wtorek, 15 kwietnia 2025

Sylwia Kubik Nowe nadzieje


 Data wydania: 26-03-2025
Wydawnictwo: Flow
Ilość stron; 336
Cykl: Osadnicy na Żuławach


19/2025

Przez mój ubiegłoroczny zastój czytelniczy i alergię na literki już chyba nigdy nie wyjdę na prostą z książkami, które chcę przeczytać. Sylwia Kubik należy do grona moich ulubionych pisarek i z książek, które autorka wydała w ubiegłym roku przeczytałam okrągłe zero, więc nie ma co ukrywać, ale trochę mam do nadrobienia i mam nadzieję, że w tym roku to mi się uda. W tym roku Sylwia Kubik wydała Osadników na Żuławach i po fenomenalnej pierwszej części Dziki Zachód przyszła pora na Nowe nadzieje. O rety jak ja kocham takie książki. Żałowałam ogromnie, że ubywa mi kartek, a że starym zwyczajem czytam po kilka książek jednocześnie to miałam to szczęście, że Nowe nadzieje czytałam przez parę dni. Korzystając z okazji mam prośbę, a zarazem apel do autorki czy byłaby tak miłą i stworzyła książkę, której narratorem byłby dom podcieniowy. Już widzę oczami wyobraźni jego opowieści o właścicielach, ich życiu, pracy i przemijaniu. O pokoleniach, która zamieszkiwały pod jego dachem i o jego przywiązaniu dla właścicieli. Byłaby to gratka nie tylko dla miłośników literatury, ale i historii, bo przecież nikt inny tak jak dom nie jest świadkiem zawirowań historii.
Po ucieczce z Ukrainy mieszkańcy próbują zacząć żyć i z miejscem, które osiedlili wiążą Nowe nadzieje. Nadzieje na lepszy los, na spokojne i dostatnie życie, na miłość i spokój. Czy tak potoczyły się losy Osadników na Żuławach? Obiecane mieli krainę miodem i mlekiem płynącą, ale przyszło im zmagać się z wiatrem, głodem i plagą myszy, które wciskały się dosłownie wszędzie. Otoczenie pozbawione lasów, do których byli przyzwyczajeni nie zapewniało im dostatecznej ilości drewna, którymi mogliby ogrzać swoje domy. Szabrownicy, którzy przychodzili jak po swoje i żołnierze bratniej Armii Czerwonej, którzy brali wszystko jak swoje. Niełatwe były ich początki, ale świat wydawał się inny. Czy lepszy? Nie wiem, ale ludzie potrafili się dzielić tym co mieli z biedniejszymi od siebie, potrafili być uważnym na drugiego człowieka, ale przede wszystkim potrafili ze sobą rozmawiać. Trudne to były początki, ale ludzie cechowali się niezwykłym hartem ducha, walecznością i chęcią życia w normalnym świecie bez wojen, banderowców i przelewu krwi.  Żyli, umierali i zakładali rodziny. Kłócili się i walczyli o przetrwanie. Kochali i nienawidzili. 
Sylwia Kubik zabrała mnie w kolejną literacką podróż, którą pokochałam całym sercem. Autorka pisze tak, że zabiera czytelnika w sam środek wydarzeń i mam nadzieję, że jeszcze dane mi będzie spotkać się z bohaterami Osadników na Żuławach i będę po raz kolejny towarzyszyła im w codzienności. Świetnie napisana książka, która na długo zapada w pamięci i sprawia, że na nasze życie tui teraz patrzymy inaczej.  Sylwia Kubik to autorka, której książki należy znać. Gratuluję nie tylko świetnie napisanej książki, ale i podziwiam ogrom pracy, którą w nią włożyła. Ja takie historie kocham, a że potrzebuję więcej to sięgnęłam po Odyseję żuławską i czuję, że to będzie kolejna niezapomniana podróż.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać Osadników na Żuławach to nadróbcie to koniecznie, a ja Wam gwarantuję, że nie będziecie żałować, bo to nie tylko piękna i wartościowa literatura, ale i kawał historii, o której nie możemy zapominać.

Moja ocena 10/10

środa, 9 kwietnia 2025

Monika Raspen Babel. Pocałunek śmierci


 Data wydania: 19-02-2025
Wydawnictwo: Muza 
Ilość stron: 448

18/2025


Właśnie skończyłam Babel. Pocałunek śmierci Moniki Raspen i przyznaję, że zbieram jeszcze szczękę z podłogi, bo już od pierwszej strony dałam się porwać w wir wydarzeń i Warszawy lat dwudziestych. Nie ukrywam również, że mam ochotę udusić Panią Monikę gołymi rękami, bo okazało się, że to pierwsza część, a ja potrzebuję na już dalszego ciągu. To moje pierwsze spotkanie z autorką, ale zapewniam Was, że nie ostatnie, bo na półce czeka papier Wnuczka Faberge i po skończeniu recenzji lecę kupić ebooka Czartoryska. Historia o marzycielce. Jak ktoś pisze książki w ten sposób to zasługuje na to, żeby poznać wszystkie tytuły jakie pojawiły się na rynku. Nie ma co odkładać, bo pokochałam pióro autorki całym sercem za emocje, tempo powieści i przede wszystkim za genialnie wykreowanych bohaterów. Rety jaka to była rewelacyjna książka, że jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej czytać to nadróbcie to koniecznie.
Babel. Pocałunek śmierci to powieść obyczajowa  z historią w tle, ale z historią autentyczną, z bohaterami, którzy na trwałe wpisali się w karty historii. Stanisława Paleolog stworzyła w Warszawie Policję Kobiecą i na jej czele stanęła. Poznajemy ją ( jak można się domyślać) w roku 1968 , gdy leży ciężkochora w jednym z angielskich szpitali.  To dzięki niej przenosimy się do międzywojennej Warszawy, która tętni życiem i w której ścierają się różne nacje. Warszawa to nie tylko europejska stolica, ale i miasto przestępców i miejsce, gdzie werbowane są dziewczyny do domów publicznych na całym świecie. Na czele tego procederu stoi Max Korn, który bez skrupułów i bez mrugnięcia okiem wykorzystuje sytuację ekonomiczną tych najbiedniejszych. To on i jego poddani z nizin społecznych wyszukują najbardziej urodziwe dziewczęta i pod pozorem lepszego życia i poprawy sytuacji rodziny sprzedaje je do domów publicznych. To właśnie w celu ukrócenia tego haniebnego procederu zostaje powołana Polska Policja Kobieca z Stanisławą Paleoleg na czele.  Trzeba było spełnić szereg wymogów, aby móc wstąpić w jej szeregi. Wzrost, wykształcenie i predyspozycje to tylko niektóre z czynników, które były brane pod uwagę, gdy przyjmowano przyszłe policjantki. Monika Raspen skupiła się na pięciu z nich. Poznajemy Ninę wywodzącą się z nizin, która swoim uporem w zdobyciu matury udowodniła, że nic nie jest jej straszne. Posiadała ona również dar jasnowidzenia, który na ostatnich stronach wywołał u mnie gęsią skórkę. Dlaczego?? Przekonajcie się i poznajcie kolejne dziewczęta, a mianowicie: Magdę - pilotkę samolotów i szyfrantkę, Adę - znaną chemiczkę, Różę - córkę zubożałego arystokraty i  Tatianę - uciekinierkę z Rosji, gdzie w czasie rewolucji została wymordowana cała jej rodzina, a ona wraz z babcią przeniosły się do Warszawy ukrywają się pod fałszywym nazwiskiem. Pięć kobiet z różnych środowisk i o różnych charakterach, ale mające wspólny cel. Czy uda im się go zrealizować? Sięgnijcie po Babel.Pocałunek śmierci i dajcie się porwać w wir wydarzeń Warszawy lat dwudziestych.
Jestem oczarowana i zachwycona piórem Moniki Raspen, nie ukrywam też swojego rozczarowania zakończeniem, które nie tylko wbiło mnie w fotel, ale i spowodowało ból głowy, gdy przeczytałam koniec tomu I. Dlaczego?? I dlaczego w takim momencie. Już przejrzałam wszystkie możliwe strony poświęcone książką i nie widzę zapowiedzi kolejnej części.
To wielowątkowa powieść, która z pewnością Was zachwyci i polecam Wam ją z całego serca.


Moja ocena 10/10

środa, 2 kwietnia 2025

Lucinda Riley Dom orchidei


 Data wydania 1 wyd. polskiego: 18-04-2012
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 528

17/2025


Od pierwszego wydania Domu orchidei Lucindy Riley minęło 13 lat, prawie cztery lata nie ma już autorki z nami, a ja dopiero poznaję jej twórczość. Po genialnej Dziewczynie z wrzosowisk, którą kupiłam z przepiękną okładką z barwionymi brzegami postanowiłam przeczytać chociaż jedną książkę miesięcznie Lucindy Riley. Mój wybór padła na Dom orchidei, który był debiutem autorki. I już wcale się nie dziwię popularności Pani Lucindy, bo jak ludzie debiutują w ten sposób to wiadomo, że później może być tylko lepiej. Ta książka ma w sobie wszystko to za co kocham powieści: świetnie poprowadzoną akcję, super wykreowanych bohaterów, niepowtarzalny klimat i łzy, które pojawiały się nie wiadomo skąd. Nawet nie zliczę ile razy się wzruszyłam podczas lektury, ale ja lubię jak książki wywołują u mnie takie emocje.
Julia Forrester to znana pianistka, która miała wszystko: talent, sławę, dom, rodzinę i synka, który był całym jej światem. Los sprawił, że w jednej chwili straciła wszystko, a fortepian kojarzył jej się ze łzami i bólem. To właśnie po jednym z koncertów dowiedziała się, że w wypadku samochodowym zginęli jej mąż i ukochany synek. Załamana, połamana i pełna bólu zaszywa się w małej chatce w angielskiej wsi nieopadal miejsca, w którym dorastała, majestatycznej rezydencji Wharton Park. Julia żyje, ale jej życie to jedna wielka wegetacja, nie umie się pogodzić ze śmiercią najbliższych. Wszyscy starają się je pomóc w tych trudnych chwilach, ale ona nie potrzebuje nikogo wystarczają jej wspomnienia. Przypadek sprawia, że wraz z siostrą poszukując prezentu dla ojca trafia na wyprzedaż w Wharton Park. Z majestatycznej rezydencji pozostała ruina, która domaga się remontu w każdym możliwym miejscu. To tutaj obecny właściciel odnajduje dziennik dziadka Julii z czasów II wojny światowej. I tutaj zaczyna się magiczna i nieprzewidywalna podróż do przeszłości, do czasów pierwszej i tak naprawdę jedynej miłości dziadka naszej bohaterki. To również ten dziennik, a także obecny właściciel Whatron Park, Kit Crawford sprawiają, że Julia zaczyna czuć, zaczyna żyć i zaczyna na nowo z pewną nieśmiałością spoglądać w przyszłość. Czy naszej bohaterce uda się rozliczyć z przeszłością? Jak potoczą się jej losy i przede wszystkim co skrywa tajemniczy dziennik? tego wszystkiego dowiecie się sięgając po Dom orchidei Lucindy Riley. Z pewnością wielu z Was ma tę lekturę za sobą, ale jeśli nie czytał książki to polecam ją z całego serca, bo to kawał dobrej literatury.
Jak wiecie ja kocham książki, których akcja dzieje się dwutorowo. Kocham książki pełne tajemnic z przeszłości, które przez przypadek wychodzą na światło dzienne, a przede wszystkim kocham książki, które mnie wciągają od pierwszych stron. Autorka stawia przed bohaterami trudne wyzwania. To słodko - gorzka powieść o miłości pełnej tajemnic, to wielopokoleniowa powieść o rodzinie, ale także o podróży śladami przodków. Ja jestem zachwycona piórem autorki i już zacieram ręce na kolejną jej powieść. Po co tym razem sięgnę? Nie mam bladego pojęcia, ale z pewnością będzie to kolejna niezapomniana lektura.


Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 31 marca 2025

Katarzyna Majewska-Ziemba Dotyk marcepanowych marzeń


 Data wydania: 11-03-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 400
Cykl: Lwowska opowieść

16/2025

Czy macie też tak, że przeczytanie parę stron i już wiecie, że ta konkretna książka pozostanie z Wami na dłużej. Przez zupełny przypadek sięgnęłam po Dotyk marcepanowych  marzeń Katarzyny Majewskiej - Ziemba i zupełnie przepadłam. Najpierw czytałam zachłannie jakby to był ostatni dzień mojego życia, a za chwilę odłożyłam książkę na bok, bo za szybko ubywało mi stron. To jest książka, która chłonie się całym sobą, napisana przepięknym językiem, przeplatana lwowską gwarą i z bohaterami, którym kibicuje się od pierwszej strony. Strasznie było mi smutno, że przewróciłam ostatnią kartkę, ale trochę mi się humor poprawił jak zobaczyłam, że 6 maja będzie miała premierę druga część Gorzki smak rosolisu. Niby do maja nie tak daleko, ale ja chciałaby mieć możliwość poznania dalszych losów Rebeki, Soni i Danusi już teraz i natychmiast. Jak tu cierpliwie dotrwać do maja? Zna ktoś z Was receptę, a może podrzucicie mi jakiś tytuł, który też pochłonie mnie bez reszty. Chociaż obawiam się, że z Dotykiem marcepanowych marzeń długo żadna książka nie będzie mogła konkurować.
Pani Katarzyna Majewska - Ziemba zabrała mnie w niezapomnianą podróż do przedwojennego Lwowa. Miasta, które mam zamiar odwiedzić, a już w szczególności Cmentarz Łyczakowski, bo kocham stare metropolie za ich majestat, ciszę i historie, które ukryte są pod każdym nazwiskiem. Autorka z precyzją zegarmistrza oddała klimat Lwowa miasta pełnego kontrastów, tętniącego życiem, gdzie ścierały się różne nacje i choć z pozoru żyły w zgodzie to widać było podziały.
Katarzyna Majewska - Ziemba zaprosiła mnie do świata Rebeki młodej Żydówki, która nie bała się marzyć i nie bała się walczyć o swoje marzenia. Wychowana w tradycyjnej żydowskiej rodzinie nie poddała się woli ojca, który jak przystało na bogobojnego Żyda planowała wydać naszą bohaterkę za mąż. Rebeka od zawsze kochała gotować, miała głowę pełna pomysłów, smaków i przepisów. Jednego czego jej brakowało to pieniędzy na realizację marzeń i przyzwolenia rodziców. Rebeka pewnego dnia opuszcza dom w czym pomaga jej Sonia, sąsiadka mieszkająca piętro wyżej. To z jej pomocą Rebeka trafia do Anette. To pod jej czujnym okiem stawia pierwsze kroki w tworzeniu ciast, tart, tortów i innych słodkości, od których na samą myśl cieknie ślina. Jak poradzi sobie Rebeka bez wsparcia rodziców? Czy uda jej się spełnić marzenia? Sięgnijcie po Dotyk marcepanowych marzeń i przekonajcie się sami. Zakochajcie się w każdym zdaniu tak jak ja, dajcie się porwać w świat zapachów, smaków i wielokulturowego Lwowa.
Autorka stworzyła książkę, która jest gotowym scenariuszem filmowym. Widać ogrom pracy włożony w jej napisanie i z pewnością długie przygotowania. To książka, która utwierdza mnie w przekonaniu, że warto czytać , bo nie ma nic piękniejszego niż możliwość przeniesienia się do świata, który już nie istnieje, do świata pełnego zapachów i smaków, do świata pełnego uprzedzeń. Ta książka czyta się sama. Ja sięgnęłam po nią na Legimi, ale już wiem, że koniecznie muszę kupić wersję papierową, bo to jedna z tych książek, które koniecznie musze mieć na półce.
Dziękuję autorce, że dzięki niej miałam okazję przeżyć niezapomnianą przygodę i za to, że stworzyła historię, która na długo pozostanie w mojej pamięci. To książka, która z przytupem weszła na podium najlepszej tegorocznej trójki.
Żeby już był maj, żeby już była maj , żeby już był 6 maja i żebym mogła sięgnąć po Gorzki smak rosolisu.

Moja ocena 10/10

wtorek, 25 marca 2025

Marta Szarejko Masz to po mnie


 Data wydania: 26-02-2025

Wydawnictwo: Literackie

Ilość stron: 208

15/2025



Masz to po mnie Marty Szarejko to to rewelacyjna książka , która skłania do refleksji i przemyśleń. To książka dla kobiet i o kobietach, dla matki i córki o przekonaniach jakie dostałyśmy od naszych matek i babek. To forma rozmowy przeprowadzonej przez Martę Szarejko z psychoterapeutkami i psycholożkami.  Każdy rozdział to wypowiedź kobiety w wieku około czterdziestu lat, są matki, które urodziły się po wojnie, ale i te które urodziły się w latach 70 i 80, a więc moje pokolenie.

Moja babcia urodziła się długo przed wojną, moja mama urodziła się na jej początku, ja w latach 70. Babcia i mama dorastały w trudnych warunkach, dotknęły je bieda, głód i wojna. Pamiętam do dzisiaj jak moja Babcia mi opowiadała, że pruła worki jutowe, a z nich robiła swetry i sprzedawała po to, aby móc kupić chociaż trochę jedzenia dla mojej mamy i dwójki jej rodzeństwa, a mieszkała na wsi, więc teoretycznie powinno być jej łatwiej. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że moja Babcia przekazała mojej Mamie, że o najbliższych należy dbać w każdych warunkach i na każdy sposób. To przekazała mi moja Mama, która dorastająca już po wojnie miała okazję się kształcić, podjąć pracę zawodową i wychować dwoje dzieci: ja i moja siostra. Wychowane zostałyśmy w czasach, gdy zmieniał się ustrój, obydwie skończyłyśmy studia, założyłyśmy rodziny i staramy się dbać o swoje gniazda. Czy współczesne czasy mi się podobają? Absolutnie nie i chociaż mamy wiele udogodnień i żyje się lepiej, łatwiej to ja zupełnie nie nadaję się do współczesności. Ani Babcia, ani Mama nie nauczyły mnie, że muszę przepychać się łokciami, nie nauczyły mnie braku szacunku i nie nauczyły mnie asertywności. Tego ostatniego akurat żałuję, bo czasami przydałoby się powiedzieć nie.

Marta Szarejko uświadomiła mi i otworzyła oczy jak proste zdania wypowiedziane przez Babcię czy Mamę wryły mi się w pamięć i wypowiadam jej równie chętnie jak one. To z jednej strony straszne i przerażające, a z drugiej uświadamiające nam fakt, że genów nie oszukasz. Ileż to razy dziwiłam się zachowaniu mojej Mamy, która wracała z pracy na etacie i potem skakała wokół ojca i nas. Myślałam sobie: rety kobieto weź i usiądź, tato ma ręce i może sobie sam zrobić herbatę czy kolację. Teraz zachowuję się zupełnie jak moja Mama. Mówię na to kwoczy instynkt, bo zawsze każdy musi się meldować czy dojechał na miejsce, czy nie jest głodny, czy nie jest mu zimno. 

Masz to po mnie Marty Szarejko to nie jest poradnik, ale zbiór uświadamiających wywiadów, otwierających oczy na wiele aspektów naszego życia. Świat idzie do przodu i to co było aktualne dla mojej babci czy mamy odeszło już do lamusa, ale wartości wpojone nam przez poprzednie pokolenia zostaną z nami i będziemy je przekazywać naszym dzieciom i wnukom. Nie wszystko co przekazywały nam matki, babki czy prababki było tylko dobre czy tylko złe. Trzeba to wszystko wyważyć i znaleźć złoty środek, który sprawi, że nam i naszym najbliższym będzie się żyło jak najlepiej.

Sięgnijcie koniecznie po Masz to po mnie Marty Szarejko, bo to mądra i wartościowa lektura.

Polecam!!!


Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu





Gerald Durrell Groch z kapustą


 Data wydania: 29-01-2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Ilość stron: 192
Tłumacz: Ewa Horodyska


14/2025

Opowiadania to forma literacka, po którą sięgam rzadko, a to z tego względu na to, że ledwo zacznę czytać,  a tu już koniec i jakoś ciężko mi się zawsze wciągnąć w treść. To chyba błąd, bo przy Grochu z kapustą Geralda Durrella bawiłam się doskonale. To kolejne nazwisko autora, po którego lekturę sięgnęłam po raz pierwszy. Gerald Durrell to nieżyjący już brytyjski autor, a także zoolog, konserwator przyrody, propagator wiedzy przyrodniczej i założyciel ogrodu zoologicznego na wyspie Jersey. W Grochu z kapustą na każdej stronie widać ogromne zamiłowanie autora do przyrody, świata roślin i zwierząt.
Groch z kapustą to zbiór pięciu opowiadań, które przenoszą nas w świat Durrella pełen szalonych przygód i świata zaskakujących zwrotów akcji. Każde opowiadanie toczy się też w innym zakątku świata. Już pierwsze opowiadanie przenosi nas na Korfu, gdzie autor opisuje wycieczkę urodzinową swojej matki, gdzie od samego początku nic nie jest zgodne z planem, a opis przenoszenia i przewożenia na łodzi zamrażarki sprawił, że banan nie schodził mi z ust. Moja chora wyobraźnia już to widziała. Należy tu również podkreślić niesamowity zmysł obserwacyjny autora i jego opis podejścia do życia Greków, a także jak na przyrodnika przystało przecudnych opisów wysp i morza. Aż chce się rzucić wszystko i spędzić malowniczy urlop na Korfu.
Drugie opowiadanie przenosi nas do Londynu, gdzie 16- letni już Gerald terminuje w sklepie ze zwierzętami i oprócz ogromnej wiedzy w tym zakresie wykazuje się też niezwykłym zmysłem strategicznym. Dlaczego? Sięgnijcie po Groch z kapustą i przekonajcie się sami.
W Grochu z kapusta wybierzemy się też do Afryki, do kliniki leczącej zaburzenia nerwowe i oczywiście na randkę i to z dziewczyną, która została z autorem na kilka lat.
Generalnie Groch z kapustą Geralda Durrella to świetny zbiór opowiadań, który bawi, przenosi w świat pasji Durrella, ale i zmusza do refleksji. Wydawca zapewnia, że nie spocznę dopóki nie poznam wszystkich opowieści autora. Ale czy tak się stanie? Pewnie tak, ale w natłoku nowości wydawniczych nie jest to moim priorytetem. Niemniej książka sprawiła, że oderwałam się od codziennych zmartwień i kłopotów i spędziłam z nią bardzo przyjemnie czas. Czas ostatnio dla mnie niełatwy, ale takie niestety jest życie.

Moja ocena 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Noir sur Blanc

niedziela, 23 marca 2025

Max Czornyj Escobar


Data wydania: 26-03-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron:304
ISBN: 9788384020739

13/2025


Nazwisko Max Czornyj jest znane miłośnikom literatury, ale dla mnie to było pierwsze spotkanie z twórczością autora. Pierwsze, ale nie ostatnie, bo po lekturze Esobara, który będzie miał premierę 26 marca moja lista książek do przeczytania znowu się wydłużyła. Jezu mi naprawdę życia nie wystarczy ma przeczytanie chociaż  części książek, które ciągle dopisuję i dopisuję. Nie wspomnę  już o tym, że marnuję czas oglądając jakieś bzdury w internecie i dopiero potem przychodzi refleksja, że znowu godzina uciekła mi z życia i przez ten czas mogłam przeczytać pół książki Jak mówi stare przysłowie "mądry Polak po szkodzie".
Książka Maxa Czornyj oparta jest na faktach i przedstawia nam życie Pablo Esobara, o którym każdy z nas chociaż raz słyszał. Kolumbijski baron narkotykowy  zwany "królem kokainy" , który stał się jednym z najbogatszych ludzi dzięki przemytowi kokainy do USA . Najbardziej bezwzględny i brutalny, który nie wahał się przed niczym i jak sam siebie określał był Bogiem, panem życia i śmierci. Z jednej strony morderca, a z drugiej mąż i ojciec kochający żonę i dzieci. Chociaż zupełnie nie przeszkadzało mu mieć tabuny kochanek na boku. Za pieniądze mógł mieć wszystko. Nie będę Wam opowiadać o życiu i śmierci tego człowieka o skomplikowanej osobowości, bo jeśli lubicie książki oparte na faktach to z pewnością sięgniecie po Escobara Maxa Czornyj.
Zachwycił mnie styl autora, jego lekkość pióra i pierwszoosobowa narracja, które sprawiły, że od książki nie sposób się było oderwać. Autor z precyzją balansuje między fikcją, a prawdą. Przedstawia nie tylko losy Pablo Escobara, ale i Kolumbie lat 80 i 90 co pozwala zrozumieć motywy, które kierowały bohaterami . Ta książka wymagała niesamowitego nakładu pracy autora co widać w każdym szczególe. Lubię książki, z których dowiaduję się czegoś nowego, które mnie czegoś uczą, a Escobar to swoiste kompendium wiedzy o baronie narkotykowym.
To nie tylko opowieść o zbrodni, ale i o miłości, lojalności i zdradzie. To książka dla tych, którzy lubią zagłębiać się w psychologię i umysł morderców. Ja swoje pierwsze spotkanie uważam za bardzo udana, ale załamałam się lekko faktem ile książek ma Pan Max na swoim koncie. Kiedy ja to wszystko nadrobię?? Że już nie wspomnę o serii Filia na faktach, która ma wiele interesujących tytułów. Chyba napiszę do mojego pracodawcy podanie z prośbą o rok bezpłatnego urlopu.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia