środa, 9 kwietnia 2025

Monika Raspen Babel. Pocałunek śmierci


 Data wydania: 19-02-2025
Wydawnictwo: Muza 
Ilość stron: 448

18/2025


Właśnie skończyłam Babel. Pocałunek śmierci Moniki Raspen i przyznaję, że zbieram jeszcze szczękę z podłogi, bo już od pierwszej strony dałam się porwać w wir wydarzeń i Warszawy lat dwudziestych. Nie ukrywam również, że mam ochotę udusić Panią Monikę gołymi rękami, bo okazało się, że to pierwsza część, a ja potrzebuję na już dalszego ciągu. To moje pierwsze spotkanie z autorką, ale zapewniam Was, że nie ostatnie, bo na półce czeka papier Wnuczka Faberge i po skończeniu recenzji lecę kupić ebooka Czartoryska. Historia o marzycielce. Jak ktoś pisze książki w ten sposób to zasługuje na to, żeby poznać wszystkie tytuły jakie pojawiły się na rynku. Nie ma co odkładać, bo pokochałam pióro autorki całym sercem za emocje, tempo powieści i przede wszystkim za genialnie wykreowanych bohaterów. Rety jaka to była rewelacyjna książka, że jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej czytać to nadróbcie to koniecznie.
Babel. Pocałunek śmierci to powieść obyczajowa  z historią w tle, ale z historią autentyczną, z bohaterami, którzy na trwałe wpisali się w karty historii. Stanisława Paleolog stworzyła w Warszawie Policję Kobiecą i na jej czele stanęła. Poznajemy ją ( jak można się domyślać) w roku 1968 , gdy leży ciężkochora w jednym z angielskich szpitali.  To dzięki niej przenosimy się do międzywojennej Warszawy, która tętni życiem i w której ścierają się różne nacje. Warszawa to nie tylko europejska stolica, ale i miasto przestępców i miejsce, gdzie werbowane są dziewczyny do domów publicznych na całym świecie. Na czele tego procederu stoi Max Korn, który bez skrupułów i bez mrugnięcia okiem wykorzystuje sytuację ekonomiczną tych najbiedniejszych. To on i jego poddani z nizin społecznych wyszukują najbardziej urodziwe dziewczęta i pod pozorem lepszego życia i poprawy sytuacji rodziny sprzedaje je do domów publicznych. To właśnie w celu ukrócenia tego haniebnego procederu zostaje powołana Polska Policja Kobieca z Stanisławą Paleoleg na czele.  Trzeba było spełnić szereg wymogów, aby móc wstąpić w jej szeregi. Wzrost, wykształcenie i predyspozycje to tylko niektóre z czynników, które były brane pod uwagę, gdy przyjmowano przyszłe policjantki. Monika Raspen skupiła się na pięciu z nich. Poznajemy Ninę wywodzącą się z nizin, która swoim uporem w zdobyciu matury udowodniła, że nic nie jest jej straszne. Posiadała ona również dar jasnowidzenia, który na ostatnich stronach wywołał u mnie gęsią skórkę. Dlaczego?? Przekonajcie się i poznajcie kolejne dziewczęta, a mianowicie: Magdę - pilotkę samolotów i szyfrantkę, Adę - znaną chemiczkę, Różę - córkę zubożałego arystokraty i  Tatianę - uciekinierkę z Rosji, gdzie w czasie rewolucji została wymordowana cała jej rodzina, a ona wraz z babcią przeniosły się do Warszawy ukrywają się pod fałszywym nazwiskiem. Pięć kobiet z różnych środowisk i o różnych charakterach, ale mające wspólny cel. Czy uda im się go zrealizować? Sięgnijcie po Babel.Pocałunek śmierci i dajcie się porwać w wir wydarzeń Warszawy lat dwudziestych.
Jestem oczarowana i zachwycona piórem Moniki Raspen, nie ukrywam też swojego rozczarowania zakończeniem, które nie tylko wbiło mnie w fotel, ale i spowodowało ból głowy, gdy przeczytałam koniec tomu I. Dlaczego?? I dlaczego w takim momencie. Już przejrzałam wszystkie możliwe strony poświęcone książką i nie widzę zapowiedzi kolejnej części.
To wielowątkowa powieść, która z pewnością Was zachwyci i polecam Wam ją z całego serca.


Moja ocena 10/10

środa, 2 kwietnia 2025

Lucinda Riley Dom orchidei


 Data wydania 1 wyd. polskiego: 18-04-2012
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 528

17/2025


Od pierwszego wydania Domu orchidei Lucindy Riley minęło 13 lat, prawie cztery lata nie ma już autorki z nami, a ja dopiero poznaję jej twórczość. Po genialnej Dziewczynie z wrzosowisk, którą kupiłam z przepiękną okładką z barwionymi brzegami postanowiłam przeczytać chociaż jedną książkę miesięcznie Lucindy Riley. Mój wybór padła na Dom orchidei, który był debiutem autorki. I już wcale się nie dziwię popularności Pani Lucindy, bo jak ludzie debiutują w ten sposób to wiadomo, że później może być tylko lepiej. Ta książka ma w sobie wszystko to za co kocham powieści: świetnie poprowadzoną akcję, super wykreowanych bohaterów, niepowtarzalny klimat i łzy, które pojawiały się nie wiadomo skąd. Nawet nie zliczę ile razy się wzruszyłam podczas lektury, ale ja lubię jak książki wywołują u mnie takie emocje.
Julia Forrester to znana pianistka, która miała wszystko: talent, sławę, dom, rodzinę i synka, który był całym jej światem. Los sprawił, że w jednej chwili straciła wszystko, a fortepian kojarzył jej się ze łzami i bólem. To właśnie po jednym z koncertów dowiedziała się, że w wypadku samochodowym zginęli jej mąż i ukochany synek. Załamana, połamana i pełna bólu zaszywa się w małej chatce w angielskiej wsi nieopadal miejsca, w którym dorastała, majestatycznej rezydencji Wharton Park. Julia żyje, ale jej życie to jedna wielka wegetacja, nie umie się pogodzić ze śmiercią najbliższych. Wszyscy starają się je pomóc w tych trudnych chwilach, ale ona nie potrzebuje nikogo wystarczają jej wspomnienia. Przypadek sprawia, że wraz z siostrą poszukując prezentu dla ojca trafia na wyprzedaż w Wharton Park. Z majestatycznej rezydencji pozostała ruina, która domaga się remontu w każdym możliwym miejscu. To tutaj obecny właściciel odnajduje dziennik dziadka Julii z czasów II wojny światowej. I tutaj zaczyna się magiczna i nieprzewidywalna podróż do przeszłości, do czasów pierwszej i tak naprawdę jedynej miłości dziadka naszej bohaterki. To również ten dziennik, a także obecny właściciel Whatron Park, Kit Crawford sprawiają, że Julia zaczyna czuć, zaczyna żyć i zaczyna na nowo z pewną nieśmiałością spoglądać w przyszłość. Czy naszej bohaterce uda się rozliczyć z przeszłością? Jak potoczą się jej losy i przede wszystkim co skrywa tajemniczy dziennik? tego wszystkiego dowiecie się sięgając po Dom orchidei Lucindy Riley. Z pewnością wielu z Was ma tę lekturę za sobą, ale jeśli nie czytał książki to polecam ją z całego serca, bo to kawał dobrej literatury.
Jak wiecie ja kocham książki, których akcja dzieje się dwutorowo. Kocham książki pełne tajemnic z przeszłości, które przez przypadek wychodzą na światło dzienne, a przede wszystkim kocham książki, które mnie wciągają od pierwszych stron. Autorka stawia przed bohaterami trudne wyzwania. To słodko - gorzka powieść o miłości pełnej tajemnic, to wielopokoleniowa powieść o rodzinie, ale także o podróży śladami przodków. Ja jestem zachwycona piórem autorki i już zacieram ręce na kolejną jej powieść. Po co tym razem sięgnę? Nie mam bladego pojęcia, ale z pewnością będzie to kolejna niezapomniana lektura.


Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 31 marca 2025

Katarzyna Majewska-Ziemba Dotyk marcepanowych marzeń


 Data wydania: 11-03-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 400
Cykl: Lwowska opowieść

16/2025

Czy macie też tak, że przeczytanie parę stron i już wiecie, że ta konkretna książka pozostanie z Wami na dłużej. Przez zupełny przypadek sięgnęłam po Dotyk marcepanowych  marzeń Katarzyny Majewskiej - Ziemba i zupełnie przepadłam. Najpierw czytałam zachłannie jakby to był ostatni dzień mojego życia, a za chwilę odłożyłam książkę na bok, bo za szybko ubywało mi stron. To jest książka, która chłonie się całym sobą, napisana przepięknym językiem, przeplatana lwowską gwarą i z bohaterami, którym kibicuje się od pierwszej strony. Strasznie było mi smutno, że przewróciłam ostatnią kartkę, ale trochę mi się humor poprawił jak zobaczyłam, że 6 maja będzie miała premierę druga część Gorzki smak rosolisu. Niby do maja nie tak daleko, ale ja chciałaby mieć możliwość poznania dalszych losów Rebeki, Soni i Danusi już teraz i natychmiast. Jak tu cierpliwie dotrwać do maja? Zna ktoś z Was receptę, a może podrzucicie mi jakiś tytuł, który też pochłonie mnie bez reszty. Chociaż obawiam się, że z Dotykiem marcepanowych marzeń długo żadna książka nie będzie mogła konkurować.
Pani Katarzyna Majewska - Ziemba zabrała mnie w niezapomnianą podróż do przedwojennego Lwowa. Miasta, które mam zamiar odwiedzić, a już w szczególności Cmentarz Łyczakowski, bo kocham stare metropolie za ich majestat, ciszę i historie, które ukryte są pod każdym nazwiskiem. Autorka z precyzją zegarmistrza oddała klimat Lwowa miasta pełnego kontrastów, tętniącego życiem, gdzie ścierały się różne nacje i choć z pozoru żyły w zgodzie to widać było podziały.
Katarzyna Majewska - Ziemba zaprosiła mnie do świata Rebeki młodej Żydówki, która nie bała się marzyć i nie bała się walczyć o swoje marzenia. Wychowana w tradycyjnej żydowskiej rodzinie nie poddała się woli ojca, który jak przystało na bogobojnego Żyda planowała wydać naszą bohaterkę za mąż. Rebeka od zawsze kochała gotować, miała głowę pełna pomysłów, smaków i przepisów. Jednego czego jej brakowało to pieniędzy na realizację marzeń i przyzwolenia rodziców. Rebeka pewnego dnia opuszcza dom w czym pomaga jej Sonia, sąsiadka mieszkająca piętro wyżej. To z jej pomocą Rebeka trafia do Anette. To pod jej czujnym okiem stawia pierwsze kroki w tworzeniu ciast, tart, tortów i innych słodkości, od których na samą myśl cieknie ślina. Jak poradzi sobie Rebeka bez wsparcia rodziców? Czy uda jej się spełnić marzenia? Sięgnijcie po Dotyk marcepanowych marzeń i przekonajcie się sami. Zakochajcie się w każdym zdaniu tak jak ja, dajcie się porwać w świat zapachów, smaków i wielokulturowego Lwowa.
Autorka stworzyła książkę, która jest gotowym scenariuszem filmowym. Widać ogrom pracy włożony w jej napisanie i z pewnością długie przygotowania. To książka, która utwierdza mnie w przekonaniu, że warto czytać , bo nie ma nic piękniejszego niż możliwość przeniesienia się do świata, który już nie istnieje, do świata pełnego zapachów i smaków, do świata pełnego uprzedzeń. Ta książka czyta się sama. Ja sięgnęłam po nią na Legimi, ale już wiem, że koniecznie muszę kupić wersję papierową, bo to jedna z tych książek, które koniecznie musze mieć na półce.
Dziękuję autorce, że dzięki niej miałam okazję przeżyć niezapomnianą przygodę i za to, że stworzyła historię, która na długo pozostanie w mojej pamięci. To książka, która z przytupem weszła na podium najlepszej tegorocznej trójki.
Żeby już był maj, żeby już była maj , żeby już był 6 maja i żebym mogła sięgnąć po Gorzki smak rosolisu.

Moja ocena 10/10

wtorek, 25 marca 2025

Marta Szarejko Masz to po mnie


 Data wydania: 26-02-2025

Wydawnictwo: Literackie

Ilość stron: 208

15/2025



Masz to po mnie Marty Szarejko to to rewelacyjna książka , która skłania do refleksji i przemyśleń. To książka dla kobiet i o kobietach, dla matki i córki o przekonaniach jakie dostałyśmy od naszych matek i babek. To forma rozmowy przeprowadzonej przez Martę Szarejko z psychoterapeutkami i psycholożkami.  Każdy rozdział to wypowiedź kobiety w wieku około czterdziestu lat, są matki, które urodziły się po wojnie, ale i te które urodziły się w latach 70 i 80, a więc moje pokolenie.

Moja babcia urodziła się długo przed wojną, moja mama urodziła się na jej początku, ja w latach 70. Babcia i mama dorastały w trudnych warunkach, dotknęły je bieda, głód i wojna. Pamiętam do dzisiaj jak moja Babcia mi opowiadała, że pruła worki jutowe, a z nich robiła swetry i sprzedawała po to, aby móc kupić chociaż trochę jedzenia dla mojej mamy i dwójki jej rodzeństwa, a mieszkała na wsi, więc teoretycznie powinno być jej łatwiej. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że moja Babcia przekazała mojej Mamie, że o najbliższych należy dbać w każdych warunkach i na każdy sposób. To przekazała mi moja Mama, która dorastająca już po wojnie miała okazję się kształcić, podjąć pracę zawodową i wychować dwoje dzieci: ja i moja siostra. Wychowane zostałyśmy w czasach, gdy zmieniał się ustrój, obydwie skończyłyśmy studia, założyłyśmy rodziny i staramy się dbać o swoje gniazda. Czy współczesne czasy mi się podobają? Absolutnie nie i chociaż mamy wiele udogodnień i żyje się lepiej, łatwiej to ja zupełnie nie nadaję się do współczesności. Ani Babcia, ani Mama nie nauczyły mnie, że muszę przepychać się łokciami, nie nauczyły mnie braku szacunku i nie nauczyły mnie asertywności. Tego ostatniego akurat żałuję, bo czasami przydałoby się powiedzieć nie.

Marta Szarejko uświadomiła mi i otworzyła oczy jak proste zdania wypowiedziane przez Babcię czy Mamę wryły mi się w pamięć i wypowiadam jej równie chętnie jak one. To z jednej strony straszne i przerażające, a z drugiej uświadamiające nam fakt, że genów nie oszukasz. Ileż to razy dziwiłam się zachowaniu mojej Mamy, która wracała z pracy na etacie i potem skakała wokół ojca i nas. Myślałam sobie: rety kobieto weź i usiądź, tato ma ręce i może sobie sam zrobić herbatę czy kolację. Teraz zachowuję się zupełnie jak moja Mama. Mówię na to kwoczy instynkt, bo zawsze każdy musi się meldować czy dojechał na miejsce, czy nie jest głodny, czy nie jest mu zimno. 

Masz to po mnie Marty Szarejko to nie jest poradnik, ale zbiór uświadamiających wywiadów, otwierających oczy na wiele aspektów naszego życia. Świat idzie do przodu i to co było aktualne dla mojej babci czy mamy odeszło już do lamusa, ale wartości wpojone nam przez poprzednie pokolenia zostaną z nami i będziemy je przekazywać naszym dzieciom i wnukom. Nie wszystko co przekazywały nam matki, babki czy prababki było tylko dobre czy tylko złe. Trzeba to wszystko wyważyć i znaleźć złoty środek, który sprawi, że nam i naszym najbliższym będzie się żyło jak najlepiej.

Sięgnijcie koniecznie po Masz to po mnie Marty Szarejko, bo to mądra i wartościowa lektura.

Polecam!!!


Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu





Gerald Durrell Groch z kapustą


 Data wydania: 29-01-2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Ilość stron: 192
Tłumacz: Ewa Horodyska


14/2025

Opowiadania to forma literacka, po którą sięgam rzadko, a to z tego względu na to, że ledwo zacznę czytać,  a tu już koniec i jakoś ciężko mi się zawsze wciągnąć w treść. To chyba błąd, bo przy Grochu z kapustą Geralda Durrella bawiłam się doskonale. To kolejne nazwisko autora, po którego lekturę sięgnęłam po raz pierwszy. Gerald Durrell to nieżyjący już brytyjski autor, a także zoolog, konserwator przyrody, propagator wiedzy przyrodniczej i założyciel ogrodu zoologicznego na wyspie Jersey. W Grochu z kapustą na każdej stronie widać ogromne zamiłowanie autora do przyrody, świata roślin i zwierząt.
Groch z kapustą to zbiór pięciu opowiadań, które przenoszą nas w świat Durrella pełen szalonych przygód i świata zaskakujących zwrotów akcji. Każde opowiadanie toczy się też w innym zakątku świata. Już pierwsze opowiadanie przenosi nas na Korfu, gdzie autor opisuje wycieczkę urodzinową swojej matki, gdzie od samego początku nic nie jest zgodne z planem, a opis przenoszenia i przewożenia na łodzi zamrażarki sprawił, że banan nie schodził mi z ust. Moja chora wyobraźnia już to widziała. Należy tu również podkreślić niesamowity zmysł obserwacyjny autora i jego opis podejścia do życia Greków, a także jak na przyrodnika przystało przecudnych opisów wysp i morza. Aż chce się rzucić wszystko i spędzić malowniczy urlop na Korfu.
Drugie opowiadanie przenosi nas do Londynu, gdzie 16- letni już Gerald terminuje w sklepie ze zwierzętami i oprócz ogromnej wiedzy w tym zakresie wykazuje się też niezwykłym zmysłem strategicznym. Dlaczego? Sięgnijcie po Groch z kapustą i przekonajcie się sami.
W Grochu z kapusta wybierzemy się też do Afryki, do kliniki leczącej zaburzenia nerwowe i oczywiście na randkę i to z dziewczyną, która została z autorem na kilka lat.
Generalnie Groch z kapustą Geralda Durrella to świetny zbiór opowiadań, który bawi, przenosi w świat pasji Durrella, ale i zmusza do refleksji. Wydawca zapewnia, że nie spocznę dopóki nie poznam wszystkich opowieści autora. Ale czy tak się stanie? Pewnie tak, ale w natłoku nowości wydawniczych nie jest to moim priorytetem. Niemniej książka sprawiła, że oderwałam się od codziennych zmartwień i kłopotów i spędziłam z nią bardzo przyjemnie czas. Czas ostatnio dla mnie niełatwy, ale takie niestety jest życie.

Moja ocena 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Noir sur Blanc

niedziela, 23 marca 2025

Max Czornyj Escobar


Data wydania: 26-03-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron:304
ISBN: 9788384020739

13/2025


Nazwisko Max Czornyj jest znane miłośnikom literatury, ale dla mnie to było pierwsze spotkanie z twórczością autora. Pierwsze, ale nie ostatnie, bo po lekturze Esobara, który będzie miał premierę 26 marca moja lista książek do przeczytania znowu się wydłużyła. Jezu mi naprawdę życia nie wystarczy ma przeczytanie chociaż  części książek, które ciągle dopisuję i dopisuję. Nie wspomnę  już o tym, że marnuję czas oglądając jakieś bzdury w internecie i dopiero potem przychodzi refleksja, że znowu godzina uciekła mi z życia i przez ten czas mogłam przeczytać pół książki Jak mówi stare przysłowie "mądry Polak po szkodzie".
Książka Maxa Czornyj oparta jest na faktach i przedstawia nam życie Pablo Esobara, o którym każdy z nas chociaż raz słyszał. Kolumbijski baron narkotykowy  zwany "królem kokainy" , który stał się jednym z najbogatszych ludzi dzięki przemytowi kokainy do USA . Najbardziej bezwzględny i brutalny, który nie wahał się przed niczym i jak sam siebie określał był Bogiem, panem życia i śmierci. Z jednej strony morderca, a z drugiej mąż i ojciec kochający żonę i dzieci. Chociaż zupełnie nie przeszkadzało mu mieć tabuny kochanek na boku. Za pieniądze mógł mieć wszystko. Nie będę Wam opowiadać o życiu i śmierci tego człowieka o skomplikowanej osobowości, bo jeśli lubicie książki oparte na faktach to z pewnością sięgniecie po Escobara Maxa Czornyj.
Zachwycił mnie styl autora, jego lekkość pióra i pierwszoosobowa narracja, które sprawiły, że od książki nie sposób się było oderwać. Autor z precyzją balansuje między fikcją, a prawdą. Przedstawia nie tylko losy Pablo Escobara, ale i Kolumbie lat 80 i 90 co pozwala zrozumieć motywy, które kierowały bohaterami . Ta książka wymagała niesamowitego nakładu pracy autora co widać w każdym szczególe. Lubię książki, z których dowiaduję się czegoś nowego, które mnie czegoś uczą, a Escobar to swoiste kompendium wiedzy o baronie narkotykowym.
To nie tylko opowieść o zbrodni, ale i o miłości, lojalności i zdradzie. To książka dla tych, którzy lubią zagłębiać się w psychologię i umysł morderców. Ja swoje pierwsze spotkanie uważam za bardzo udana, ale załamałam się lekko faktem ile książek ma Pan Max na swoim koncie. Kiedy ja to wszystko nadrobię?? Że już nie wspomnę o serii Filia na faktach, która ma wiele interesujących tytułów. Chyba napiszę do mojego pracodawcy podanie z prośbą o rok bezpłatnego urlopu.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia


 

czwartek, 27 lutego 2025

Agnieszka Olszanowska Pogotowie nadziei


 Data wydania: 25-04-2024
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 344
Cykl: Sekretne schronisko

12/2025


Trzeci tom Sekretnego schroniska już za mną i odnoszę wrażenie, że z każdą kolejną częścią jest tylko lepiej i ciekawiej. To jeden z tych cyklów, którego nie sposób odłożyć i czyta się z zapartym tchem . Pogotowie nadziei Agnieszki Olszanowskiej dzieje się w ulubionym przeze mnie okresie, a mianowicie w czasach II wojny światowej i okresie powojennym. Ta część jest moim zdanie najlepsza ze wszystkich, wciąga niczym bagno i zasysa nas w wir wydarzeń. A działo się tutaj dużo, a można powiedzieć, że bardzo dużo. Autorka nie dała nam czasu na zadumę, refleksję czy odpoczynek. Ale ja tak lubię kiedy akcja toczy się wartko, a bohaterowie są skrojeni jak spod igły. Nie znaczy to jednak wcale, że brakuje tutaj podłych charakterów, ale przecież i w naszym życiu nie możemy narzekać na ich brak. Autorka zabrała mnie w wir wydarzeń począwszy od roku 1939, a skończywszy na latach pięćdziesiątych. Miałam wrażenie, że jestem w środku wydarzeń i razem z główną bohaterką przeżywam jej wzloty i upadki. 
Poznajcie Edytę Żarską, a może Żaryską, bo przecież po wojnie pochodzenie miało znaczenie i im niżej tym lepiej, bo nie było się na cenzurowanym. Edyta Żarska to córka legendarnej Klotyldy, która dla ratowania najbliższych wyszła za mąż za carskiego oficera. Ż owego związku narodziły się trojaczki i właśnie nasza Edyta jest córką jednego z nich. Którego? Tego dowiecie się sięgając po książkę Agnieszki Olszanowskiej. Edyta szybko została świecie sama, w pierwszych dniach wojny straciła też dach nad głową i jedyną szansą na jego znalezienie było rozpoczęcie nauki w szkole dla położnych. To tutaj pobierała nie tylko naukę, nauczyła się zawodu, ale i dostała miejsce do spania i miskę zupy. Ciężki to był czas w życiu dziewczyny. Cudem ocalała w wojennej zawieruchy i swoje kroki skierowała do Cyprysowa miejsca, które wydawało jej się rajem na ziemi. To z Cyprysowem związała prawie całe swoje zawodowy życie. Zapytacie dlaczego prawie? Ano to były czasy, gdy ludzie chętnie donosili na sąsiadów, a służba bezpieczeństwa z lubością wysłuchiwała donosów. Trudne i wyboiste było jej życie tak to zawodowe, jaki i prywatne, ale na szczęście nasza bohaterka to prawdziwa kobieta, która kroczy dumnie przez życie z podniesioną głową. Czasami daje upust swojemu rozgoryczeniu, ale tylko wtedy gdy nikt nie jest świadkiem jej słabości.
Edyta swój zawód wykonywała z pasją i poświęceniem, witała na świecie dzieci w warunkach, które urągały wszystkiemu, w brudzie i nędzy, wśród latających bomb i czasach, gdy dzieci były przyjmowane taśmowo. Całe swoje zawodowe życie Edyta przyjmowała porody, a nie odbierała i znaczenie tych dwóch słów było dla niej bardzo ważne.
Jeśli jeszcze nie znacie cyklu Sekretne schronisko Agnieszki Olszanowskiej to polecam Wam z całego serca, bo książki o babkach wiejskich, położnych i akuszerkach na długo zapadną w mojej pamięci. Zabieram się, że ostatnią część Bociany na start i liczę na równie rewelacyjną lekturę..


Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

wtorek, 25 lutego 2025

Ryszard Ćwirlej Brudna forsa


 Data wydania:12-02-2025
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 416
Cykl: Aneta Nowak


11/2025

Wydawnictwo Muza poszukiwało recenzentów na stronie Lubimy Czytać, wysłałam swoje zgłoszenie i jakież było moje zdziwienie jak dostałam maila z informacją, że Brudna forsa Ryszarda Ćwirleja zostanie do mnie wysłana. O autorze słyszałam od mojego męża, bo zaczytuje się w książkach autora i zawsze mówił do mnie, że powinnam przeczytać, ale że mamy odrębne gusta to jednym uchem wpuszczałam, a drugim wypuszczałam. I tutaj przyznaję się do błędu i do tego, że taka ze mnie blogerka jak z koziej d.. trąba.  O jeżu kolczasty jaka ta książka była dobra, rewelacyjnie napisana i wciągająca od pierwszej strony, I chociaż to jest szósta część cyklu to spokojnie można czytać bez znajomości poprzednich części. Nie przeczę, że o Teofilu Olkiewiczu ( jeden z bohaterów) opowiadał mi małżonek, wiec mgliste pojęcie miałam kto to jest. Ujął mnie autor poznańskimi słówkami i od razu przed oczami miałam tatę, który był rodowitym poznaniakiem i używał gwar dość często, a że nie ma go z nami ponad dwadzieścia lat to podczas lektury Brudnej forsy miałam wrażenie, że siedzi obok mnie i uśmiecha się pod wąsem.
W Brudnej forsie Ryszard Cwirlej wziął na warsztat temat rabunek stulecia. łupem padła niebagatelna kwota ponad dziesięciu milionów złotych. W 2024 roku w Swarzędzu dochodzi do napadu na samochód, który przewoził gotówkę zabraną w okolicznych kantorach. Na miejscu ginie jeden z konwojentów, drugi zostaje ranny ,a trzeci znika wraz z gotówką. Początkowo policja podejrzewa porwanie konwojenta, ale ich rozumowanie okazuje się błędne. Trzeci  z mężczyzn zatrudnionych w firmie ochroniarskiej dokonał zuchwałego napadu i przepadł jak kamień w wodę. W toku śledztwa prowadzonego przez Komendę Wojewódzką Policji w Poznaniu udaje się ustalić personalia sprawcy. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, bo na tym polega praca policji, gdyby nie fakt, iż podejrzany nie żyje od roku. Jak to możliwe? Ano możliwe, bo przestępcy, aby osiągnąć swój cel wpadają na różne genialne pomysły. Na szczęście minęły czasy policjantów z których jeden umiał pisać, a drugi czytać i dlatego zawsze chodzili dwójkami. Aneta Nowak wraz ze współpracownikami nitka po nitce łączy ze sobą fakty, wydarzenia i osoby. W spektakularny sposób rozwiązują zagadkę, której motywy mogą niejednego zaszokować.
To wielowątkowa powieść, która w zasadzie sama się czyta, z bohaterami z krwi i kości, pełnymi przywar i cech charakteru, które niekoniecznie należy brać za wzór. Ja polubiłam się z główną bohaterką, Anetą Nowak, podoba mi się jej niekonwencjonalny sposób myślenia, odwaga i determinacja w działaniu. To jedna z tych osób, które wejdą oknem, gdy napotkają na zamknięte drzwi. To kobieta z krwi i kości, której nie da się nie lubić.
Pierwsze spotkanie z Ryszardem Ćwirlejem uważam za bardzo udane. Mogę mieć tylko pretensje do siebie, że tak późno sięgnęłam po twórczość autora i znowu moja lista pozycji do przeczytania wzbogaci się o kilkanaście tytułów. 
Podsumowując Brudna forsa to świetnie skonstruowany i napisany kryminał, który angażuje czytelnika i wciąga w wir wydarzeń. Tutaj nic nie jest czarne i białe, bo gdy wydaje nam się, że już jesteśmy na tropie to jak z kapelusza wychodzą kolejne wydarzenia. I chociaż wątków jest dużo to wszystkie jak puzzle wskakują na swoje miejsce i mamy na koniec obraz napadu stulecia. Zachwyciła mnie też lekkość pióra autora, a regionalizmy jak już wspomniałam  były dodatkowym atutem.
Książka jest nie tyle dobra co rewelacyjna i gorąco Wam polecam. Gwarantuję, że nie będziecie żałować czasu spędzonego z książką.


Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza

środa, 19 lutego 2025

Agnieszka Olszanowska Dziewczyna z lampą


 Data wydania: 18-07-2023
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 376
Cykl: Sekretne schronisko


10/2025

Dziewczyna z lampą Agnieszki Olszanowskiej jest drugą częścią cyklu Sekretne schronisko. I tak jak byłam zachwycona pierwszą częścią tak od drugiej nie mogłam się oderwać i każdą wolną chwilę spędzałam z Dziewczyną z lampą. Części są ze sobą powiązane i myślę, że ciężko byłoby się wciągnąć w akcję powieści bez znajomości pierwszego tomu.
W Dziewczynie z lampą poznajemy Sabinę, córkę potentata cukrowego, która właśnie odrzuciła konkury hrabiego Skrzypowskiego. Aby uciszyć skandal jaki wybuchł wraz z ciotką i Klocią wyruszają do Wenecji. To tutaj podczas podróży pociągiem poznaje kobietę, która opowiada jej Florence Nightingale pierwszej pielęgniarce, która poprawiła opiekę nad chorymi i warunki pracy. Sabina marzy o pracy akuszerki, ale jak na pannę z wyższych sfer przystało może tylko pomarzyć o pomocy innym. Na szczęście dla Sabiny nie ma rzeczy niemożliwych i nasza bohaterka wpadła na pomysł, że zamieni się ze swoją kuzynką Klocią i pod jej nazwiskiem rozpocznie naukę w Warszawie. Sabina marzy, aby móc pomagać wcześniakom, których los był z góry przesądzony. Marzy o pracy w szpitalu i o tym, żeby w nocy chodzić z lampą i sprawdzać stan pacjentów. To podczas nauki poznaje syna Apolonii, który jest lekarzem. Dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci. Ale czy jako panna oszustka ma szanse na szczęście? Jedynym marzeniem Kloci jest wyjście za mąż. Wychowywana przez krewnych, naiwna i głupiutka odegra ważną rolę w  życiu nie tylko Sabiny, ale i przyczyni się do ocalenia Cyprysowa, w którym dorastała i żyła otoczona miłością. Czy uda jej się spełnić najważniejsze marzenie i wyjdzie za mąż z miłości? Sięgnijcie koniecznie po Dziewczynę z lampą i przekonajcie się sami.
Po Apolonii przyszła pora na Sabinę i Klocię, jedna pokolenie umiera, a kolejne przychodzi na świat, Polski nie ma na mapie świata, ale ludzie chcą żyć, kochać i zakładać rodziny. Pani Agnieszka s napisała kolejną świetną książkę obyczajową z historią w tle, z zaborami i Powstaniem Styczniowym. Książkę czyta się dosłownie jednym tchem: początki medycyny, dążenie do niepodległości, zryw narodowy wszystko to jest niejako tłem do burzliwych losów Sabiny, która marzyła o tym, aby być Dziewczyną z lampą.
Zabieram się tymczasem za Pogotowie nadziei i mam pewność, że to będzie kolejna pasjonująca lektura, a jutro będzie miał premierą czwarty tom Bociany na start zamykający cykl Sekretne schronisko. Na szczęście wszystkie części mam na czytniku dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Jeśli lubicie sagi, które dzieją się na przestrzeni wieków  to będzie to dla Was idealna lektura. Czytajcie koniecznie, a ja uciekam do Pogotowia nadziei.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

niedziela, 9 lutego 2025

Agnieszka Olszanowska Sekretne schronisko


 

Data wydania: 16-02-2023

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ilość stron: 288

Cykl: Sekretne schronisko


9/2025


W dniu moich urodzin będzie miała premierę czwarta część Sekretnego schronisko, Bociany na start Agnieszki Olszanowskiej. Dostałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka informację i poprosiłam o wszystkie części cyklu. Nie wiem czy do 20 lutego uda mi się przeczytać całość, ale po lekturze pierwszego tomu wiem, że to jest kawał dobrej literatury, który momentami tak mnie szokował, że zbierałam szczękę z podłogi, że już nie wspomnę o tym, że książkę chłonie się jak gąbka wodę. Czyta się doskonale choć temat, który stanowi kanwę powieści szokuje. Szukałam czy sekretne schroniska istniały naprawdę, ale nie znalazłam takiej informacji. Wszystko jednak wskazuje na to, że tak i tak samo jak fabrykantki aniołków. Jak to dobrze, że nie dane mi było żyć na początku XIX wieku, gdzie w swojej powieści zabiera nas autorka.

To czas, gdy rola kobiety była jasno sprecyzowana i pozwalała jej tylko na zajmowanie się domem, rodzeniem i wychowywaniem dzieci, ale tylko tych z legalnych związków zwłaszcza wśród wyższych sfer. Aborcja była zakazana i niedozwolona, a za jej przeprowadzenie groziło wieloletnie więzienie czy zsyłka na Sybir. Co robiły kobiety z tak zwanych elit społecznych jasno i dosadnie pokazała nam autorka w Sekretnym schronisku. W dzisiejszych czasach aż trudno to sobie wyobrazić, ale wtedy, żeby nie narazić się na ostracyzm społeczny ukrywano ciążę tak długo jak to było możliwe, potem wyjeżdżało się do wód na odpoczynek albo za granicę i potem wracało się na łono najbliższych jakby nigdy nic się nie stało. Co działo się z noworodkami? Tego dowiecie się z Sekretnego schroniska Agnieszki Olszanowskiej.

Sekretne schronisko to powieść o babkach wiejskich , akuszerkach i położnych, której główną bohaterką jest Pola, córka dworskiej kucharki, która zostaje wysłana do Warszawy na kurs po ukończeniu którego staje się wiejską babką. Zostaje skierowana na wieś, gdzie sumiennie i starannie wykonuje swoją pracę. Walczy z brudem, zabobonami i brakiem higieny. Pola zapada na ciężką chorobę i trafia pod skrzydła doktora Wacława, który już nieraz wyciągnął do niej i jej matki pomocną dłoń. Losy Poli i Wacława skrzyżują się na zawsze i choć Wacław był dużo starszy od naszej bohaterki to łączą się węzłem małżeńskim. To już po ślubie wychodzi na jaw, że Wacław do najświętszych nie należy prowadzi sekretne schronisko i nie stroni od alkoholu. To właśnie alkohol sprowadzi na nich nieszczęście. Jakie? Sięgnijcie po Sekretne schronisko Agnieszki Olszanowskiej i przekonajcie się sami.

Od książki nie sposób się oderwać. Zaczęłam już Dziewczynę z lampką i jestem wdzięczna za to, że do pracy idę dopiero na 13. Nie szkodzi, że chodzę niewyspana, bo czytam w każdej wolnej chwili, ale dla takiej książki warto zarwać noc. Jeśli jeszcze nie znacie Sekretnego schroniska Agnieszki Olszanowskiej to polecam z całego serca, a ja uciekam i biorę się za drugą część


Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

poniedziałek, 3 lutego 2025

Sylwia Kubik Dziki Zachód


 Data wydania: 05-02-2025
Wydawnictwo: Flow
Ilość stron: 304
Cykl: Osadnicy na Żuławach


8/2025

Przeglądam sobie codziennie nowości na Legimi i jako przedpremiera była najnowsza książka Sylwii Kubik Dziki Zachód, która będzie miała premierę 5 lutego, a więc już pojutrze. Tak sobie tylko zerknęłam, bo zaintrygował mnie tytuł. Zerknęłam i przepadłam. Na szczęście miałam wnuk i mogłam sobie dawkować przyjemność z lektury, bo to kolejna książka autorki od której nie idzie się dosłownie oderwać. Przepięknie napisana, z mnóstwem wiedzy historycznej i ogromem pracy włożonym przez Panią Sylwię. Ma niestety jeden błąd, który mam nadzieję zostanie szybko naprawiony, bo to pierwsza część, a ja potrzebuję drugiego tomu już i natychmiast. 
Mieszkam na Dolnym Śląsku w kamienicy, która kiedyś należała do Niemców i dokładnie w moim budynku znajdowała się Sparkasse,a u mnie w piwnicy wbudowany jest ogromny sejf. Moja sąsiadka, starsza Pani, została wysiedlona z okolic Trembowli i kiedyś z zapartym tchem słuchałam jej opowieści jak przyjechali na Ziemie Odzyskane.
Sylwia Kubik zabrała nas na Żuławy, gdzie przyjeżdżają pierwsi osadnicy. Wyrwani z korzeniami z własnych domów zostali zmuszeni do wyjazdu. Zostawili wszystko, dorobek swojego życia, domu, pola, wspomnienia i groby najbliższych, których na Wołyniu nie brakowało. Wolno im było zabrać tonę bagażu, stłoczyli ich w wagonach i wywieźli w nieznane. W każdym wagonie były dwie rodziny, bez warunków sanitarnych, bez odrobiny intymności pojechali w nieznane. Miały na nich czekać piękne poniemieckie domu, ziemię i raj na ziemi. Jechali przerażeni, niepewni swojego losu, pełni obaw i tęsknoty za tym co zostawili.
Trafili na Żuławy, ale jeśli myślicie, że ich wędrówka się skończyła to jesteście w błędzie. Wysiedli na stacji i nie zainteresował się nimi dokładnie nikt. Ci sprytniejsi na własną rękę znaleźli domy, ale spokój nie był im dany. Grasowali szabrownicy, ruscy i bandy złodziei, którzy w łatwy sposób chcieli się wzbogacić. Krajobraz też był inny niż ten, który zostawili na Wołyniu: płaski, mokry i bez odrobiny lasów. Jak okiem sięgnąć płasko i nijako. Tutaj przyszło im żyć. Czy poradzą sobie na tej Ziemi Obiecanej? 
Sylwia Kubik stworzyła książkę, której głównym narratorem jest dom podcieniowy i powiem Wam, że ten zabieg to sztos i coś niesamowitego. To on jest świadkiem historii i wydarzeń jakie miały miejsca. To on wybiera sobie właścicieli, bo nie każdy jest godzien, aby w nim mieszkać. Jak trafił się niechciany lokator to przecież zawsze mógł podłożyć deskę pod nogi na prostej drodze czy można trzaskać okiennicami. Dom opowiada nam o poprzednich właścicielach, z którymi bardzo był zżyty. Jednych podziwiał, a innym towarzyszył aż do ostatniego oddechu. Ja wierzę w to, że domu mają duszę, bo sama w moim mieszkaniu zakochałam się od pierwszego wejrzenia i tylko spojrzałam w okna i wiedziałam, że będzie moje. Tak też się stało.
Sylwia Kubiak w rewelacyjny sposób pokazała pierwszych osadników na Żuławach, ich obawy, lęki, a także małe radości. Pokazała życie takie jakim było, prawdziwe, brutalne i bez tematów tabu. To przepiękna lekcja historii, w której zakochałam się od pierwszej strony i koniecznie poproszę o więcej, bo jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy bohaterów.
Czytajcie koniecznie, bo Sylwia Kubik to prawdziwa mistrzyni, czarodziejka słów i historii.


Moja ocena 10/10

Lucinda Riley Dziewczyna z wrzosowisk

 


Data wydania: 25-09-2025
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 512
Tłumaczenie: Anna Esden-Tempska

7/2025

Zakochałam się w okładce i jak tylko wyczaiłam promocję to wiedziałam, że książka będzie moja. To chyba najpiękniejsza okładka jaką kiedykolwiek w życiu widziałam i z pewnością zajmie zaszczytne miejsce na mojej półce. Okładka okładką, ale treść to jak dla mnie prawdziwy majstersztyk.  Ta książka jest idealna i spełniła moje oczekiwania nie w 100, ale w 200 %. Po lekturze Dziewczyny z wrzosowisk postanowiłam przeczytać wszystko co wyszło spod pióra autorki, bo jak się okazało do tej pory przeczytałam trzy książki Lucindy Riley. Myślę, że jak mi się uda przeczytać jedną miesięcznie to będzie dobrze, a już najbardziej marzę o cyklu Siedem sióstr, który kusi mnie już od lat i jakoś nie miałam okazji się za niego zabrać. Trochę wstyd, przyznaję. 
Dziewczyna z wrzosowisk rozgrywa się w dwóch ramach czasowych w angielskim Yorkshire i trzydzieści lat wcześniej w Treblince. W latach siedemdziesiątych poznajemy Leah Thomson młodą, piękną dziewczynę, która nie zdaje sobie do końca sprawy ze swojego uroku i urody. Podczas wakacji Leah pomaga mamie w prowadzeniu domu tajemniczej malarki Rose. To u Rose ma spędzić wakacje jej bratanek. Między młodymi od samego początku iskrzy i spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Podła intryga osoby z najbliższego otoczenia sprawia, że młodzi ludzie ze sobą zrywają.
Dawida i Różę poznajemy w okupowanej Polsce. Ociec to znany i ceniony malarz, a matka z miłości opuściła Anglię. Rodzice naszych bohaterów zostali zabrani przez Niemców. Dawidowi i Róży udawało się ukryć do czasu, gdy i oni wpadli w ręce okupanta, zostali wywiezieni do obozu w Treblince. Udało im się przetrwać dzięki talentowi: Dawid był wirtuozem skrzypiec, a Róża przepięknie malowała. Znieśli upokorzenie, głód, poniżenie  i strach, ale na szczęście udało im się zbiec. Po pobycie w obozie przejściowym w Austrii wyjechali do Anglii, gdzie mieli trafić pod opiekę nigdy niewidzianych dziadków. Czy tak rzeczywiście się stanie? Czy dziadkowie, którzy wyrzekli się córki przygarną pod swój dach dwójkę nieznajomych dzieci? Czy przyszłość da o sobie zapomnieć czy też już na zawsze będą zmagać się z traumą. Odpowiedź na te pytania znajdziecie w książce Lucindy Riley Dziewczyna z wrzosowisk.
Ta książka mnie zachwyciła od pierwszej strony i chociaż nie należy do najcieńszych to żałowałam, że już zbliżam się do końca. To piękna wielowątkowa powieść, w której teraźniejszość przeplata się przeszłością. To książka pełna urokliwych wrzosowisk w Yorkshire i bólu i cierpienia Treblinki. To książka pełna pokazów mody i obrazów, pełna kolorów i zapachów. Ja jestem oczarowana i mogę tę książkę śmiało polecić każdemu miłośnikowi tak powieści obyczajowych jak i sag. Polubiłam się z Leah chociaż momentami wydawał mi się zbyt wyidealizowana, polubiłam się z Brettem. Każdy z bohaterów, których poznajemy w książce wnosi coś do sprawy, jest wyrazisty i wie czego chce. Nie brakuje w książce również czarnego charakteru, który mam nadzieję skończył na samym dnie piekła.
Dziewczyna z wrzosowisk to książka, która ma w sobie wszystko to co lubię w książkach i za co je kocham. Fenomenalna i zapadająca w pamięci na długi czas.
Polecam Wam gorąco.

Moja ocena 9/10

niedziela, 2 lutego 2025

Lucyna Olejniczak Preludium

 


Data wydania: 26-11-2025
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 440
Cykl: Pani na wrzosowisku


6/2025

W książkach Pani Lucyny Olejniczak swego czasu zaczytywałam się namiętnie, a już Szczególne miejsce w moim sercu zajmują Kobiety z ulicy Grodzkiej i szczerze mówiąc z ogromną chęcią wróciłabym jeszcze raz do tej magicznej historii.  Preludium jest pierwszą częścią Pani na wrzosowisku. Książkę dostałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka i z tego miejsca muszę przeprosić za zwłokę w czytaniu, ale jeszcze nigdy tak jak w zeszłym roku nie zmagałam się z tak potężnym kryzysem czytelniczym. Co wzięłam książkę do ręki to coś mi nie pasowało, spędzałam bezsensownie czas na oglądaniu bzdur w internecie, a literatura leżała na półce i się kurzyła. W tym roku wygląda to lepiej, ale nie chcę zapeszać i pukam trzy razy w niemalowane drzewo, bo książki mam dosłownie wszędzie te które kupiłam, te które mam do recenzji, a mój czytnik pęka w szwach. Teraz chciałabym przeczytać wszystko naraz, ale muszę i znaleźć czas na napisanie recenzji. Także z tego miejsca biję się w klatę, wkładam zgrzebny worek pokutny i obiecuję poprawę, bo nie ma nic gorszego dla książkoholika jak niemoc czytelnicza.
Lucyna Olejniczak na kartach swojej najnowszej powieści zabiera na do XIX- wiecznej Warszawy z czasów Powstania Listopadowego i do wiktoriańskiej Anglii. Carskie wojska atakują stolicę, a my poznajemy Elizę Bielską, której największą pasją jest muzyka i marzy o karierze pianistki.  Ta szesnastoletnia dziewczyna zmuszona zostaje porzucić życie w luksusie, do którego przywykła i wyrusza w podróż, która na zawsze odmieni jej życie. Eliza ma też  brata Stanisława, który przez swoje nierozważne zachowanie również musi opuścić dom rodzinny i przed carską policją ukrywa się Litwie. Drogi rodzeństwa rozchodzą się, ale czy na zawsze? Sięgnijcie po Preludium Lucyny Olejniczak i dajcie się porwać tej fascynującej historii tak jak ja.
Lucyna Olejniczak kolejny raz udowodniła, że potrafi pięknie tkać historię, jest niezwykle klimatycznie i z niezwykłą starannością przedstawione są czytelnikowi fakty historyczne. To przepięknie napisana powieść, która wciąga czytelnika od pierwszej strony i sprawia, ze natychmiast chce się sięgnąć po kolejny tom. Ostatni nokturn ma mieć premierę wiosną tego roku i przyznaję, że z niecierpliwością czekam na kontynuację. Jeśli lubicie książki historyczne ze świetnie oddanym klimatem tamtych czasów to koniecznie sięgnijcie po Preludium Lucyny Olejniczak, a jestem przekonana, że nie będziecie żałować swojej decyzji. To książka o patriotyzmie, trudnych wyborach i konsekwencjach z tego wynikających. Czytajcie koniecznie, a ja zaczynam wypatrywać wiosny.
Polecam serdecznie.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

czwartek, 30 stycznia 2025

Ewa Małecki Kryształowe serce


Data wydania: 22-01-2025

Wydawnictwo: Mięta

Ilość stron: 304


5/2025


Wiecie, że kocham debiuty i właśnie jestem po lekturze Kryształowego serca Ewy Małecki. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w okładce i wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać. Moja intuicja mnie nie myliła, bo to udany debiut i myślę, że jeszcze nie raz będę miała okazję przeczytać kolejne tytuły autorki. To z pozoru lekka i błaha lektura ma w moim odczuciu drugie dno i niejednokrotnie skłania  do refleksji nad przemijaniem.  To świetnie napisana historia, która sama się w zasadzie czyta. Lekka, miła i przyjemna. Jestem pod wrażeniem tego debiutu i powiem Wam, że jeśli autorzy tak debiutują to każda kolejna książka będzie jeszcze lepsza. Ja w każdym razie zapisuję nazwisko Ewy Małecki i będę śledzić dalsze postępy autorki.

W Kryształowym sercu poznajemy Jana, emerytowanego hutnika, który po przejściu na zasłużony odpoczynek czuje się odsunięty na boczny tor. Lata temu rozwiódł się z żoną, z córką mu też nie po drodze, mieszka sam i zamknął się przed światem. W dniu swoich urodzin, które jak na odludka przystało celebruje sam, za sprawą tajemniczej kobiety z kwiatami w jego życiu zaczyna się wszystko zmieniać o 180 stopni. 

Maria to architektka, która ceni życie, celebruje je i cieszy się z każdego dnia. Kobieta o wysokiej pozycji społecznej i materialnej jest zupełnym przeciwieństwem Jana. 

Ich drogi krzyżują się w miłosnym show i od pierwszego wejrzenia między nimi iskrzy. Mężczyzna po przejściach i kobieta z przeszłością czy uda im się w jesieni życia wkroczyć na wspólną drogę? Czy telewizyjne show i popularność jest na pewno tym czego chcieli? Jeśli jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania to sięgnijcie po książkę Ewy Małecki Kryształowe serce i przekonajcie się sami.

To udany debiut z dobrze wykreowanymi bohaterami, których lubi się od pierwszej strony. Najbardziej do gustu przypadł mi Jan, który mimo trudnego charakteru jest człowiekiem o kryształowym sercu. To samotność sprawiła, że odsunął się od ludzi i nie umiał się z nimi porozumieć. Chociaż skończył szkołę zawodową jest mądrym i oczytanym człowiekiem. Mistrzem w swoim fachu, dla którego praca byłą całym światem.

Autorka pokazuje nam w swojej książce, że na miłość nigdy nie jest za późno i nawet w jesieni życia można znaleźć swoją połówkę.

Zachęcam Was gorąco do przeczytania Kryształowego serca Ewy Małecki, bo to naprawdę udany debiut.


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mięta



 

czwartek, 16 stycznia 2025

Weronika Wierzchowska Ból narodzin





Data wydania: 21-05-2024
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 408
Cykl: Z dziejów przytułku położniczego


4/2025

Pisałam Wam wczoraj, że mam mnóstwo zaległych recenzji do napisania i wyczytuję wszystko to,  co mam w ilościach hurtowych na czytniku, a że już nie wspomnę o tym, że poluję na ebooki w dobrych cenach, bo po aferze z Legimi niestety nie wszystkie wydawnictwa powróciły i przecież nie mogę nie kupić książki jeśli trafi się w dobrej cenie. U mnie to już chyba jakaś jednostka chorobowa się wytworzyła, bo kupuję i kupuję jakbym się bała, że nagle znikną wszystkie książki elektroniczne.
Weronika Wierzchowska ma na swoim koncie wiele tytułów  i przyznaję, że sporo jeszcze przede mną, ale ostatnio w moje ręce wpadł Ból narodzin, który stanowi pierwszą część cyklu Z dziejów przytułku położniczego. Książka ma różne opinie i oceny, ale mnie się ona bardzo przyjemnie czytała. Do tego stopnia, że zaczęłam drugą część. Kiedy skończę to nie wiem, bo ja z reguły mam zaczętych kilka książek, które podczytuję w zależności od nastroju. Ktoś kiedyś mnie zapytał jak można mieć zaczętych 10 książek. Ano można, bo ja tak lubię . Nie ukrywam, że do sięgnięcia po Ból narodzin skusiła mnie okładka ze słodkim brzdącem śpiącym w ramionach mamy. Ale jeśli spodziewacie się lukrowej opowieści to niestety muszę Was rozczarować,  bo autorka zabrała nas w podróż do świata medycyny i położnictwa końca XIX wieku, gdzie dominowała płeć męska, a lekarki można było policzyć na palcach jednej ręki. Kobiety mogły wykonywać jedynie zawód pielęgniarki lub położnej. Anna Tomaszewicz-Dobrska ukończyła studia w Zurichu i po długich staraniach została szafową miejskiego Przytułku Położniczego. Nie cieszyła się poważaniem i szacunkiem wśród męskiej części środowiska medycznego, ale ona na przekór wszystkim i wszystkiemu z uporem dążyła  do celu, którym była pomoc rodzącym kobietą.  Przytułek Położniczy numer 2 mieścił się w starej kamienicy bez bieżącej wody i elektryczności. To tutaj pomoc znajdowały kobiety z nizin społecznych, które dostawały troskliwą opiekę i przede wszystkim sterylność i czystość co w tamtych czasach nie było standardem. To tutaj znalazła zatrudnienie młodziutka Zosia, która zmuszona została uciec z domu, a także zadziorna i zuchwała Karolina, dla której przytułek początkowo był miejscem schronienia po tym jak podpadła jednemu z gangsterów z Karcelaka. Dziewczyny chociaż zupełni inne szybko się zaprzyjaźniają i to one naszą wiadra z ciężką wodą, piorą, sprzątają i przygotowują roztwory do dezynfekcji. Chociaż pracują ponad ludzkie siły i za marne grosze to jeszcze znajdują czas, by kształcić się na akuszerki. Czy im się to uda? Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak, bo polubiłam się z nimi od pierwszej strony.
Autorka z pewnością włożyła ogrom pracy w napisanie powieści, postaci autentyczne mieszają się z fikcyjnymi. Pani Weronika przedstawiła tez realistyczny obraz Warszawy tamtych lat. Mnie książka wyjątkowo przypadła do gustu i mam nadzieję, że niedługo przyjdę do Was z recenzją kolejnego tomu.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać cyklu Z dziejów przytułku położniczego to sięgnijcie po niego koniecznie, a z pewnością nie będziecie żałować.

Moja ocena 8/10

środa, 15 stycznia 2025

Barbara Wysoczańska Nigdy się nie poddam

 


Data wydania: 09-10-2024

Wydawnictwo: Filia

Ilość stron: 512


3/2025


Nigdy się nie poddam Barbary Wysoczańskiej skończyłam oczywiście jakiś czas temu, ale zawirowania w życiu prywatnym nie pozwoliły mi na napisanie recenzji. Przeczytałam sporo książek, a teraz jak zwykle muszę nadrobić recenzje. Na szczęście dopiero w niedzielę jadę do pracy, więc liczę na to, że w końcu wyjdę na prostą. W zeszłym roku miałam jakiś zastój czytelniczy i co zaczęłam książkę to nie mogłam jej skończyć. W tym roku jest jakby lepiej i mam nadzieję, że tak pozostanie, bo i półka na Legimi jak i mój osobisty czytnik pękają w szwach. Zdecydowanie nie jestem fanką postanowień noworocznych, ale założyłam, że przeczytam chociaż 54 książki. Jeśli będę trafiać na takie tytuły jak Nigdy się nie poddam Barbary Wysoczańskiej to ten wynik osiągnę w pierwszym półroczu. Otóż Panie i Panowie ogłaszam, że 15 stycznia 2025 roku piszę recenzję najlepszej tegorocznej książki i myślę, że ciężko ją będzie zrzucić z podium. Co prawda mam jeszcze kilka tytułów autorki na półce, ale nie wiem czy któraś przebije Nigdy się nie poddam. Genialna, rewelacyjna, poetycka to tylko niektóre określenia, którymi mogę nazwać książkę. Od pierwszej strony wciągnęła mnie i nie pozwoliło o sobie zapomnieć. Zaczytałam się w niej do tego stopnia, że nawet w pracy wymyślałam sobie co takiego może się jeszcze wydarzyć. Nigdy się nie poddam to gotowy scenariusz filmowy i mam nadzieje, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć tę ujmującą historię na szklanym ekranie.

Uwielbiam książki, które mają dwie płaszczyzny czasowe i mam to w Nigdy się nie poddam. Jedna historia zaczyna się w roku 1934 i powiada na historię Gerharda Vogel i jego córki Gertel. Ojciec dziewczyny prowadzi winnicę w Grunebergu, a jej zadaniem jest opiekować się domem, ogrodem i wszystkim tym co nazywamy kobiecymi zajęciami. Życie wyznaczają tutaj pory roku i prace w winnicy. Ojciec Gertel zapada jednak na ciężką chorobę i naszej bohaterce przypada w udziale opieka nad nim. Rodzeństwo, które już od dawna nie mieszka w rodzinnym domu radzi jej pozbyć majątku. Nasza bohaterka jednak kocha dom, w którym się urodziła i winnice tak, że nie wyobraża sobie życia gdzie indziej. Zaczyna się jej codzienna walka o przetrwanie, niezależność i szacunek. Gertel na każdym kroku napotyka na przeszkody, bo kto brałby na poważnie młodą, niedoświadczoną winiarkę, Na drodze Gertel stają dwaj bracia z sąsiedztwa Hans i Erich Gehlerowie. Obaj są zainteresowani dziewczyną, ale czy nasza bohaterka pójdzie za głosem serca czy rozsądku? Wyboru jednak dokona, bo jest w stanie poświęcić wszystko, aby ratować ukochane miejsce. W 1939 roku wybucha wojna i Swiat Gertel zmienia się z dnia na dzień.

W 2024 roku po tragicznej śmierci męża Alicja kupuje zabytkowy dworek wraz z winnicą pod Zielon,a Górą. Od pierwszego wejrzenia kobieta zakochuje się w tym miejscu i to tutaj chce zacząć wszystko od nowa. Czuje, że ściany do niej przemawiają i kryje się w tym miejscu jakaś niesamowita historia. Gdy odnajduje starą skrzynkę wraz z aktem własności Winnicy Vogel i kilkoma drobiazgami wie, że nie spocznie dopóki nie pozna historii tego miejsca. Za pomocą lokalnego historyka trafia na prawnuka dawnej właścicielki, Thomasa Rittera. Nieufny początkowo mężczyzna zaprasza ją do Monachium. Ta podróż już na zawsze zmieni życie Alicji.

Książka Barbary Wysoczańskiej zachwyca od pierwszej stony. Tej książki się nie czyta, bo przez nią się płynie i z żalem patrzy na ubywające strony. Ta historia sprawia, że zapominamy o teraźniejszości i wraz z bohaterkami przemierzamy Grünberg jak i współczesną Zieloną Górę. To historia, w której z bohaterki lubimy się od pierwszego zdania podziwiamy jedną za determinację, a drugiej kibicujemy, aby otrząsnęła się z przebytej traumy. To rewelacyjnie napisana powieść, pełna emocji i miłości, która pojawia się w najmniej spodziewanym momencie, ale która potrafi wszystko przezwyciężyć. Ja kocham takie historie i chociaż książka nie najeży do najcieńszych to dla mnie mogłaby się nigdy nie skończyć. Absolutnie cudowna pod każdym względem. Jeśli jeszcze nie znacie tego tytułu autorki to koniecznie sięgnijcie po Nigdy się nie poddam, bo to kawał dobrej literatury, który zachwyci i oczaruje czytelników od lat 1 do lat 100.



Moja ocena 10/10

Barbara Kwinta Razem na święta

 


Data wydania: 09-10-2024

Wydawnictwo: Lira

Ilość stron: 304


2/2025

To już moja ostatnia świąteczna książka przeczytana przeze mnie w tym roku. Ostatnia świąteczna, ale z pewnością z autorką jeszcze się spotkam, bo dotychczas nie miałam okazji poznać twórczości Pani Barbary Kwinty, a szkoda, bo pisze mądrze, dojrzale i wzruszająco. To książka świąteczna, ale jakże odbiegająca od schematu bogatego domu, miliona dekoracji i świątecznych gadżetów. razem na święta wzrusza i pokazuje co tak naprawdę jest ważne. Nie są to z pewnością dekoracje, które atakują nas już od listopada ( żeby tylko), pozowane zdjęcia w świątecznych sweterkach czy prezenty za grube miliony, W świętach chodzi oto, żeby być razem z tymi, na których nam najbardziej zależy: z rodzicami, rodzeństwem, partnerami, mężami, żonami, z tymi bez których nie wyobrażamy sobie życia.

Barbara Kwinta w swojej powieści Razem na święta zabiera nas do świata Magdaleny Dziki młodej dziewczyny o ogromnym talencie plastycznym, która pracuje w fabryce bombek w rodzinnym miasteczku. Być może nie jest to praca jej marzeń, ale daje comiesięczny dochód i stałe zatrudnienie, a to dla naszej bohaterki jest najważniejsze. Magda nie myśli o sobie, nie kupuje ciuchów z najnowszych kolekcji, nie wydaje pieniędzy na kosmetyki i drobne przyjemności. Magda musi oglądać każdą złotówkę, bo oprócz siebie ma na utrzymaniu troje młodszego rodzeństwa. Matka lata temu wyjechała za chlebem i pokazuje się tylko od czasu do czasu. To na 26 letnią Magdę spadła opieka nad nieletnim Bolem, Franiem i Leną. Chociaż nie jest im łatwo to wiedzą, że są razem. Pewnego dnia jednak dzieci znikają  i okazuje się, że trafiły do pogotowia opiekuńczego. Magda zrobi wszystko żeby je odzyskać, ale czy jej się to uda, gdy w ruch pójdzie urzędnicza machina? Czy dom, który nie spełnia warunków, żeby być domem dla małoletnich cudem przeistoczy się w funkcjonalne mieszkanie? Czy Magda będzie w tej walce sama? Sięgnijcie po Razem na święta Barbary Kwinty i dajcie się porwać tej jakże innej świątecznej powieści. I chociaż do najbliższych świat zostało ponad jedenaście miesięcy to myślę, że zdecydowanie warto sięgną po tę książkę, bo ona pokazuje nam co w życiu jest najważniejsze .

jestem zachwycona i oczarowana zarówno postawą głównej bohaterki jak i kunsztem pisarskim autorki, która z tak trudnego tematu zrobiła przecudną powieść, która skrada serce od pierwszej chwili. To powieść, która pokazuje wiele wspaniałych wartości. Pokazuje rodzinę jak się wspiera, poświęcenie dla niej, ale także bezinteresowną pomoc zupełnie obcych ludzi. W Razem na święta zdarzył się prawdziwy wigilijny cud, a Wy jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki to sięgnijcie po nią koniecznie bez względu na to jak mamy miesiąc w kalendarzu.


Moja ocena 10/10

czwartek, 2 stycznia 2025

Edyta Świętek Zielarka z Doliny Pustelnika

 


Data wydania: 15-01-2025
Wydawnictwo: MANDO
Ilość stron: 384
Cykl: Sandomierskie wzgórza


1/2025


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mando miałam przyjemność przeczytać przedpremierowo Zielarkę z Doliny Pustelnika Edyty Świętek, która jest drugą częścią cyklu Sandomierskie wzgórza. O Potomkach złych ludzi pisałam tutaj i przyznaję, że tak jak pierwsza część była świetna tak druga jest rewelacyjna. Zakończyła się niestety w takim momencie, że włączył mi się tryb morderca i nie powiem jakimi słowami uznanymi powszechnie za obelżywe obrzuciłam Panią Edytę za co ją oczywiście przepraszam, ale już kiedyś to mówiłam i powtórzę po raz enty, że zostawianie czytelnika w takim momencie powinno być karalne.
Po raz kolejny przekonałam się, że Edyta Świętek nie ma sobie równych w sagach, cyklach czy częściach. W tej książce nie ma miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje i nie tylko bohaterom, ale i nam czytelnikom autorka nie pozwala na chwilę wytchnienia. Wartka akcja, rewelacyjnie wykreowani bohaterowie to atuty książki, które sprawiają, że od lektury nie sposób się oderwać. Ja Zielarkę z Doliny Pustelnika przeczytałam już przed świętami, ale nadmiar obowiązków i codzienności nie pozwolił mi na napisanie recenzji. Jak zwykle u mnie ostatnimi czasy recenzji do napisania ci u mnie nie brakuje. Jutro już jadę do pracy, ale mam zamiar co drugi dzień napisać parę zdań o książkach, które przeczytałam, bo w końcu sama się pogubię.
Od premiery pierwszej części Cyklu sandomierskiego minęły cztery miesiące i jak zwykle miałam obawy czy będę pamiętać o wydarzeniach, które miały w niej miejsce. Moje obawy okazały się być płonne, bo po pierwsze na początku Zielarki z Doliny Pustelnika jest streszczenie Potomków złych ludzi, a po drugie są książki, które zapadają na długo w pamięci. Znowu wracamy do Sandomierza i w Góry Pieprzowe  do Aliny i Eustachego i do Marcjanny, która cały czas mieszka u Małgorzaty.
Jeśli czytaliście pierwszą część to pamiętacie, że Alina jest żoną Eustachego i u jego boku wiedzie pustelnicze życie z dala od ludzi. W tajemniczych okolicznościach Eustachy zaginął i wygląda jakby zapadł się pod ziemię. Młoda kobieta szuka go gdzie tylko może, ale niestety bezskutecznie. Z zaskoczeniem odkrywa, że coraz bardziej zależy jej na tym tajemniczym mężczyźnie i czuje się przy jego boku bezpiecznie co nigdy nie zdarzało się w rodzinnym domu.
Marianna rodzi nieślubne dziecko i poród nie należy do łatwych. Miejscowa akuszerka nie wie czy ratować niewinne dziecko czy młodą kobietę. która rozpaczliwie walczy o życie. Z pomocą przychodzi jej Alina, która dzięki zapiskom pozostawionym przez pustelnika zna się na ziołach i miksturach. Z czasem zyskuje zaufanie sandomierskiej społeczności i leczy okoliczną ludność. Sława zielarki niesie się po okolicy i niejednokrotnie Alina pomaga tym, którzy tej pomocy potrzebują czasami nawet w beznadziejnych przypadkach radzi sobie lepiej niż lekarz. W jakich? Dowiecie się sięgając po Zielarkę z Doliny Pustelnika.
Jestem oczarowana piórem Pani Edyty i historią z gór Pieprzowych. To pięknie napisana, mądra historia, która wciąga od pierwszej strony i nie daje długo o sobie zapomnieć. Mam nadzieję, że na kolejny tom nie trzeba będzie zbyt długo czekać, bo bardzo jestem ciekawa jak potoczą się losy Aliny i Marcjanny. Zastanawiam się czy Eustachy spojrzy przychylnym okiem na młodą żonę czy wróci do świata Maksymiliana Orszanda. Czy Marcjanna już zawsze będzie nosić piętno tej, która urodziła bękarta czy może i do niej uśmiechnie się los? Zastanawiacie się kim jest Maksymilian Orszand i co ma wspólnego z Eustachym? Sięgnijcie koniecznie po Potomków złych ludzi i Zielarkę z Doliny Pustelnik i przekonajcie się sami. Jestem przekonana, że historia zachwyci Was tak jak mnie i nie będziecie mogli oderwać się od lektury tej fascynującej historii.

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mando