wtorek, 1 lipca 2025

Aldona Żółtowska Halszka. Na brzegu rzeki


 Data wydania: 11-06-2025
Wydawnictwo: Axis Mundi
Ilość stron: 284

34/2025


Wpadł w moje ręce debiut, a wiecie doskonale, że ja osobiście jestem ich wielbicielką. Lubię sięgać po kolejne książki debiutujących autorów i obserwować jak rozwija się ich warsztat, jak rozwija się ich kariera pisarska i czy udaje im się przebić na rynku wydawniczym, bo sami chyba widzicie, że parafrazując znaną piosenkę "pisać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej". Jak poradziła sobie Aldona Żółtowska ? Moim zdaniem całkiem nieźle. Chociaż początkowo przyznaję się, że pierwsza część mnie niesamowicie irytowała, ale potem było już tylko lepiej. Pewnie nie sięgnęłabym po Halszkę, ale wiecie doskonale, że ja jestem sroka okładkowa, a ta okładka jest niezwykle klimatyczna i jakaś taka nostalgiczna. No i to zdanie na okładce: tajemnica sprzed lat splata losy matki i syna. Ja kocham sagi i powieści wielotomowe chociaż denerwuje mnie czekanie na kontynuację. Teraz czekam na drugą część Halszki, bo pomimo początkowych zgrzytów książka jest dobrze napisana, wszystko tutaj się zazębia i historia splata się niczym nici w makatce.  Autorka zaskoczyła mnie nie tylko sprawnie napisaną historią, ale i głębią psychologiczną.
Całą historia składa się z dwóch części. W pierwszej, która toczy się w roku 1926 i opowiada o losach Chai Madejskiej i drugiej z lat powojennych opowiadającej o Maksymilianie, synu Chai. I właśnie ten początek z Chają nie zagrał mi zupełnie. Poznajemy dziewczynę, która spędza noc z nieznajomym mężczyzną i okazuje się, że zachodzi w ciążę. i chociaż jest ambitną i pracowitą dziewczyną to zwraca się do niego o pomoc w kłopocie. Mężczyzna okazuje się być samotnym fabrykantem, który nie wyrzeka się swojego postępku. I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo lekko irytowało mnie w tej części zachowanie bohaterów, coś między nami nie zagrało, ale to tylko moje subiektywne zdanie i wcale nie przeszkadza w odbiorze książki jako całości. Autorka świetnie oddała nie tylko tło historyczne, ale i zadbała o każdy szczegół garderoby, a moda tamtejsza znacznie różniła się od tej dzisiejszej.
Maksymilian podejmuje pracę jako nauczyciel w niewielkiej miejscowości Wiktorów. A że chłopak postanowił pojawić się wcześniej to interesuje się okolicznymi miejscowościami i ludźmi, z którymi przyjdzie z pewnością spędzić mu jakiś czas.  To właśnie podczas swoich wędrówek natrafia na ślad tajemniczej Halszki. To właśnie historia tajemniczej  Halszki splata przeszłość i teraźniejszość, odkrywa głęboko skrywane rodzinne tajemnice i dramaty. Co wspólnego ma Maksymilian z Halszką ? Sięgnijcie po książkę Aldony Żółtowskiej i przekonajcie się sami.
Debiut autorki uważam za udany, a ona sama kupiła mnie niezwykłą wrażliwością, którą jest widoczna na kartach powieści. Kupiła mnie również doskonałym przygotowaniem do napisania książki, tłem historycznym tym  Łodzi fabrykantów jak i tym powojennym, gdy bieda i niepewność konkurowały z podziałami klasowymi. Tutaj akcja toczy się nieśpiesznie, nie ma tutaj zrywów akcji ale jest refleksyjnie z dużym naciskiem na podłoże psychologiczne bohaterów. To książka o przetrwaniu i  poszukiwaniu własnej tożsamości, o rodzinie i dziedzictwie przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
To udany debiut i z pewnością sięgnę po kolejny tom, bo jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy jej bohaterów.
Polecam Wam gorąco.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi

czwartek, 26 czerwca 2025

Zofia Mąkosa Bez miłości


 Data wydania:04-06-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 336
Cykl: Pomiędzy

