niedziela, 21 lipca 2024

Anna Sakowicz Moja matka pestka


Data wydania: 05-06-2024
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 358
ISBN: 9788383195803

17/2024

Moja matka pestka Anny Sakowicz kupiłam w ebooku chyba w dzień premiery i książka przeleżała sobie spokojnie w księgarni internetowej, bo .... zapomniałam ją ściągnąć. Włączyłam czytnik, przeszukałam i normalnie diabeł ogonem nakrył. Na szczęście znalazłam i szybciutko wgrałam, bo książka okazała się być prawdziwą ucztą literacką. Po raz kolejny przekonałam się, że kocham twórczość Pani Anny i autorka nigdy mnie nie przestanie zaskakiwać, bo każda jej książka to prawdziwa perełka wśród tych, które codziennie ukazują się na rynku wydawniczym. Jutro do Gdańska jedzie ze mną Kamienica Schopenhauerów, bo gdzie jak nie w Gdańsku właśnie ją czytać.
Autorka w Mojej matce pestce pokazała świat ludzi chorych na Alzheimera. O jak dobrze znany mi jest ten świat, bo wiecie doskonale, że pracuję w Domu Starców. I przyznaję szczerze, że po paru dyżurach spędzonych na takim właśnie oddziale z przyjemnością idę na inny taki, w którym ludzie mają zdrowe głowy i chociaż są już przykuci do łóżek to można z nimi normalnie porozmawiać. Alzheimer i demencja to podstępne choroby, które sprawiają, że człowiek nie wie ani kim jest, ani jak się je, ani jak używać sztućców, że o załatwianiu potrzeb fizjologicznych nie wspomnę. Straszne rzeczy widuję i słyszę, nie raz nie dwa oberwało mi się bez powodu. Czasami trzeba mieć anielską cierpliwość, bo przy milionowym tłumaczeniu tego samego zaczyna jej brakować, ale cóż zrobić taka praca. Jak ja się cieszę, że u nas nie dotarła moda na oddawanie rodziców do Domów Opieki. Jasne, że są sytuacje, że rodzina nie ma innego wyjścia, ale w Niemczech jest to nagminne. Mamusi albo tatuś w Domu Opieki, dom sprzedany i można żyć odwiedzając rodziców dwa razy do roku. Nie umiem tego zrozumieć i już z pewnością nie zrozumiem.
Wróćmy jednak do Mojej matki pestki Anny Sakowicz i poznajcie Nataszę, która wydaje się, że całe życie miała pod górkę. W dzieciństwie straciła siostrę, a dla matki nigdy nie była wystarczająca: nie była wystarczająco mądra, szczupła, nie uczyła się tak, aby spełnić chore oczekiwania matki. Dziewczyna szybko wyprowadziła się z domu i z rodzicami utrzymywała sporadyczny kontakt. Zaczęła układać sobie życie u boku Patryka, kupili mieszkanie, urządzili je i nagle  jej świat runął , a życie obróciło się o 180 stopni. Natasza zmuszona została do opieki nad chorującą na Alzheimera matką. Poznajcie koniecznie tę historię , bo gwarantuję, że na długo pozostanie ona w Waszej pamięci. Są książki i są Książki, tę przez duże K jest z pewnością Moja matka pestka.
Prawdziwa, przerażająca i cudownie napisana książka Anny Sakowicz Moja matka pestka to mój tegoroczny numer jeden. Mądra i ucząca, pokazująca różne oblicza miłości, ale przede wszystkim pokazująca czym jest choroba Alzheimera w sposób prawdziwy i bez ubarwień. 
Polecam Wam z całego serca, a Pani Ania po raz kolejny udowodniła, że jest moją ulubioną pisarką.

Moja ocena 10/10

czwartek, 11 lipca 2024

Monika Wawrzyńska Kopnij w kalendarz


 Data wydania: 26-07-2023
Wydawnictwo: Wydawnictwo Lekkie
Ilość stron: 352
ISBN: 9788383430775


16/2024

Kopnij w kalendarz Moniki Wawrzyńskiej to druga część trylogii funeralnej. Od premiery minął prawie rok, a ja dopiero ją przeczytałam. Przeoczyłam w natłoku premier, a że ostatnio żadna książka mi nie wchodzi to przeglądając półki na Legimi wpadła mi w oczy komedia Pani Moniki. Strzał w dziesiątkę to mało powiedziane. Zaczęłam czytać wczoraj w południe i raniusieńko skończyłam, a obśmiałam się przy tym jak norka. Juzu tej książki nie da się czytać z przerwą na sen, bo ciekawość zżera od środka co jeszcze wymyślą Jagna, Marta i Magda. Takiego trio to ze świecą szukać i ja jeszcze nie miałam okazji spotkać w żadnej przeczytanej książce.
Właścicielka zakładu pogrzebowego, kwiaciarni i firmy cateringowej w życiu prywatnym jak i zawodowym działają ramię w ramię. Wspierają się, przyjaźnią i motywują do działania. To dzięki wsparciu pozostałych jedna zapisuje się na kurs na motocykl, a inna nauki gry na saksofonie. Monika Wawrzyńska swoją książką rozłożyła mnie na łopatki. Sprawiła, że zastój czytelniczy poszedł w niebyt, a może zmienił się w diament?? Dlaczego diament zapytacie, Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w Kopnij w kalendarz.
Wydawałoby się, że komedię może napisać każdy. Pewnie tak, ale to trzeba mieć poczucie humoru Pani Moniki, żeby stworzyć arcydzieło wśród komedii. I o zakładzie pogrzebowym można napisać w sposób, że czytelni nie będzie czuł się przytłoczony śmiercią, żałobą czy ostatnim pożegnaniem. Kulisy pracy i niuanse związane z branżą funeralną są niesamowitym smaczkiem dla czytelnika.  Jako, że pracuję w Domu Opieki to ze śmiercią mam do czynienia dosyć często, ale moje obcowanie kończy się w momencie przybycia zakładu pogrzebowego. Już teraz za każdym razem będę sobie wyobrażać co dalej dziej się z nieboszczykiem. 
Gwóźdź do trumny był pierwszą częścią, a Kopnij w kalendarz jest godną kontynuacją Trylogii funeralnej. Książka zadziała na mnie iście terapeutycznie, sprawiła, że po pierwsze przełamałam swoją niemoc czytelniczą, a po drugi oderwałam się od codzienności i nic nie było w stanie wyrwać mnie ze szponów książki. Ubawiłam się i obśmiałam jak nigdy, co strona to akcja taka, ze żołądek boli, co rozdział to atak śmiechu. Kopnij w kalendarz to rewelacyjny antydepresant, który powinien przeczytać każdy w wieku od roku do lat 100.
A i jeszcze nie zapomnijcie spełniać marzeń, bo
" Marzenia trzeba spełniać. I trzeba mieć ciągle nowe, żeby zawsze był jakiś cel. Od nadupiesiedzenia człowiek się tylko starzeje".
A  przecież zawsze chcemy być piękni i młodzi, więc pamiętajcie :)
Jeśli jeszcze nie znacie książek Moniki Wawrzyńskiej to nadróbcie to koniecznie, a ja lecę po raz drugi w tym tygodniu lepić pierogi z jagodami, a wieczór zamierzam spędzić z trzecią częścią Trylogii funeralnej, Do grobowej deski.


Moja ocena 10/10

środa, 10 lipca 2024

Marta Kisiel Mała draka w fińskiej dzielnicy


 Data wydania: 22-05-2024
Wydawnictwo: Mięta 
Ilość stron: 368
ISBN: 9788368005097


15/2024


Wyszłam ze swojej strefy komfortu i sięgnęłam po książkę  z gatunku fantasy i science fiction. Przyznaję, że początkowo ciężko było mi się wgryźć w akcję książki, ale im więcej stron przewracałam tym lepiej mi się czytało i tym bardziej rozumiałam treść. Nie czytałam do tej pory książek z tego gatunku, bo ich najzwyczajniej na świecie nie lubiłam. Przy Małej grace w fińskiej dzielnicy Marty Kisiel bawiłam się bardzo dobrze i bywały momenty, że wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Przejaskrawione postacie, niespodziewane zwroty akcji i powalające momentami dialogi sprawiły, że książkę czytało się lekko, łatwo i przyjemnie. Spędziłam dobrze czas ze Sławą Żmijan.
Bohaterka wraca do rodzinnego Starego Deszczna . Tutaj czas zdaje się stać w miejscu: te same babcie, te same urokliwe fińskie domki i ci sami przyjaciele z dzieciństwa. Niby wszystko jest tak samo, ale dlaczego wszyscy Sławie składają kondolencje skoro ukochana babcia Gienie siedzi i szydełkuje? Umarła i jest?? Powstała z grobu czy ma do załatwienia jeszcze na tym łez padole? Pięć babć, pięć fińskich domków i pięcioro wnucząt, a każde o niesamowitym imieniu, a byłabym zapomniała o tatusiu uwięzionym w puszce, która jak ta Pandory w pewnym momencie się otworzyła i nasza bohaterka mogła sobie uciąć pogawędkę. Misz - masz i do tego zielone kiwi biegające po ulicy i gryzące ludzi. Dlaczego?? Tego dowiecie się sięgając po książkę Mała draka w fińskiej dzielnicy Marty Kisiel. Ze swojej strony dodam, że draka okazała się być wcale nie taka mała.
Moje pierwsze spotkanie z autorką uważam za udane. I chociaż nie jestem miłośniczką takiego gatunku literatury to przy książce bawiłam się doskonale. To mieszanka fantasy i komedii, a wszystko okraszane ciekawostkami z fińskiej mitologii. Ze Sławą nie polubiłam się, ale Bambi skradł moje czytelnicze serce od pierwszego spotkanie. Czy sięgnę jeszcze po książki autorki?  pewnością tak, bo już zapełniłam swoją półkę na Legimi.


Moja ocena 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mięta.