie powtórzyło to co było udziałem Polaków, którzy za swoje pochodzenie zostali zesłani na Syberię. Przyznaję, że momentami czułam gulę w gardle, a łzy same wypływały mi z oczu. W jak nieludzkich warunkach przyszło im żyć, pracować ponad ludzkie siły, wychowywać dzieci i troszczyć się o nie. Gdy wyrabiali normę dostawali miskę zupy i chleb. I chociaż głód przyklejał im żołądki do kręgosłupów to nie uszczknęli ani odrobinki, bo w " domu" czekały dzieci jeszcze niezdolne do pracy.
Sylwia Kubiak zabrała mnie do świata Stanisławy i Wincentego Pałdynów. Pobrali się z miłości i codziennie pisali swoją historię. On za udział w wojnie z bolszewikami dostał dziesięć hektarów ziemi, zbudował dom, a na świat przychodzą kolejne dzieci. Pałdynowie wiodą spokojne i dostatnie życie, niczego im nie brakuje, żyją w miłości i szacunku, mogą na siebie liczyć nawet w najtrudniejszych chwilach. Jednym słowem sielanka, ale do czas.... czasu, gdy wybucha kolejna wojna. Wincenty wyrusza na wojnę, zostawiając w domu ukochaną żonę i dzieci. Przy wyjeździe obiecał, że wróci. Wrócił, ale wybuch bomby pozbawił go całkowicie słuchu. Na tym nie kończą się nieszczęścia naszych bohaterów, bo pewnego dnia do ich domu pukają Rosjanie. Mają chwilę na spakowanie, zabierają to co może im się przydać w nieznanym. Trafiają wraz z innymi do bydlęcych wagonów i tak zaczyna się ich podróż na Syberię. Już sama podróż dostarczyła im upokorzeń, ból i chorób. Stłoczeni na niewielkiej powierzchni w kilkadziesiąt osób, bez dostępu do wody, toalety czy żywności. Z dnia na dzień sytuacja ich jak i współpasażerów pogarszała się, a to było tylko preludium do tego co czekało na nich na miejscu. Przeczytajcie koniecznie i poznajcie tę bolesną, ale jakże prawdziwą historię, która na długo zapada w pamięci. 
Każdy rozdział przeplata opowieść małej dziewczynki. Świat widziany jej oczami najbardziej zapada w pamięci. Dziecko nie rozumie okrutnego świata dorosłych, głodu i zimna. Halinka mała dzielna dziewczynka, której na szczęście udało się przeżyć.
To historia bolesna i prawdziwa. Autorka z precyzja reportera pokazuje codzienność rodziny Pałdynów. Nie ocenia i nie idealizuje, pokazuje życie takim jakie było. Ta książka to świadectwo pamięci. Obowiązkowa lektura dla każdego, aby ocalić od zapomnienia. Sylwia Kubik po raz kolejny udowadnia, że obok jej książek nie sposób przejść obojętnie.


Moja ocena 9/10

środa, 19 listopada 2025

Magdalena Kordel Wzgórze Aniołów

 

Data wydania: 12-11-2025
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400


59/2025


Nie ma się co oszukiwać, ale ja kocham książki świąteczne i gdy zobaczyłam w zapowiedziach Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Kupiłam ebooka i nie spodziewałam się zupełnie, że fabuła mnie tak wciągnie. Magdalena Kordel jak zwykle czaruje słowem, wzrusza i pokazuje, że wokół nas są dobrzy ludzie. Nie zliczę ile raz wycierałam łzy i ile razy odkładałam książkę, bo musiałam złapać oddech, ale powiem Wam, że z każdym rokiem moja miłość do książek świątecznych rośnie, a jak już trafiam na takie perełki jak Wzgórze Aniołów to z pewnością będę ją czytać i w przyszłym roku. Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel to książka magiczna, która pokazuję, że każdy z nas może być aniołem i wcale nie są nam do tego potrzebne skrzydła, wystarczy być tylko dobrym człowiekiem, otwartym na innych . I wcale nie trzeba tu magii świąt, bo powinniśmy być uważni przez cały rok. Autorka nie pokazuje nam wyimaginowanego świata, pełnego lukru i różu, ale pokazała nam życie takim jakie jest i bohaterem tej książki może być każdy z nas: ja, Ty, starsza pani zza ściany czy młoda matka, którą mijamy podczas spaceru.
Aniela i Lola to dwie starsze panie, które przyjaźnią się całe życie. Ta pierwsza sprzedaje dom i przeprowadza się początkowo do Warszawy, by tam rozpocząć nowe życie. Ta druga prowadzi w stolicy przytulną knajpkę Strony Strun, gdzie można posłuchać jazzu, poczytać książkę, wypić lampkę wina czy zjeść nieziemsko dobre ciasto. To w Stronach Strun krzyżują się drogi wszystkich naszych bohaterów. To tutaj trafia Martyna, która została porzucona przed ołtarzem i Jagoda, która jest sprawczynią cudownych ciast i kilku centymetrów w pasie więcej, bo ich smakowi nie sposób się oprzeć.
To historia Jagody rozszarpała moje serce na tysiąc kawałków. Jagoda mieszka pod jednym dachem z tyranem i psychopatą, a jej jedynym marzenie jest ochronić swojego syna, Stasia. Staś marzy z kolei o jednym: o domu, w którym on i mama będą bezpieczni. Ma w pokoju nawet obraz takiego domu, który codziennie wieczorem odwraca w stronę okna po to, aby Aniołek z Mikołajem mogli zobaczyć jak on ma wyglądać. Czy tak powinno wyglądać dziecięce marzenie? Czy Jagodzie uda się ukryć przed swoim oprawcą i czy jej mały synek wyjdzie z tego bez szwanku? Przekonajcie się sami i sięgnijcie po Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel, bo to książka, która zasługuje na uwagę. Powiem Wam tylko tyle, że Aniela i Lola będą miały udział w życiu Jagody, ale jaki to musicie sami przeczytać.
Magdalena Kordel to marka sama w sobie. Autora, która ma na swoim koncie wiele powieści. Moja przygoda z jej twórczością zaczęła się od Malowniczego i chociaż nie przeczytałam wszystkiego co wyszło spod pióra Pani Magdaleny to cenie sobie jej twórczość. Wzgórze Aniołów to ciepła i pełna wzruszeń powieść, którą czyta się jednym tchem. Przepiękna historia o życzliwości, nadziei i aniołach, które są bliżej niż nam się wydaje. To książka, która otula i przytula, jest jak zapach domu i powrót do miejsc, które są nam bliskie.
Czytajcie koniecznie!!!

Moja ocena 10/10

niedziela, 16 listopada 2025

Katarzyna Maludy, Edyta Świętek i inni Płatki pąsowych róż


 Data wydania: 29-07-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 336


58/2025


Zawsze wydawało mi się, że menopauza mnie nie dotyczy, bo przecież będę zawsze młoda. Mhm nic bardziej mylnego, bo przyszła szybciej niżby mi się wydawało. Jezu to uczucie wiecznego gorąca, na dworze mróz, a ja mówię do męża : otwórz okno, bo się ugotuję, te poty nie wiadomo skąd i przede wszystkim bezsenność. I tak jak te pierwsze objawy minęły bardzo szybko tak problemy ze spaniem pozostały do dzisiaj. Potrafię wstać w środku nocy i przez godzinę albo bezsensownie przeglądać internet albo poczytać książkę, którą mam aktualnie na tapecie. Coś strasznego i nawet największemu wrogowi nie życzę takich problemów.
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po Płatki pąsowych róż. Dziewięć opowiadań napisanych przez polskie pisarki: Katarzyna Maludy, Edyta Świętek, Ewa Formella, Renata L. Górka, Magdalena Kołosowska, Katarzyna Grabowska, Grażyna Mączkowska, Agata Suchocka i Joanna Sykat. Jedna znam i cenię, a z innych twórczością miałam po raz pierwszy do czynienia. Autorki skrzyknęły się i stworzyły Płatki pąsowych róż. I tak jak nie jestem wielbicielką antologii i opowiadania raczej czytuję rzadko, bo wolę pełnowymiarowe powieści to zbiór tych opowiadań przeczytałam z niekłamanym zainteresowaniem. Pewnie dlatego, że temat dotyczy mnie bezpośrednio, a jeszcze pióro pisarek sprawiło, że niejednokrotnie przechodziłam od śmiechu do łez. Czyżby huśtawka nastrojów? 
Dziewięć opowiadań i dziewięć bohaterek. Dziewięć kobiet, dziewięć opowiadań i jedna ona - menopauza. Każda z nich przechodzi ją inaczej: jedna sięga po leki, inna popada w depresję, a jeszcze inną dopada przedwcześnie. Ewa, Melania, Rita, Patrycja , Alicja i te imiona można wymieniać bez końca, bo menopauza dopadnie każdą z nas. Tak to już jest wpisane w organizm kobiety, ale nie należy jej traktować jak końca. Trzeba się z nią zmierzyć i potraktować jako początek dojrzałego życia.
Nie spotkałam się w literaturze z tematem menopauzy, a wydaje mi się, że jest on równie ważny jak czas pierwszych miłości, starość i młodość. Jestem pełna podziwu dla autorek, że odważyły się wziąć na warsztat temat, który jest omijany i tak trochę traktowany jak tabu, bo nie wypada o nim mówić, bo ciało się zmienia, bo hormony już nie funkcjonują tak jak kiedyś, bo... tych bo można wymieć i wymieniać, ale prawda jest jedna menopauza istnieje i nie ma co chować głowy w piasek, bo spotkanie z nią czeka każdą z nas.
To lektura dla kobiet w każdym wieku tych dojrzałych, które oswoiły się z tematem jak i tych młodych, żeby wiedziały co je czeka.
Gratuluję autorkom genialnego pomysłu, a Wydawnictwu odwagi. 