33/2025

Zofia Mąkosa zabrała mnie znowu w niezapomnianą podróż pomiędzy Trzcielem, a Poznaniem. W cudowną podróż historyczną, która jak zwykle skradła moje serce. Ciężkie to były czasy dla Polaków, którzy uczyli się żyć w kraju, który świeżo odzyskał niepodległość, ale też z niepokojem spoglądali w przyszłość po postanowieniach Traktatu Wersalskiego. W takich czasach przyszło żyć bohaterom drugiej części cyklu Pomiędzy Zofii Mąkosy. Bez miłości jest doskonałą kontynuacją pierwszej części, a autorka jak zwykle zachwyca przepięknym piórem, w którym każda literka ma swoje miejsce, a każdy z bohaterów jest po coś. Tutaj nie ma miejsca na przypadki. Wszystko jest przemyślane, doprecyzowane i oszlifowane po to, aby zabrać nas czytelników w podróż, która na długo zapada w naszych sercach. Lubię książki Pani Zofii i z każdej cieszę się jak dziecko z wizyty Mikołaja. Ale powiem Wam coś w tajemnicy na końcu Bez miłości jest dużą czcionką napisane "koniec tomu drugiego", więc jak możemy się domyślać będzie kontynuacja. Jest to oczywiście konieczne, bo wiele wątków wymaga zamknięcia i wyjaśnienia, ale w tym miejscu mam osobisty apel do autorki: "Pani Zofio proszę nam nie kazać czekać zbyt długo na kolejną część". Ja rozumiem, że aby oddać tak doskonale tło historyczne trzeba się mocno zaangażować i z pewnością przeczytać nie jedno opracowanie historyczne, ale Pani czytelnicy nie są najbardziej cierpliwymi osobami na świecie. Czekają, bo muszą.
W Bez miłości śledzimy dalsze losy naszych bohaterek, Weroniki i Joanny, które muszą ponosić konsekwencje własnych wyborów i żyć tak jak tego chciały. Weronika chociaż nie nosi pod sercem dziecka Freda, syna jednego z najbogatszych mieszkańców Trzciela, ale niestety dotkniętego chorobą wojenną, wychodzi za niego za mąż. Fred i jego rodzina są Niemcami i nasza bohaterka musi się przystosować do życia między nimi. Czy hardej Weronice się to uda? Czy pokornie będzie znosić upokorzenia ? A może stanie się zupełnie inaczej? Sięgnijcie po Bez miłości i przekonajcie się sami ja poradzi sobie Weronika.
Joanna nadal mieszka w Poznaniu, pracuje i uczy się w każdej wolnej chwili. Jest niezależna i postawiła sobie cel, do którego dąży każdego dnia. Jest uparta i ambitna, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Nie ma też szczęścia do mężczyzn, ale to trochę na własne życzenie, bo wychowana przez siostry zakonne ma wpojone, że rozwodnik to zło. Poznajcie jak potoczą się losy Joanny, mieszkanki Poznania i jak sama o sobie mówi polskiej Maty Hari.
Polubiłam obydwie z bohaterek. To kobiety z krwi i kości, sile, niezależne i ambitne. Kobiety, które radzą sobie doskonale pomimo trudności jakie rzuca im pod nogi los. To książka pełna przyjaźni, więzi rodzinnych i siostrzanych. To książka przede wszystkim o codzienności, która stała się niemym świadkiem tamtego czasu. Od lektury Bez miłości nie sposób się oderwać, a każda strona przypomina, że nieuchronnie zbliżamy się do końca.
Ja czekam z niecierpliwością na kolejną część Pomiędzy, a Was gorąco zachęcam do lektury tej niezapomnianej powieści.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

środa, 25 czerwca 2025

Małgorzata Manelska Rozdzieleni przez los

 

Data wydania: 14-05-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 488

32/2025

Ależ mnie ta książka przeczołgała, nie jestem w stanie policzyć ile razy musiałam ją odłożyć i sięgnąć po coś lżejszego, żeby dojść do siebie i oswoić się z tragicznymi wydarzeniami. Z twórczością Małgorzaty Manelskiej już się zetknęłam i widziałam, że autorka ma dobre pióro, ale to co zrobiła w Rozdzielonych przez los przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Biorąc książkę do ręki wiedziałam, że akcja toczy się podczas II wojny światowej, czyli w moim ulubionym okresie historycznym, ale dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak jak najnowsza powieść autorki. Czytając niejednokrotnie miałam łzy w oczach i w gardle rosła mi dziwna gula, która nie pozwalała swobodnie oddychać. Ta książka to nie tylko opowieść o wojnie i jej ciemnej stronie, nie tylko o prześladowaniach i bezsensownej śmierci ze względu na pochodzenie, ale to książka o Człowieczeństwie przez duże C, o którym nigdy nie wolno nam zapomnieć. To lektura, któą powinien przeczytać każdy bez względu na wiek, płeć czy narodowość, Porusza ona najczulsze struny i na długo zapadnie w mojej pamięci. Piękna minimalistyczna okładka zupełnie nie oddaje emocji, które dostaniemy i wydarzeń, których będziemy świadkami.
Małgorzata Manelska zabiera nas  Makowa Mazowieckiego, gdzie w 1938 roku żyją pod jednym niebem Żydzi i Polacy. I choć różni ich wyznanie i obyczaje to sąsiad sąsiadowi nie jest wilkiem. Poznajemy Marię i Władka. Ona, Maria to córka żydowskiego krawca i on, Władek syn polskiego policjanta. Ich drogi skrzyżowały się, zakochali się w sobie i chcieli wspólnej przyszłości. Oboje wiedzieli, że ze względu na różne wyznanie ciężko będzie im zyskać aprobatę rodziny, ale zupełnie nie spodziewali się tego co zgotuje im los. Wybucha wojna i Władek trafi na roboty przymusowe, gdzie bauerka nie zna dobrego słowa, a naszego bohatera traktuje jak śmiecia. Maria natomiast jako że jest Żydówką trafia wraz z matką, młodszą siostrą i owocem miłości, które nosi pod sercem do miejsca, gdzie według Niemców powinien znaleźć się każdy Żyd, a mianowicie do getta. Do brudu, głodu, chorób i ciasnoty, do miejsca, gdzie w jednym pokoju gnieżdżą się po trzy rodziny. Do miejsca, gdzie Żydzi są obdarci z człowieczeństwa i nie znają dnia ani godziny kiedy trafi ich kula albo staną się obiektem zabaw SS-manów. Czy Marii i Władkowi uda się przeżyć? Czy ich drogi się skrzyżują i dane im będzie spędzić wspólnie życie? Tego dowiecie się z książki Małgorzaty  Manelskiej Rozdzieleni przez los.
Gratuluję Pani Małgorzacie Manelskiej tak świetnie napisanej książki. Książki pełnej prawdy historycznej, ale i szacunku dla bohaterów tamtych czasów. Książki pełnej emocji, bólu i łez. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, a przed napisaniem książki z pewnością przekopała się przez tony dokumentów będących świadectwem z tamtego okresu. To co zrobili Niemcy z osobami niepełnosprawnymi i chorymi, które przecież zaburzały obraz rasy panów zasługuje z pewnością na osobny kociołek w piekle., a w nas współczesnych wzbudza takie emocje, że nie sposób je ogarnąć choćby jednym słowem, Ten obraz bestialstwa trudno nie tylko zrozumieć, ale i trudno go sobie wyobrazić. Boli jak diabli chociaż minęło już tyle lat.
Rozdzieleni przez los ta książka ważna i potrzebna. Jo osobiście mam nadzieję, że trafi do jak najszerszego grona czytelników. U mnie na półce zajmie z pewnością szczególe miejsce. Bardzo gorąco Wam polecam

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

sobota, 21 czerwca 2025

Katarzyna Gacek Wypadek? Nie sądzę


 Data wydania: 04-06-2025
Wydawnictwo: Agora
Ilość stron: 408
Cykl: Pensjonat Jaśminowy Dwór


31/2025


Katarzyna Gacek to jedna z moich ulubionych autorek i przyznaję się bez bicia, że każdą Jej książkę biorę w ciemno, bo wiem , e nie będzie nudy i będzie wspaniała lektura. Czy było tak i tym razem? Oczywiście, że tak, ale tym razem zamiast komedii dostałam kryminał lekko refleksyjny i pełen zadumy, bo w tle mamy stratę, żałobę i tabun wyrzutów sumienia. Czy to znaczy, że było gorzej? Nie, absolutnie nie. Ja jestem zdecydowanie na tak i czuję, że nowy cykl Pani Katarzyny Pensjonat Jaśminowy Dwór będzie po raz kolejny zachwycał i z pewnością zyska rzesze czytelniczek i czytelników. Nazwisko Katarzyny Gacek to marka sama w sobie. Autorka kolejny raz udowadnia, że można napisać doskonały kryminał bez epatowania na każdym kroku krwią i przemocą, bez brutalności, ale za to  z nutą refleksji. Akcja jak to bywa u autorki toczy się tak dynamicznie, że nie mamy czasu złapać oddechu. Tutaj nie ma miejsca na chaos, a każda scena i bohaterowie są starannie przemyślani. Ja kocham książki Katarzyny Gacek i podejrzewam, że gdyby autorka napisała ulotkę do lekarstwa to również z ogromnym zainteresowaniem.
Wypadek? Nie sądzę to jak wspomniałam nowy cykl autorki Pensjonat Jaśminowy Dwór, którego akcja toczy się w Nałęczowie. Poznajemy Gabrielę, która na prośbę rodziców postanawia pomóc rodzicom przez miesiąc w prowadzeniu tego urokliwego miejsca, które podobno nie generuje zysków i przyda się świeże spojrzenie. Gabriela to była policjantka, która zmaga się z potężną traumą i musi przepracować żałobę po stracie najbliższej jej osoby. Czy pod opiekuńczymi skrzydłami rodziców da sobie radę? Być może, ale wydarzenia jakie toczą się pod nosem naszej bohaterki budzą w niej instynkt policjantki, a jej przeczucia sprawdzają się w 100%. W Nałęczowie bowiem autorka, która mierzyła się z potężnym hejtem w sieci popełnia samobójstwo. Sandra Herman okazuje się być osobą, której śmierci życzyłby nie jeden, ale czy ktoś się na to odważy? A może fatycznie Herman postanowiła rozstać się z tym światem? JA już znam odpowiedź na to pytanie, a Wy koniecznie sięgnijcie po Wypadek? Nie sądzę Katarzyny Gacek i dajcie się wciągnąć w tę niesamowitą historię.
Autorka zachwyca umiejętnością obserwowania świata. Kreuje bohaterów, którzy kradną nasze serce od pierwszej strony i nie da się o nich szybko zapomnieć. To prawdziwa uczta dla miłośników cosy crime, która sprawi, że zapomnicie o całym świecie, bo Wypadek? Nie sądzę to książka z tych, które nie dadzą się odłożyć. Świetnie napisana, z całą plejadą bohaterów, którzy nie są bezcelowi, ale wnoszą coś do całej historii. Polubiłam Gabrielę, ale już jej babcia to prawdziwy majstersztyk, matce też niczego nie brakuje, więc trudno się dziwić, że nasza Gabrysia jest jaka jest, bo mając takie geny nie mogło być inaczej.
Książka jest rewelacyjna i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. I tutaj mam apel do autorki: proszę się nie ociągać z pisaniem, bo to prawdziwa zbrodnia zostawić czytelników w takim miejscu i w takim zawieszeniu. 


Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Agora

czwartek, 19 czerwca 2025

Zofia Mąkosa W świetle latarni


 Data wydania: 03-07-2024
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Pomiędzy
Ilość stron: 352


30/2025

Gdy Wydawnictwo Książnica napisało do mnie zapytanie czy chcę zrecenzować drugą część cyklu Zofii Mąkosy Pomiędzy to nie wahałam się ani sekundy z tym tylko zastrzeżeniem, że nie czytałam jeszcze pierwszej części. I wiecie co, kolejny raz był to strzał w dziesiątkę, bo po pierwsze Książnica wydaje mądre i wartościowe książki, a po drugie kocham pióro Zofii Mąkosy i uważam, że śmiało jej powieści powinny wejść do kanonu lektur. W świetle latani jest pierwszą częścią cyklu Pomiędzy. Pomiędzy czym? Pomiędzy podziałami kulturowymi, pomiędzy granicami, pomiędzy życiem a śmiercią i wreszcie pomiędzy miłością i powinnością. Autorka po raz kolejny zabrała mnie w niezapomnianą podróż dwudziestolecia międzywojennego i wielkopolskiego Trzciela. Tę książkę czyta się wszystkimi zmysłami: smakuje, delektuje, słyszy i widzi. Kolejna książka autorki, która zalicza się do grona tych, że żal ją odłożyć. Autorka genialnie oddała klimat tamtych czasów opisując nie tylko wydarzenia z dziejów historii Polski, które miały niebagatelny wpływ na życie mieszkańców, ale również ich ubiór, zachowanie  i konwenanse jakie rządziły w tamtych czasach.
Trzciel został podzielony granicą. Ci, którzy kiedyś się przyjaźnili i żyli pod jednym niebem nagle stanęli po dwóch stronach barykady, sąsiad z którym tydzień temu biesiadowaliśmy nad kieliszkiem wódki okazuje się być zupełnie kimś innych. Mieszkańcy Trzciela, aby odwiedzić groby swoich bliskich potrzebowali specjalnej przepustki, bo przecież cmentarz był już w zupełnie innym kraju. Trzcielanie zamiast żyć tu i teraz, żyją w zawieszeniu tak właśnie Pomiędzy.
Poznajemy młodą Weronikę, na której po śmierci rodzicielki skupia się cały ciężar opieki nad rodzinom: gotowanie, pranie, sprzątanie i opieka nad młodszą siostrą Nelą, która należy do tych osób, które są wszystkiego ciekawe, a droga do domu prowadzi przez rynek i okoliczne wsie. Weronika ma też starszego brata, a brat ma przyjaciela Natana. Natan jest Żydem i chociaż Weronika wie, że ojciec nigdy nie pochwali tego związku to dziewczyna zakochuje się bez pamięci, a nawet gdyby udało im być razem to będą skazani na ostracyzm i potępienie. Weronika z Natanem spotyka się więc ukradkiem i przeważnie pod osłoną nocy. Czy dane im będzie być razem? Czy coś pokrzyżuje im te plany?
Jest i druga bohaterka Joanna Podbielska mieszkanka Poznania, młoda wdowa, która po śmierci męża może zacząć znowu żyć. Rozpoczyna pracę w archiwum i podnosi swoje kwalifikacje, z uporem ślęczy nad książkami i po jakimś czasie udaje jej się zdać maturę, a musicie wiedzieć, że matura w tamtych czasach to było coś . Joanna nawiązuje znajomość z tajemniczym Stanisławem Błońskim i podejmuje z nim współpracę. W charakterze szpiega albo inaczej osoby, która ma mieć oczy i uszy otwarte udaje się do Trzciela, gdzie zatrzymuje się u zaprzyjaźnionej rodziny Wieczorków. Tak skrzyżują się losy Weroniki i Joanny. Czy kobiety się zaprzyjaźnią? I co wyniknie z tej znajomości? tego dowiecie się sięgając po W świetle latarni Zofii Mąkosy. Z pewnością większość z Was miała okazję czytać już ten tytuł, bo swoją premierę miał blisko rok temu. Gdyby ktoś jednak przeoczył tak jak ja to polecam z całego serca, bo to kawał wartościowej literatury, od której nie sposób się oderwać.
Zofia Mąkosa pisze nie tylko magicznie, ale i autentycznie. Jak zwykle w przypadku jej powieści widać ogrom pracy włożony w jej napisanie. Kocham pióro pani Zofii i jestem jej zagorzałą fanką. Mogę mieć tylko żal, że autorka tak rzadko wydaje nowe powieści. Ja uciekam do drugiej części Bez miłości, bo zostało mi parę stron, a jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy Weroniki i Joanny.
Polecam Wam z całego serca, a Wydawnictwu Książnica dziękuję nie tylko za egzemplarz do recenzji, ale i za to, że wydają tak mądre i wartościowe książki.

Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica. 

piątek, 30 maja 2025

Monika Wawrzyńska Pogrzeb bez zwłoki


 Data wydania: 21-05-2025
Wydawnictwo: Harde
Ilość stron: 304
Cykl: Śmierć i podatki

Jeżu kolczasty ja znowu płakałam przy książce, ale tym raz ze śmiechu, bo obok książek Moniki Wawrzyńskiej nie sposób przejść w sposób poważny i dystyngowany. Pogrzeb bez zwłoki jest drugą częścią cyklu Śmierć i podatki, a o W proch się przewrócisz pisałam Wam tutaj. Już pierwsza część wzbudziła mój zachwyt i niby znam specyficzne poczucie humoru autorki to powiem Wam, że gdybym miała wybierać między pierwszą częścią, a drugą to miałabym ogromny problem, bo obydwie są rewelacyjnie napisane. No ja kocham pióro Moniki Wawrzyńskiej i gdyby się zdecydowała na napisanie ulotki do leków to też bym przeczytała.
Znowu wracamy do Biura Rachunkowego Kwity i pity, gdzie tym razem skupiamy się na najstarszej pracownicy, pani Jadzi. Pani Jadzia nie wadzi nikomu, pracuje jak mrówka i nie wyróżnia się z tłumu. Bo i czym ma się wyróżniać znoszonym paltem i rozchodzonymi butami, które prawie pamiętają czasy Wilhelma Zdobywcy. Jadzia zapomniała jak to jest być kobietą. Jej życie kręci się w obrębie domu i pracy, nawet dodatkowe zlecenia wykonuje w domu, bo to Jadzia zarabia na dom, a szanowny małżonek na dom i niespodziewane wydatki, a że te nigdy nie nadchodzą to kisi pieniądze na osobnym koncie, do którego nasza Jadzia nie ma nawet upoważnienia. Jadzia i Jurek są małżeństwem z wieloletnim stażem, ale ich wspólne wyjścia ograniczają się do sobotniego rajdu po marketach, bo w jednym mąka jest o 10 groszy tańsza, a w drugim  papier toaletowy dają dwa za jeden. Jurek to kutwa, dusigrosz i skąpiradło w jednym. I tak pewnie żyliby razem, ale osobno, gdyby nie opinia znajomego bezdomnego. W Jadzię wstąpił nowy duch: farba na włos, nowy obuw, kiecka i pierś do przodu, ale Jurek ciągle ten sam, a nawet gorszy bo przeszedł na emeryturę i jego działalność ogranicza się do oglądania teleturniejów na coraz to nowszym telewizorze. Jadzia marzy o pozbyciu się małżonka, ale że to nastąpi tak szybko i w takich okolicznościach to nawet najstarsi górale tego nie przewidzieli. Co zrobi Jadzia? Czy jak na małżonkę z długoletnim stażem przystało spowije się w czerń? A może wręcz przeciwnie zacznie w końcu żyć i czerpać z życia całymi garściami? Przekonacie się sięgając po Pogrzeb bez zwłoki Moniki Wawrzyńskiej. Przednia zabawa i oplucie czytnika gwarantowane. Książki autorki powinny być opatrzone adnotacją: nie czytać w komunikacji miejskiej, a ta tylko dlatego żeby nie wzbudzać sensacji wśród współpasażerów.
Nie należy zapominać, że największym marzeniem Jadzi były podróże i podziwianie nie tylko zabytków, ale i dzieł najznakomitszych malarzy. Jak po raz pierwszy nasza bohaterka wybrała się do Paryża to jej wizyta przez dłuższy czas nie schodziła z nagłówków europejskich gazet. Na szczęście Jadwiga z pomocą Myszki Miki wylądowała na rodzimym Okęciu. Co mają nagłówki gazet z naszą Jadwigą? Przeczytajcie koniecznie.
Ja osobiście zawsze się boję kontynuacji, ale nie w przypadku Moniki Wawrzyńskiej, bo przy Pogrzebie bez zwłoki liczyłam ilu pracowników mają Pity i kwity, wychodzi mi na to, że jeszcze będą przynajmniej dwie części. Ale żeby nie było tak różowo i lukrowato to książka ma oczywiście wady, a w zasadzie jedną, bo jest zdecydowanie za krótka, a ja chciałabym więcej i dłużej. Po lekturze Pogrzebu bez zwłoki do końca swoich dni nie kupię zamrażarki. Dlaczego? Ano, bo to straszny pożeracz prądu i tej wersji będę się trzymać do momentu aż nie przeczytacie książki.
Czytajcie i bawcie się dobrze. Polecam, przednia zabawa gwarantowana.

Moja ocena 9/10

środa, 28 maja 2025

Lori Nelson Spielman Lista marzeń


Data wydania: 08-04-2025
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 416
Tłumaczenie: Katarzyna Waller - Pach

28/2025

Dlaczego ja tak rzadko sięgam po książki zagranicznych autorów? To pytanie stawiam sobie za każdym razem, gdy czytam dobrą książkę  autora nie z naszego rodzimego podwórka i odpowiedź zawsze jest taka sama - nie wiem. Po Listę marzeń Lori Nelson Spielman sięgnęłam jak zwykle przez przypadek, bo tym razem urzekła mnie okładka. Szczerze mówiąc to nie pamiętam czy przypadkiem książki już nie czytałam, bo pierwsze polskie wydanie było w 2013  i niby coś mi się kojarzyło, niby gdzieś dzwoniło, ale nawet jeśli to czytało mi się Listę marzeń świetnie. Z pewnością nie widziałam filmu, bo rzadko to robię, Pewne jest natomiast to, że podczas czytania zużyłam pół pudełka chusteczek higienicznych, a zdradzieckie łzy pojawiały się w najmniej oczekiwanym momencie. To pięknie napisana powieść  odwadze, miłości i stracie najbliższej osoby, ale to też książka napisana ku pokrzepienie serc. Lista marzeń to lektura idealna i jestem z siebie dumna, że często słucham intuicji, która podpowiada mi co czytać, bo dzięki temu pokonałam potężny zastój czytelniczy i znowu mogę się oddawać mojej ukochanej pasji. Mogę czytać, pisać o książkach, dzielić się z Wam moimi przemyśleniami i jeśli choć jedna osoba sięgnie po książkę z mojego polecenia to będzie to dla mnie sukces.
Wróćmy jednak do List marzeń Lori Nelson Spielman i do Brett Bohlinger, która wydaje się ma wszystko: pracę, której oddaje się z pełnym zaangażowaniem i partnera, z którym jest od lat, ma urodę i pieniądze. Czy czegoś jej jeszcze w życiu potrzeba? Wydaje się , że nie. Brett traci ukochaną matkę i podczas odczytywania testamentu, gdy wydaje się, że odziedziczy firmę wartą miliony jej spokojne i pokładane życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Brett nie tylko nie stała się właścicielką firmy, ale została z niej usunięta, nie dziedziczy domu wartego krocie, a jedynie może w nim mieszkać przez trzydzieści dni. czy matka Brett była pozbawiona serca? Nie, zdecydowanie nie. Ona znała swoją córkę lepiej niż siebie samą i postawiła Brett prze trudnym zadaniem. Aby dziewczyna mogła odziedziczyć spadek, musi odhaczyć listę pozostawioną przez matkę. Po wykonaniu zadania z listy adwokat odczyta jej list pozostawiony przez matkę. I o ile niektóre z zadań są proste, bo co to za problem kupić psa czy wspomóc biednych, o tyle inne wydają się lekko odrealnione. Bo jak można zakochać się mając stałego partnera? Czy to znaczy, że partner, z którym Brett jest od dłuższego czasu nie jest tym jedynym?  A jak kupić konia mieszkając w dużym mieści? A mieć dziecko? Czy Brett uda się odhaczyć wszystkie zadania z listy? Sięgnijcie po Listę marzeń Lori Nelson Spielman i przekonajcie się sami.
To ciepła i wzruszająca książka, która przypomina nam o naszych marzeniach, i których w natłoku codziennych zajęć zapominamy. To książka, która pozwala się zatrzymać, złapać oddech i zastanowić się czy sami jesteśmy we właściwym miejscu. To książka o prozie życia: codzienności, pracy, miłości i o odchodzeniu, ale przede wszystkim o godzeniu się i radzeniu w żałobie, bo chociaż serce nam ściska i mamy wrażenie, że świat powinien stanąć w miejscu w momencie, gdy tracimy żegnamy najbliższych to on się nie zatrzymuje i pędzi na złamanie karku, a my stajemy się coraz starsi i mamy coraz mniej czasu na realizację naszej listy marzeń.
Polecam Wam gorąco Listę marzeń Lori Nelson Spielman, bo to piękna i mądra książka, z którą  spędzicie dobrze czas.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis