W śnieżną wigilijną noc na tatrzańskiej przełęczy dochodzi do
tragedii. Sześć lat później w mazurskiej chacie nad jeziorem staje się
cud.
Niektórzy ludzie, choćby mieli wszystko, nie będą szczęśliwi. Inni
nie mają nic, a potrafią cieszyć się życiem. Nataniel należał do tych
drugich. W przeszłości uległ poważnemu wypadkowi, potem zmarła jego
ukochana mama, a teraz stracił jeszcze dach nad głową. Nie miał nic, ale
zyskał wolność i mógł ruszać w nieznane.
Senna – zagubiona wśród lasów wioska na Mazurach – miała być tylko
krótkim przystankiem w jego podróży. Zatrzymał się w małej, opuszczonej
chacie nad brzegiem jeziora. Miejscowa legenda głosiła, że ktokolwiek w
niej zamieszka, straci to, co kocha. Ale co może grozić komuś, kto
stracił już wszystko? Czy los nie mógłby w końcu nagrodzić dobrego serca
i szlachetnej duszy?
„Gwiazdka z nieba” to pierwsza część nowej serii Katarzyny Michalak
Wydawnictwo Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Data wydania 2017-11-08
Ilość stron 304
Katarzyna Michalak to jedna z najpoczytniejszych polskich autorek, której ja niestety nie ostanę fanką, chociaż skłamię jeśli powiem,że nie czytam jej książek,ale ja czytam wszystko łącznie z ulotkami od leków, więc to już nie nowość.Pewnie spotkam się z falą krytyki,ale mnie ta książka nie zafascynowała i nie umiem na siłę pisać ochów i achów.Szczerze mówiąc to teraz mam problem ze skleceniem paru zdań,ale ....spróbuję.Nie znaczy to jednak,że książka jest słaba,ona nie jest dla mnie i nie jest nam po prostu po drodze.
Prawdą jest,że okładka jest magiczna i słodka, nie sposób od niej oderwać wzroku, bo ma w sobie niesamowity magnetyzm. Jak mówi przyłowie " nie oceniaj książki po okładce"...oceniłam:(
Nie polubiłam się z Natanielem , którego historię poznajemy cofając się do wydarzeń sprzed lat, gdzie chłopak uległ tragicznemu wypadkowi w Tatrach.I to właśnie od tego czasu zawsze wieje mu wiatr w oczy i nawet w drewnianym spadnie mu cegłówka na łeb. Zostaje z niczym, osierocony, bez dachu nad głową,bez stałego dochodu...trafia do malutkiej wsi na Mazurach,Sennej.Tam na chwilę jego los się odmienia, poznaje wspaniałych , bezinteresownych ludzi, w których znajduje przyjaciół. Dużo dzieje się w życiu bohatera i to niekoniecznie rzeczy pozytywnych.
Zmroził mnie wręcz wątek z okaleczonymi zwierzętami, psem pozbawionym oczu jak i koń, wyrwany z transportu, który jechał na rzeź do Włoch. Bardzo dobrze,że autorka poruszyła wątek czworonogów tuż przed Świętami, bo często zdarza się,że dzieci znajdują pod choinką żywą kulkę, która jest słodka i najukochańsza na świecie, ale ta kulka kiedyś urośnie i stanie się dorosłym psem czy też kotem, które potrzebuje nie tylko pełnej miski,ale i miłości, i czasu. Są ludzie, którym to niestety zaczyna przeszkadzać i co???samochód i do lasu........byle się pozbyć kłopotu. Niestety zdarza się ,że ludzie zachowują się jak bydlęta pozbawione ludzkich uczuć:(
Książka ma mieć wiosną swoją kontynuację i pewnie przeczytam,a dzisiaj póki co moja ocena wynosi trzy, z czego jeden za okładkę ,a dwa punkty za wątek z futrzakami.
Moja ocena 3/10
czwartek, 30 listopada 2017
wtorek, 28 listopada 2017
Dorota Schrammek Tam, gdzie czekał anioł
Mama dwójki dorosłych dzieci, którą przerastają problemy, wyjeżdża do
Ueckermünde, by uporządkować swoje życie. Pomimo wielu obaw i lęków,
podejmuje pracę jako opiekunka starszego małżeństwa.
Wkrótce na drodze bohaterki pojawiają się osoby, które zmieniają jej życie. Czy to przeznaczenie? Małe niemieckie miasteczko stopniowo staje się dla Beaty oazą spokoju, jednak ta pozorna równowaga zostaje zakłócona zaskakującymi wiadomościami.
Książka "Tam, gdzie czekał anioł" to pozytywna, pełna nadziei i przebaczenia oraz wiary w drugiego człowieka opowieść zmuszająca Czytelnika do przemyśleń nad swoim życiem.
Wydawnictwo Szara Godzina
Data wydania 2017-10-31
Ilość stron 272
Już sama okładka jest wstępem do tego,że wkroczymy do niesamowitego świata .I taka właśnie jest ta książka, przy której trzeba się na chwilę zatrzymać, ciepła i podejmująca trudne tematy.
Beata, główna bohaterka, traci pracę, jej małżeństwo przechodzi kryzys, dzieci są dorosłe, a teściowa ma pretensje dosłownie o wszytko. Kobieta ma dosyć i znajduje pracę jako opiekunka osób starszych w Niemczech, w pobliżu granicy z Polską.
Pobyt za granicą pozwala jej na przemyślenie wielu spraw i spojrzenie z perspektywy na swoje życie.Poznała wielu ludzi, którzy mają ogromny wpływ na jej życie. Nasza bohaterka każdą wolną od pracy chwilę spędza na zwiedzaniu okolicy i zapoznaje się z jakże trudną historią pogranicza. Odnajduje tajemniczy zeszyt i autorka czaruje nas opowieścią byłej więźniarki z obozu pracy.
Nasza bohaterka co jakiś czas wraca do domu,ale tam ( przynajmniej na początku jej powrotów) czeka na nią wiecznie niezadowolony mąż wraz ze swoją mamusią.I tak jak pobyt w Niemczech działał na Beatę kojąco, tak pobyt w domu burzył z trudem odzyskaną równowagę. Jak się skończą takie huśtawki?? musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę, bo czas spędzony z nią uważam za bezcenny.
Sama pracuję, tak jak Beata, w Niemczech i każdy pobyt uczy mnie czegoś nowego.Przede wszystkim cierpliwości, bo nie wszyscy starsi ludzie są jak anioły, nie raz trzeba zacisnąć zęby, policzyć do 10 i głęboko nabrać powietrza. Chociaż Niemcy to nasi najbliżsi sąsiedzi to różni nas tak wiele, mamy zupełnie inną mentalność i widać to na każdym kroku. Na początku ciężko było mi się przyzwyczaić chociażby do tak prozaicznej rzeczy jak śmieci.U nas wyrzucam wszystko do jednego kosza, a tam na dzień dobry dostałam tych koszy pięć.Mamy zupełnie inną kuchnię, inne zwyczaje i inną kulturę. W Niemczech wszytko jest takie poukładane i wszystko ma swój czas. U nas dopiero od niedawna są jarmarki bożonarodzeniowe, a tam w każdej małej mieścinie można go spotkać.
Ja osobiście lubię swoją pracę, jedyna rzecz która mnie zabija to tęsknota. Tęsknię za rodziną,za domem i za naszym chlebem, który w Niemczech jest zupełnie inny. Dobrze,że mamy XXI wiek i internet trafił pod strzech, bo bez kontaktu z rodziną nie dałabym rady.
Książka Pani Doroty jest szczególnie bliska mojemu sercu przez tematykę jakiej się podejmuje.To książka o nadziei, miłości i trudnych wyborach jakie musimy podejmować każdego dnia, ale też jest to książka pełna pozytywnej energii, książka w której każdy może odnaleźć chociaż cząstkę siebie.Jedynym minusem jest ilość stron , bo ja bym mogła ją czytać i czytać......
Moja ocena 9/10
Wkrótce na drodze bohaterki pojawiają się osoby, które zmieniają jej życie. Czy to przeznaczenie? Małe niemieckie miasteczko stopniowo staje się dla Beaty oazą spokoju, jednak ta pozorna równowaga zostaje zakłócona zaskakującymi wiadomościami.
Książka "Tam, gdzie czekał anioł" to pozytywna, pełna nadziei i przebaczenia oraz wiary w drugiego człowieka opowieść zmuszająca Czytelnika do przemyśleń nad swoim życiem.
Wydawnictwo Szara Godzina
Data wydania 2017-10-31
Ilość stron 272
Już sama okładka jest wstępem do tego,że wkroczymy do niesamowitego świata .I taka właśnie jest ta książka, przy której trzeba się na chwilę zatrzymać, ciepła i podejmująca trudne tematy.
Beata, główna bohaterka, traci pracę, jej małżeństwo przechodzi kryzys, dzieci są dorosłe, a teściowa ma pretensje dosłownie o wszytko. Kobieta ma dosyć i znajduje pracę jako opiekunka osób starszych w Niemczech, w pobliżu granicy z Polską.
Pobyt za granicą pozwala jej na przemyślenie wielu spraw i spojrzenie z perspektywy na swoje życie.Poznała wielu ludzi, którzy mają ogromny wpływ na jej życie. Nasza bohaterka każdą wolną od pracy chwilę spędza na zwiedzaniu okolicy i zapoznaje się z jakże trudną historią pogranicza. Odnajduje tajemniczy zeszyt i autorka czaruje nas opowieścią byłej więźniarki z obozu pracy.
Nasza bohaterka co jakiś czas wraca do domu,ale tam ( przynajmniej na początku jej powrotów) czeka na nią wiecznie niezadowolony mąż wraz ze swoją mamusią.I tak jak pobyt w Niemczech działał na Beatę kojąco, tak pobyt w domu burzył z trudem odzyskaną równowagę. Jak się skończą takie huśtawki?? musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę, bo czas spędzony z nią uważam za bezcenny.
Sama pracuję, tak jak Beata, w Niemczech i każdy pobyt uczy mnie czegoś nowego.Przede wszystkim cierpliwości, bo nie wszyscy starsi ludzie są jak anioły, nie raz trzeba zacisnąć zęby, policzyć do 10 i głęboko nabrać powietrza. Chociaż Niemcy to nasi najbliżsi sąsiedzi to różni nas tak wiele, mamy zupełnie inną mentalność i widać to na każdym kroku. Na początku ciężko było mi się przyzwyczaić chociażby do tak prozaicznej rzeczy jak śmieci.U nas wyrzucam wszystko do jednego kosza, a tam na dzień dobry dostałam tych koszy pięć.Mamy zupełnie inną kuchnię, inne zwyczaje i inną kulturę. W Niemczech wszytko jest takie poukładane i wszystko ma swój czas. U nas dopiero od niedawna są jarmarki bożonarodzeniowe, a tam w każdej małej mieścinie można go spotkać.
Ja osobiście lubię swoją pracę, jedyna rzecz która mnie zabija to tęsknota. Tęsknię za rodziną,za domem i za naszym chlebem, który w Niemczech jest zupełnie inny. Dobrze,że mamy XXI wiek i internet trafił pod strzech, bo bez kontaktu z rodziną nie dałabym rady.
Książka Pani Doroty jest szczególnie bliska mojemu sercu przez tematykę jakiej się podejmuje.To książka o nadziei, miłości i trudnych wyborach jakie musimy podejmować każdego dnia, ale też jest to książka pełna pozytywnej energii, książka w której każdy może odnaleźć chociaż cząstkę siebie.Jedynym minusem jest ilość stron , bo ja bym mogła ją czytać i czytać......
Moja ocena 9/10
poniedziałek, 27 listopada 2017
Joanna Szarańska Nic dwa razy się nie zdarzy
To miał być najpiękniejszy dzień w życiu Kaliny... ups! To już chyba było? Nie szkodzi!
Kalina przygotowuje się do ślubu z Markiem i robi wszystko, aby tym razem odgonić weselnego pecha. Wszystko przebiega idealnie do momentu, kiedy pan młody nie stawia się przed ołtarzem! Dziewczyna wyrusza na poszukiwanie zaginionego narzeczonego i trafia do domu pewnego gangstera. Na miejscu przekonuje się, że niedoszły mąż nie dość, że o ślubie wcale nie myśli, to jeszcze w ogóle jej nie poznaje!
Jak daleko posunie się zakochana kobieta, aby odzyskać mężczyznę swojego życia i doprowadzić go przed ołtarz?
Wydawnictwo Czwarta Strona
Data wydania 2017-03-01
Ilość stron 312
Przyznam szczerze,że zapomniałam na śmierć o tej książce i dopiero epizod z Kaliną w Czterech płatkach śniegu przypomniał mi o trzeciej części Kaliny w malinach. Wygrzebałam w czeluściach czytnika i...przepadłam, popłakałam się ze śmiech.Chyba nie ma drugiej takiej bohaterki,która pecha ma nawet wymalowanego w oczach.
Na początku miałam wrażenie,że przeżywam deja vu, bo Kalina po raz kolejny, wystrojona w suknię ślubną, wesela się nie doczekała, bo ukochany Mareczek nie stanął odziany w czarny garnitur u jej boku przy ołtarzu.To miał być idealny ślub, taki o którym opowiadamy naszym prawnukom przy kominku. Nic z tego, bo znając już poczucie humoru Pani Joanny było to po prostu niemożliwe.
Nasza Kalinka nie pogrąża się w morzu łez ( no może ciut pochlipuje), zakasuje rękawy, wdziewa trampki i wraz z ukochanym czworonogiem wyrusza na poszukiwania niedoszłego męża. Podczas owych poszukiwań trafia do domu gangstera, gdzie przypadkiem odkrywa Marka, który cierpi na zaniki pamięci i niestety nie poznaje przyszłej małżonki. Co tam się nie działo:) Kalina próbuje tańca na rurze, gotuje dla stada wygłodniałych gangsterów, zmienia się w pokojówkę byleby tylko odzyskać ukochanego i poprowadzić go do ołtarza. Czy jej się to w końcu uda i wciśnie złoty krążek na jego palec? Czy stanie się stateczną panią domu? Koniecznie przeczytajcie.
Autorce należą się słowa uznania za znakomicie wykreowane postacie.Kalina przechodzi już samą siebie, ale i Bazylia jest wbrew profesji całkiem sympatycznym człowiekiem. Fajna jest też Kicia ,że już o Pani Mieci nie wspomnę, która jednak okaże się być kimś zupełnie innym.Wszyscy bohaterowie są prawdziwi i być może niejednokrotnie mijamy się z nimi na ulicy, nie ma tu cukierkowatości i przerysowania.
Autorka bawi się słowem, dialogi są tak skonstruowane,że bywały momenty,że rechotałam w głos.a wszystko jest okraszone sarkazmem i ironią, czyli tym co lubię.
Sądzę,że autorka świetnie orientuje się w rynku czytelniczym i rewelacyjnie się w niego wpasowuje, bo to książka nie tylko babska,ale i męska część czytelników śmiało może po nią sięgnąć, pod warunkiem oczywiście,że nie oczekujemy książki typu " zabili go i uciekł"
Ja osobiście z niecierpliwością będę wyglądać w zapowiedziach wydawniczych kolejnych książek Pani Szarańskiej, bo te które ukazały się dotychczas mam już niestety przeczytane.
Moja ocena 8/10
Kalina przygotowuje się do ślubu z Markiem i robi wszystko, aby tym razem odgonić weselnego pecha. Wszystko przebiega idealnie do momentu, kiedy pan młody nie stawia się przed ołtarzem! Dziewczyna wyrusza na poszukiwanie zaginionego narzeczonego i trafia do domu pewnego gangstera. Na miejscu przekonuje się, że niedoszły mąż nie dość, że o ślubie wcale nie myśli, to jeszcze w ogóle jej nie poznaje!
Jak daleko posunie się zakochana kobieta, aby odzyskać mężczyznę swojego życia i doprowadzić go przed ołtarz?
Wydawnictwo Czwarta Strona
Data wydania 2017-03-01
Ilość stron 312
Przyznam szczerze,że zapomniałam na śmierć o tej książce i dopiero epizod z Kaliną w Czterech płatkach śniegu przypomniał mi o trzeciej części Kaliny w malinach. Wygrzebałam w czeluściach czytnika i...przepadłam, popłakałam się ze śmiech.Chyba nie ma drugiej takiej bohaterki,która pecha ma nawet wymalowanego w oczach.
Na początku miałam wrażenie,że przeżywam deja vu, bo Kalina po raz kolejny, wystrojona w suknię ślubną, wesela się nie doczekała, bo ukochany Mareczek nie stanął odziany w czarny garnitur u jej boku przy ołtarzu.To miał być idealny ślub, taki o którym opowiadamy naszym prawnukom przy kominku. Nic z tego, bo znając już poczucie humoru Pani Joanny było to po prostu niemożliwe.
Nasza Kalinka nie pogrąża się w morzu łez ( no może ciut pochlipuje), zakasuje rękawy, wdziewa trampki i wraz z ukochanym czworonogiem wyrusza na poszukiwania niedoszłego męża. Podczas owych poszukiwań trafia do domu gangstera, gdzie przypadkiem odkrywa Marka, który cierpi na zaniki pamięci i niestety nie poznaje przyszłej małżonki. Co tam się nie działo:) Kalina próbuje tańca na rurze, gotuje dla stada wygłodniałych gangsterów, zmienia się w pokojówkę byleby tylko odzyskać ukochanego i poprowadzić go do ołtarza. Czy jej się to w końcu uda i wciśnie złoty krążek na jego palec? Czy stanie się stateczną panią domu? Koniecznie przeczytajcie.
Autorce należą się słowa uznania za znakomicie wykreowane postacie.Kalina przechodzi już samą siebie, ale i Bazylia jest wbrew profesji całkiem sympatycznym człowiekiem. Fajna jest też Kicia ,że już o Pani Mieci nie wspomnę, która jednak okaże się być kimś zupełnie innym.Wszyscy bohaterowie są prawdziwi i być może niejednokrotnie mijamy się z nimi na ulicy, nie ma tu cukierkowatości i przerysowania.
Autorka bawi się słowem, dialogi są tak skonstruowane,że bywały momenty,że rechotałam w głos.a wszystko jest okraszone sarkazmem i ironią, czyli tym co lubię.
Sądzę,że autorka świetnie orientuje się w rynku czytelniczym i rewelacyjnie się w niego wpasowuje, bo to książka nie tylko babska,ale i męska część czytelników śmiało może po nią sięgnąć, pod warunkiem oczywiście,że nie oczekujemy książki typu " zabili go i uciekł"
Ja osobiście z niecierpliwością będę wyglądać w zapowiedziach wydawniczych kolejnych książek Pani Szarańskiej, bo te które ukazały się dotychczas mam już niestety przeczytane.
Moja ocena 8/10
niedziela, 26 listopada 2017
Opracowanie zbiorowe Czas cudów, czyli opowieść pod jemiołą
Zbiór ośmiu ciepłych opowieści, których tematyka związana jest ze
świętami Bożego Narodzenia. Współautorkami są głównie pisarki
reprezentujące szeroko pojętą literaturą obyczajową (Joanna Jax,
Małgorzata Falkowska, Patrycja May, Beata Schoenmakers, Diane Rose, Anna
Harłukowicz-Nieczynow), ale także pisarki kojarzone dotąd z literaturą
grozy, które zaprezentują swą twórczość w nowej odsłonie (Joanna
Pypłacz, Carla Mori).
Te czasem zabawne, czasem nostalgiczne historie pokazują z różnych perspektyw i w odmiennych stylistykach magię towarzyszącą świętom. Choć niekiedy przewrotnie ukazują, że nie zawsze chwile te to pasmo jedynie szczęśliwych sytuacji, przekonują, że to czas cudów, kiedy wszystko może się odmienić. Idealna propozycja na prezent, który rozgrzeje każde kobiece serce.
Wydawnictwo Videograf
Data premiery 2017-11-22
Liczba stron 200
Z opowiadaniami tak to już jest,że jedne są lepsze, inne gorsze.Ja nie przepadam za tą formą literacką, bo ledwo się rozkręci już jest koniec. Czas cudów to zbiór ośmiu takich opowiadań napisanych przez polskie autorki, te znane i te które dopiero debiutują.
Ja codziennie dawkowałam sobie jedną sztukę,żeby poczuć magię świąt i niby ją poczułam, ale... jak już mówiłam opowiadania to nie moja bajka. Pewnie, że były i momentu wzruszenia i zadumy, był uśmiech i chwila refleksji. To taki szczególny czas, czas przebaczenia i miłości, czas, gdy nikt nie powinien być sam. To czas, gdy chętnie dzielimy się z innymi i dajemy im drugą szansę.
A swoją drogą to ciekawe dlaczego akurat w czasie Bożego Narodzenia otwieramy się na innych i chętnie wyciągamy swoje portfele w kierunku tych, którzy tej pomocy potrzebują. Czy nie możemy tak postępować cały rok? czy naprawdę musimy czekać do grudnia, przecież wystarczy,że szerzej otworzymy oczy i na pewno znajdziemy w swoim sąsiedztwie kogoś, komu czasami wystarczy dobre słowo lub uśmiech, czasami wystarczy odrobina dobrej woli, zeby drugi człowiek nie czuł się samotny.
Odkryciem w tym zbiorze opowiadań jest dla mnie Diane Rose, z której twórczością spotkałam się po raz pierwszy,ale zaintrygowała mnie i z pewnością sięgnę po jej debiutancką powieść.
Czas cudów to fajny prezent na święta i najważniejsze można do niego wracać co roku ....już od listopada...jak w marketach.
Moja ocena 5/10
Te czasem zabawne, czasem nostalgiczne historie pokazują z różnych perspektyw i w odmiennych stylistykach magię towarzyszącą świętom. Choć niekiedy przewrotnie ukazują, że nie zawsze chwile te to pasmo jedynie szczęśliwych sytuacji, przekonują, że to czas cudów, kiedy wszystko może się odmienić. Idealna propozycja na prezent, który rozgrzeje każde kobiece serce.
Wydawnictwo Videograf
Data premiery 2017-11-22
Liczba stron 200
Z opowiadaniami tak to już jest,że jedne są lepsze, inne gorsze.Ja nie przepadam za tą formą literacką, bo ledwo się rozkręci już jest koniec. Czas cudów to zbiór ośmiu takich opowiadań napisanych przez polskie autorki, te znane i te które dopiero debiutują.
Ja codziennie dawkowałam sobie jedną sztukę,żeby poczuć magię świąt i niby ją poczułam, ale... jak już mówiłam opowiadania to nie moja bajka. Pewnie, że były i momentu wzruszenia i zadumy, był uśmiech i chwila refleksji. To taki szczególny czas, czas przebaczenia i miłości, czas, gdy nikt nie powinien być sam. To czas, gdy chętnie dzielimy się z innymi i dajemy im drugą szansę.
A swoją drogą to ciekawe dlaczego akurat w czasie Bożego Narodzenia otwieramy się na innych i chętnie wyciągamy swoje portfele w kierunku tych, którzy tej pomocy potrzebują. Czy nie możemy tak postępować cały rok? czy naprawdę musimy czekać do grudnia, przecież wystarczy,że szerzej otworzymy oczy i na pewno znajdziemy w swoim sąsiedztwie kogoś, komu czasami wystarczy dobre słowo lub uśmiech, czasami wystarczy odrobina dobrej woli, zeby drugi człowiek nie czuł się samotny.
Odkryciem w tym zbiorze opowiadań jest dla mnie Diane Rose, z której twórczością spotkałam się po raz pierwszy,ale zaintrygowała mnie i z pewnością sięgnę po jej debiutancką powieść.
Czas cudów to fajny prezent na święta i najważniejsze można do niego wracać co roku ....już od listopada...jak w marketach.
Moja ocena 5/10
sobota, 25 listopada 2017
Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński Pudełko z marzeniami
Najzabawniejsza świąteczna komedia romantyczna!
Zdradzony przez narzeczoną i oszukany przez wspólnika trzydziestoletni Michał marzy o tym, aby zacząć nowe życie. Kiedy dowiaduje się, że podczas II wojny światowej jego rodzina ukryła w małym miasteczku na północy Polski skarb, wyrusza na jego poszukiwanie. Sęk w tym, że w miejscu ukrycia skarbu stoi teraz restauracja prowadzona przez rówieśniczkę Michała, Malwinę. Dziewczyna ma problem ze swoim ukochanym, który „odszedł w siną dal”, i babcią, która po wielu latach wróciła z Francji i koniecznie chciałaby teraz w restauracji wnuczki serwować żabie udka i ślimaki.
Michał postanawia zaprzyjaźnić się z Malwiną i zdobyć jej zaufanie, by później w tajemnicy przed dziewczyną odzyskać swój skarb. Niestety gdy w sprawę wmieszają się dwie wścibskie staruszki, dwójka dzieci i tajemniczy święty Eskpedyt, nic nie pójdzie zgodnie z jego planem.
„Pudełko z marzeniami” to przewrotna i zaskakująca komedia romantyczna o tym, że czasem należy zrezygnować z marzeń po to, aby… wreszcie zaczęły się one spełniać!
Wydawnictwo Filia
Data premiery 2017-11-08
Ilość stron 350
Magdalenę Witkiewicz znamy jako pisarkę powieści romantycznych z obowiązkowo szczęśliwym zakończeniem, Alek Rogoziński dał nam się poznać jako autor komedii kryminalnych.Oboje mają specyficzne poczucie humoru.,jednak pisanie w duecie zdarzyło im się po raz pierwszy i po przeczytanej lekturze....oby nie po raz ostatni. Chyba ciężko pisze się w duecie, bo przecież każdy ma inny styl, ale im się to znakomicie udało, nie wiadomo kiedy pisze jedno, a kiedy drugie.
Akcja powieści umiejscowiona jest w Miasteczku, znanym nam z Pracowni dobrych myśli, w którym przystań znajduje dwójka naszych bohaterów. Malwina, była pracownica korporacji, która pod wpływem swojego chłopaka postanawia rzucić wszystko w cholerę i wyjechać ......w Bieszczady. Miasteczko to co prawda nie Bieszczady, le tu nasza bohaterka znajduje przytulną restaurację .
Michał to młody człowiek, który po upadku swojej firmy i zdradzie przez narzeczoną postanawia zmienić w swoim życiu wszystko.W między czasie umierająca, zdziwaczała ciotka opowiada mu o skarbie, który znajduje się ...w Miasteczku.Przypadek?? nie sądzę:) bo oczywiście ów skarb znajduje się w piwnicy restauracji prowadzonej przez naszą bohaterkę. I tu zaczyna się splot zdarzeń, które prowadzą do, jakżeby inaczej, szczęśliwego finału.
Oprócz dwójki bohaterów mamy tutaj cudowne staruszki babcię Janinkę i Panią Wiesię, których dialogi prowadzą do salw niekontrolowanego śmiechu, dwoje nieletnich konspiratorów, którzy organizują naszym bohaterom RANTKĘ przy blasku cmentarnych zniczy. No i oczywiście w czeluściach piwnicy mamy pewnego świętego.Mamy też pudełko, do którego mieszkańcy Miasteczka wrzucają kartki z wypisanym marzeniami, które się spełniają.Za sprawą owego świętego czy innych ludzi?? tego wam niestety nie zdradzę, bo kto jeszcze nie czytał powinien jak najszybciej nadrobić braki, ku zdrowotności oczywiście.
Pudełko z marzeniami to lektura miła, łatwa i przyjemna, na poprawę humoru i na smuteczki te male i te większe.Napisana prostym językiem, jest przewidywalna,ale nie jest to jej mankamentem, Jedynym minusem jest to,że jest za krótka i za szybko się czyta.
Powinna być opatrzona etykietą " nie czytać w środkach komunikacji miejskiej, gdyż grozi niekontrolowanym śmiechem i dziwnym wzrokiem współpasażerów".
Moja ocena7/10
Zdradzony przez narzeczoną i oszukany przez wspólnika trzydziestoletni Michał marzy o tym, aby zacząć nowe życie. Kiedy dowiaduje się, że podczas II wojny światowej jego rodzina ukryła w małym miasteczku na północy Polski skarb, wyrusza na jego poszukiwanie. Sęk w tym, że w miejscu ukrycia skarbu stoi teraz restauracja prowadzona przez rówieśniczkę Michała, Malwinę. Dziewczyna ma problem ze swoim ukochanym, który „odszedł w siną dal”, i babcią, która po wielu latach wróciła z Francji i koniecznie chciałaby teraz w restauracji wnuczki serwować żabie udka i ślimaki.
Michał postanawia zaprzyjaźnić się z Malwiną i zdobyć jej zaufanie, by później w tajemnicy przed dziewczyną odzyskać swój skarb. Niestety gdy w sprawę wmieszają się dwie wścibskie staruszki, dwójka dzieci i tajemniczy święty Eskpedyt, nic nie pójdzie zgodnie z jego planem.
„Pudełko z marzeniami” to przewrotna i zaskakująca komedia romantyczna o tym, że czasem należy zrezygnować z marzeń po to, aby… wreszcie zaczęły się one spełniać!
Wydawnictwo Filia
Data premiery 2017-11-08
Ilość stron 350
Magdalenę Witkiewicz znamy jako pisarkę powieści romantycznych z obowiązkowo szczęśliwym zakończeniem, Alek Rogoziński dał nam się poznać jako autor komedii kryminalnych.Oboje mają specyficzne poczucie humoru.,jednak pisanie w duecie zdarzyło im się po raz pierwszy i po przeczytanej lekturze....oby nie po raz ostatni. Chyba ciężko pisze się w duecie, bo przecież każdy ma inny styl, ale im się to znakomicie udało, nie wiadomo kiedy pisze jedno, a kiedy drugie.
Akcja powieści umiejscowiona jest w Miasteczku, znanym nam z Pracowni dobrych myśli, w którym przystań znajduje dwójka naszych bohaterów. Malwina, była pracownica korporacji, która pod wpływem swojego chłopaka postanawia rzucić wszystko w cholerę i wyjechać ......w Bieszczady. Miasteczko to co prawda nie Bieszczady, le tu nasza bohaterka znajduje przytulną restaurację .
Michał to młody człowiek, który po upadku swojej firmy i zdradzie przez narzeczoną postanawia zmienić w swoim życiu wszystko.W między czasie umierająca, zdziwaczała ciotka opowiada mu o skarbie, który znajduje się ...w Miasteczku.Przypadek?? nie sądzę:) bo oczywiście ów skarb znajduje się w piwnicy restauracji prowadzonej przez naszą bohaterkę. I tu zaczyna się splot zdarzeń, które prowadzą do, jakżeby inaczej, szczęśliwego finału.
Oprócz dwójki bohaterów mamy tutaj cudowne staruszki babcię Janinkę i Panią Wiesię, których dialogi prowadzą do salw niekontrolowanego śmiechu, dwoje nieletnich konspiratorów, którzy organizują naszym bohaterom RANTKĘ przy blasku cmentarnych zniczy. No i oczywiście w czeluściach piwnicy mamy pewnego świętego.Mamy też pudełko, do którego mieszkańcy Miasteczka wrzucają kartki z wypisanym marzeniami, które się spełniają.Za sprawą owego świętego czy innych ludzi?? tego wam niestety nie zdradzę, bo kto jeszcze nie czytał powinien jak najszybciej nadrobić braki, ku zdrowotności oczywiście.
Pudełko z marzeniami to lektura miła, łatwa i przyjemna, na poprawę humoru i na smuteczki te male i te większe.Napisana prostym językiem, jest przewidywalna,ale nie jest to jej mankamentem, Jedynym minusem jest to,że jest za krótka i za szybko się czyta.
Powinna być opatrzona etykietą " nie czytać w środkach komunikacji miejskiej, gdyż grozi niekontrolowanym śmiechem i dziwnym wzrokiem współpasażerów".
Moja ocena7/10
Edyta Świętek Drzewa szumiące nadzieją
Drzewa szumiące nadzieją to trzeci już tom nowohuckiej sagi Spacer Aleją
Róż. Tym razem autorka zabiera nas do najmłodszej dzielnicy Krakowa u
schyłku lat 50., kiedy to doprowadzeni do ostateczności antykościelnymi
działaniami władzy robotnicy podejmują desperacką walkę w obronie krzyża
będącego symbolem nie tylko wiary, ale także wolności. Coraz częściej
buntują się przeciw ograniczeniom narzucanym przez władzę ludową.
Wychowani w chrześcijańskich tradycjach, podejmują bezpardonową walkę o
zgodę na budowę kościoła. W mieście dochodzi do krwawych starć z
jednostkami Milicji Obywatelskiej wspieranymi przez oddziały ZOMO. Na
tle historycznych wydarzeń rodzina Szymczaków powiększa się, przeżywa
wzloty i upadki, a za zryw w obronie wiary i samostanowienia będzie
musiała zapłacić wysoką cenę.
Seria :Spacer Aleją Róż
Wydawnictwo: Replika
Data premiery: 2017 -10-18
Ilość stron: 496
To moje trzecie spotkanie w ciągu ostatnich paru dni rodziną Szymczaków i muszę stwierdzić,że było ono najbardziej emocjonujące.Autorka trzeci tom sagi umiejscawia na przełomie lat 50 i 60 poprzedniego stulecia. Gorzki to był spacer wśród róż, ale nie chciało się żeby on się skończył.To jedna z tych książek, po które będę chętnie sięgać, bo zżyłam się z bohaterami i nie chciałabym o nich zapomnieć.Mam wrażenie,że w tym tomie autorka celowo zafundowała nam jazdę bez trzymanki, bo tyle się tu dzieje,że nie sposób odłożyć książki na bok, chce się wiedzieć co dzieje się dalej i jak się skończy.A już samo zakończenie?? mam ochotę udusić autorkę za to,że tak wystawia mają cierpliwość na próbę:(
Początkowo wydaje się że w rodzinie Szymczaków zapanował ład i sielanka.Bronek znalazł szczęście u boku ukochanej Bogusi,Julia układa sobie życie z Wawrzyńcem, Krysia ze swoimi wiecznymi pretensjami żyje z Jankiem, Sabina z Jędrkiem, a Kazia z Leszkiem.Wszyscy starają się znaleźć swoje miejsce w nowej jakże ciężkiej rzeczywistości.To wszystko tylko pozory. Każdy z nich zmaga się z demonami z przeszłości, które nie pozwalają o sobie zapomnieć.Jedni szukaja ukojenia w alkoholu, inni zapomnienia w uciechach cielesnych.
Autorka przedstawia nam wzloty i upadki Szymczaków, nie ma tu lukrowanych postaci, a bohaterowie są żywi, z krwi i kości, mają swoje słabości. Jednak mimo różnic w poglądach wszyscy trzymają się razem, mimo różnych zdań starają się sobie pomagać, bo wiadomo że w rodzinie jest siła i choćby przyszła najgorsza burza to zawsze powinniśmy trzymać się razem, bo kto zrozumie się lepiej jak brat z bratem, a siostra z siostrą.
To co mnie zachwyciło w powieści to obraz Nowej Huty tamtych lat, fikcja literacka łączy się z realiami, czasem gdzie Polak stawał przeciw Polakowi, brat nie wahał się podnieść ręki na brata.Autorka sugeruje nam jaką nauczkę powinniśmy wyciągnąć z tej lekcji historii i nie możemy dopuścić żeby kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce, wyciągnijmy wnioski i nauczmy się żyć wspólnie i bez bzdurnych waśni.
Autorka czaruje nas słowem i stworzyła taki klimat,że teraz z niecierpliwością czekam na czwatrą część, a to podobno nastąpi w lutym przyszłego roku.
Kto jeszcze nie był w Alei Róż musi koniecznie wybrać się na spacer do Nowej Huty.
Moja ocena 9/10.
Seria :Spacer Aleją Róż
Wydawnictwo: Replika
Data premiery: 2017 -10-18
Ilość stron: 496
To moje trzecie spotkanie w ciągu ostatnich paru dni rodziną Szymczaków i muszę stwierdzić,że było ono najbardziej emocjonujące.Autorka trzeci tom sagi umiejscawia na przełomie lat 50 i 60 poprzedniego stulecia. Gorzki to był spacer wśród róż, ale nie chciało się żeby on się skończył.To jedna z tych książek, po które będę chętnie sięgać, bo zżyłam się z bohaterami i nie chciałabym o nich zapomnieć.Mam wrażenie,że w tym tomie autorka celowo zafundowała nam jazdę bez trzymanki, bo tyle się tu dzieje,że nie sposób odłożyć książki na bok, chce się wiedzieć co dzieje się dalej i jak się skończy.A już samo zakończenie?? mam ochotę udusić autorkę za to,że tak wystawia mają cierpliwość na próbę:(
Początkowo wydaje się że w rodzinie Szymczaków zapanował ład i sielanka.Bronek znalazł szczęście u boku ukochanej Bogusi,Julia układa sobie życie z Wawrzyńcem, Krysia ze swoimi wiecznymi pretensjami żyje z Jankiem, Sabina z Jędrkiem, a Kazia z Leszkiem.Wszyscy starają się znaleźć swoje miejsce w nowej jakże ciężkiej rzeczywistości.To wszystko tylko pozory. Każdy z nich zmaga się z demonami z przeszłości, które nie pozwalają o sobie zapomnieć.Jedni szukaja ukojenia w alkoholu, inni zapomnienia w uciechach cielesnych.
Autorka przedstawia nam wzloty i upadki Szymczaków, nie ma tu lukrowanych postaci, a bohaterowie są żywi, z krwi i kości, mają swoje słabości. Jednak mimo różnic w poglądach wszyscy trzymają się razem, mimo różnych zdań starają się sobie pomagać, bo wiadomo że w rodzinie jest siła i choćby przyszła najgorsza burza to zawsze powinniśmy trzymać się razem, bo kto zrozumie się lepiej jak brat z bratem, a siostra z siostrą.
To co mnie zachwyciło w powieści to obraz Nowej Huty tamtych lat, fikcja literacka łączy się z realiami, czasem gdzie Polak stawał przeciw Polakowi, brat nie wahał się podnieść ręki na brata.Autorka sugeruje nam jaką nauczkę powinniśmy wyciągnąć z tej lekcji historii i nie możemy dopuścić żeby kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce, wyciągnijmy wnioski i nauczmy się żyć wspólnie i bez bzdurnych waśni.
Autorka czaruje nas słowem i stworzyła taki klimat,że teraz z niecierpliwością czekam na czwatrą część, a to podobno nastąpi w lutym przyszłego roku.
Kto jeszcze nie był w Alei Róż musi koniecznie wybrać się na spacer do Nowej Huty.
Moja ocena 9/10.
środa, 22 listopada 2017
Karolina Wilczyńska Zamarznięte serca
Popularna seria autorki najpiękniejszej literatury obyczajowej teraz w zimowej odsłonie.
Ogrzej swoje serce wśród przyjaciółek z Kwiatowej!
Liliana stoi przed trudnym zadaniem: musi zaopiekować się młodszą kuzynką, która zatrzymuje się u niej na jakiś czas. Nastolatka sprawia sporo kłopotów i gdy Liliana postanawia z nią poważnie porozmawiać, dowiaduje się o traumatycznych przeżyciach dziewczyny. Pod adresem partnera Liliany padają poważne oskarżenia. Niespodziewanie okazuje się też, że Liliana musi zmierzyć się z własną, trudną przeszłością. Jakie decyzje podejmie? I czy ostatecznie uda jej się odnaleźć wspólny język z zamkniętą w sobie nastolatką?
Najnowsza powieść Karoliny Wilczyńskiej to próba zrozumienia, że przeszłość zawsze nas odnajdzie, nie możemy przed nią uciec.
Seria :Rok na Kwiatowej
Data premiery: 08-11-2016
Ilość stron: 312
To moje drugie spotkanie z bohaterkami z Kwiatowej : Malwiną, Różą, Lilianną i Wiolettą.Cztery kobiety,cztery różne charaktery, które jak pamiętamy z pierwszego tomu połączyła awaria windy i powstały Klub Kapciowy, jak same go nazywają.
W drugiej części autorka skupia się na Liliannie, bogatej bizneswomen, która zdawałoby się nie sięga dalej wzrokiem niż czubek własnego nosa. Jednak jak się dowiadujemy z kart powieści to traumatyczne przeżycia z przeszłości sprawiły,że postawiła wszystko na jedną kartę i gra rolę "zimnej suki"...pozory.Nasza bohaterka zmuszona jest zająć się zbuntowaną nastolatką,Agnieszką.Musi nauczyć się z nią żyć pod jednym dachem, musi nauczyć się dzielić z nią przestrzeń, a jak wiadomo nastolatki ze swoim buzującymi hormonami...jednym słowem dziewczyna jej tego nie ułatwia.Kiedy pod adresem Janusza ( przyjaciela, partnera życiowego?) padają poważne oskarżenia z ust Agnieszki, kobieta staje przed ogromnym dylematem , a przeżycia z dzieciństwa wracają ze zdwojoną siłą.Ale od czego jest Klub Kapciowy i wierne przyjaciółki? Wioletta, która sama o sobie mówi,że wygląda jak słoń, bo jest w bliźniaczej ciąży, Malwina, która przeszła niesamowitą metamorfozę czy Róża, pełna kompleksów nauczyciela gimnazjum.
Autorka jak zwykle zaskakuje narracją.Jedna historia opowiedziana jest oczyma czterech bohaterek, które przemawiają do nas, czytelniczek.Początkowo było to dla mnie ciężkie do ogarnięcia, nietypowe i niecodzienne, ale nie jest to minusem,a w wręcz przeciwnie, bo każda z bohaterek dodaje coś nowego.
To niesamowicie refleksyjna seria, o sile przyjaźni i o tym jak każdy z nas boryka się z własnymi problemami, to książka o tym,że niezałatwione sprawy z przeszłości i tak nas dogonią i nie dadzą o sobie zapomnieć.To cztery niedokończone historie, w których autorka zostawiła miejce na ciąg dalszy, ale pozwoliła też zadziałać naszej wyobraźni. W tle przewija się i temat świąt, ale jak obchodzą jej mieszkanki Kwiatowej to już musicie przeczytać sami.
Moja ocena 7/10
Ogrzej swoje serce wśród przyjaciółek z Kwiatowej!
Liliana stoi przed trudnym zadaniem: musi zaopiekować się młodszą kuzynką, która zatrzymuje się u niej na jakiś czas. Nastolatka sprawia sporo kłopotów i gdy Liliana postanawia z nią poważnie porozmawiać, dowiaduje się o traumatycznych przeżyciach dziewczyny. Pod adresem partnera Liliany padają poważne oskarżenia. Niespodziewanie okazuje się też, że Liliana musi zmierzyć się z własną, trudną przeszłością. Jakie decyzje podejmie? I czy ostatecznie uda jej się odnaleźć wspólny język z zamkniętą w sobie nastolatką?
Najnowsza powieść Karoliny Wilczyńskiej to próba zrozumienia, że przeszłość zawsze nas odnajdzie, nie możemy przed nią uciec.
Seria :Rok na Kwiatowej
Data premiery: 08-11-2016
Ilość stron: 312
To moje drugie spotkanie z bohaterkami z Kwiatowej : Malwiną, Różą, Lilianną i Wiolettą.Cztery kobiety,cztery różne charaktery, które jak pamiętamy z pierwszego tomu połączyła awaria windy i powstały Klub Kapciowy, jak same go nazywają.
W drugiej części autorka skupia się na Liliannie, bogatej bizneswomen, która zdawałoby się nie sięga dalej wzrokiem niż czubek własnego nosa. Jednak jak się dowiadujemy z kart powieści to traumatyczne przeżycia z przeszłości sprawiły,że postawiła wszystko na jedną kartę i gra rolę "zimnej suki"...pozory.Nasza bohaterka zmuszona jest zająć się zbuntowaną nastolatką,Agnieszką.Musi nauczyć się z nią żyć pod jednym dachem, musi nauczyć się dzielić z nią przestrzeń, a jak wiadomo nastolatki ze swoim buzującymi hormonami...jednym słowem dziewczyna jej tego nie ułatwia.Kiedy pod adresem Janusza ( przyjaciela, partnera życiowego?) padają poważne oskarżenia z ust Agnieszki, kobieta staje przed ogromnym dylematem , a przeżycia z dzieciństwa wracają ze zdwojoną siłą.Ale od czego jest Klub Kapciowy i wierne przyjaciółki? Wioletta, która sama o sobie mówi,że wygląda jak słoń, bo jest w bliźniaczej ciąży, Malwina, która przeszła niesamowitą metamorfozę czy Róża, pełna kompleksów nauczyciela gimnazjum.
Autorka jak zwykle zaskakuje narracją.Jedna historia opowiedziana jest oczyma czterech bohaterek, które przemawiają do nas, czytelniczek.Początkowo było to dla mnie ciężkie do ogarnięcia, nietypowe i niecodzienne, ale nie jest to minusem,a w wręcz przeciwnie, bo każda z bohaterek dodaje coś nowego.
To niesamowicie refleksyjna seria, o sile przyjaźni i o tym jak każdy z nas boryka się z własnymi problemami, to książka o tym,że niezałatwione sprawy z przeszłości i tak nas dogonią i nie dadzą o sobie zapomnieć.To cztery niedokończone historie, w których autorka zostawiła miejce na ciąg dalszy, ale pozwoliła też zadziałać naszej wyobraźni. W tle przewija się i temat świąt, ale jak obchodzą jej mieszkanki Kwiatowej to już musicie przeczytać sami.
Moja ocena 7/10
wtorek, 21 listopada 2017
Natalia Sońska Zakochaj się,Julio
Julia jest nauczycielką w jednym z krakowskich liceów. Młoda i ambitna, cieszy się wśród uczniów szacunkiem oraz sympatią. Dziewczyna ma złote serce, a dla swoich wychowanków jest w stanie zrobić wszystko, nawet narazić własną reputację!
Jakub realizuje się życiowo i zawodowo - jego firma deweloperska prężnie się rozwija, a narzeczona - Dagmara - wydaje się wymarzoną partnerką. Mimo to Jakub odczuwa pewien niedosyt i pustkę. Przypadkowe spotkanie z Julią na jednym z górskich szlaków wywoła lawinę zdarzeń. Czyżby Jakub odnalazł prawdziwą księżniczkę? Czy drogi tych dwojga zejdą się na zawsze?Morał z tej opowieści może płynąć tylko jeden - szlachetne i dobre serce zawsze zwycięży fałsz i dwulicowość innych...Wydawnictwo:Czwarta Strona
Data premiery: 08-11-2017
Ilość stron: 375
Są polskie autorki,po które sięgam w ciemno,bo wiem,że czas spędzony z książką będzie miły i sympatyczny.Tak własnie jest w przypadku Pani Natalii,z której wcześniejszymi książkami miałam okazję się zaznajomić.Skłamię jak powiem,że z wszystkimi, bo w napływie nowości nie sposób być ze wszystkimi na bieżąco:) Autorka dała mi się już poznać z lekkimi i miłymi w czytaniu powieściami, które mają trochę coś z baśni,a przecież wiadomo,że bajki to lubią wszyscy, niezależnie od wieku.Już okładka ma w sobie coś z bajki, bo kto ostatnio widział śnieg???
Autorka swoją powieść umiejscawia w Zakopanem,a jak wiadomo jest ono magiczne już nie tylko dlatego,że kończą się tam tory,ale ma niepowtarzalny klimat i gwarę, w której ja jestem zakochana po uszy.Tak samo jak w muzyce, chociaż mój mąż puka się w czoło,że słucham rzępolenia,a ja lubię i już.
Poznajemy Julię, młodą nauczycielkę matematyki w jednym z krakowskich liceów.Jej wychowawstwo jest pierwszym,które objęła po zatrudnieniu się w szkole.To nie jest normalna nauczycielka, tylko ta przez duże N, która za swoimi uczniami poszłaby w ogień, co udowadnia swoim postępowaniem. Ferie zimowe, te tuż przed maturą, Julia spędza ze swoimi uczniami w Zakopanem i to własnie tutaj odnajduje swoje miejsce na ziemi, gdzie napełnia swoją miseczkę szczęścia i poznaje tajemniczego... Jakuba, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Amor nie zna litość mróz nie mróz, wyciąga strzałę i ...już:) Ale czy taka miłość istnieje? Czy usuwa kłody sprzed nóg naszych bohaterów? Czy będzie lekko,łatwo i przyjemnie??? zajrzyjcie i przekonajcie się sami?
Autorka czaruje nas słowem i tak poplątała losy bohaterów,że od książki nie sposób się oderwać,Zastanawiałam się czy są tacy ludzie jak Julia, ciepła, bezkompromisowa, oddana, pełna ideałów.Historia otula jak ciepły koc w chłodny wieczór, jest jak kubek herbaty w mroźnąnoc i przede wszystkim jest jak baśń, gdzie dobro zawsze zwycięża.
Moja ocena 7/10
niedziela, 19 listopada 2017
Edyta Świętek Łąki kwitnące purpurą
Rodzina Szymczaków, którą pokochały tysiące czytelników, powraca w II tomie sagi "Spacer Aleją Róż". To epicka opowieść mocno osadzona na płaszczyźnie społeczno-obyczajowej. Fikcja literacka przeplata się z autentycznymi zdarzeniami, a postaci wykreowane przez pisarkę ocierają się o osoby, które dzisiaj spoglądają na nas z kart książek historycznych.
Autorka poczytnych powieści w brawurowy sposób serwuje osadzoną w realiach wczesnego PRL-u historię rodzinną ze zbrodnią i zemstą w tle.
Dynamicznie wzrastająca najmłodsza dzielnica Krakowa ciągle jeszcze przypomina miasto rodem z dzikiego zachodu. Pomiędzy nowymi domami, przeludnionymi barakami i terenami budowlanymi kwitnie hazard, a sprawiedliwość bywa wymierzana na własną rękę. Za dnia wznoszone są domy, kina, szpital oraz szkoły, natomiast nocami w mrocznych zaułkach czają się przestępcy oraz prostytutki. Nad głowami mieszkańców, niczym mityczny miecz Damoklesa, wisi groźba wybuchu kolejnej wojny. Oto Nowa Huta lat 50. – siedlisko socrealistycznego absurdu, w którym rozrastająca się rodzina Szymczaków poszukuje swojego miejsca w świecie.
Bronek nie może odnaleźć szczęścia w małżeństwie i wciąż tęskni za Bogumiłą. Do miasta przyjeżdża Andrzej, aby z dala od Pawlic uporać się z rozpaczą po tragicznie zmarłej Agacie. Julia z przestrachem odkrywa, że jest obserwowana przez tajemniczego mężczyznę o podejrzanym wyglądzie. W dodatku pewnego dnia na nowohuckich łąkach robotnicy natrafiają na makabryczne znalezisko…
wydawnictwo Replika
data premiery 2017-05-23
ilość stron 383
Jeszcze przedwczoraj żałowałam,że tak długo ta seria przeleżała na moim czytniku,a dzisiaj jestem z siebie dumna,bo...nie dosyć,że skończyłam drugą część to w zanadrzu mam trzecią i póki co nie muszę czekać na perypetie rodziny Szymczyków.Pewnie za dwa, trzy dni zacznę jęczeć,że skończyłam,ale jeszcze mam na to czas, bo przede mną kolejna część:)
Z nieukrywanym zainteresowaniem pochłonęłam wręcz te część, bo polubiłam głównych bohaterów:Bronka, który wydaje się być bardzo zagubiony w tych ciężkich i siermiężnych czasach, Julkę, która ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem, Andrzeja i jego niespełnione pasje, Dorotę z jej pokiereszowaną duszą.Jedyną postacią, która jak do tej pory wzbudza moje negatywne emocje jest Krystyna i jej wieczne niezadowolenie i zazdrość.
Momentami wydaje się,że w rodzinie wszystko układa się i wychodzi na prostą.Pozory:( bo za moment spada jakieś nieszczęście na któregoś z jej członków.Ile smutku i cierpienia jest w stanie znieść jedna rodzina.
Autorka zafundowała nam prawdziwą huśtawkę.Jak u jednego zaczyna się układać to na drugiego spada jakieś nieszczęście.Fatum wisi nad tą rodziną czy co? Pomimo splotu nieszczęśliwych zdarzeń Szymczakowie to kochająca się rodzina," jeden za wszystkich ,wszyscy za jednego "jak mawiają bracia:) Wzajemnie się wspierają i pomagają w ciężkich chwilach, spotykają się na niedzielnych obiadkach i okazują sobie troski, wyciągają pomocną dłoń.
Autorka rewelacyjnie wplotła losy rodziny w historię tamtych czasów.Pokazała budowę Nowej Huty wraz z jej ciemnymi stronami przeludnionych blokowisk, uwięzienie Kardynała Wyszyńskiego i walkę o wiarę, o to co dla człowieka najważniejsze- człowieczeństwo, znana Trybuna Luda wraz z jej "prawdami",kłamstwa komunistycznych władz i miłość do braci ze wschodu.
Ta książka jest o mocy rodziny i przyjaźni,o losie kobiet i i niełatwym losie uczciwych ludzi, którzy nie znali słowa kombinować, o zemście, która przynosi ukojenie, To piękna iw wielowątkowa powieść, od której nie sposób się oderwać.Ja śpieszę czytać kolejny tom.
Moja ocena 9/10
Autorka poczytnych powieści w brawurowy sposób serwuje osadzoną w realiach wczesnego PRL-u historię rodzinną ze zbrodnią i zemstą w tle.
Dynamicznie wzrastająca najmłodsza dzielnica Krakowa ciągle jeszcze przypomina miasto rodem z dzikiego zachodu. Pomiędzy nowymi domami, przeludnionymi barakami i terenami budowlanymi kwitnie hazard, a sprawiedliwość bywa wymierzana na własną rękę. Za dnia wznoszone są domy, kina, szpital oraz szkoły, natomiast nocami w mrocznych zaułkach czają się przestępcy oraz prostytutki. Nad głowami mieszkańców, niczym mityczny miecz Damoklesa, wisi groźba wybuchu kolejnej wojny. Oto Nowa Huta lat 50. – siedlisko socrealistycznego absurdu, w którym rozrastająca się rodzina Szymczaków poszukuje swojego miejsca w świecie.
Bronek nie może odnaleźć szczęścia w małżeństwie i wciąż tęskni za Bogumiłą. Do miasta przyjeżdża Andrzej, aby z dala od Pawlic uporać się z rozpaczą po tragicznie zmarłej Agacie. Julia z przestrachem odkrywa, że jest obserwowana przez tajemniczego mężczyznę o podejrzanym wyglądzie. W dodatku pewnego dnia na nowohuckich łąkach robotnicy natrafiają na makabryczne znalezisko…
wydawnictwo Replika
data premiery 2017-05-23
ilość stron 383
Jeszcze przedwczoraj żałowałam,że tak długo ta seria przeleżała na moim czytniku,a dzisiaj jestem z siebie dumna,bo...nie dosyć,że skończyłam drugą część to w zanadrzu mam trzecią i póki co nie muszę czekać na perypetie rodziny Szymczyków.Pewnie za dwa, trzy dni zacznę jęczeć,że skończyłam,ale jeszcze mam na to czas, bo przede mną kolejna część:)
Z nieukrywanym zainteresowaniem pochłonęłam wręcz te część, bo polubiłam głównych bohaterów:Bronka, który wydaje się być bardzo zagubiony w tych ciężkich i siermiężnych czasach, Julkę, która ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem, Andrzeja i jego niespełnione pasje, Dorotę z jej pokiereszowaną duszą.Jedyną postacią, która jak do tej pory wzbudza moje negatywne emocje jest Krystyna i jej wieczne niezadowolenie i zazdrość.
Momentami wydaje się,że w rodzinie wszystko układa się i wychodzi na prostą.Pozory:( bo za moment spada jakieś nieszczęście na któregoś z jej członków.Ile smutku i cierpienia jest w stanie znieść jedna rodzina.
Autorka zafundowała nam prawdziwą huśtawkę.Jak u jednego zaczyna się układać to na drugiego spada jakieś nieszczęście.Fatum wisi nad tą rodziną czy co? Pomimo splotu nieszczęśliwych zdarzeń Szymczakowie to kochająca się rodzina," jeden za wszystkich ,wszyscy za jednego "jak mawiają bracia:) Wzajemnie się wspierają i pomagają w ciężkich chwilach, spotykają się na niedzielnych obiadkach i okazują sobie troski, wyciągają pomocną dłoń.
Autorka rewelacyjnie wplotła losy rodziny w historię tamtych czasów.Pokazała budowę Nowej Huty wraz z jej ciemnymi stronami przeludnionych blokowisk, uwięzienie Kardynała Wyszyńskiego i walkę o wiarę, o to co dla człowieka najważniejsze- człowieczeństwo, znana Trybuna Luda wraz z jej "prawdami",kłamstwa komunistycznych władz i miłość do braci ze wschodu.
Ta książka jest o mocy rodziny i przyjaźni,o losie kobiet i i niełatwym losie uczciwych ludzi, którzy nie znali słowa kombinować, o zemście, która przynosi ukojenie, To piękna iw wielowątkowa powieść, od której nie sposób się oderwać.Ja śpieszę czytać kolejny tom.
Moja ocena 9/10
sobota, 18 listopada 2017
Gabriela Gargaś Wieczór jak ten
Święta to szczególny czas.Czas cudów.Bo zawsze znajdzie się Ktoś, kto rozdaje prezenty,niekoniecznie pod choinką....
Michalina ma 27 lat i sama wychowuje młodszego brata.Mieszkają w przepięknej, malowniczej miejscowości u podnóża Tatr.W codziennych trudach wspiera ją jej babcia Zosi, właścicielka cukierni "Cynamonowe serca". To za jej radą, by podreperować budżet,wnuczka postanawia na okres Bożego Narodzenia wynająć pokoje dla gości....
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery:2017-11-08
Ilość stron 360
Żródło: empik.com
Pierwszą rzeczą, która działa jak magnes jest okładka...cudnie świąteczna i z zapowiedzią niespodzianki. zasadzie to chyba przeczytałam wszystkie książki Pani Gargaś,ale ta jest inna od jej poprzednich pozycji. Ta jest jak powrót do dzieciństwa i do ukochanych baśni pełnych magii,elfów i czarów. Taka właśnie jest ta książka o marzeniach i o miłości, o nadziei i o tym,że warto wierzyć w ludzi, bo nie każdy jest zły, a może to i my nie potrafimy okazać swojej dobroci, bo boimy się co powiedzą inni.
Ale jak śpiewają Czerwone Gitary:
"Jest taki jeden dzień w roku, bardzo ciepły, choć grudniowy
Dzień,zwykły dzień, w którym gasną wszystkie spory
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich,
dzień, który już każdy z nas zna od kołyski."
I o tym właśnie jest ta książka o magii świąt, które kochamy wszyscy, tylko czasem w ferworze gotowania i pucowania zapominamy o najbliższych, zapominamy o ludziach, którzy są sami.Tacy jesteśmy. Ja sama często łapię się na tym,że mówię " nie jedz, bo to na święta, po czym po dwóch dniach jedzcie, jedzcie, bo wyrzucę" I po co? jak autorka słusznie zauważyła świat się nie skończy jak zamiast czterech blach ciasta upieczemy trzy,a zaoszczędzony czas przeznaczymy na to o czym zapominamy często na co dzień.Dla każdego będzie to coś innego, dla jednych rozmowa z najbliższymi, dla innych zabawa z dziećmi,a dla jeszcze innych telefon do kogoś komu powinniśmy powiedzieć przepraszam .
Główna bohaterka to 27-letnia Michalina, która po śmierci ukochanej mamy wychowuje młodszego brata.Aby podreperować rodzinny budżet wynajmuje pokoje. I kogo my tu mamy? Artura, pracoholika ,który pragnie zapomnieć o świątecznej tradycji, starszą panią, która omal nie doprowadziła do rozwodu ukochanego syna i młodą panią doktor z córką, która po śmierci ukochanego męża próbuje "wrócić" do normalności. Czy w Złotkowie odnajdą to czego szukają? Tego nie zdradzę, musicie sami przeczytać:)
Zatrzymajmy się na chwilę,zróbmy tak aby Boże Narodzenie trwało cały rok i zapewniam,że nikomu nie spowszednieje
Moja ocena 8/10
piątek, 17 listopada 2017
Edyta Świętek Cień burzowych chmur
"Cień burzowych chmur" to pierwszy tom pięcioczęściowej sagi "Spacer Aleją Róż", traktującej o losach rodziny Szymczaków. To epicka opowieść mocno osadzona na płaszczyźnie społeczno-obyczajowej. Fikcja literacka przeplata się z autentycznymi zdarzeniami, a postaci wykreowane przez pisarkę ocierają się o osoby, które dzisiaj spoglądają na nas z kart książek historycznych.
Autorka poczytnych powieści w brawurowy sposób serwuje osadzoną w realiach wczesnego PRL-u historię rodzinną ze zbrodnią i zemstą w tle.
Wydawnictwo:Wydawnictwo Replika
Data premiery:2017-02-14
Seria:Spacer Aleją Róż
Ilość stron:352
Tym razem w moje łapki trafiła pierwsza część Spaceru Aleją Róż, bo taki nosi tytuł pięciotomowy cykl nowej powieści Pani Świętek, a muszę przyznać,że już od dłuższego czasu zalegał na moim czytniku i jakoś zawsze brakowało mi czasu na te książkę, bo oczywiście ukazuje się tyle nowości,że doba powinna mieć 48 godzin ( wydawcy temu winni, bo jak można w ciągu tygodnia wydać 10 książek).
Żałuję,że dopiero teraz zaczęłam ją czytać,ale może to i lepiej, bo dwa kolejne tony mam na moim Kindelku i nie będę musiała z niecierpliwością wyglądać zapowiedzi wydawniczych.
Dotychczasowe książki Pani Edyty zdecydowanie różnią się od Cieni burzowych chmur i muszę przyznać,że póki co jestem nowym cyklem zachwycona,a Pani Edyta przeszła już chyba samą siebie ( cudnie oddała obraz powojennej Polski).
Akcja książki rozpoczyna się w roku 1949, poznajemy rodzinę Szymczyków jednych z najzamożniejszych mieszkańców podkrakowskich Pawlic. Głową rodziny jest Bronisław, najstarszy syn gospodarzy, który godnie zastępuje zmarłego ojca i z wielkim oddaniem służy ojcowiźnie, cóż z tego? czasy są jakie są, wprowadzane są absurdalne kolektywizacje wsi i rodzina zostaje w zasadzie z niczym, marnym spłachetkiem ziemi .Na czele nowego kołchozu staje Marczak, postać oślizgła i obrzydliwa,a do tego odwieczny wróg Bronka.Nasz główny bohater, któremu zupełnie nie o drodze jest z ponoszącym się wszerz komunizmem wyrusza do Nowej Huty, oczka w głowie ówczesnych władz.
Edyta Świętek rewelacyjnie oddała obraz powstającej Nowej Huty, być może dlatego,że sama stamtąd pochodzi i zaprała nas na spacer w miejsca, którymi pewnie sam nie raz chodziła. Z rzetelnością godna kronikarza nakreśliła nam absurdy PRL-u.Pierwszym moim skojarzeniem, kiedy autorka opisywała rywalizację wśród budowniczych było "kobiety na traktory" i obraz rumianej Kachny czy Marychny.
Motywem przewodnim książki jest zemsta i nienawiść. Zemsta za niesłusznie zabraną ziemię i nienawiść do sprawców tego czynu.Autorka między motyw przewodni z delikatnością i subtelnością wplata miłość, zazdrość i rodzinne waśnie. Tu na każdym kroku fikcja splata się z rzeczywistością i chyba ta mieszanka sprawia,że chce się czytać i czytać.
Ja z przyjemnością sprawdzę za chwilę co słychać u Szymczaków.
Moja ocena 8/10
środa, 15 listopada 2017
Joanna Szarańska Cztery płatki śniegu
Ciepła, przepełniona humorem i wzruszeniami opowieść o tym, co jest naprawdę ważne. Bo święta mogą być wyjątkowe, nawet gdy z nieba spadną cztery płatki śniegu na krzyż...
Gwiazdka za pasem, w powietrzu pachnie makowcem, goździkami i zieloną choinką. Mieszkańcy małego miasteczka myślą już o przygotowaniach świątecznych, ale na drodze lepienia uszek i łańcuchów choinkowych staną im rodzinne perypetie. Zabiegani zapomną, co naprawdę liczy się w świętach. Na szczęście ktoś im o tym przypomni...
Ten wyjątkowy czas skrzyżuje ze sobą drogi małżeństwa posądzającego się wzajemnie o zdrady, młodej mamy zmęczonej dobrymi radami teściowej, sknery, którego żona marzy o dziecku, kobiety samotnie wychowującej córeczkę i pewnego przystojnego mężczyzny. Wśród codziennych problemów trudno się zatrzymać i po prostu cieszyć wspólnymi chwilami, ale w miasteczku mieszka ktoś, kto pomoże im na nowo odkryć magię świąt.
źródło: empik.com
Wydawcy zaraz po Wszystkich Świętych prześcigają sie w wydawaniu książek o tematyce bożonarodzeniowej ( jak w marketach,gdy od listopada straszą mikołaje i bombki).Nie to nie jest zarzut pod adresem wydawnictw,a wręcz przeciwnie, bo przecież w ferworze lepienia uszek i zawijania makowców nie zawsze jest czas podrapać się po głowie,a co dopiero sięgnąć po książkę.Także już od listopada nastrajam się ( póki co literacko) do świąt:)
Tym razem w moje łapki wpadły Cztery płatki śniegu i chociaż za oknem szaro,buro i nijako to książka pokazuje o co tak naprawdę biega w tych świętach i co powinno być najważniejsze.
Autorka wprowadza nas do kamiennicy w Kalwarii Zebrzydowskiej przy ul.Weissa i strona po stronie pozwala nam się zaprzyjaźnić z jej mieszkańcami. No w moim przypadku nie ze wszystkimi,bo Waldemara udusiłabym gołymi rękami i trzy razy upewniłabym się czy aby na pewno nie oddycha. Poznajemy Zuzannę z jej mężem Kajetanem, Marzenę, która samotnie wychowuje Stasię, Monikę z mężem i malutkim synkiem,żonę nieszczęsnego Waldemara Annę i najważniejszą postać w całej książce Panią Michalską. Wszyscy mieszkańcy przygotowują się do świąt i przeżywają swoje perypetie, a kluczem łączącym jest pani Michalska,która chce nakłonić wszystkich mieszkańców do wspólnego ubierania choinki i kolędowania. Czy jej się to uda??
Przezabawne są perypetie Zuzy i jej męża, do których w akcję wkracza znana nam z wcześniejszych książek pani Joanny Kalina, przesympatyczna jest Stasia i jej mama,ale już Waldemar powalił mnie na łopatki(Boże, dzięki Ci za normalnego męża) :)
W zasadzie to trzy czwarte książki obśmiałam się ,a poczucie humoru autorki jest wręcz niesamowite,że już o wyobraźni nie wspomnę:)
Książka wydaje się być niesamowitą komedią pomyłek, ale.... no właśnie zawsze musi być jakieś ale.Postać Pani Michalskie uświadamia nam po co są te święta, nie dla prezentów i wypchanych kosz, nie dla komercji i sztucznych mikołajów,ale dla rodziny.I nie ważne czy podamy łososia czy śledzia w śmietanie,makowce czy pierniki z marketu ważne aby w tym dniu nikt nie był sam, bo to są rodzinne święta,a nie ma na świecie nic ważniejszego niż rodzina. To czas kiedy gasną wszystkie spory, ludzie są dla siebie milsi, uśmiechamy się wzajemnie, a nie można tak przez cały rok.
I lojalnie uprzedzam,że końcówka książki zmusza do refleksji i niejednemu łezka się zakręci w oku.
Jak dla mnie bomba :)
Moja ocena 8/10
wtorek, 14 listopada 2017
Beata Majewska Zdążyć z miłością
Wydawnictwo: | Książnica |
Data premiery: | 2017-10-25 |
Ilość stron: | 352 |
Źródło: emik.com
Udało mi się przeczytać trzecią część cyklu Pani Majewskiej i muszę szczerze przyznać,że to według mnie najlepsza część. Autorka skupia się tym razem na Oldze, byłej dziewczynie Huga, która znana jest czytelnikom z poprzednich części jako osoba wyrachowana i pozbawiona jakichkolwiek skrupułów.Czy osoba taka jak ona zasługuje na "normalne" i szczęśliwe życie.Czy ktoś tak cyniczny zasługuje na miłość i normalny związek?? już w poprzednim tomie Olga Becker przechodzi lekką przeminę, bo o transformacji ciężko tu mówić.Przyczyną jej zmiany była choroba i zetknięcie z inną rzeczywistością.Olga źle czuje się w swoim starym towarzystwie tak samo jak ona dzieci bogatych rodziców ,żyjących od imprezy do imprezy.
Przypadek sprawia,że na korytarzu swojego laboratorium Olga poznaje Faustynkę i jej ojca Kamila.Spotkanie to zmienia życie naszej bohaterki o 180 stopni i tutaj dopiero zaczyna się dziać.Czy możliwy jest związek ateistki z gorliwym katolikiem? czy istnieje szansa na udany związek jej,która chyba sama nie wie ile zer ma na koncie i jego, nauczyciela ze skromną pensją.Czy jest szansa na udane życie zimnej jak ryba i wyrachowanej Olgi i Kamila, skromnego wdowca z dwójką nieletnich dzieci?
Olga okazuje się być bardzo empatyczną i ciepłą osobą, która najzwyczajniej nie potrafi zaakceptować siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza.To osoba , której mimo wszystko nie da się nie lubić,a przede wszystkim to osoba , która ma wielkie serce otwarte na drogiego człowieka.
Sięgając po Zdążyć z miłością nie spodziewałam się tak porywającej lektury, która wzrusza i bawi, którą należy sobie dawkować, bo szkoda,że tak szybko się kończy.Przeczytacie tu o miłości i tęsknocie za tymi,których już z nami nie ma, o rodzicielstwie i przyjaźni,ale tej przez duże P,a przede wszystkim o trudnej sztuce akceptacji samego siebie.
Polecam,ale koniecznie z pudełkiem chusteczek , bo inaczej się nie da.
Moja ocena 8/10
Mam i ja :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)