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictw Replika

Natasza Socha Zanim odlecą anioły


 Data wydania: 15-10-2025
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 320

57/2025

Sezon na książki świąteczne w pełni i jak każdego roku wydawnictwa prześcigają się w ilości wydanych, lśniących i pachnących choinką powieści. Szczerze mówiąc ciężko wyłowić wśród tego natłoku tytułów prawdziwą perełkę, która sprawi, że znowu poczujemy magię świąt bez komercji, super drogich prezentów, choinki rodem z Dynastii czy potraw przygotowanych przez najlepsze restauracje w mieście. Natasza Socha w swojej kolejnej świątecznej powieści Zanim odlecą anioły pokazała dobroć ludzi, taką zwyczajną sąsiedzką bez oceniania przeszłości. Pokazała, że internet i social media mają niesamowita moc raz krzywdzą, a innym razem sprawiają, że zaczynamy znowu wierzyć w ludzi. Ta powieść już od pierwszej strony pachnie domem, dobrą zupą i bigosem. To niesamowicie wzruszająca powieść o ludziach po przejściach, którzy po latach próbują odnaleźć się w świecie, na nowo, wyciszeni, pogubieni, szukający swojej drogi. Przyznaję, że ta książka mnie wzruszyła, ukradkiem ocierała łzy po to, aby za chwilę śmieć się w głos. Natasza Socha stworzyła moim zdanie powieść idealną o zwykłych ludziach: o Tobie i o mnie, o sąsiadce z parteru i pani z pobliskiego spożywczego. Ta powieść otula i daj nadzieję, pełna refleksji i ciepła smakuje jak wigilijny barszcz z uszkami, na który czekam cały rok. 
Janek na 30 lat i prowadzi, a w zasadzie próbuje prowadzić restaurację, nie ma ona nazwy, klientów ze świecą szukać, a nasz bohater nie czuje radości z życia i coraz bardziej się wycofuje. Tego poranionego przez życie mężczyznę wychowała Babci, to ono pokazała mu świat, była dla niego ostoją i mistrzynią w kuchni. To od niej Janek nauczył się smaków i zapachów, to dzięki niej garnki i przepisy nie były mu obce. Co  tego jak jego restauracja świeciła pustakami. Może to takie czasy , że ludzie wolą wymyślną kuchnię od tej babcinej? Pewnego razu w drzwiach jego lokalu pojawia się Helena, która proponuje mu pomoc nie tylko swoją, ale i koleżanek: Bożeny, Ireny, Zofii, Stasi i Jadwigi. Ona i jej koleżanki mają gotować, a każdy tydzień ma być inny: kapuściany, pierogowy, zupowy. Taki, w którym starsza panie czują się najlepiej. Chociaż Janek nie bardzo wierzy w sukces to zgadza się i ku jego zaskoczeniu w lokalu z dnia na dzień pojawia się coraz więcej klientów. Nie umyka to uwadze młodej dziennikarki, która.. No właśnie? Sprawdźcie koniecznie jakie tajemnice skrywają starsze panie i jaką moc ma internet.
Ta książka od pierwszej strony skradła moje serce. Każda strona pachnie i wywołuje wspomnienia dobrych rąk, które przygotowywały dla nas jedzenie. Ja widziałam oczami wyobraźni moją Babcię, która nie żyje od wielu lat, ale zawsze jak przyjeżdżałam czekały ma mnie szneki ( coś na modłę dzisiejszych cynamonek, ale bez cynamonu). Sam próbowałam kiedyś otworzyć ich smak, ale niestety nie wyszły takie jak babcine. To świetnie napisana powieść, która niesie za sobą nadzieję na lepsze jutro i pokazuje jak łatwo nam ocieniać innych nawet wtedy, gdy nie znamy ich historii. Nie sposób też nie wspomnieć o sąsiadce Janka, Pani Maryli szczęśliwej posiadaczce pięciu kotów. Mam wrażenie, że przy tamtej piątce moja siódemka to anioły.
To pełna refleksji powieść, która każe nam się zatrzymać i która na długo zapada w sercu. 
Czytajcie koniecznie Zanim odlecą anioły Nataszy Sochy, bo to powieść wyjątkowa.
Polecam Wam serdecznie.


Moja ocena 9/10

środa, 12 listopada 2025

Karin Lednicka Krzywy kościół. Kronika powieściowa utraconego miasta: 1894 - 1921


 Data wydania: 24-09-2025
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ilość stron: 456
Cykl: Krzywy kościół
Tłumaczenie: Joanna Goszczyńska


56/2025


Krzywy kościół Karin Lednickiej kupiłam przez zupełny przypadek, bo po pierwsze zaintrygował mnie opis, po drugi wyskakiwała mi na Instagramie przewie w każdej rolce, a po trzecie ebook był w wyjątkowo korzystnej cenie, że aż grzechem byłoby nie skorzystać. I wiecie, że gdybym wcześniej wiedziała jak literacka uczta na mnie czeka to z pewnością kupiłabym książkę już w dniu premiery. Zaczęłam Krzywy kościół i po paru stornach wiedziałam, że będzie to dobra pozycja, a z każdą kolejną stroną żałowałam, że zbliżam się nieuchronnie do końca. Na szczęście zajrzałam do internetu, z którego dowiedziałam się, że to pierwszy tom cyklu. Niestety nie znalazłam nigdzie informacji na kiedy planowana jest premiera drugiego tomu, ale na dobrą literaturę mogę poczekać choćby i kilka miesięcy. Zupełnie nie dziwią mnie zachwyty nad książką i fakt, że jest ona literackim objawieniem i ma prawie pół miliona sprzedanych egzemplarzy w Czechach. Jestem przekonana, że ta książka pozostanie ze mną na długo i z pewnością jeszcze nie raz wezmę ją do ręki. To jedna z najlepszych książek przeze mnie przeczytanych , saga nad sagami i powieść historyczna nad powieściami historycznymi. W tej książce nie ma miejsca na nudę, a dzieje polskich Matuszaków i czeskich Pospiszylów czyta się jednym tchem.
Autorka zabrała mnie w niezapomnianą podróż na Śląsk Cieszyński,  a dokładnie do Karwina - miejsca, gdzie mieszkają zarówno Czesi jak i Polacy. Pierwszy tom rozgrywa się w latach 1894 - 1921. To nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca, większa część rodzin żyje z ciężkiej pracy w górnictwie. Ich codzienność znaczy znój i trud, a także nadzieja, że jutro będzie choć odrobinę lepiej. Autorka pokazała codzienność bohaterów bez upiększeń i filtrów, z pewnością ich życie na nadaje się na Instagrama. To byli ludzie z krwi i kości, z ich bolączkami, trudami i nadzieją, że jeśli ich los się nie zmieni to z pewnością ich dzieciom będzie wiodło się lepiej.
Autorka pokazuje nie tylko trud górniczej pracy, ale miłość, a przede wszystkim poczucie przynależności do miejsca, w którym przyszło im żyć. To tutaj mieli swoje domy, rodziny, a także groby na cmentarzu. Żyli z pokolenia na pokolenie. Autorka pokazuje też katastrofę górniczą, która miała miejsce w 1894 roku i pochłonęła 235 górników. Miała ona niezwykły wpływ na losy bohaterów: kobiety, które zostały wdowami i dzieci, które musiały jak najprędzej dorosnąć, żeby przejąć obowiązki żywicieli rodzin. Czy wszystkim uda się uporać z tą traumą? Przekonacie się sięgając po Krzywy kościół Karin Lednickiej.
To ważna i wyjątkowa powieść napisana z epickim rozmachem, którą powinien przeczytać każdy kto kocha dobrą literaturę. Ja już nie mogę doczekać się drugiego tomu i z pewnością będę na bieżąco śledzić zapowiedzi wydawnicze.

Moja ocena 10/10

poniedziałek, 10 listopada 2025

Joanna Szarańska Cuda na śniegu

 

Data wydania: 29-10-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron:336


55/2025

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Książnica sezon na książki o tematyce świątecznej uważam za otwarty. To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Szarańskiej i wiedziałam, że mogę spodziewać się cudownej otulającej i wzruszającej powieści. Autorka ma niesamowicie lekkie pióro i chociaż porusza sporo ważnych tematów to robi to w sposób niezwykle naturalny i nie przytłacza czytelnika ich ciężarem. Czytając Cuda na śniegu mamy wrażenie, że jesteśmy w samym środków zdarzeń: czujemy śnieg za kołnierzem, mróz szczypiący w uszy i razem z najmłodszą bohaterką powieści ubieramy choinkę. Ciepło się robi czytelnikowi, gdy czyta takie powieści, które kocha się od pierwszego zdania, a jeszcze to wydanie z przepięknie barwionymi brzegami to już prawdziwa perełka wśród książek. Wiem, że nie należy oceniać książki po okładce, ale ci z Was, którzy czasami tutaj zaglądają wiedzą, że jestem sroką okładkową i wcale się tego nie wstydzę.
Autorka w Cudach na śniegu zabiera nas do malowniczego miasteczka Cztery Mosty. To tutaj znajduje się Bajka - pensjonat, który przyciąga gości ja magnes, gdzie czują się jak u siebie w domu i po wyjeździe tęsknią. Bajka byłą pełna życia, a  szczególnie w okresie bożonarodzeniowym przyciągała rzesze gości, mieniła się wszystkimi kolorami tęczy i błyszczała jakby ją ktoś obsypał brokatem, gdy dodamy do tego śnieg za oknem i płonący kominek w środku to mamy miejsce idealne. Taka była Bajka do czasu, gdy nagle nie zmarła żona właściciela.  Aleksander Śmieszek nie umiał się odnaleźć po śmierci ukochanej, stronił od ludzi i wspomnień, a świąt Bożego Narodzenia unikał jak diabeł święconej wody. Zamknął się na cały świat i żył wspomnieniami o ukochanej Małgorzacie. Pewnego dnia przed drzwiami pensjonatu stają jego krewni w oczekiwaniu na... spadek. Wszyscy przeczytali ogłoszenie jakoby Aleksander poszukiwał za pośrednictwem mediów spadkobierców. Czyżby Aleksander przeczuwał bliski koniec? A może to nie on był ogłoszeniodawcą tylko ktoś spłatał mu figla? Całej prawdy dowiecie się sięgając po Cuda na śniegu Joanny Szarańskiej.
TO była prawdziwie magiczne, bożonarodzeniowa opowieść, przy której zdarzyło mi się i uronić łzę, by za chwilę śmiać się w głos. Autorka zafundowała nam niesamowitą przygodę z całą plejadą bohaterów i przeglądem ich charakterów, z ich słabościami i tajemnicami, z ich codziennym życie i troską o jutro. To opowieść, w której mam wszystko to za co kocham literaturę. Ta książka rozgrzewa od środka i pokazuje co tak naprawdę liczy się w życiu, dobre serce i empatia są tym co procentuje i pokazuje, że warto być dobry człowiekiem w tym świecie, który pędzi do przodu, że nie pozwala złapać oddechu. Cuda na śniegu to idealna lektura, aby nastroić się do nadchodzących świat. To lektura, która jak kubek kakao i ciepły koc w zimowe popołudnie otula ciepłem i pachnie świętami spędzonymi w gronie najbliższych. Jestem oczarowana i zachwycona Czterem Mostami i dziękuję autorce, że stworzyła powieść idealną. Taką przy której ukradkiem ocieramy łzy, by za chwilę śmiać się do łez. Tak czy siak przygotujcie chusteczki, aby ocierać zdradzieckie łzy.
Polecam Wam serdecznie najnowszą powieść Joanny Szarańskiej Cuda na śniegu.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

niedziela, 26 października 2025

R.A.Olek Matylda


 Data wydania: 15-10-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 336

Cykl: Niemra


54/2025

Z ogromną niecierpliwością czekałam na kontynuację Niemry. bo debiutancka powieść autora Matilde, o której pisałam tutaj zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Trochę się bałam kontynuacji, bo R.A. Olek debiutował z wysokiego C, ale mam wrażenie, że w Matyldzie było tak samo dobrze jak nie jeszcze lepiej. Kocham takie powieści, pełne tajemnic  i przepełnione emocjami i chociaż wiem, że to fikcja literacka to przeżywałam każdą stronę i nie ukrywa, że parę razy zakręciła mi się łza w oku. To niezwykła historia, która jest pełna miłości, nadziei i smutku, to historia przez wielkie H, a autora dodaję  do grona moich ulubionych, gdzie zajmuje jedno z czołowych miejsc. Już się nie mogę doczekać na kolejne jego powieści, bo po Matyldzie jestem przekonana, że każda kolejna powieść będzie tak samo dobra jak nie jeszcze lepsza ( o ile to w ogóle możliwe). To genialnie skonstruowana powieść podczas czytania której przenosimy się między strony i razem z bohaterami uczestniczymy we wszystkich wydarzeniach. Czujemy się jak w gronie dawno niewidzianych przyjaciół.

Autor podjął się niesamowicie trudnego zadania, bo w Matyldzie mamy trzy linie czasu: 1946, 1956 i 1970. Powojenny Wrocław, który podnosi się z kolan, dwie Matyldy, dwoje dziennikarzy i dwóch braci stojących po dwóch stronach barykady. Tak w skrócie można opisać Matyldę. Bohaterowie z krwi i kości i Wrocław, który jest niemym świadkiem wydarzeń: odbudowy ze zniszczeń, trudnej powojennej rzeczywistości, służb specjalnych i czasów głębokiego komunizmu.

Powojenne losy Matyldy nie są łatwe ani przyjemne. Po wojnie znalazła się pod "opiekuńczymi" skrzydłami Rosjanina, wobec którego była posłuszna i uległa w każdej kwestii. Potem, aby zostawić za sobą przeszłość zmieniła tożsamość, podjęła pracę w jednym z wrocławskich szpitali i zdawałoby się, że jej życie powoli się stabilizuje. Do czasu, gdy w progach jej miejsca pracy pojawił się dziennikarz. Wtedy jej życie uległo zmianie. Jak? Sięgnijcie po Matyldę R.A. Olek i przekonajcie się sami.

W 1970 roku poznajemy Matyldę, która podejmuje pracę w jednej z wrocławskich gazet. Ta młoda i pełna zapału dziewczyna nie zna swojego pochodzenia ani swoich rodziców, wychowała się w sierocińcu. Gdy zostaje jej powierzone napisanie artykułu u boku starszego, ale nieco ekscentrycznego kolegi po fachu jej życie zmienia się diametralnie. Dlaczego? Co łączy Matilde z Matyldę? Czyżby dziewczyna odziedziczyła imię po matce? A może to zupełny przypadek? Sięgnijcie po Matyldę R.A.Olek i pokochajcie tę historię tak jak ja.

Jezu jaka to była dobra książka. Żałuję niezmiernie, że tak szybko ją przeczytałam i zazdroszczę tym, którzy jej poznanie mają jeszcze przed sobą. R.A.Olek pisze w sposób, który chwyta czytelnika za serce. Łączy umiejętnie wydarzenia po to, aby ciągle wzbudzać w czytelniku niepokój. Mam jeden zarzut do autora: historia jest zdecydowanie za krótka, bo chciałoby się ją czytać bez końca.

Matylda R.A.Olek poleca się na długie jesienne popołudnia.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

czwartek, 23 października 2025

Marek Krajewski Głos z piekła

 

Data wydania: 29-10-2025
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 416


53/2025

Gdy Wydawnictwo Znak zaproponowało mi do recenzji Głos z piekła Marka Krajewskiego to pomyślałam sobie, że chętnie spróbuję poznać twórczość autora, bo po pierwsze to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością, a po drugi mój mąż zaczytuje się w powieściach autora, a przyznaję, że mało która książka spełnia jego oczekiwania. W zasadzie czytamy zupełnie inne książki, ale w przypadku Marka Krajewskiego muszę się z nim zgodzić, bo to był kawał dobrej literatury. I znowu moja lista "do przeczytania" wzbogaci o kilka tytułów. Ja tej listy w życiu nie ogarnę, ciągnie się jak stąd do nieba i z powrotem.
Marek Krajewski w swojej powieści Głos z piekła zabrał mnie na mój Dolny Śląsk do roku 1925 do pałacu w Czerniewicach, gdzie poznajemy hrabiego von Babbitza. Już od pierwszych stron nie wzbudził on mojej sympatii, a wokół niego wieje grozą i spadają na niego wszelkie nieszczęścia tego świata: pożar, nagłe zaginięcie żony i córka która z dnia na dzień pogrąża się w coraz większym szaleństwie. Gdy pałacowy lekarz zostaje zamordowany z wyjątkowym okrucieństwem na scenę wkracza młody student psychiatrii Herbert Anwaldt. Ma on za zadanie zbadać przypadek opętania Anny . Ale czy to na pewno opętanie czy może trauma z dzieciństwa, a może histeria albo poważna choroba psychiczna?? Odpowiedź znajdziecie w Głosie z piekła Marka Krajewskiego.
Zachwyciła mnie ta książka i przeraziła, musiałam ją pare raz odłożyć po to, aby złapać oddech. Opisy opętania Anny są tak plastyczne i realistyczne, że miałam ciarki na rękach, a po szyi przechodziło mi milion mrówek i odczuwałam autentyczny strach. Nie spodziewałam się, że ta książka zrobi na mnie takie wrażenie. Autor w swojej powieści posługuje się dawnymi nazwami topograficznymi z ich oryginalną niemiecką pisownią . świetnie oddał ducha epoki i mroczny klimat powieści: gęsty, ciężki i lepki.
W powieści nie zabrakło również Eberharda Mocka, który znany jest czytelnikom z poprzednich powieści Krajewskiego. Ja osobiście o Mocku słyszałam z opowieści mojego męża, ale czuję, że nadszedł czas oby bliżej zaprzyjaźnić się z tym bohaterem. Chyba dojrzałam, aby bliżej poznać twórczość autora.
Głos z piekła to idealna lektura na jesienne długie wieczory. To idealny czas na poznanie jak cienka jest granica między szaleństwem, a opętaniem.
Podsumowując: moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego uważam za bardzo udane i już wiem, że tę znajomość będę kontynuować. Głos z piekła to Kryminał przez wielkie K, rasowy, pełen intryg, z zakończeniem, które zaskakuje. To mroczna historia, która nie tylko wciąga od pierwszej strony, ale i nie sposób się od niej oderwać.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.


wtorek, 21 października 2025

Joanna Adamek Stefcia


Data wydania: 15-10-2025
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ilość stron: 384


52/2025

Nie widziałam miniserialu, który jest publikowany w internecie, więc Stefcia Joanny Adamek była dla mnie zupełnym zaskoczeniem i niespodzianką. Na książkę trafiłam zupełnym przypadkiem i jestem niesamowicie wdzięczna wydawnictwu Znak Horyzont, że zaproponowało mi Stefcię do recenzji. To była prawdziwa uczta literacka, a Joanna Adamek stworzyła nie tylko genialną powieść, ale i przewodnik po życiu na wsi i w pałacu. Widać tutaj dbałość o każdy szczegół: ubiór, mowa i nastroje społeczne. W niebywały sposób przedstawiła różnice między życie wyższych sfer i prostego chłopa. Czytając miałam wrażenie, że jestem w środku wydarzeń i razem ze tytułową Stefcią przeżywam wszystko w dwójnasób. Nie sposób też nie wspomnieć o moich ukochanych Chłopach Reymonta, bo po latach okazuje się, że mają godnego następcę. Nie mam pojęcia czy autorka planuje wydanie kolejnych części, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkam się z bohaterami na kartach kolejnych powieści. Przez książkę się płynie i w każdej stronie widać ogrom pracy, który włożyła Pani Joanna w napisanie Stefci. Kocham książki, z których się uczę i dowiaduję czegoś nowego, a Stefcia nie tylko mi to zapewniła, ale jeszcze w najdrobniejszych szczegółach mogłam poznać życie swoich przodków.
Poznajemy Stefcię, która po śmierci matki przejmuje jej obowiązki. Na barki młodej dziewczyny spada nie tylko opieka nad młodszym rodzeństwem, ale i praca w gospodarstwie, gotowanie, pranie i dbanie o dom. To dużo jak na barki młodej dziewczyny, ale ona nigdy się nie skarży, bo wychowana została w szacunku do rodziców, ziemi i domu. Dopiero, gdy ojciec postanawia wydać ją za mąż nasza bohaterka ma odwagę powiedzieć nie. Udaje się na służbę i poznaje zupełnie inny świat. Czy będzie się tam umiała odnaleźć i czy podporządkuje się regułom panującym w pałacu? Tego dowiecie się sięgając po Stefcię Joanny Adamek i jestem przekonana, że pokochacie tę książkę tak jak ja.
To nie tylko świetnie napisana powieść z całą plejadą bohaterów. Polubiłam te panny służące, ale najbardziej moje serce skradła Stefcia. Bystra, zadziorna i z charakterem, czasami błądząca z głową w chmurach i kochająca książki. Mimo nawału obowiązków zawsze znalazła czas na lekturę, bo musicie wiedzieć, że Stefcia potrafiła czytać co w tamtych czasach nie było takie oczywiste. Józek, Leon, Heńka, Atka to tylko niektórzy z bohaterów, których drogi się przecinają i tworzą Stefcię.
A teraz to już zbieram szczękę z podłogi, bo okazuje się, że Stefcia Joanny Adamek to debiut literacki autorki. Chylę czoła i kłaniam się nisko, czai z głów Panie i Panowie, bo na literackim firmamencie pojawiła się nowa gwiazda, Joanna Adamek. Będę z niecierpliwością wyglądać kolejnych tytułów autorki, bo jak się debiutuje w taki sposób to dalej może lepiej. Chociaż nie wiem czy w tym przypadku to możliwe, bo już było doskonale.

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont

 

czwartek, 16 października 2025

Małgorzata Starosta Motyw


Data wydania: 24-09-2025
Wydawnictwo: Chmury
Ilość stron: 344


51/2025

Motyw Małgorzaty Starosty wychodził mi prawie z lodówki, więc nie zastanawiając się kupiłam ebooka, aby dowiedzieć się o co tyle szumu i hałasu. Dotychczas nie przeczytam zbyt wielu książek autorki , ale po lekturze Motywu wiem, że to duży błąd i muszę nadrobić te tytuły, których jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Motyw to jedna z tych książek, które chcesz przeczytać jak najszybciej, a z drugiej odwlekasz i przeciągasz ile się da, bo szkoda zobaczyć ostatnią kropkę. To historia, która wciągnęła mnie od pierwszej strony, napisana przepiękną polszczyzną z narracją przeprowadzoną w genialny sposób. Aż żal było, że książka tak szybko się skończyła.
Motyw to thriller psychologiczny z zagadką, która ma swój finał w ...powieści. Morał z książki można wyciągnąć taki, że nie należy zadzierać z pisarkami i to bez względu na gatunek, w którym się specjalizują. Ada Preis to pisarka powieści obyczajowych, której powieści nie schodzą z list bestsellerów. Jej książki czytają miliony czytelniczek. Ada ma również sporo młodszego męża Dominika Marczuka, który również para się pisarstwem, ale jego książki nie są tak rozchwytywane jak jego żony. To idealne małżeństwo, które przy każdej sposobności nie szczędzi sobie czułości i piją sobie dosłownie z dziubków. Pewnego dnia Ada znika. Podejrzenia jak to w takich przypadkach bywa oczywiście pada na męża. I tutaj rozpoczyna się śledztwo pełne niedomówień, poszlak i sekretów. Tutaj każdy z bohaterów może mieć motyw. Czy małżeństwo Marczuków rzeczywiście jest takie idealne za jakie uchodzi? Czy za zamkniętymi drzwiami ściągają maski? I w końcu do czego jesteśmy zdolni aby dokonać zemsty nawet tej po latach? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w Motywie Małgorzaty Starosty i jestem przekonana, że będziecie równie zaskoczeni podczas czytania jak ja.
To świetnie napisana książka, która idealnie wpasowuje się w porę roku, gdy długie wieczory sprzyjają czytaniu. Tu nie ma szybkiej akcji, trup nie ściele się gęsto. To misternie utkana historia, która niejednokrotnie mnie zaskoczyła. Tu każdy z bohaterów ma tajemnice, które wychodzą na  światło dzienne i zmieniają spojrzenie na sprawę. Autorka wodzi czytelnika za nos i sprawia, że ciężko jest rozwikłać zagadkę, którą autorka nam zaserwowała.
To było wyjątkowo udane spotkanie z autorką i dopisuję kolejne tytuły do mojej niekończącej się listy


Moja ocena 8/10

niedziela, 5 października 2025

Sabina Waszut Poranki smakują kawą

 

Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 304
Cykl: Rodzina Consonni

50/2025


Miałam tę przyjemność, że na drugą część nie musiałam czekać tylko sięgnęłam po nią zaraz po Noc pachnie chlebem. Przyznaję, że jestem oczarowana piórem Pani Sabiny, bo to genialnie napisana saga o rodzinie włoskich piekarzy. Tutaj z każdej strony drażni nasz nos zapach chleba, mąką ściele się pod naszymi stopami, a drożdże wyznaczają każdy oddech. Poranna kawa smakuje lepiej, a książka otula nas jak ciepły kocyk w jesienne popołudnie. To książka o prostocie życia, o przemijaniu i nowym pokoleniu, które pojawia się na świecie. Nie powiem, że nie uroniłam łezki, gdy żegnałam znanych mi bohaterów, ale tak już niestety skonstruowany jest ten świat, że kto się urodził umrzeć musi po to, aby zrobić miejsce dla innych. Sabina Waszut napisała sagę, którą pokochałam całym sercem, a że książkę wydała w moim ukochanym wydawnictwie to moja miłość do niej jest podwójna. Ja osobiście jeszcze na żadnej książce z Książnicy się nie zawiodłam, a czytam ich książki od lat i z niecierpliwością czekam na zapowiedzi wydawnicze. 
Tym razem autorka zabiera nas do początku XX wieku, gdzie w dorosłość wchodzi drugie pokolenie rodu Consonni. Pojawiają się pierwsze miłości i rozczarowania, bohaterowie stają przed trudnym wyborem życiowych dróg, a I wojna światowa czai się za rogiem. Francesco i Ernesta prowadzą nadal swoją piekarnię i choć chleb wypiekają z miłością to ich drogi lekko się rozeszły. Zapomnieli o sobie, już nie patrzą na siebie z taką uważnością, a gdy dodamy do tego upływający czas i przemijającą urodę naszej bohaterki to mamy gotowy scenariusz na rozstanie, ale czy na pewno ? Czy ich głębokie uczucie, które doprowadziło przed laty do powstania maleńkiej piekarenki rzeczywiście nie przetrwa próby czasu? Przekonacie się o tym sięgając po Poranki smakują kawą Sabiny Waszut.
W Poranki smakują kawą wielka polityka przeplata się z losami rodziny Consonni, losy zwykłych obywateli zależne są od sytuacji ekonomicznej kraju, rodzi się faszyzm, a bieda jest konsekwencją wojny. Czy rodzina Cansonni przetrwa przemiany we Włoszech? Jak poradzi sobie kolejne pokolenie w zmieniającej się rzeczywistości? A przede wszystkim czy przetrwa małżeństwo Ernesty i Francesco? Tego dowiecie się sięgając po Poranki smakują kawą Sabiny Waszut.
Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć cyklu, bo nie tylko bohaterowie skradli moje serce, ale i autorka sprawiła, że ma ochotę natychmiast wyjechać do Włoch i na własnych kubkach smakowych poczuć nie tylko smak włoskiego chleba, ale i zobaczyć miejsca, które z pewnością zapierają dech w piersiach.
Jeśli jeszcze nie znacie cyklu o rodzinie Consonni to sięgnijcie koniecznie po powieści Sabiny Waszut. Jestem przekonana, że skradną Wam one serce tak jak i mnie, i tak jak ja będziecie z niecierpliwością wypatrywać kontynuacji.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Książnica

środa, 24 września 2025

Agata Sawicka Dziewczyna z herbaciarni


 Data wydania:01-08-2025
Wydawnictwo: Szara Godzina
Ilość stron: 344


49/2025

Dziewczyna z herbaciarni Agaty Sawickiej już od momentu kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach przyciągała mnie jak magnes. Mój czytelniczy nos podpowiadał mi, że muszę koniecznie ją przeczytać. Nie powiedział mi niestety, że będę potrzebowała pudełka chusteczek, że pójdę do pracy jak zombi, bo uda mi się złapać tylko trzy godziny snu. Pięknie się czytała Dziewczyna z herbaciarni i pięknie mi się przy niej płakało. W ogóle wrzesień jest wyjątkowy nie tylko ze względu na to, że to mój ulubiony miesiąc, ale też z tego powodu, że trafiam na same wyjątkowe książki, które sprawiają, że czytanie znowu sprawia mi przyjemność i nie zaczynam stu książek, które zupełnie do mnie nie przemawiają.
Z twórczością Agaty Sawickiej miałam okazję spotkać się przy okazji lektury Dworu w Zaleszycach, a potem nasze drogi jakoś się rozjechały i dopiero Dziewczyna z herbaciarni przypomniała mi, że Pani Agata nie tylko świetnie pisze, ale i sprawia, że drgają najczulsze struny w duszy, strony przewracają się same i tracimy poczucie czasu. Taka właśnie powinna być dobra obyczajówka: kojąca, otulająca i pokazująca, że po burzy zawsze przychodzi słońca.
Główną bohaterką najnowszej powieści Agaty Sawickiej jest Anastazja. Dziewczyna to wychowanka sierocińca, podrzucona jako noworodek pod drzwi klasztoru, z kartką z imieniem i tajemniczym medalionem. Tkwi w toksycznym i przemocowym związku, który przynosi jej tylko upokorzenie i łzy. Wydarzenia pewnej nocy sprawiają, że Anastazja postanawia za wszelką cenę rozpocząć nowe życie. Przez zupełny przypadek trafia na Dolny Śląsk, gdzie w odrestaurowanym pałacu znajduje zatrudnienie w herbaciarni. Od pierwszego spojrzenia Anastazja wie, że miejsce do którego trafiła jest wyjątkowe nie tylko ze względu na położenie, ale przede wszystkim na herb znajdujący się na murach posiadłości. Tylko dlaczego jest on identyczny jak medalion, który matka pozostawiła przy Anastazji? Tego dowiecie się sięgając po Dziewczynę z herbaciarni Agaty Sawickiej. 
Piękna byłą ta książka i pięknie się czytała. To niezwykle wzruszająca i poruszająca historia, którą pokochacie tak jak ja od pierwszego zdania. Z całą plejadą dobrze wykreowanych bohaterów, którzy są dla tej historii motorem napędowym. Tu nie ma przypadkowych osób, bo każda jest po coś i wnosi coś do historii. Agata Sawicka po raz kolejny udowadnia, że nie pisze przypadkowo, jej historie trafiają w samo serce i sprawiają, że dzień staje się lepszy.
Jeśli nie znacie Dziewczyny z herbaciarni to nie wahajcie się ani sekundy, czytajcie i dzielcie się ze mną swoją opinią.
Polecam!

Moja ocena 9/10

poniedziałek, 22 września 2025

Sabina Waszut Noc pachnie chlebem


 Data wydania: 26-03-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 304

Cykl: Rodzina Connsoni

48/2025


Noc pachnie chlebem Sabiny Waszut otwiera cykl Rodzina Connsoni. Książkę dostałam od mojej ulubionej Książnicy i mogę Wam powiedzieć, że spod skrzydeł tego wydawnictwa wychodzą same perełki. Wychodzą książki, które nie tylko dostarczają nam rozrywki, ale i uczą, wzruszają i zachęcają do odkrywania tego co jeszcze nieznane. Po książki Sabiny Waszut sięgam chętnie, bo to marka sama w sobie, a jej książki tak różne tematycznie zawsze sprawiają, że mam bałagan w domu, brak obiadu i góry pranie, bo jak zacznie się czytać książkę autorki to nie sposób się od niej oderwać. Noc pachnie chlebem to mądra i ciepłą książka, której każda strona pachnie chlebem, foccacią i domem. Domem, do którego wracamy i gdzie jest ten jeden niepowtarzalny zapach, który kojarzy nam się z bezpieczeństwem.

Sabina Waszut zabiera nas w niezapomnianą podróż do Włoch na przełomie XIX i XX wieku. Włoch, w których byli właściciele fabryk i ich pracownicy, bogacze i ludzie z nizin społecznych, gdzie małżeństwa były aranżowane przez rodziców, a mezalians z góry skazany na porażkę, bo to co inni powiedzą było ważniejsze od uczuć. I właśnie w takich Włochach krzyżują się drogi młodego dziedzica Francesco Connsoni i ubogiej Ernesty Decio. Wystarczyło jedno spotkanie młodych, a strzała Amora znalazła drogę do obydwu serc. Wbrew rodzicom i opinii młodzi walczą o swoją miłość i po pewnym czasie biorą ślub. Francesco chociaż nie dostał na drogę majątku ani błogosławieństwa rodziców to zyskał coś najważniejszego na świecie, serce ukochanej.

Trudne były ich początki, zdani tylko na siebie i pracę własnych rąk otworzyli piekarnię, którą początkowo wszyscy omijali szerokim łukiem, bo syn bogacza z pewnością nie umie upiec dobrego chleba, a dziewczyna z nizin z pewnością poślubiła Francesca dla jego majątki. Ich trud i determinacja, a także życzliwość dla innych sprawiły, że piekarnia zaczęła tętnić życiem i klientów nie przyciągał tylko zapach chleba, ale przede wszystkim otwartość na innych Francesca i Ernesty.

Cudna to była podróż, książka czytała się cudnie i chociaż premierę miała w marcu to jestem z siebie dumna, że dopiero po nią sięgnęłam. Dlaczego? Ano dlatego, że przede mną leży drugi tom, który za moment mam zamiar zacząć. W życiu nie byłam we Włoszech, ale po lekturze książki Sabiny Waszut wiem jaki będzie kierunek moich przyszłorocznych wakacji. 

Ta książka działa na wszystkie zmysły, ale mój zmysł zapachu został szczególnie połechtany, bo ta książka rzeczywiście pachnie chlebem. Sabina Waszut stworzyła książkę z klimatem i pełną życiowych mądrości.

Jeśli jeszcze nie znacie Rodziny Connsoni to koniecznie sięgnijcie po Noc pachnie chlebem, a ja uciekam zanurzyć się w Poranki smakują kawą.

Polecam!!!


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

środa, 17 września 2025

Sarah Freethy Figurki z Dachau

 


Data wydania: 13-08-2025
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 416
Tłumaczenie: Barbara Łukomska


47/2025

Ja wiem, że już jestem nudna z II wojną światową i książkami o obozach. Wiem też doskonale, że książek o obozach jest na rynku wydawniczym całe mnóstwo i słowo odmieniane jest przez wszystkie przypadki i występuje w każdych możliwych konfiguracjach. Nie czytam wszystkich, ale są takie książki, które przyciągają nas okładką i tytułem. Jak już kiedyś wspominałam w Dachau zginął brat mojej Babci, więc naturalnym było, że Figurki z Dachau prędzej czy później wpadną w moje ręce, a jak jeszcze dowiedziałam się, że to debiut powieściowy autorki to już nie było zmiłuj. Ta książka chociaż zawiera całe morze okrucieństwa jest pełna sztuki, malarstwa i porcelany. Pełna subtelnych detali sprawia, że czyta się ją jednym tchem. 
Autorka swoją powieść prowadzi dwutorowo, a więc tak jak najbardziej lubię . Mamy teraźniejszość i przeszłość i wątek po wątku powstaje ta niesamowita powieść, która z pewnością pozostanie na długo w mojej pamięci. Przenieśmy się do Niemiec przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, gdzie poznajemy Maxa utalentowanego żydowskiego architekta i Bettinę, która zyskuje sławę swoimi awangardowymi obrazami. I jak to z przypadku młodych ludzi ich drogi się krzyżują i rodzi się między nimi uczucie. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że rodzi się nazizm, który nie tolerował awangardy, a Żyd to już było największe zło tego świata. Maxa aresztowano i trafił do Dachau, gdzie tworzył porcelanowe figurki i to one są świadkiem wydarzeń tamtych czasów.
Bettina nie siedzi z założonymi rękami i robi wszystko by uratować ukochanego: współpracuje z ruchem oporu i podejmuje decyzje, które wydają się być niemoralne, ale świadczą o jej niezwykłej sile, odwadze i determinacji. Polubiłam tę ekscentryczną dziewczynę z jej całą masą dziwactw i kibicowałam jej z całych sił. 
W latach 90 -tych poznajemy Clarę, córkę Bettiny, która na aukcji kupuje kolekcję figurek wyprodukowanych w Allach, fabryce porcelany położonej nieopodal Dachau. Owe figurki stają się kluczem do odkrycia prawdy o ojcu. To one sprawiają, że wyrusza w podróż śladem ojca, aby odkryć prawdę.
Figurki z Dachau zaskoczyły mnie i zaangażowały, wciągnęła mnie ta niesamowita historia, która jest pełna emocji, zmusza do refleksji i pokazuje determinację w walce o najbliższych. To nie jest kolejna ckliwa historia, która wykorzystuje obóz jako tło dla rozgrywających się dramatów. To przemyślana w każdym calu powieść, która zachwyca detalami i sprawia, że zapominamy o tu i teraz. To genialny debiut Sarah Freethy i przeczytałam właśnie, że autorka pracuje nad kolejną powieścią. Mam tylko nadzieję, że szybko zostanie przetłumaczona na język polski,
Polecam Wam z całego serca Figurki z Dachau, bo to jedna z tych książek, które na długo zapadną w pamięci. A tak na marginesie to fabryka porcelany istniała naprawdę niedaleko nazistowskiego obozu w Dachau.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy

wtorek, 9 września 2025

Nina Zawadzka Nim zapadnie wyrok


 Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 368

46/2025

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

10 września, a więc w premierową środę do rąk czytelników trafi niezwykła książka Niny Zawadzkiej Nim zapadnie wyrok. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania książki od Wydawnictwa Filia to nie zastanawiałam się ani sekundy, bo jakkolwiek to brzmi lubię książki osadzone w czasach II wojny światowej. To moje drugie dopiero spotkanie z autorką i w tym miejscu muszę Panią Ninę serdecznie przeprosić, że mam takie braki. Na szczęście coraz dłuższe wieczory sprzyjają lekturze i mam nadzieję, że nieznane mi tytułu nadrobię, bo autorka ma świetne pióro i tworzy historie, które wciągają od pierwszej strony. Nim zapadnie wyrok zaczęłam wczoraj późnym popołudniem i gdyby nie zdrowy rozsądek pewnie zarwałabym noc, ale musiałam dzisiaj wstać bladym świtem i odbyć przymusową "wycieczkę" do Zgorzelca. Dzisiaj udało mi się skończyć Nim zapadnie wyrok i przyznaję, że przeczołgała mnie ta książka , poznałam wiele nieznanych mi faktów z naszej historii i uroniłam łzy, ale ja tak mam, że wzruszam się przy książkach i przeżywam wszystko razem z bohaterami.
Akcja książki rozpoczyna się w 1945 rok w Norymberdze, gdzie zaczyna się proces zbrodniarz wojennych. Wraz z polską delegacją przybywa Ignacy Jakubiak. Głównym jego powodem przyjazdu do tego niemieckiego miasta jest chęć zemsty na człowieku, który zabił jego żonę i dwójkę dzieci. Niestety nazista zostaje świadkiem koronnym i plan naszego Ignacego pali na panewce.
Przed wybuchem wojny w 1938 roku w Poznaniu Ignacy poznaje młodziutką Zuzannę, która od pierwszego spotkania kradnie jego serce.  Niestety rodzice Zuzanny są przeciwni mężczyźnie i żeby uchronić córkę wysyłają ją do Gdańska, gdzie zastaje ja wojna. Nieludzkim wysiłkiem wraca do Poznania. Zastaje tam śmierć, a z rodzinnego domu nie pozostało praktycznie nic. Czy spotka Ignacego, do którego wciąż mocno bije jej serce? Tego dowiecie się sięgając po Nim Zapadnie wyrok Niny Zawadzkiej. Jestem przekonana, że tak jak ja, będziecie z wypiekami na twarzy śledzić losy Ignacego, Zuzanny, Debory i Caspara.
Lubię jak książki mnie czegoś uczą, a z Nim zapadnie wyrok dowiedziałam się o działalności poznańskiej organizacji Ojczyzna, o której istnieniu nie miałam bladego pojęcia. Mało tego pytałam męża czy o niej słyszał i okazało się, że też nie, więc mogłam się pochwalić wiedzą zaczerpniętą z książki. Tło historyczne Nina Zawadzka przedstawiła perfekcyjnie i widać tutaj ogrom pracy włożony w napisanie Nim zapadnie wyrok.
Bohaterowie genialnie wykreowani i nawet Caspar, który był Niemcem i nosił mundur ze swastyką nie budził mojej niechęci. Dlaczego? Sięgnijcie po jutrzejszą premierę i przekonajcie się sami.
Nina Zawadzka stworzyła powieść, która zachwyca, wzrusza i jest tak naszpikowana faktami historycznymi, że miłośnicy powieści z historią w tle powinni być zachwyceni. ja jestem oczarowana piórem, tematyką i wiedzą, z którą podzieliła się z czytelnikiem autorka.\Zdecydowanie muszę sięgnąć po inne tytuły autorki, bo wiem, że to kawał dobrej literatury.
Polecam!!!

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

niedziela, 7 września 2025

Katarzyna Kostołowska Wady ukryte


 Data wydania: 10-09-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 336
Cykl: Kancelaria


45/2025

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Gdy w zeszłym tygodniu dostałam maila od Wydawnictwa Książnica z propozycją zrecenzowania książki Katarzyny Kostołowskiej Wady ukryte to poczułam lekkie rozczarowanie, że to nie kolejna z mojej ukochanej serii Czterdzieści. Ale oczywiście nie zastanawiałam się ani chwili, bo uwielbiam pióro Pani Katarzyny. Miałam obawy czy polubię się z nowym cyklem i czy nowi bohaterowie przypadną mi do gustu. Cóż moje obawy okazały się być bezpodstawne. W piątek dotarła do mnie książka i tylko na chwilę zerknęłam kto z kim i dlaczego. I już widziałam po pierwszym rozdziale, że to będzie to co tygryski lubią najbardziej. Rety jak ta seria się zapowiada, jak on się czyta. Usiadłam dzisiaj popołudniu i ani się nie obejrzałam, a tu koniec. Sama się przeczytała, a ja odczuwam niedosyt i chcę już kolejną część. Przejrzałam cały internet w poszukiwaniu informacji z ilu tomów będzie się składała Kancelaria, kiedy kolejna część i niestety nic nie znalazłam. Musze dopytać u źródła, bo jestem absolutnie na tak i chcę jak najwięcej i jak najszybciej. tak sobie teraz pomyślałam, że ciężkie jest życie pisarza, bo siedzi nad książką, zbiera materiały, pisze, redaguje, wydaje i cały ten proces zdaje się nie mieć końca. A tu przychodzi czytelnik na trzy dni przed premier i domaga się kontynuacji.
Autorka kolejny raz zabiera nas do Wrocławia, gdzie poznajemy Justynę Maliniak i Natalię Zych. Dziewczyny razem studiowały prawo i chociaż na jakiś czas ich drogi się rozeszły i każda pracowała na etacie to w pewnym momencie postanowiły wspólnie otworzyć Kancelarię. Justyna i Natalia są jak ogień i woda. Jedna doskonale czuje się na sali sądowej wygłaszając kwieciste mowy końcowe, podczas gdy druga uwielbia własne biurko i papiery: pozwy, umowy, odwołania i interpretację przepisów. Jedna chodzi z wysoko uniesioną piersią, świadoma swojej kobiecości, gdy ta druga ukrywa się za garniturami i togą. Pochodzą również z różnych środowisk: Justyna z prawniczej rodziny, dla której pieniądze nie stanowiły problemu podczas, gdy Natalia z rodziny, w której ojciec to alkoholik, a matka mocno współuzależniona. Los tak zaplanował, że Natalia wraca na łono rodziny i nie czuje się z tym dobrze, w rodzinnym domu wszystko kręci się wokół alkoholu i tego czy ojciec wróci trzeźwy czy pijany. Skomplikowane relacje rodzinne dodają tylko pikanterii całej historii.
Natalia w kancelarii poznaje Olafa, jednego z klientów swojej wspólniczki. Już od pierwszego spotkania Olaf skojarzył mi się z Kalibabką, wyjątkowo oślizgły typ, egoista nad egoistami, pan życia i śmierci, który kobiety traktuje przedmiotowo. Na nieszczęście dla Natalii błękitne oczęta Olafa, jego pewność siebie i władczość sprawiły, że nasza bohaterka mu ulega. I chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że życie Olafa do krystalicznych nie należy i ciągle balansuje na krawędzi prawa to nie umie mu się oprzeć. Działa na nią jak narkotyk, którego chce się więcej i więcej. Do czego doprowadzi ta znajomość? Czy będzie miała wpływ na działalność Kancelarii? Tego dowiecie się sięgając po Wady ukryta Katarzyny Kostołowskiej.
Autorka po raz kolejny pokazuje, że umie pisać i robi to doskonale. Nie boi się trudnych tematów i jak ryba w wodzie porusza się po wrocławskich uliczkach. Stworzyła bohaterów tak realistycznych, że ma się wrażenie, że znamy się z nimi od lat. Polubiłam się tak z Justyną jak i z Natalią. Młode, przebojowe, piękne, z ugruntowaną pozycją na rynku prawniczym. Wydawałoby się, że mają wszystko. Jednak każdej z nich czegoś brakuje? Czego? Tego dowiecie się z Wad ukrytych, które polecam Wam  z całego serca. Sięgnijcie koniecznie po najnowszą książkę Katarzyny Kostołowskiej i wejdźcie do świata pełnego kobiecej przyjaźni, lojalności i moralnych dylematów. Świata, w którym nic nie jest czarne i białe.
Polecam !!!!!

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

sobota, 6 września 2025

Miriam Georg Wiatr z północy


 Data wydania: 30-07-2025
Wydawnictwo: Luna
Ilość stron: 320
Cykl: Saga Północna
Tłumacz: Barbara Niedźwiecka

44/2025

Wiatr z północy to pierwsza część Sagi Północy Miriam Georg i przyznaję, że sięgnęłam po nią przez ciekawość, bo widziałam wszędzie reklamy i w dodatku to megabestsellerowa saga. Nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty kłamstwa, bo Wiatr z północy wciągnął mnie od pierwszej strony, a jeszcze akcja powieści dzieje się w najpiękniejszym według mnie mieście w Niemczech, a mianowicie w Hamburgu, więc jest to dodatkowy atut książki. Zupełnie nieznana mi autorka sprawiła, że zapomniałam o bożym świecie i pochłonął mnie świat Alice i jej córeczki Rose. Jako miłośniczka sag wszelakich mogę Wam polecić Sagę Północną z czystym sumieniem, bo to książka obok której nie sposób przejść obojętnie. Ta książka oferuje czytelnikowi taki wachlarz emocji, że momentami trudno złapać oddech, czytałam z przerażeniem w oczach i lękiem o losy głównej bohaterki, której nie sposób nie lubić. To silna kobieta, która z miłości do córki jest w stanie zrobić dosłownie wszystko, nawet narazić się na ostracyzm społeczny, bo kto w tamtych czasach patrzył przychylnym okiem na rozwódki.
Autorka zabrała nas w niezapomnianą podróż do Hamburga początku XX wieku. To nie jest świat przyjazny dla kobiet, to nie jest świat, gdzie kobiety mogą decydować o sobie czy przeciwstawić się mężczyźnie. Alice Bloom nie ma życia ani łatwego, ani przyjemnego. Żyje w biednej dzielnicy Hamburga u boku męża, który nie tylko pije i bije, ale i nie ma za grosz szacunku dla naszej bohaterki. Głównym celem Alice jest przeżyć i ocalić swoją ukochaną córeczkę Rose. Alice postanawia zawalczyć o szczęście swojej córeczki i spokój dla siebie, postanawia się rozwieść. Jednak od postanowienie do realizacji planu droga daleka zwłaszcza w czasach, gdy kobieta znaczyła tyle co pył na drodze. Pozbawiona środków do życia, bez wsparcia ze strony najbliższych Alice nie poddaje się i znajduje pomoc Johna, adwokata, który udziela bezpłatnych porad najbiedniejszym mieszkańcom Hamburga. Czy Alice uda się osiągnąć to o czym marzy? Czy uda jej się wyrwać z rąk oprawcy bez szwanku dla własnego zdrowia? A może sprawa będzie tak skomplikowana, że podda się już na starcie? 
Wiatr z północy porusza najczulsze strony. Czyta się błyskawicznie i nie daje o sobie zapomnieć. Z tego co przeczytałam seria składa się z czterech części. Drugi tom mam na czytniku, a kolejne dwa będą miały premierę w październiku. Przeczytam wszystkie, bo to porywająca i przejmująca saga pełna kobiecych dramatów od bezradności po nadzieję, od rozpaczy po radość. Autorka z mistrzowską precyzją pokazuje trudy życia kobiet na początku XX wieku, walkę z codziennością, nierówność społeczną, ale i determinację, aby osiągnąć cel. I chociaż mam całe tony zaległych recenzji do napisania to idę chociaż zerknąć na drugi tom Sagi Północnej, bo dzisiaj jest w końcu upragniony dzień na lekturę.
Sięgnijcie koniecznie po Wiatr z północy i dajcie znać czy podobał Wam się tak jak mi. Polecam gorąco.

Moja ocena 9/10

niedziela, 24 sierpnia 2025

Monika Raspen W ogrodzie carycy

 

Data wydania: 26-08-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 432
Cykl: Kobiety Romanowów

43/2025


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Z każdą kolejną książką kocham twórczość Moniki Raspen coraz bardziej. Każdej jej zdanie w książce, każda scena to uczta dla ducha i pożywka dla wyobraźni. Czytając W ogrodzie carycy czułam zapach róż w ogrodzie ostatniego z Romanowów, czułam lęk matki przed nieuleczalną chorobą syna i szelest sukien, w których chadzały bohaterki powieści. Gdyby ktoś iks lat temu powiedział mi, że pokocham historię to popukałabym się w głowę. Co prawda na maturze zdawałam z niej maturę, ale nie wynikało to z miłości do przeszłości, a jedynie ze strachu przed matematyką. Monika Raspen sprawiła, że z niecierpliwością czekam na kolejną jej książkę, z zainteresowaniem śledzę losy bohaterów i z niepokojem patrzę na ubywające kartki, śledzę zapowiedzi wydawnicze i czekam jak dziecko na prezent bożonarodzeniowy na kolejną książkę autorki. Jestem zachwycona i zaszczycona, że mogę czytać Jej książki. To czarodziejka słowa, która w swoich bohaterów wtłacza tyle emocji, że jesteśmy wcięci w wir wydarzeń, jesteśmy niemymi świadkami dni, które już przeminęły.
W ogrodzie caryce to druga część Kobiet Romanowów i nie mogę tu zapomnieć okładce, która nie tylko przyciąga wzrok, ale jak powiedział mój mąż wygląda jak pudełko czekoladek, ale takich z wyższej półki, które żal zjeść. Ja jestem srokom okładkową i jestem nimi oczarowana. Moje obydwie części stoją w centralnym miejscu na półce i jak dopada mnie chandra to zawieszam sobie na nich wzrok i od razu świat staje się lepszy. Świetnym pomysłem jest też drzewo genealogiczne, bo przy mnogości postaci jakie przewijają się przez karty powieści możemy sprawdzić kto z kim i dlaczego.
Autorka z niezwykłą wrażliwością i precyzją przedstawia świat Romanowów. Świat pełen intryg, sekretów, niedomówień i brudu. Wydawałoby się, że ci ludzie mieli wszystko: pieniądze, władzę, pozycję, ale w życiu niektórych z nich zabrakło zwykłego człowieczeństwa, pochylenia się nad innymi i empatii. Swoje problemy ukrywali za heroiną, luminalem czy innymi chemicznymi wynalazkami dostępnym w tamtych czasach. Ta książka pełna jest emocji i zagadek, nie spodziewajcie się suchych faktów historycznych, bo ich tutaj nie znajdziecie. Wydarzenia są tak ubrane w słowa, że chce się czytać i wiedzieć więcej i więcej.
To książka o ludziach i ich dramatach, o władzy i poszukiwaniu miłości, o szukaniu swoich korzeni i wydarzeniach, o których nie miałam do taj pory pojęcia. Mam złą wiadomość dla autorki, bo przeczytałam już wszystkie dostępne na rynku pozycje jakie wyszły spod jej pióra, a mam ochotę na więcej. Moje pytanie brzmi: kiedy będę miała przyjemność sięgnąć po kolejny tytuł?
Ta książka to perełka wśród książek, to idealna pozycja na długie jesienne wieczory, które już się zbliżają. To książka, która powinna wejść do kanonu lektur, aby pokazać młodym ludziom świat jaki był naprawdę, a nie tylko suche fakty.

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Pani Monice Raspen i Wydawnictwu Replika

piątek, 15 sierpnia 2025

Anna Sakowicz Zawodowa dziewczyna

 


Data wydania: 25-03-2025

Wydawnictwo: Purple Book

Ilość stron: 356


42/2025


Dopiero teraz spojrzałam na datę wydania Zawodowej dziewczyny Anny Sakowicz i zastanawiam się dlaczego tak długo zwlekałam z lekturą tej książki. Pewnie czekałam na dobrą cenę ebooka, ale nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Kocham pióro Pani Anny i wiem, że każda jej książka to gwarancja udanej lektury, przejmującej, mądrze napisanej, a przede wszystkim prawdziwej bez zbędnego lukru i upiększeń. Zawodowa dziewczyna pochłonęła mnie od pierwszej strony i nie dała się odłożyć, nawet gdy chciałam chwilę pomyśleć o lekturze to ona mnie wołała i mówiła: no weź mnie dokończ. Pani Ania to prawdziwa czarodziejka i obojętnie jakiego tematu dotknie to zamienia go w złoto. Być może nie jestem obiektywna, ale staram się czytać wszystkie książki autorki i wszystkie kocham od pierwszego zdania. Saga Muślinowa i Jaśminowa to gotowe scenariusze filmowe, a już Moja matka pestka to moja ukochana lektura. Ja mam na szczęście w zanadrzu Kamienicę Schopenhauerów i tak sobie myślę, że w najbliższym czasie po nią sięgnę.

Wróćmy jednak do Zawodowej dziewczyny, której akcja toczy się dwutorowa, a więc tak jak najbardziej lubię w książkach. Kocham to pomieszanie przeszłości z teraźniejszością, gdzie losy Kajetana splatają się z historią Kseni. Pewnego razu Kajetan, który jest dziennikarzem znajduje na pobliskim śmietniku pamiętnik. Gdy odkrywa go kartka po kartce okazuje się, że jest to zeszyt ze wspomnieniami luksusowej damy do towarzystwa z czasów PRL-u lat siedemdziesiątych. To znakomity materiał na reportaż i Kajetan stawia przed sobą trudne zadanie odnalezienia wśród mieszkanek osiedla, autorkę pamiętnika. Typuje kilka seniorek zamieszkujących najbliższą okolicę, ale czy te typy są słuszne? Czy uda mu się trafić na tajemniczą Ksenię? tego dowiecie się sięgając po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i gwarantuje Wam, że nie będziecie mogli się oderwać od lektury tak jak ja.

Anna Sakowicz rewelacyjnie przedstawiła losy Krystyny vel Soni, która jak młoda dziewczyna rozpoczęła przygodę z najstarszym zawodem świata. Dziewczyna miała dosyć biedy, marzyła o lepszym życiu niż jej rodziców i osób z jej otoczenia. Przez przypadek trafiła na towarzystwo dziewczyn, które pokazały jej jak łatwo zarobić duże pieniądze. Trafiła pod opiekę Luny, która załatwiała jej klientów wywodzących się z elit ówczesnej Polski, nie brakowała wśród nich dygnitarzy partyjnych, ubeków czy delegatów zza wschodniej granicy. Ksenia zyskała spore grono " wielbicieli" i stała się ekskluzywną dziewczyną do towarzystwa, która nie tylko lubiła seks, ale i czerpała z niego profity, o których zwykłym śmiertelnikom w tamtych czasach nawet się nie śniło. Ale czy dziewczyna nic nie straciła kupcząc własnym ciałem? Sięgnijcie po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i przekonajcie się koniecznie.

Anna Sakowicz stworzyła kolejną genialną książkę, w której roi się od bohaterów. Autorka ich nie ocenia, bo to pozostawia nam czytelnikom. Czy potępiłam postępowanie Kseni? Nie, daleka jestem od oceny jej postępowania, bo każdy w życiu podąża ścieżką, którą sam wybierze. Było mi jej momentami żal. Dlaczego? Przeczytajcie Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i koniecznie podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami po lekturze.


Moja ocena 10/10

niedziela, 3 sierpnia 2025

Joanne Kormylo Gdy zgaśnie nadzieja

 

Data wydania: 30-07-2025

Wydawnictwo: Filia

Ilość stron: 480

Tłumaczenie: Anna Pochłódka - Wątorek


41/2025

Książek z II wojną światową w tle nie sposób zliczyć, a ja chętnie po nie sięgam. Jedne są lepiej napisane, inne niekoniecznie, ale prawie każda rozdziera moje serce na pół, gdy czytam o okrucieństwach, których dopuszczali się Niemcy. Włos się jeży na głowie i nawet nie sposób sobie wyobrazić co przeżywali ludzie, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Ci, którzy byli naocznymi świadkami została już z pewnością garstka, ale to w nas jest obowiązek żeby pamiętać i przekazywać kolejnym pokoleniom.

Po książkę Joanne Koromylo Gdy zgaśnie nadzieja sięgnęłam z ciekawości, bo zaintrygował mnie opis i pomyślałam, że to coś dla mnie. Sięgnęłam i przyznaję, że przepadłam. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Nie zliczę ile raz wycierałam łzy i ile razy odkładałam książkę, aby złapać oddech, bo ta książka nie tylko wciąga, ale i rozrywa serce i zapada głęboko w pamięć. Ja z pewnością długo o niej nie zapomnę. To historia inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, to powieść to hołd, który złożyła autorka nie tylko swojemu ojcu, ale i tysiącom poległych i bestialsko zabitych. Ta książka to prawdziwe świadectwo pamięci, a dla nas dowód, że w najczarniejszych czasach pojawi się ktoś dzięki komu zobaczymy światełko w tunelu. Wstrząsnęła mną ta książka i mimo, że do najcieńszych nie należy to przeczytałam ją błyskawicznie, strony same się przewracały, a rozdziały mijały z prędkością światła.

Anna, która działała w polskim ruchu oporu pod pseudonimem Nadzieja to młoda warszawianka. Dziewczyna o wielkim sercu, odwadze i determinacji. To ona pomagała tym, których los był z góry przesądzony tylko dlatego, że urodzili się Żydami. To ona warszawskimi kanałami prowadziła je na aryjską stronę. To ona gromadziła ich imiona i nazwiska po to, aby po wojnie móc je odnaleźć i wrócić im ich prawdziwą tożsamość. Ryzykowała wszystko, ryzykowała życie swoje i swoich najbliższych, ale nie ugięła się i chociaż strach zaglądał jej w oczy to dzień po dniu ratowała żydowskie dzieci. W końcu jej dobra passa się skończyła i wpadła w łapy SS. Trafiła do Ravensbruck i tam przekonała się czym jest głód, tortury i upodlenie, czym jest untermensch w oczach nazistów 

Jeszcze będąc w Warszawie Anna wyprowadziła ze stolicy pilota RAF-u  Johnniego Nowaka. To Kanadyjczyk o polskich korzeniach. I chociaż udało mu się opuścić naszą stolicę to trafia do obozu jenieckiego. Los jednak bywa przewrotny i losy naszych bohaterów znowu się przecinają. Gdzieś za drutem kolczastym, gdzie nie ma nadziei na nic dobrego trafiają na siebie. Ona i on. Jak potoczą się ich losy? Czy uda im się przeżyć to piekło na ziemi? Czy będą potrafili żyć? tego dowiecie się sięgając po Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Koromyło.

Ta książka jest pisana emocjami i chociaż dzisiaj niektóre sytuacje wydają nam się nieprawdopodobne to miały one miejsce. Pomysłowość jeńców zasługiwała na Nobla, a oni robili to wszystko po to, aby przeżyć. Wizja domu i powrotu do rodziny trzymała ich przy życiu. Czytanie tej książki boli, na długo zapada w pamięci, jest prawdziwa i autentyczna. Nie znajdziecie tu lukru i koloryzowania wydarzeń. Autorka włożyła ogrom pracy w napisanie tej powieści. Powieści, która jest hołdem dla ofiar i dla tych, którym udało się przeżyć. 

Ta książka na długo zostanie w mojej pamięci, a Wy czytajcie koniecznie Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Kormyło. Polecam


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia


piątek, 1 sierpnia 2025

R.A.Olek Matilde


 Data wydania:26-02-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 320
Cykl: Niemra


40/2025

Śledziłam recenzje Matilde R.A.Olek krótko po premierze i czytałam same ochy i achy. Pomyślałam sobie, że może i coś w tym jest, bo książkę wydała Książnica, a oni nigdy nie wydają zwykłych czytadeł. Debiut autora był kolejnym argumentem za tym, aby kupić książkę. I wiecie co to były najlepiej wydane moje własne pieniądze, bo książka jest genialna, mądra, przemyślana, dojrzała, zachwycająca i budząca niepokój. Gdybym nie wiedziała, że to debiut to stawiałbym na jakieś znane nazwisko autora, który ma na koncie kilkadziesiąt książek. Jestem pełna uznania i kłaniam się nisko Autorowi, bo debiutować w taki sposób potrafią tylko nieliczni.
Mam za sobą trudny tydzień, bo po walce mój ukochany Benek, który by z nami od dwunastu lat odszedł dzisiaj za tęczowy most. To Matilde pomogła mi przetrwać, bo porwała mnie ta historia od pierwszej strony i dawała chwilę zapomnienia. Czytałam ją wieczorami i tylko zdrowy rozsądek kazał mi odkładać książkę koło północy, aby złapać chociaż trochę snu. Matilde jest nieodkładalna, wciąga, siedzi w głowie i nie chce z niej wyjść, ze mną zostanie na długo i przyznam szczerze, że już przejrzałam wszystkie możliwe strony z zapowiedziami wydawniczymi i niestety nie znalazłam daty premiery drugiej części Niemry. To chyba najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka, bo jak autor zadebiutował z wysokiego C to dalej może być tylko lepiej albo tak samo dobrze. Wysoko sobie postawił poprzeczkę, ale patrząc na warsztat pisarski jestem przekonana, że będzie równie dobrze. W tej książce nie ma miejsca na przypadki wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe, dbałość o tło historyczne zachwyca. Autor musiał włożyć ogrom pracy w napisanie tej książki, a nam biednym czytelnikom pozostawił niedosyt w postaci tylko 320 stron, które znikają błyskawicznie i chce się natychmiast poznać ciąg dalszy. Tak sobie teraz pomyślałam, że smutny jest los czytelnika, bo ciągle na coś czeka. Ja czekam na kontynuację Niemry i mam nadzieję, że w tym roku będzie mi dane poznać dalsze losy Matilde.
Autor swoją książkę umiejscowił we Wrocławiu, a może powinnam napisać w Breslau. Przedstawił historię z perspektywy młodych nazistów, którzy zafascynowani byli Hitlerem i jego ideologią, Matilde Berg uchodzi za jedną z lepszych partii, pochodzi z bogatego domu, którego głowa rodziny była bankierem. Młodość rządzi się jednak swoimi prawami i nasza bohaterka zakochuje się w Hansie, synu zwykłego cukiernika. Hans jest członkiem Hitlerjugend. Ojciec dziewczyny, gdy dowiaduje się w kim ulokowała uczucia jego jedynaczka jest gotów zrobić wszystko, aby rozdzielić młodych. Wybucha wojna. Hans jak na uczciwego Niemca przystało trafia na front, rodzice Matilde dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają do obozu, a nasza bohaterka zostaje w oblężonym Breslau. Jak potoczą się ich losy? Czy spełni się marzenie Matide o ślubie z Hansem? A może on sam okaże się być kimś innym? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w debiutanckiej powieści R.A. Olek Matilde.
Autor wykreował bohaterów, których albo się kocha albo nienawidzi. Każdy z nich w jakiś sposób wpływa na życie głównej bohaterki. A sama Matilde? To już prawdziwy majstersztyk. Postać utkana z przeciwności, której raz się kibicuje, a za chwilę ma się ochotę ją udusić. Matilde to moda dziewczyna, która ślepo wierzy w ideologię Hitlera, kocha Hansa nad życie i w konsekwencji poświęci dla niego wiele, ale czy było warto? 
Jestem zauroczona piórem pisarza i z całą pewnością będę śledzić jego dalsze poczynania pisarskie. Jeśli jeszcze nie czytaliście Matilde to nadróbcie to koniecznie, bo to nie tylko rewelacyjny debiut, ale i kawał dobrej literatury .

Moja ocena 10/10

wtorek, 29 lipca 2025

Ewa Formella Muszelka dla Anny


 Data wydania: 29-07-2025

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 304


39/2025

Wczoraj dostałam od Wydawnictwa Replika najnowszą książkę Ewy Formelli Muszelka dla Anny. Wieczorem postanowiłam tylko zajrzeć i zobaczyć co tym razem zaserwowała nam autorka  w kolejnej Szkatułce Wspomnień i nie wiedząc kiedy przeczytałam 130 stron. Zdrowy rozsądek kazał mi iść spać, ale dzisiaj przy popołudniowej kawie skończyłam najnowszą powieść autorki. Premiera Muszelki dla Anny ma miejsce dzisiaj i myślę, że zyska grono czytelników, bo jak zwykle jest wzruszająco, emocjonalnie, boleśnie i tak rodzinnie. Czytając książki Pani Ewy ma się wrażenie, że słucha się opowieści najbliższej osoby, która przeżyła koszmar tamtych dni. Moja Babcia, która nie żyje od wielu, wielu lat często wieczorami snuła mi opowieści z czasów wojny i czytając Muszelkę dla Anny miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i znowu siedzę z Babcią przy kubku herbaty i słucham jej wspomnień. Dlatego każda książka Pani Ewy jest bliska mojemu sercu i sprawia, że znów jestem młodą dziewczyną spędzającą każde wolne dni u Babci.

Autorka znowu zabiera nas do mojego ukochanego Gdańska, gdzie poznajemy sędziwą Annę, która opowiada swojemu wnukowi i jego dziewczynie swoją historię, która sięga do II wojny światowej i do Wolnego Miasta Gdańska, które zostało przemianowane na Danzig. Anna, Antek i Thomas troje przyjaciół, których dzieli nie tylko narodowość, pochodzenie społeczne i status materialny, ale i wyznanie i przynależność społeczne. Łączy ich jednak coś co nie zna barier, łączy ich przyjaźń taka na śmierć i życie. Przyjaźń, dla której nie ma znaczenia czy to Żyd, Polak czy Niemiec. Przyjaźń, która ocali życie jednego z nich.  To dzięki Thomasowi Anna przeżyła wojnę, gdy ten nie zważając na to, że nasza bohaterka jest Żydówką ukrył ją w domu swojej ukochanej Babci. Ukrył to może za duże słowo, ba Anna miała podrobione papiery, które potwierdzały jej niemiecką tożsamość, a Perta Schubert traktowała ją jak własną wnuczkę. Wzuszająca była relacja starszej pani z Anną, pełna szacunku i wzajemnego zaufania. To pod dachem Petry Thomas, gdy tylko przyjeżdżał na przepustki spotykał się z Anną. Annie udaje się przeżyć koszmar wojny, a czy Antek i Thomas też będą mieli to szczęście? Sięgnijcie po Muszelkę dla Anny i przekonajcie się sami, bo to kawał dobrze napisanej historii, od której nie sposób się oderwać.

To przepiękne świadectwo przyjaźni, która nie zna ani granic ani barier. Historia Anny, Antka i Thomasa pokazuje, że zawsze i przede wszystkim powinien liczyć się człowiek. Choć ich młodość przypadła na czas wojny oni wiedzieli, że bez względu na okoliczności mogą na siebie liczyć i na sobie polegać. Niemiec, Polak i Żydówka udowodnili, że prawdziwa przyjaźń istnieje nawet w czasach, gdy nie miała prawa się zdarzyć. 
Lubię książki Pani Ewy za względu na zabiegi, które stosuje, bo w każdej z jej książek teraźniejszość miesza się z przeszłością. Wspomnienia zostają na zawsze, a im człowiek starszy tym chętniej i częściej wspomina tak jak Anna, bo wspomnienia zostają z nami na całe życie i to one nas kształtują i zostawiają ślad, który nigdy nie znika. Kolejna piękna historia opowiedziana przez autorkę, którą mogę polecić Wam z czystym sumieniem.


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika