niedziela, 26 sierpnia 2018

Tarryn Fisher Bogini niewiary.Ateiści, którzy modlą się i klęczą



Data wydania:20-06-2018
Wydawnictwo:Sine Qua Non
Ilość stron:352
ISBN:9788381291361

93/2018

"Młodzi ludzie traktują miłość jak akcesorium,a nie kwestię życia i śmierci. Miłość was bawi, zakochujecie się w samej idei miłości.Piszecie o niej wszystkie piosenki i książki,ale nie macie pojęcia, jak ją przeżyć. Miłość to nie część większej rzeczy. Miłość to miłość".

Zupełnie nieznana mi autorka,ale...tak mnie urzekła okładka,że jak miałam możliwość wyboru książki od Wydawnictwa to nie wahałam się nawet pięć sekund. Potem oczywiście rzuciłam okiem na recenzje i zastanawiałam się co wpadnie w moje łapki, opinie na temat tej książki są bardzo podzielone. Ja nie mam porównania z innymi powieściami autorki, bo jaj najzwyczajniej nie znam. Co dostałam? Przekonajcie się :)
Główna bohaterka to Yara młoda dziewczyna, która nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca, nie potrafi ani stworzyć normalnego związku ani tym bardziej związać się z nikim na dłużej.Gdy zaczyna się choć odrobinę wiązać...ucieka i przeprowadza się do nowego miejsca. Jest barmanką i pewnego dnia spotyka w miejscu swojej pracy przystojnego David, muzyka, który szuka inspiracji. Facet zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia . Zaczynają się najpierw spotykać, potem razem mieszkać na na końcu biorą ślub.Banalne??? Do momentu ślubu może i owszem,ale potem następuje cała seria zdarzeń, które czynią książkę zdecydowanie inną od wszystkich.Oczywiście Yara jak to ma w zwyczaju ucieka?Co dalej tego Wam niestety nie powiem, bo nie chcę odbierać Wam przyjemności czytania,ale zdradzę Wam,że będzie się działo:)
Od pierwszej strony denerwowała mnie główna bohaterka, egoistka i osoba myśląca tylko o czubku własnego nosa, nie bardzo potrafi nawiązać relacje z ludźmi co spowodowane było trudnym dzieciństwem i brakiem jakichkolwiek relacji z matką.Dopiero pod koniec książki coś w niej drgnęło i zaczęłam czuć odrobinę współczucia i trochę ją lubić,ale tylko trochę, bo chemii od samego początku między nami nie było.

"Jeśli ktoś cie skrzywdzi i starasz się jakoś żyć. Nie możesz pozwolić, by inni widzieli,że mają nad tobą władzę".

No właśnie jakoś:( nie można żyć jakoś, nie można żyć stale przeszłością i zasłaniać się trudnym dzieciństwem. Żeby stworzyć normalnie funkcjonujący związek trzeba rozliczyć się z przeszłością. Musimy odnaleźć swoją drogę i uwierzyć w siebie. To,że matka stworzyła Yarze trudne dzieciństwo i zamiast zapewnić córce ciepły i bezpieczny dom, interesowała się tylko poszukiwaniem kolejnych facetów,a nie własnym dzieckiem jakoś w moich oczach nie usprawiedliwia bohaterki. Jasne,że trauma dzieciństwa rzutuje na całe życie,ale trzeba umieć odciąć się od przeszłości postawić grubą kreskę. Pewnie o taki zabieg chodziło autorce, o to aby pokazać przemianę:)
To nie jest typowy romans, w którym wszystko idzie gładko,a oni żyli długo i szczęśliwie.To książka o skomplikowanych relacjach i wpływie przeszłości na dorosłe życie, to książka o trudnej sztuce wybaczania i odnajdywania swojego miejsca.
Przyznam szczerze,że chociaż książka ma skrajne opinie to mnie czytało się ją bardzo dobrze, strony w zasadzie czytały się same. Podobno jest inna od poprzednich książek autorki. Niestety nie mam porównania,ale ... nadrobię, bo spodobał mi się styl Pani Fisher i chyba powinnam sięgnąć po poprzednie książki chociażby po to, aby mieć porównanie.

Moja ocena 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


4 komentarze: