poniedziałek, 24 listopada 2025

Sylwia Kubik Sybiraczka


 Data wydania: 05-11-2025
Wydawnictwo: Emocje Plus Minus
Ilość stron: 336


60/2025


Sylwia Kubik zabrała mnie po raz kolejny w niezapomnianą podróż bolesną i pełną emocji tym bardziej, że książka jest oparta na faktach. Jest częścią kobiety, która do dzisiaj żyje na Żuławach . Ta sędziwa pani podzieliła się swoją historią z autorką, a Pani Sylwia w swoim stylu stworzyła historię, która trafia prosto do serca. Jest przypomnieniem tego co było, ocaleniem od zapomnienia i przestrogą, aby nigdy się nie powtórzyło to co było udziałem Polaków, którzy za swoje pochodzenie zostali zesłani na Syberię. Przyznaję, że momentami czułam gulę w gardle, a łzy same wypływały mi z oczu. W jak nieludzkich warunkach przyszło im żyć, pracować ponad ludzkie siły, wychowywać dzieci i troszczyć się o nie. Gdy wyrabiali normę dostawali miskę zupy i chleb. I chociaż głód przyklejał im żołądki do kręgosłupów to nie uszczknęli ani odrobinki, bo w " domu" czekały dzieci jeszcze niezdolne do pracy.
Sylwia Kubiak zabrała mnie do świata Stanisławy i Wincentego Pałdynów. Pobrali się z miłości i codziennie pisali swoją historię. On za udział w wojnie z bolszewikami dostał dziesięć hektarów ziemi, zbudował dom, a na świat przychodzą kolejne dzieci. Pałdynowie wiodą spokojne i dostatnie życie, niczego im nie brakuje, żyją w miłości i szacunku, mogą na siebie liczyć nawet w najtrudniejszych chwilach. Jednym słowem sielanka, ale do czas.... czasu, gdy wybucha kolejna wojna. Wincenty wyrusza na wojnę, zostawiając w domu ukochaną żonę i dzieci. Przy wyjeździe obiecał, że wróci. Wrócił, ale wybuch bomby pozbawił go całkowicie słuchu. Na tym nie kończą się nieszczęścia naszych bohaterów, bo pewnego dnia do ich domu pukają Rosjanie. Mają chwilę na spakowanie, zabierają to co może im się przydać w nieznanym. Trafiają wraz z innymi do bydlęcych wagonów i tak zaczyna się ich podróż na Syberię. Już sama podróż dostarczyła im upokorzeń, ból i chorób. Stłoczeni na niewielkiej powierzchni w kilkadziesiąt osób, bez dostępu do wody, toalety czy żywności. Z dnia na dzień sytuacja ich jak i współpasażerów pogarszała się, a to było tylko preludium do tego co czekało na nich na miejscu. Przeczytajcie koniecznie i poznajcie tę bolesną, ale jakże prawdziwą historię, która na długo zapada w pamięci. 
Każdy rozdział przeplata opowieść małej dziewczynki. Świat widziany jej oczami najbardziej zapada w pamięci. Dziecko nie rozumie okrutnego świata dorosłych, głodu i zimna. Halinka mała dzielna dziewczynka, której na szczęście udało się przeżyć.
To historia bolesna i prawdziwa. Autorka z precyzja reportera pokazuje codzienność rodziny Pałdynów. Nie ocenia i nie idealizuje, pokazuje życie takim jakie było. Ta książka to świadectwo pamięci. Obowiązkowa lektura dla każdego, aby ocalić od zapomnienia. Sylwia Kubik po raz kolejny udowadnia, że obok jej książek nie sposób przejść obojętnie.


Moja ocena 9/10

środa, 19 listopada 2025

Magdalena Kordel Wzgórze Aniołów

 

Data wydania: 12-11-2025
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400


59/2025


Nie ma się co oszukiwać, ale ja kocham książki świąteczne i gdy zobaczyłam w zapowiedziach Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Kupiłam ebooka i nie spodziewałam się zupełnie, że fabuła mnie tak wciągnie. Magdalena Kordel jak zwykle czaruje słowem, wzrusza i pokazuje, że wokół nas są dobrzy ludzie. Nie zliczę ile raz wycierałam łzy i ile razy odkładałam książkę, bo musiałam złapać oddech, ale powiem Wam, że z każdym rokiem moja miłość do książek świątecznych rośnie, a jak już trafiam na takie perełki jak Wzgórze Aniołów to z pewnością będę ją czytać i w przyszłym roku. Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel to książka magiczna, która pokazuję, że każdy z nas może być aniołem i wcale nie są nam do tego potrzebne skrzydła, wystarczy być tylko dobrym człowiekiem, otwartym na innych . I wcale nie trzeba tu magii świąt, bo powinniśmy być uważni przez cały rok. Autorka nie pokazuje nam wyimaginowanego świata, pełnego lukru i różu, ale pokazała nam życie takim jakie jest i bohaterem tej książki może być każdy z nas: ja, Ty, starsza pani zza ściany czy młoda matka, którą mijamy podczas spaceru.
Aniela i Lola to dwie starsze panie, które przyjaźnią się całe życie. Ta pierwsza sprzedaje dom i przeprowadza się początkowo do Warszawy, by tam rozpocząć nowe życie. Ta druga prowadzi w stolicy przytulną knajpkę Strony Strun, gdzie można posłuchać jazzu, poczytać książkę, wypić lampkę wina czy zjeść nieziemsko dobre ciasto. To w Stronach Strun krzyżują się drogi wszystkich naszych bohaterów. To tutaj trafia Martyna, która została porzucona przed ołtarzem i Jagoda, która jest sprawczynią cudownych ciast i kilku centymetrów w pasie więcej, bo ich smakowi nie sposób się oprzeć.
To historia Jagody rozszarpała moje serce na tysiąc kawałków. Jagoda mieszka pod jednym dachem z tyranem i psychopatą, a jej jedynym marzenie jest ochronić swojego syna, Stasia. Staś marzy z kolei o jednym: o domu, w którym on i mama będą bezpieczni. Ma w pokoju nawet obraz takiego domu, który codziennie wieczorem odwraca w stronę okna po to, aby Aniołek z Mikołajem mogli zobaczyć jak on ma wyglądać. Czy tak powinno wyglądać dziecięce marzenie? Czy Jagodzie uda się ukryć przed swoim oprawcą i czy jej mały synek wyjdzie z tego bez szwanku? Przekonajcie się sami i sięgnijcie po Wzgórze Aniołów Magdaleny Kordel, bo to książka, która zasługuje na uwagę. Powiem Wam tylko tyle, że Aniela i Lola będą miały udział w życiu Jagody, ale jaki to musicie sami przeczytać.
Magdalena Kordel to marka sama w sobie. Autora, która ma na swoim koncie wiele powieści. Moja przygoda z jej twórczością zaczęła się od Malowniczego i chociaż nie przeczytałam wszystkiego co wyszło spod pióra Pani Magdaleny to cenie sobie jej twórczość. Wzgórze Aniołów to ciepła i pełna wzruszeń powieść, którą czyta się jednym tchem. Przepiękna historia o życzliwości, nadziei i aniołach, które są bliżej niż nam się wydaje. To książka, która otula i przytula, jest jak zapach domu i powrót do miejsc, które są nam bliskie.
Czytajcie koniecznie!!!

Moja ocena 10/10

niedziela, 16 listopada 2025

Katarzyna Maludy, Edyta Świętek i inni Płatki pąsowych róż


 Data wydania: 29-07-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 336


58/2025


Zawsze wydawało mi się, że menopauza mnie nie dotyczy, bo przecież będę zawsze młoda. Mhm nic bardziej mylnego, bo przyszła szybciej niżby mi się wydawało. Jezu to uczucie wiecznego gorąca, na dworze mróz, a ja mówię do męża : otwórz okno, bo się ugotuję, te poty nie wiadomo skąd i przede wszystkim bezsenność. I tak jak te pierwsze objawy minęły bardzo szybko tak problemy ze spaniem pozostały do dzisiaj. Potrafię wstać w środku nocy i przez godzinę albo bezsensownie przeglądać internet albo poczytać książkę, którą mam aktualnie na tapecie. Coś strasznego i nawet największemu wrogowi nie życzę takich problemów.
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po Płatki pąsowych róż. Dziewięć opowiadań napisanych przez polskie pisarki: Katarzyna Maludy, Edyta Świętek, Ewa Formella, Renata L. Górka, Magdalena Kołosowska, Katarzyna Grabowska, Grażyna Mączkowska, Agata Suchocka i Joanna Sykat. Jedna znam i cenię, a z innych twórczością miałam po raz pierwszy do czynienia. Autorki skrzyknęły się i stworzyły Płatki pąsowych róż. I tak jak nie jestem wielbicielką antologii i opowiadania raczej czytuję rzadko, bo wolę pełnowymiarowe powieści to zbiór tych opowiadań przeczytałam z niekłamanym zainteresowaniem. Pewnie dlatego, że temat dotyczy mnie bezpośrednio, a jeszcze pióro pisarek sprawiło, że niejednokrotnie przechodziłam od śmiechu do łez. Czyżby huśtawka nastrojów? 
Dziewięć opowiadań i dziewięć bohaterek. Dziewięć kobiet, dziewięć opowiadań i jedna ona - menopauza. Każda z nich przechodzi ją inaczej: jedna sięga po leki, inna popada w depresję, a jeszcze inną dopada przedwcześnie. Ewa, Melania, Rita, Patrycja , Alicja i te imiona można wymieniać bez końca, bo menopauza dopadnie każdą z nas. Tak to już jest wpisane w organizm kobiety, ale nie należy jej traktować jak końca. Trzeba się z nią zmierzyć i potraktować jako początek dojrzałego życia.
Nie spotkałam się w literaturze z tematem menopauzy, a wydaje mi się, że jest on równie ważny jak czas pierwszych miłości, starość i młodość. Jestem pełna podziwu dla autorek, że odważyły się wziąć na warsztat temat, który jest omijany i tak trochę traktowany jak tabu, bo nie wypada o nim mówić, bo ciało się zmienia, bo hormony już nie funkcjonują tak jak kiedyś, bo... tych bo można wymieć i wymieniać, ale prawda jest jedna menopauza istnieje i nie ma co chować głowy w piasek, bo spotkanie z nią czeka każdą z nas.
To lektura dla kobiet w każdym wieku tych dojrzałych, które oswoiły się z tematem jak i tych młodych, żeby wiedziały co je czeka.
Gratuluję autorkom genialnego pomysłu, a Wydawnictwu odwagi. 

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictw Replika

Natasza Socha Zanim odlecą anioły


 Data wydania: 15-10-2025
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 320

57/2025

Sezon na książki świąteczne w pełni i jak każdego roku wydawnictwa prześcigają się w ilości wydanych, lśniących i pachnących choinką powieści. Szczerze mówiąc ciężko wyłowić wśród tego natłoku tytułów prawdziwą perełkę, która sprawi, że znowu poczujemy magię świąt bez komercji, super drogich prezentów, choinki rodem z Dynastii czy potraw przygotowanych przez najlepsze restauracje w mieście. Natasza Socha w swojej kolejnej świątecznej powieści Zanim odlecą anioły pokazała dobroć ludzi, taką zwyczajną sąsiedzką bez oceniania przeszłości. Pokazała, że internet i social media mają niesamowita moc raz krzywdzą, a innym razem sprawiają, że zaczynamy znowu wierzyć w ludzi. Ta powieść już od pierwszej strony pachnie domem, dobrą zupą i bigosem. To niesamowicie wzruszająca powieść o ludziach po przejściach, którzy po latach próbują odnaleźć się w świecie, na nowo, wyciszeni, pogubieni, szukający swojej drogi. Przyznaję, że ta książka mnie wzruszyła, ukradkiem ocierała łzy po to, aby za chwilę śmieć się w głos. Natasza Socha stworzyła moim zdanie powieść idealną o zwykłych ludziach: o Tobie i o mnie, o sąsiadce z parteru i pani z pobliskiego spożywczego. Ta powieść otula i daj nadzieję, pełna refleksji i ciepła smakuje jak wigilijny barszcz z uszkami, na który czekam cały rok. 
Janek na 30 lat i prowadzi, a w zasadzie próbuje prowadzić restaurację, nie ma ona nazwy, klientów ze świecą szukać, a nasz bohater nie czuje radości z życia i coraz bardziej się wycofuje. Tego poranionego przez życie mężczyznę wychowała Babci, to ono pokazała mu świat, była dla niego ostoją i mistrzynią w kuchni. To od niej Janek nauczył się smaków i zapachów, to dzięki niej garnki i przepisy nie były mu obce. Co  tego jak jego restauracja świeciła pustakami. Może to takie czasy , że ludzie wolą wymyślną kuchnię od tej babcinej? Pewnego razu w drzwiach jego lokalu pojawia się Helena, która proponuje mu pomoc nie tylko swoją, ale i koleżanek: Bożeny, Ireny, Zofii, Stasi i Jadwigi. Ona i jej koleżanki mają gotować, a każdy tydzień ma być inny: kapuściany, pierogowy, zupowy. Taki, w którym starsza panie czują się najlepiej. Chociaż Janek nie bardzo wierzy w sukces to zgadza się i ku jego zaskoczeniu w lokalu z dnia na dzień pojawia się coraz więcej klientów. Nie umyka to uwadze młodej dziennikarki, która.. No właśnie? Sprawdźcie koniecznie jakie tajemnice skrywają starsze panie i jaką moc ma internet.
Ta książka od pierwszej strony skradła moje serce. Każda strona pachnie i wywołuje wspomnienia dobrych rąk, które przygotowywały dla nas jedzenie. Ja widziałam oczami wyobraźni moją Babcię, która nie żyje od wielu lat, ale zawsze jak przyjeżdżałam czekały ma mnie szneki ( coś na modłę dzisiejszych cynamonek, ale bez cynamonu). Sam próbowałam kiedyś otworzyć ich smak, ale niestety nie wyszły takie jak babcine. To świetnie napisana powieść, która niesie za sobą nadzieję na lepsze jutro i pokazuje jak łatwo nam ocieniać innych nawet wtedy, gdy nie znamy ich historii. Nie sposób też nie wspomnieć o sąsiadce Janka, Pani Maryli szczęśliwej posiadaczce pięciu kotów. Mam wrażenie, że przy tamtej piątce moja siódemka to anioły.
To pełna refleksji powieść, która każe nam się zatrzymać i która na długo zapada w sercu. 
Czytajcie koniecznie Zanim odlecą anioły Nataszy Sochy, bo to powieść wyjątkowa.
Polecam Wam serdecznie.


Moja ocena 9/10

środa, 12 listopada 2025

Karin Lednicka Krzywy kościół. Kronika powieściowa utraconego miasta: 1894 - 1921


 Data wydania: 24-09-2025
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ilość stron: 456
Cykl: Krzywy kościół
Tłumaczenie: Joanna Goszczyńska


56/2025


Krzywy kościół Karin Lednickiej kupiłam przez zupełny przypadek, bo po pierwsze zaintrygował mnie opis, po drugi wyskakiwała mi na Instagramie przewie w każdej rolce, a po trzecie ebook był w wyjątkowo korzystnej cenie, że aż grzechem byłoby nie skorzystać. I wiecie, że gdybym wcześniej wiedziała jak literacka uczta na mnie czeka to z pewnością kupiłabym książkę już w dniu premiery. Zaczęłam Krzywy kościół i po paru stornach wiedziałam, że będzie to dobra pozycja, a z każdą kolejną stroną żałowałam, że zbliżam się nieuchronnie do końca. Na szczęście zajrzałam do internetu, z którego dowiedziałam się, że to pierwszy tom cyklu. Niestety nie znalazłam nigdzie informacji na kiedy planowana jest premiera drugiego tomu, ale na dobrą literaturę mogę poczekać choćby i kilka miesięcy. Zupełnie nie dziwią mnie zachwyty nad książką i fakt, że jest ona literackim objawieniem i ma prawie pół miliona sprzedanych egzemplarzy w Czechach. Jestem przekonana, że ta książka pozostanie ze mną na długo i z pewnością jeszcze nie raz wezmę ją do ręki. To jedna z najlepszych książek przeze mnie przeczytanych , saga nad sagami i powieść historyczna nad powieściami historycznymi. W tej książce nie ma miejsca na nudę, a dzieje polskich Matuszaków i czeskich Pospiszylów czyta się jednym tchem.
Autorka zabrała mnie w niezapomnianą podróż na Śląsk Cieszyński,  a dokładnie do Karwina - miejsca, gdzie mieszkają zarówno Czesi jak i Polacy. Pierwszy tom rozgrywa się w latach 1894 - 1921. To nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca, większa część rodzin żyje z ciężkiej pracy w górnictwie. Ich codzienność znaczy znój i trud, a także nadzieja, że jutro będzie choć odrobinę lepiej. Autorka pokazała codzienność bohaterów bez upiększeń i filtrów, z pewnością ich życie na nadaje się na Instagrama. To byli ludzie z krwi i kości, z ich bolączkami, trudami i nadzieją, że jeśli ich los się nie zmieni to z pewnością ich dzieciom będzie wiodło się lepiej.
Autorka pokazuje nie tylko trud górniczej pracy, ale miłość, a przede wszystkim poczucie przynależności do miejsca, w którym przyszło im żyć. To tutaj mieli swoje domy, rodziny, a także groby na cmentarzu. Żyli z pokolenia na pokolenie. Autorka pokazuje też katastrofę górniczą, która miała miejsce w 1894 roku i pochłonęła 235 górników. Miała ona niezwykły wpływ na losy bohaterów: kobiety, które zostały wdowami i dzieci, które musiały jak najprędzej dorosnąć, żeby przejąć obowiązki żywicieli rodzin. Czy wszystkim uda się uporać z tą traumą? Przekonacie się sięgając po Krzywy kościół Karin Lednickiej.
To ważna i wyjątkowa powieść napisana z epickim rozmachem, którą powinien przeczytać każdy kto kocha dobrą literaturę. Ja już nie mogę doczekać się drugiego tomu i z pewnością będę na bieżąco śledzić zapowiedzi wydawnicze.

Moja ocena 10/10

poniedziałek, 10 listopada 2025

Joanna Szarańska Cuda na śniegu

 

Data wydania: 29-10-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron:336


55/2025

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Książnica sezon na książki o tematyce świątecznej uważam za otwarty. To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Szarańskiej i wiedziałam, że mogę spodziewać się cudownej otulającej i wzruszającej powieści. Autorka ma niesamowicie lekkie pióro i chociaż porusza sporo ważnych tematów to robi to w sposób niezwykle naturalny i nie przytłacza czytelnika ich ciężarem. Czytając Cuda na śniegu mamy wrażenie, że jesteśmy w samym środków zdarzeń: czujemy śnieg za kołnierzem, mróz szczypiący w uszy i razem z najmłodszą bohaterką powieści ubieramy choinkę. Ciepło się robi czytelnikowi, gdy czyta takie powieści, które kocha się od pierwszego zdania, a jeszcze to wydanie z przepięknie barwionymi brzegami to już prawdziwa perełka wśród książek. Wiem, że nie należy oceniać książki po okładce, ale ci z Was, którzy czasami tutaj zaglądają wiedzą, że jestem sroką okładkową i wcale się tego nie wstydzę.
Autorka w Cudach na śniegu zabiera nas do malowniczego miasteczka Cztery Mosty. To tutaj znajduje się Bajka - pensjonat, który przyciąga gości ja magnes, gdzie czują się jak u siebie w domu i po wyjeździe tęsknią. Bajka byłą pełna życia, a  szczególnie w okresie bożonarodzeniowym przyciągała rzesze gości, mieniła się wszystkimi kolorami tęczy i błyszczała jakby ją ktoś obsypał brokatem, gdy dodamy do tego śnieg za oknem i płonący kominek w środku to mamy miejsce idealne. Taka była Bajka do czasu, gdy nagle nie zmarła żona właściciela.  Aleksander Śmieszek nie umiał się odnaleźć po śmierci ukochanej, stronił od ludzi i wspomnień, a świąt Bożego Narodzenia unikał jak diabeł święconej wody. Zamknął się na cały świat i żył wspomnieniami o ukochanej Małgorzacie. Pewnego dnia przed drzwiami pensjonatu stają jego krewni w oczekiwaniu na... spadek. Wszyscy przeczytali ogłoszenie jakoby Aleksander poszukiwał za pośrednictwem mediów spadkobierców. Czyżby Aleksander przeczuwał bliski koniec? A może to nie on był ogłoszeniodawcą tylko ktoś spłatał mu figla? Całej prawdy dowiecie się sięgając po Cuda na śniegu Joanny Szarańskiej.
TO była prawdziwie magiczne, bożonarodzeniowa opowieść, przy której zdarzyło mi się i uronić łzę, by za chwilę śmiać się w głos. Autorka zafundowała nam niesamowitą przygodę z całą plejadą bohaterów i przeglądem ich charakterów, z ich słabościami i tajemnicami, z ich codziennym życie i troską o jutro. To opowieść, w której mam wszystko to za co kocham literaturę. Ta książka rozgrzewa od środka i pokazuje co tak naprawdę liczy się w życiu, dobre serce i empatia są tym co procentuje i pokazuje, że warto być dobry człowiekiem w tym świecie, który pędzi do przodu, że nie pozwala złapać oddechu. Cuda na śniegu to idealna lektura, aby nastroić się do nadchodzących świat. To lektura, która jak kubek kakao i ciepły koc w zimowe popołudnie otula ciepłem i pachnie świętami spędzonymi w gronie najbliższych. Jestem oczarowana i zachwycona Czterem Mostami i dziękuję autorce, że stworzyła powieść idealną. Taką przy której ukradkiem ocieramy łzy, by za chwilę śmiać się do łez. Tak czy siak przygotujcie chusteczki, aby ocierać zdradzieckie łzy.
Polecam Wam serdecznie najnowszą powieść Joanny Szarańskiej Cuda na śniegu.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

niedziela, 26 października 2025

R.A.Olek Matylda


 Data wydania: 15-10-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 336

Cykl: Niemra


54/2025

Z ogromną niecierpliwością czekałam na kontynuację Niemry. bo debiutancka powieść autora Matilde, o której pisałam tutaj zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Trochę się bałam kontynuacji, bo R.A. Olek debiutował z wysokiego C, ale mam wrażenie, że w Matyldzie było tak samo dobrze jak nie jeszcze lepiej. Kocham takie powieści, pełne tajemnic  i przepełnione emocjami i chociaż wiem, że to fikcja literacka to przeżywałam każdą stronę i nie ukrywa, że parę razy zakręciła mi się łza w oku. To niezwykła historia, która jest pełna miłości, nadziei i smutku, to historia przez wielkie H, a autora dodaję  do grona moich ulubionych, gdzie zajmuje jedno z czołowych miejsc. Już się nie mogę doczekać na kolejne jego powieści, bo po Matyldzie jestem przekonana, że każda kolejna powieść będzie tak samo dobra jak nie jeszcze lepsza ( o ile to w ogóle możliwe). To genialnie skonstruowana powieść podczas czytania której przenosimy się między strony i razem z bohaterami uczestniczymy we wszystkich wydarzeniach. Czujemy się jak w gronie dawno niewidzianych przyjaciół.

Autor podjął się niesamowicie trudnego zadania, bo w Matyldzie mamy trzy linie czasu: 1946, 1956 i 1970. Powojenny Wrocław, który podnosi się z kolan, dwie Matyldy, dwoje dziennikarzy i dwóch braci stojących po dwóch stronach barykady. Tak w skrócie można opisać Matyldę. Bohaterowie z krwi i kości i Wrocław, który jest niemym świadkiem wydarzeń: odbudowy ze zniszczeń, trudnej powojennej rzeczywistości, służb specjalnych i czasów głębokiego komunizmu.

Powojenne losy Matyldy nie są łatwe ani przyjemne. Po wojnie znalazła się pod "opiekuńczymi" skrzydłami Rosjanina, wobec którego była posłuszna i uległa w każdej kwestii. Potem, aby zostawić za sobą przeszłość zmieniła tożsamość, podjęła pracę w jednym z wrocławskich szpitali i zdawałoby się, że jej życie powoli się stabilizuje. Do czasu, gdy w progach jej miejsca pracy pojawił się dziennikarz. Wtedy jej życie uległo zmianie. Jak? Sięgnijcie po Matyldę R.A. Olek i przekonajcie się sami.

W 1970 roku poznajemy Matyldę, która podejmuje pracę w jednej z wrocławskich gazet. Ta młoda i pełna zapału dziewczyna nie zna swojego pochodzenia ani swoich rodziców, wychowała się w sierocińcu. Gdy zostaje jej powierzone napisanie artykułu u boku starszego, ale nieco ekscentrycznego kolegi po fachu jej życie zmienia się diametralnie. Dlaczego? Co łączy Matilde z Matyldę? Czyżby dziewczyna odziedziczyła imię po matce? A może to zupełny przypadek? Sięgnijcie po Matyldę R.A.Olek i pokochajcie tę historię tak jak ja.

Jezu jaka to była dobra książka. Żałuję niezmiernie, że tak szybko ją przeczytałam i zazdroszczę tym, którzy jej poznanie mają jeszcze przed sobą. R.A.Olek pisze w sposób, który chwyta czytelnika za serce. Łączy umiejętnie wydarzenia po to, aby ciągle wzbudzać w czytelniku niepokój. Mam jeden zarzut do autora: historia jest zdecydowanie za krótka, bo chciałoby się ją czytać bez końca.

Matylda R.A.Olek poleca się na długie jesienne popołudnia.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica