piątek, 28 czerwca 2019

Jojo Moyes Kolory pawich piór


Data wydania:03-07-2017
Wydawnictwo: Między Słowami
Ilość stron: 528
ISBN: 9788324056378

83/2019

Już jakiś czas temu zarzekałam się, że będę czytać więcej książek zagranicznych autorów i jak to zwykle u mnie na zarzekaniu się skończyło. Znalazłam oczywiście dla siebie wytłumaczenie, bo to przecież nie moja wina, że rodzimi pisarze wydają w ilościach hurtowych i prawie wszystko mnie kusi i nęci:)
3 lipca będzie miała premierę książka Jojo Moyes Kolory pawich piór i coś mi się nazwisko kojarzy, więc pewnie musiałam jakąś książkę autorki czytać. Ale chyba szału musiało nie być skoro nie pamiętam. Gdzieś jednak wyczytałam, że należy ona do bardzo poczytnych twórczyń literatury obyczajowej i zdobyła ogromną popularność, a na jej książki czekają rzesze fanów. Czy słusznie? Kolory pawich piór mają sporo uroku, nie są przesłodzonym romansem co zdawałoby się sugeruje okładka. To historia , w której autorka przenosi się w przeszłość po to, aby zabrać nas do roku 2001, gdzie toczy się właściwa historia.
Suzanna Peacock, bo tak nazywa się nasza główna bohaterka na skutek życiowych zawirowań zmuszona jest przenieść się wraz z mężem do wiejskiej rodzinnej miejscowość. Wieś to niestety nie Londyn, a na naszą bohaterkę zadawałoby się, że spadają wszystkie plagi egipskie: jej małżeństwo przechodzi bowiem kryzys, kłopoty finansowe zdają się nie mieć końca, stosunki z rodzicami i rodzeństwem delikatnie mówiąc do poprawnych nie należą, a jakby tego było mało nie wie kto jej jej biologiczną matką, temat w zasadzie tabu przy którym wszyscy nabierają wody w usta. Antidotum na niepowodzenia ma być otwarcie sklepiku Pawi Zakątek, który okazuje się być strzałem w dziesiątkę i który przyciąga ludzi podobnych do naszej bohaterki: zagubionych i potłuczonych przez los. to właśnie pawi Zakątek będzie stanowił o początku jej przyjaźni z Jessi, to tutaj pozna lekko zdziwaczałą panią Creek, miejscowego rzeźnika i zamkniętą w sobie Lilianę. Pawi Zakątek zauroczył mnie od samego początku i przyznam szczerze, że nie miałbym nic przeciwko temu, aby znaleźć się w takim miejscu. Jesteście ciekawi Pawiego Zakątku to koniecznie sięgnijcie po Kolory pawich piór i gwarantuję, że zakochacie się w tym miejscu tak samo jak ja.
Akcja Kolorów pawich piór toczy się nieśpiesznie i chociaż przez pierwsze strony ciężko było mi się połapać o co chodzi to potem ciężko było się od książki oderwać.Lubie książki, w których zmuszeni jesteśmy odkrywać tajemnice, w książce wszystko zdaje się być wyważone i na swoim miejscu. To świetnie stworzona historia wraz z całą gamą emocji, które towarzyszą podczas czytania książki. Jeśli lubicie książki, które wzruszają to koniecznie sięgnijcie po Kolory pawich piór. Ta książka z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci i mam nadzieję, że i Wy się nie zawiedziecie.


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak

środa, 26 czerwca 2019

Agnieszka Litorowicz - Siegiert Olszany. Droga do domu


Data wydania: 13-03-2019
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 352
ISBN: 9788328057517

82/2019


" Każdemu człowiekowi szczęście pisane jest, tylko trzeba go poszukać."


Do Olszan przymierzałam się już od jakiegoś czasu, ale jakoś zawsze było nam nie po drodze. Aż w końcu przyszła pora i na mnie, bo spójrzcie sami na okładkę, jest przeurocza i zachęca do sięgnięcia po książkę.
Nazwisko autorki nic mi zupełnie nie mówiło czemu trudno się dziwić, bo czasami mam wrażenie parodiując piosenkę, że pisać każdy może i wśród nowości, nowinek i zapowiedzi coś nam umyka, a poza tym nie jestem w stanie ( przynajmniej ja) przeczytać wszystkich nowości jakie ukazują się na rynku.
Olszany. Droga do domu swego czasu biła po oczach z każdej możliwej strony. Wydawnictwo postarało się o dobry marketing, ale odnoszę wrażenie, że zupełnie niepotrzebnie, bo ksiązka obroni się sama.
Olszany to mała miejscowość na Pomorzu, gdzie znajduje się rodzinna posiadłość Borowiczów. Ten cudny dom od lat stoi pusty i chociaż rodzina próbuje go sprzedać to jakoś nic z tego nie wychodzi. Julia, nasza bohaterka i wnuczka ostatniego żyjącego mieszkańca Olszan porzucona przez narzeczonego postanawia sama wziąć sprawy w swoje ręce chociażby po to, aby z każdego kąta nie wyzierał wiarołomny Piotr. Sprzedaż Olszan stanowi dla niej priorytet. Na miejscu czeka na nią jednak niespodzianka: z domem łączy się tajemnica sprzed lat, która to zniechęca potencjalnych kupców. Co takiego wydarzyło się przed laty? Czy Julii uda się szybko sprzedać dom? A może zostanie na stałe ? Przekonajcie się sami sięgając po Olszany. Droga do domu, bo to kawał fajnej literatury.
Książek o ucieczce z wielkiego miasta jest wiele, a jeszcze więcej o porzuconych kobietach, które chcą zacząć od nowa, w zupełnie nowym miejscu. I o tym są Olszany, ale one wyrywają się spod schematu, są zupełnie inne, być może dzięki wtrąconemu wątkowi małego chłopca, który po latach wciąż błąka się koło domu Borowiczów? Czego szuka, a może o coś prosi, aby zaznać spokoju?
Olszany to wielowątkowa powieść, której czytanie sprawiło mi niebywałą przyjemność i pozwoliło choć na chwilę zapomnieć o upałach panujących na zewnątrz. Autorka świetnie oddała małomiasteczkową atmosferę, gdzie każdy każdego zna,a jak ktoś kichnie na jednym końcu to z drugiego słyszy na zdrowie. Społeczność Olszan jest nietuzinkowa, bo chociaż wszyscy wszystko wiedzą to panuje tu życzliwość i troska o drugiego człowieka.Bardzo podobała mi się troska o Wiktora, bo niby dorosły facet z pozycją, ale wzbudza troskę okolicznych sąsiadek, boją się żeby kolejny raz nie musiał mierzyć się z traumą. Zapytacie kim jest Wiktor? Otóż to miejscowy weterynarz i najbliższy sąsiad Julii, a więcej dowiecie się sięgając po książkę.
W Olszanach dzieje się dużo czasami nawet bardzo dużo, ale to nie jest zarzut w stronę autorki, a wręcz przeciwnie, bo chociaż dużo się dzieje to ma się wrażenie, że wszystko jest potrzebne, nie ma tu zbędnych wątków. Ta książka się nie dłuży, czyta się w zasadzie sama, a moja działalność ograniczyła się do przerzucania stron.
To książka dla tych, którzy lubią historie z tajemnicą w tle, dla miłośników powieści obyczajowych, ale tych przez duże O, napisana z pomysłem i rozmachem. Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że doczekam się kontynuacji.


Moja ocena 8/10

niedziela, 23 czerwca 2019

Ewa Cielesz Pajęczyna


Data wydania: 17-05-2019
Wydawnictwo: Axis Mundi
Ilość stron: 360
ISBN: 9788364980848

81/2019

Ewa Cielesz to nazwisko, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, bo według mnie to jedna z najlepszych polskich pisarek, a każda jej książka chwyta za serduccho i czyta się z zapartym tchem. Pajęczyna to druga część serii Pochyłe niebo. O poprzedniej części pt. Ćma pisałam tutaj

https://rudabiblioteczka.blogspot.com/2018/12/ewa-cielesz-cma.html

I chociaż od przeczytania poprzedniej części minęło pół roku to wystarczył rozdział i wszystko wróciło.. I tak jak niekoniecznie lubię czytać kontynuacje to w przypadku Pajęczyny zupełnie mi to nie przeszkadzało i wiem, że obojętnie kiedy Pani Ewa napisze trzecią część to sięgnę po nią w ciemno, bo uwielbiam styl pisania autorki, a już Pajęczynka to prawdziwy majstersztyk. Jeśli jesteście ciekawi to proponuję zacząć od Ćmy po powieści w nierozerwalny sposób się ze sobą wiążą.
W Pajęczynie autorka zabiera Anitę i Michała do Kozinek, małej miejscowości położonej w Beskidach. To właśnie tam Michał odziedziczył dom po dziadkach. Dom to może za dużo powiedziane, ale chałupę, której wiernie pilnowała sąsiadka Jadwiśka. Rozwalająca się chałupa wymaga wiele determinacji od Anity, bo z każdego kąta wyziera brud, smród i bieda. Chociaż z drugiej strony przecież to nie ma znaczenia gdzie się mieszka, bo najważniejsze jest z kim. Anita kocha Michała i zaciskając zęby i połykając łzy stara się stworzyć miejsce, gdzie da się mieszkać. Kozinki jak na małą miejscowość przystało żyją swoim życiem, każdy każdego zna i żyje życiem innych.Ale to dzięki życzliwości sąsiadów Anicie i jej rodzinie udaje się przeżyć w czasie, gdy nie ma pracy, a skoro nie ma pracy to i nie ma wynagrodzenia. To w zasadzie koło zamknięte. Czy Anicie, Michałowi i Soni uda się odnaleźć w małomiasteczkowej społeczności? Przekonajcie się koniecznie i sięgnijcie po Pajęczynę, bo książka warta jest uwagi.
Pajęczyna to rewelacyjna, wielowątkowa powieść, którą się pochłania od pierwszej strony. Autorka oddaje atmosferę PRL w sposób rzetelny i niesamowicie wiarygodny. Pokazuje puste półki i kolejni,ale i umiejętność ludzi w radzeniu sobie z codziennością w czasach kiedy w zasadzie na półkach królował ocet.Pokazuje i analizuje związek Anity i Michała, pokazuje ile jesteśmy w stanie poświęcić dla najbliższych, ale też i granice ludzkiej wytrzymałości. Chyba nikt nie potrafi pisać o sprawach zwyczajnych i o zwyczajnych ludziach tak jak Pani Ewa, która robi to w sposób subtelny i przemyślany. Ja uwielbiam wszystko co wychodzi spod pióra Pani Ewy i już chyba nic nie jest w stanie tego zmienić.
Autorka po raz kolejny udowadnia, że pisze w sposób znakomity i po raz kolejny stawia sobie wysoko poprzeczkę aż boję się pomyśleć co zgotuje Anicie i Michałowi w trzeciej części, na którą czeka z niecierpliwością chociaż nie mam bladego pojęcia ani kiedy wyjdzie, ani jaki będzie miała tytuł. Dla mnie nazwisko autorki na okładce jest najlepszą rekomendacją.
Nie sposób też nie zwrócić uwagi na okładkę, która przyciąga wzrok od pierwszego wejrzenia. Otwarte okno ze starą poszarzałą firanką jest dla mnie zaproszeniem do świata Anity i Michała. Idealnego czy pełnego wyboistych ścieżek? Przekonajcie się sami.
Polecam z całego serca, bo Pajęczyna to niesamowita przygoda pełna metafor i zaskakujących zwrotów akcji powieść, od której nie mogłam się oderwać.

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi

Anna Bichalska Znak kukułki


Data wydania: 20-05-2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 451
ISBN: 9788381166348

80/2019


Dawno, dawno temu znaleziono mnie na skraju lasu. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięłam. Nikt nie wiedział, kim jestem....
Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana, ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia lit i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy jej nowa lokatorka - tajemnicza Greta. Kim jest?? Jakie skrywa tajemnice? I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę? Tak wygląda opis na okładce. Brzmi baśniowo, tajemniczo czy groźnie?
Anna Bichalska stworzyła powieść wyjątkową o strachu i poszukiwaniu własnej tożsamości. To powieść senna, baśniowa i taka wyważona, wszytko zdaje się być na swoim miejscu, tu nie ma miejsca na zbędne wątki i dłużyzny. To powieść pełna grozy i strachu, to książka tak nieoczywista, że nie sposób się od niej oderwać, Uwodzi i czaruje, zaczarowuje i przeraża.
To historię Aliny poznajemy w Znaku kukułki. To historia dziewczynki porzuconej na skraju lasu, dziecko znikąd . Dorosła Alina wie, że została adoptowana i stara sobie jakoś radzić w życiu,właśnie to jakoś powoduje, że dorosła Alina cierpi na zaburzenia snu. Balansuje na granicy jawy i snu. Cierpi na narkolepsję, która powoduje częste zapadanie w półsen.
Mamy tutaj i Myszę małą, samotną dziewczynkę, która ma psa i mieszka z mamą. Nie jest akceptowana przez rówieśników, wyszydzana i wyśmiewana ucieka w swój świat, w którym widzi barwy i dźwięki.
Jest i Maria, którą po śmierci rodziców zaopiekował się bogaty wuj, który uważa, że Maria jest łącznikiem między światem żywych i umarły, wykorzystuje ją jako medium do kontaktów z nieżyjącą żoną. Chcecie się przekonać co łączy te trzy osoby to sięgnijcie koniecznie po Znak kukułki, powieść niebanalna i zupełnie nieoczywistą.
Znak kukułki to powieść, która wymyka się spod wszelakich ram. Powieść, która wymaga skupienia i zaangażowania czytelnika, nie da się jej wchłonąć w jeden wieczór - to nie ten typ powieści. Jeśli szukacie książki lekkiej, łatwiej i przyjemnej to Znak kukułki nie jest dla Was, jeśli jednak lubicie zagadki i tajemnice, a to wszystko okraszone klimatem grozy to polecam z całego serca.


Moja ocena 6/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

środa, 19 czerwca 2019

Ada Johnson Kalendarz z Dziewuchami



Data wydania: 31-03-2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 510
ISBN: 9788381165853

79/2019

Pora zacząć nadrabiać zaległe recenzje, bo książki czyta się super,ale recenzja sama się nie napisze, niestety. A sterta ciągle rośnie i dlatego obiecałam sobie, że nadrobię to co przeczytałam i opiszę, a potem postaram się być na bieżąco.
Kalendarz z Dziewuchami zaintrygował mnie od samego początku przepiękną, kolorową okładką, taką wakacyjną, a co wynika z opisu wydawcy?
Ada mogłaby śmiało nazwać siebie szczęściarą. Z kilku powodów. Pierwszy: świeżo poślubiony angielski małżonek zwany Roskiem, zakochany  w niej na zabój. Powód drugi: para domowych małolatów i rudy terierek Spajkuś, bez których nie wyobraża sobie życia. I wreszcie powód trzeci: Dziewuchy - czyli barwne grono najbliższych jej kobiet. Chociaż na co dzień przyjaciółki mieszkają w czterech różnych krajach, to kontaktują się regularnie, wykorzystując wszystkie zdobycze technologiczne. W dniu ślubu w ręce Ady wpada koperta od tajemniczego nadawcy, któy podpisuje się inicjałami "A.M." i zwraca się do niej "Adrienne". Treść wiadomości również nie jest jasna. Ada nie skupia się na tym przesadnie, bo ma na głowie cały dom, prawie zawsze pełen ludzi. Jednak w ciągu następnych kilku miesięcy przychodzą kolejne listy, wzbudzając spore zaciekawienie Ady i jej Dziewuch. Akcja zaczyna nabierać tempa... Prawda, że brzmi dobrze??
Chciałam jeszcze nieśmiało dodać, że kalendarz z Dziewuchami to debiut i jak wiecie to jest to co uwielbiam. Ada Johnson oddała do rąk czytelników powieść obyczajową, która rozbrzmiewa śmiechem. To powieść o kobiecie, której choć los rzucał kłody pod nogi to udało jej się poskładać życie i odnaleźć swoje miejsce na ziem, a że gdzieś tam....cóż widocznie tak było zapisane w gwiazdach.
Adę poznajemy w dniu jej ślubu. Ona kobieta z przeszłością, on mężczyzna po przejściach, ona Polka, on Anglik, oboje z dużym bagażem doświadczeń. Nie brak też dwójki dzieci, psa i grona oddanych przyjaciółek. Sielanka?? Wśród prezentów ślubnych znajdują kopertę tajemniczo AM. Koperta jako prezent w dniu ślubu to w zasadzie żadna sensacja, ale listy od AM przychodzą coraz częściej. Kim jest osoba podpisująca się AM?? Sięgnijcie koniecznie po Kalendarz z Dziewuchami,a przekonacie się sami.
Ja szczerze mówiąc mam mieszane uczucia do tej książki, bo tak jak początek był wręcz znakomity to im dalej w las robiło się ciemniej.  Przygody bohaterek tak jak wydawały się przesympatyczne to w pewnym momencie było ich za dużo, a sprawa tajemniczych listów, które są tak istotne gdzieś zaginęła po to, aby wypłynąć pod koniec książki. Pewne wątki mogły według mnie być całkowicie pominięte, ale to tylko moje subiektywne odczucie. A już jak płachta na byka działały na mnie wstawki angielskojęzyczne. Ja rozumiem, że autorka mieszka na Wyspach, ale..... tutaj domalujcie sobie to na co macie ochotę.
kalendarz z Dziewuchami to powieść, która z pewnością wielu z Was przypadnie do gustu i których chwyci za serce. Mnie nie chwyciła, ale jak mówi stare przysłowie: jedna jaskółka wiosny nie czyni:) Nie skreślam autorki, bo mimo tego, że do mnie ta książka nie do końca przemówiła to uważam ją za dość udany debiut tym bardziej, że czytałam zdecydowanie gorsze.
Jedyne czego zazdroszczę to Dziewuch, bo każdy z nas chciałby mieć takie grono przyjaciół na których można liczyć w dzień i w nocy bez względu na dzielące kilometry. To cudowne uczycie, gdy ma się świadomość, że gdzieś tam jest ktoś kto nam pomoże, a jak zajdzie potrzeba to ochrzani i naprostuje. Zazdroszczę :)

Moja ocena 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka


wtorek, 18 czerwca 2019

Michał Larek, Waldemar Ciszak Martwe ciała


Data wydania: 27-06-2019
Wydawnictwo: Oficynka
Ilość stron: 192
Wydawnictwo: Oficynka


78/2019
" Może dlatego, że PRL, czyli państwo dobrobytu, musiało uchodzić za państwo bezpieczne, spokojne?"

Lubie od czasu do czasu sięgnąć po reportaż czy jak kto woli powieść opartą na faktach. Jak tylko zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych Oficynki Martwe ciała to wiedziałam, że muszę koniecznie po nie sięgnąć. To drugie wydanie Martwych ciał uzupełnione o nowe informacje, nowe sceny i nowe emocje tak piszą sami autorzy
.Wyobraźcie sobie małe, niepozornego człowieka, który nie rzuca się w oczy, nie wyróżnia się z tłumu. pracuje, żyje w konkubinacie. Ot zwykły szary obywatel PRL, który miał się jawić krajem bezpiecznym, bez przestępstw, bez dewiacji i odchyleń od normy. O takich rzeczach się nie mówiło. Czy to dobrze czy to źle? Nie umiem tego ocenić, bo z jednej strony społeczeństwo żyło w błogiej nieświadomości, a z drugiej strony jak patrzy się na poziom dzisiejszego dziennikarstwa i pytania to wszystkie członki opadają. Czasami mam wrażenie, że dziennikarze jak te hieny czekają na jakieś nieszczęście, bo mają temat na pierwsze strony na co najmniej dwa dni. A jak już się czegoś czepią to tragedia z masakrą. Ale cóż jakie czasy takie dziennikarstwo. Być może narażę się teraz na falę krytyki, ale trudno wróćmy do Martwych ciał i ich głównego "bohatera"
Edmund Kolanowski, bo tak nazywał się "bohater" reportażu duetu Ciszek i Larek to gwałciciel, morderca i pedofil, który działał w latach osiemdziesiątych. Autorzy reportażu z zegarmistrzowską wręcz precyzją oddają oddają klimat tamtych wydarzeń. Przesłuchania, badania biegłych psychiatrów, akt oskarżenia czy w końcu rozprawa sądowa, a wszystko to po to, aby oskarżony usłyszał jedyny słuszny wyrok, a mianowicie karę śmierci. ta sprawa wstrząsnęła cała Wielkopolską, Kolanowski nie tylko bezcześcił zwłoki po to, aby wyciąć narządy rodne, ale też gwałcił i zabijał. Czytając jego przesłuchania ma się wrażenie, że się w nich uczestniczy.
Autorzy nie oceniają, a oddają głos bohaterom, którzy byli bezpośrednio przy przesłuchaniu, obronie czy oskarżeniu. Wnikliwie strona po stronie oddają bestialstwo Kolonowskiego, przenikają w zakamarki jego umysłu. Chorego umysłu chociaż jak twierdzą biegli psychiatrzy "Kolanoś" w momencie popełniania zbrodni był świadom tego co robi. A co robił? Profanował świeże zwłoki po to, aby zaspokoić swój chory popęd seksualny, a jak nie było pod ręką zwłok to należało kogoś zamordować. Czytając książkę zastanawiałam się co siedzi w głowie takiego człowieka? Skąd zapędy do takich, a nie innych zachowań?
Martwe ciała to dopracowany w każdym szczególe reportaż, który ja osobiście odkładałam wieczorem, bo obawiałam się, że będę miała problemy ze snem.. To mroczny zapis setek godzin pracy milicji, która miała za zadanie bronić bezpieczeństwa obywateli i w tym przypadku wywiązała się znakomicie- na Kolanowskim wykonano wyrok śmierci.
To książka zdecydowanie dla ludzi o mocnych nerwach. Ja jestem pod wrażeniem ogromu pracy duetu autorskiego, panowie niewątpliwie włożyli ogrom pracy, przewertowali setki stron, przeprowadzili dziesiątki rozmów po to, aby czytelnik mógł poznać historię człowieka chorego - Edmunda Kolanowskiego.
Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak Mężczyznę w białych butach dopisać do mojej niekończącej się listy po to, aby zapoznać się z twórczością zupełnie nieznanych mi autorów.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Oficynka

czwartek, 13 czerwca 2019

Piotr Liana Echo serca


Data wydania: 10-10-2018
Wydawnictwo: Oficynka
Ilość stron: 400
ISBN: 9788365891310


77/2019

Jakiś czas temu otrzymałam od Wydawnictwa Oficynka Echo serca Piotra Liana i jedyne czego żałuję to fakt, że książka odczekała swoje na półce. Jakoś tak mi się zapodziała i wiecie co to był błąd, bo Echo serca jest jak dla mnie rewelacyjne. Napisany przepięknym językiem thriller medyczny czy kryminał, sama nie umiem tego określić. Jednak język, którym posługuje się jest niesamowicie staranny, a i prowadzeniu fabuły nie można nic zarzucić.
Głównym bohaterem Echa serca jest znany tarnowski kardiolog Piotr Rota, kiedyś szczęśliwy mąż i ojciec. Teraz został sam, bo najpierw traci żonę, by chwilę potem patrzeć na śmierć córki. Okoliczności jej śmierci nie są do końca znane, ale wszystko wskazuje na to, że popełniła ona samobójstwo. Nasz bohater jest jednak przekonany, że było do doskonale upozorowane morderstwo. Piotr nie może pogodzić się z faktem, iż policja nie chce zająć się sprawą i zaczyna na własna rękę prowadzić śledztwo. Czy uda mu się wyjaśnić sprawę śmierci jego córki? Czy prawda ujrzy światło dzienne? Przekonajcie się sami, bo Echo serca to rzeczywiście kawał dobrej roboty.

Ta książka to prawdziwa uczta dla zmysłów. Autor w genialny sposób wodzi nas za nos, pokazuje nam prawdziwe emocje i bezduszność mediów, pokazuje nam czym jest ojcowska miłość, która nie zna granic i kompromisów. Zaskakuje też umiejętność obserwacji otoczenia przez autora. Ta historia wciąga od pierwszej strony, nic nie jest tu jednoznaczne . Nie ma tu bohaterów czarnych czy białych, wszyscy mają coś za uszami .
To książka, w której nie ma miejsca na nudę,a przede wszystkim to książka, która na długo zapada w pamięci i nie da o sobie zapomnieć. A już finał to prawdziwy majstersztyk. Aż strach pomyśleć co stworzy w swojej kolejnej powieści autor ( oby tylko nie obniżył lotów)
Echo serca mogę polecić wszystkim miłośnikom thrillerów z wątkiem obyczajowym, bo to kawał dobrej literatury obok której nie sposób przejść obojętnie.
no właśnie zobaczyłam ,że Pan Piotr ma swoim dorobku Personę Non Grata. Co prawda pierwszy raz o niej słyszę, ale wiem, że muszę koniecznie po nią sięgnąć. :)
Zapamiętajcie koniecznie nazwisko autora, bo to jeden z tych autorów, który ma niesamowity potencjał i zapewne o nim usłyszymy. A jeśli nie czytaliście Echa serca to koniecznie sięgnijcie po lekturę. Jedyna moja rada to taka, że zarezerwujcie sobie czas, bo żal Wam będzie odłożyć książkę na bok.

Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Oficynka

środa, 12 czerwca 2019

Fuzja Adam Tatur



Data wydania: 04-2019
Wydawnictwo: e-bookowo
Ilość stron: 170
ISBN: 9788381660310


76/2019

Jakiś czas temu napisał do mnie autor Pan Adam Tatur maila z zapytaniem czy nie zechciałabym przeczytać jego książki. A jak już doskonale wiecie jestem niezmiernie łakoma na debiuty to zgodziłam się ochoczo. I wiecie co ( przepraszam Panie Adamie) popełniłam błąd i to taki przez duże B. Co ja się naklęłam na własną głupotę to tylko ja wiem. Książka ma 170 stron i wydana jest tylko w formie e-booka. I ja te 170 czytałam prawie dwa tygodnie, no kurde za nic mi nie szło, a przede wszystkim zupełnie nie po drodze mi z tą książką. Może jakaś ograniczona umysłowo jestem, ale ja jej kompletnie nie zrozumiałam.
Nie umiem i nie lubię pisać krytycznych recenzji, bo zdaję sobie sprawę, że ktoś włożył dużo pracy w to, aby stworzyć całość, ale no mimo najszczerszych chęci nie dam rady napisać, że to było super i rewelacja, bo według mnie nie było.
Z opisu wydawcy:
Nastolatek Kuba Bielenik, dzięki naukowej działalności swojego ojca oraz obsesyjnemu zadurzeniu we własnej siostrze, przez którą od dziecka jest molestowany, odkrywa świat pełen groteskowych wynaturzeń i okrucieństwa, w którym zacierają się granice między zahamowaniami chłopaka, a jego brutalną naturą.  Wybawieniem jawi się symboliczna ucieczka, która finalnie nie przynosi niczego dobrego.
No i wszystko się zgadza jest Kuba i jego siostra Anka, którzy nie zachowują się jak rodzeństwo, są rodzice i Rosjanie, i Niemcy, i nie należy zapomnieć o Dagmarze, koleżance Anki, która darzy ją miłością lesbijską. Wszystko jest w tej książce i stosunki kazirodcze, i sny erotyczne, i obsesja na punkcie własnej siostry. Kuba skutecznie eliminuje potencjalnych kandydatów do ręki siostry, rodzice giną w tajemniczych okolicznościach  być może dlatego, że ojciec grał na dwa fronty, trup ściele się gęsto , a już przekleństwo  goni przekleństwo.
Pan Adam na niewątpliwie świetny warsztat pisarski i być może są osoby, którym lektura tej książki sprawi przyjemność. We mnie wzbudzała jedynie obrzydzenie. Zupełnie mi nie po drodze z tego typu literaturą. A już zupełnie zmyliły mnie wysokie oceny na Lubimyczytac pl, skąd?? może mi ktoś wytłumaczyć ten niewątpliwy fenomen.
Podsumowując książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Zapewne Pan Adam coś miał na myśli, ale ja tego najzwyczajniej nie zrozumiałam. Zawsze staram się znaleźć w książce coś wartościowego, a tym razem mi się nie udało. Wymęczyłam się okrutnie. Zastanawiacie się dlaczego nie rzuciłam jej w kąt? miałam taki zamiar, ale moja zawziętość na szczęście zwyciężyła i po prawie dwóch tygodniach dobrnęłam ku końcowi :) z czego jestem niesamowicie dumna.
Być może komuś ta lektura przypadnie do gustu. Nie byłam to niestety ja.


Moja ocena 2/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi Panu Adamowi Tatur

wtorek, 11 czerwca 2019

Małgorzata Falkowska Nagranie


Tytuł: Nagranie
Data wydania: 15-05-2019
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 304
ISBN: 9788366234697


75/2019

" Życie pisze smutne scenariusze, polegające na wyborach. I wcale nie złych czy dobrych, lecz tych nieuniknionych."

Tak się przez chwilę zastanawiałam czy czytałam już jakąś książkę Pani Małgorzaty i szczerze mówiąc nie pamiętam. Nie znaczy to wcale, że nazwisko jest mi zupełnie obce, bo wielokrotnie przewijało się w serwisach poświęconych książkom. Jak przeczytałam w podziękowaniach od autorki to jest to jej pierwsza powieść kryminalna. Chociaż czy to jest tak do końca kryminał to ja osobiście bym polemizowała. Owszem są trupy, jest policja, jest śledztwo, ale jakoś zabrakło mi tu kropki nad i, czegoś mrocznego i strasznego. Ja bym książkę określiła jako obyczajowa z wątkiem kryminalnym, ale to moje zdanie.
Autorka zabiera nas do Torunia, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach giną młodzi mężczyźni. Wszyscy prawie w tym samym miejscu, są i z chwile jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ślad po nich ginie. Śledztwo prowadzi jeden z toruńskich policjantów, komisarz Maciej Gorczyński, któremu pomaga jasnowidzka i kochanka w jednym, Sylwia Trojanowska. Zaginionych jest coraz więcej, portale i dziennikarze podchwycili temat "seryjnego mordercy",  a rodziny zaginionych otrzymują kolejno nagranie z ich udziałem i kartki z życzeniami wesołych świąt.
Policja staje prawie na głowie, a nasz komisarz robi co może, aby rozwikłać tę zagadkę. Kto stoi za porwaniami młodych mężczyzn?? Czy komisarzowi i Sylwii uda się się znaleźć porywacza? Jeśli tak to jakimi motywami się kierował? Wszystkiego tego dowiecie się sięgając po Nagranie Małgorzaty Falkowskiej.
Nie powiem, że książkę czyta się źle, bo tak nie jest. Czyta się bardzo dobrze pod warunkiem, że nie nastawimy się na kryminał.
Autorka mocno skupiła się na życiu rodzinnym komisarza Gorczyńskiego, jego chorej na raka żonie i dramatycznym liście w końcówce książki jego córki do kochanki. I nasz komisarz jak to mężczyzna miota się między umierającą żoną,a kochanką zamiast skupić się na śledztwie. Jakoś też nie przemówiło do mnie dzielenie się efektami z pracy komisarza rodzinie.
Nagranie Małgorzaty Falkowskiej czyta się dobrze, lekko i przyjemnie, a że mnie nie do końca przypadła do gustu. Cóż.. po kryminale czy sensacji oczekuję zdecydowanie czegoś innego. Przekonajcie się sami co sądzicie o Nagraniu Małgorzaty Falkowskiej i dajcie znać co sądzicie. Myślę, że książka znajdzie wielu zwolenników,a mnie najzwyczajniej w świecie brakowało kropki nad i.

Moja ocena 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni internetowej taniaksiazka.pl




sobota, 8 czerwca 2019

Marta Kruczek Ci inni za murem


Data wydania: 12-03-2019
Wydawnictwo: Poligraf
Ilość stron: 196
ISBN:9788381590884

74/2019

" Świat jest wystarczająco przerażający i dlatego powinno się robić co tylko można, żeby uczynić go piękniejszym".

Wiecie, że kocham debiuty, ale też wiecie, że nie sięgam po fantastykę czy fantasy, bo to zupełnie nie moja bajka. Jakiś czas temu autorka, Pani Marta Kruczek szukała recenzentów na instagramie i pomyślałam sobie: hmm dlaczego by nie spróbować. Sięgnęłam po Ci inni za murem zupełnie w ciemno i nie mając jakiś wygórowanych oczekiwań, w zasadzie to nie wiedziałam co mnie czeka. Ot takie jajko niespodzianka.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że książka będąca połączeniem horroru, kryminału i powieści psychologicznej tak mnie wciągnie. Muszę przyznać, że to zdecydowanie udany debiut i mam wrażenie, że o Pani Marcie usłyszymy jeszcze nie raz.
Czwórka przyjaciół: Mila i Michał, a także Ewelina i Tomek postanawiają pewnego razu wybrać się..do miasta zombi. Miasta, które z pozoru funkcjonuje normalnie, ale to tylko w ciągu dnia, bo w nocy jego mieszkańcy przemieniają się w bestie, które nie pamiętają tego co robiły. Mila od początku jest dosyć sceptycznie nastawiona do tego wyjazdu i nie wzbudza w niej takiego entuzjazmu jak w pozostałych uczestnikach wycieczki.
Miasto zombi zapewnia swoim turystom różnorakie atrakcje: wspinaczki, są kawiarnie, sklepy i wszystko z pozoru wygląda zwyczajnie. Mieszkańcy miasta wyróżniają się tylko czerwoną opaską, którą noszą na ręce.
Nasi bohaterowie korzystają z wszystkiego bardzo chętnie do czasu, gdy dwoje z nich zostaje zamordowanych. Czy zrobili to mieszkańcy miasta? Czy może ktoś spośród " normalnych"? Mila chwyta się wszystkiego, aby wyjaśnić tę zagadkę, ale czy jej się to uda? przekonajcie się sami sięgając po Ci inni za murem.
Marta Kruczek stworzyła książkę, która stawia przed nami trudny temat : odmienność? Boimy się jej czy jesteśmy w stanie ją zaakceptować. Pod zombi można w zasadzie wstawić wszystkich tych, którzy wyróżniają się od tak zwanych "normalnych".
To zdecydowanie udany debiut, który czyta się płynnie i gładko. Bohaterowie są wyraziści i nie można im nic zarzucić. Ale mało tego koniec zapowiada kontynuację, po którą zdecydowanie sięgnę chociażby po to, aby zobaczyć jak rozwija się warsztat autorki.
To wybuchowy debiut, który mogę polecić każdemu kto szuka wciągającej lektury i każdemu kto stara się w książkach znaleźć drugie dno.


Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Pani Marcie Kruczek


poniedziałek, 3 czerwca 2019

Małgorzata Manelska Barwy Mazur


Data wydania 03-06-2019
Wydawnictwo; WasPos
Ilość stron: 380
ISBN: 9788366070714


73/2019

" Moja rodzina jest idealnym przykładem na to, że wojna odziera ludzi z uczuć, z wyrzutów sumienia, wyzwala w nich najbardziej dzikie instynkty, uczy bezwzględności."

Prawie rok temu debiutowała Pani Małgorzata Manelska Zapachem Mazur, którego recenzję znajdziecie tutaj
https://rudabiblioteczka.blogspot.com/2018/07/magorzata-manelska-zapach-mazur.html

W zasadzie to boję się książek, na których kontynuację trzeba tak długo czekać, bo mam wrażenie, że zupełnie nie pamiętam bohaterów i wydarzeń, o których czytałam niemal przed  rokiem. I wiecie co? nic bardziej mylnego. Wystarczyło, że przeczytałam parę stron, a obrazy jak żywe stanęły mi przed oczami. Myślę, że to zasługa autorki, która tak pięknie potrafi malować słowem. Tak cudnie oddaje obraz mazur, że ma się wrażenie, że jest się w środku wydarzeń, uczestniczy się w nich i razem z bohaterami przeżywa ich radości i dramaty.
Autorka splotła w magiczny wręcz sposób wydarzenia ze współczesności z tymi, które rozgrywały się siedemdziesiąt lat temu. Tu nic nie jest wymuszone, a każde słowo ma swoje miejsce i  czas.
Mazury kojarzą nam się z beztroską i wakacjami, szumem jeziora i szelestem trzcin, ale to kraina, która była świadkiem tak strasznych tragedii, że zupełnie nie mieści mi się to w głowie. Autorka ustami jednej z bohaterek opowiada wydarzenia, które miały miejsce tuż przed wkroczeniem Sowietów na Ziemie odzyskane.Opowiada straszną historię zbiorowego samobójstwa całej rodziny. To historia, która tak mną wstrząsnęła, że długo nie mogłam sobie znaleźć miejsca ani nie umiałam znaleźć wytłumaczenia, a świadek tej historii całe życie borykał się ze świadomością, że ojciec zabił najpierw żonę i matkę, a potem synów i dzieci, by na końcu samemu odebrać sobie życie. Rodzice z całą świadomością i premedytacją dokonali tego zbiorowego samobójstwa.

" Nasze przeznaczenie jest zapisane w gwiazdach. Kiedy przychodzimy na świat, gdzieś tam w innym wymiarze zakładają nam kartotekę, w której zaznaczają, jaki los nas czeka."

Jak pamiętacie może z pierwszej części powieści główną bohaterką jest Julia, która właśnie na Mazurach odnalazła swoje miejsce na ziemi, swój dom, swoją rodzinę, a także człowieka, u którego boku chce się zestarzeć. Julka to młoda, wrażliwa kobieta, która ma otwarte serce i oczy na drugiego człowieka, nie potrafi przejść obojętnie wobec innych. Polubiłam ją właśnie z jej prawdziwość, nie ma w niej nic wymuszonego i na siłę. To ona pomaga babci swojego byłego męża, to ona wyciąga pierwsza rękę do siostry Trudy. To, mam wrażenie, że dzięki niej ludzie stają się bardziej otwarci na drugiego. To dzięki niej babcia wybrała się do Hamburga, aby spotkać się z dawno niewidzianą siostrą. I to w końcu ona postanowiła pomóc ojcu byłego męża w spotkaniu po latach. Sama nie prosi o nic w zamian, a los zsyła jej brata, którego ostatnio widziała, gdy byli małymi dziećmi. ta kobieta to dobro w czystej postaci. Jesteście ciekawi jak ułoży się życie Julki? Sięgnijcie koniecznie po Barwy Mazur i zapewniam Was, że pokochacie opowieści Pani Małgorzaty tak jak ja.
Książka przeplatana jest opowieściami Trudy, Anny i Elzy, które są jak opowieści babci, których z zapartym tchem słuchało się wieczorami. To opowieści pełne bólu i krzywd, których doznały kobiety, ale to też opowieść o miłości do rodzinnego domu i mężczyzn, z którymi się związały.
Książka urzeka i zachwyca, którą się pochłania. To książka, która wzrusza i można ją czytać bez końca.
Pani Małgorzata czaruje prostotą i pięknem, czuć że autorka włożyła w książkę całe serce i duszę.
Ja osobiście pokochałam twórczość Pani Manelskiej od jej debiuty i pozostaję jej wierną fanką. Uwielbiam historie, w których rzeczywistość przeplata się z tym co było i w tej książce znalazłam wszystko to co kocham.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki w formie ebooka dziękuję wydawnictwu WasPos



sobota, 1 czerwca 2019

Remigiusz Mróz Listy zza grobu



Data wydania: 15-05-2019
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 520
ISBN: 9788380756830

72/2019

" Wszystko ma swój czas"

Remigiusz Mróz nie zwalnia tempa i wydaje kolejną książkę. Z Panem Mrozem to jest tak, że albo się go lubi albo nienawidzi. Ja należę do tej zdecydowanie pierwszej grupy i chociaż seria z Chyłką jeszcze jest nie skończona to Listy zza grobu musiałam przeczytać i basta. Strasznie byłam ciekawa co tym razem Pan Mróz zaserwował swoim czytelnikom. I chociaż książka nie zbiera zbyt wysokich not na lubimy czytać to ja przyznaję, że czytało mi się świetnie, a przecież chyba o to w czytaniu chodzi.   I wiem też, że po kolejne książki będę sięgać i koniec kropka. Lubię jak ten facet pisze i mogą na nim ostatnie psy wieszać, a mnie nic nie przekona do zmiany zdania. fakt, że mało który pisarz wydaje tyle książek rocznie, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie czekam na każdą z niecierpliwością. I muszę Wam powiedzieć, że nawet ostatnio moje dziecko sięgnęło po Listy zza grobu i było to jego pierwsze spotkanie z autorem. Z rekomendację może posłużyć fakt, że młody skończył książkę o 2 nad ranem i zapytał kiedy kolejna część. Może skończą się teksty : " mamo Twój ulubiony grafoman znowu wydał książkę".
Listy zza grobu otwierają nowy cykl z patomorfologiem Sewerynem Zaorskim.  Nasz główny bohater po latach wraca wraz z córeczkami do rodzinnej miejscowości Żeromice. Chce zacząć nowe życie w czym ma mu pomóc nowa praca i nowo nabyty dom. Jak się okazuje w trakcie czytania ma przed czym uciekać. Ale czy da się uciec od przeszłości wpadając prosto w ręce licealnej miłości? Kaja Burzyńska, bo o niem mowa to policjantka, matka Dominika i żona Michała, burmistrza i przyjaciela Seweryna w jednym. Kaja co roku we wrześniu dostaje list i być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że autorem owych listów jest jej nieżyjący od dwudziestu lat ojciec.  Seweryn w swoim nowym domu, który należał do Kai i jej rodziców, podczas remontu garażu napotyka na tajemnicze dyskietki, które z pewności ukrył przed oczami przypadkowych osób ojciec naszej bohaterki.
Kaja i Seweryn łączą siły, bo wiadomo, że co dwie głowy to nie jedna i jak po nitce do kłębka wpadają na kolejne wskazówki, potem na następne i następne i w końcu pojawia się trup. Życie obojga mocno się  komplikuje i to nie tylko na polu zawodowym. Co takiego kryją listy zza grobu? Co odkryją Kaja i Seweryn? Dlaczego on po latach wraca do rodzinnej miejscowości? Tego wszystkiego dowiecie się z Listów zza grobu, po które moim zdaniem zdecydowanie warto sięgnąć.
To nie lada gratka dla fanów twórczości Mroza i zapowiedź kolejnej serii, którą czyta się zdecydowanie za szybko i znowu z niecierpliwością będę wyglądać zapowiedzi wydawniczych. Autor wykreował bohatera, którego polubiłam od pierwszej strony. To twardy i zdecydowany facet, z przeszłością, uwikłany w dziwne układy, ale też i opiekuńczy, i zdawałoby się, że twardo stąpa po ziemi.Ja go polubiłam i nie mnie oceniać jego postępowanie. Jesteście ciekawi co spotkało Seweryna?
I chociaż książka zbiera dużo krytyki to ja jestem przekonana, że z całą pewnością sięgnę po kolejną część, bo jak to u Mroza bywa akcja wciąga od pierwszej strony i jakoś nie ma miejsca na nudę. To książka to zdawałoby się kolejny gotowy scenariusz filmowy. Tylko kogo by tu obsadzić w roli Kai i Seweryna? Ja już mam swój typ, a Wam proponuje sięgnąć po Listy zza grobu i przekonać się samemu.


Moja ocena 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serwisowi internetowemu jakkupowac.pl