niedziela, 24 sierpnia 2025

Monika Raspen W ogrodzie carycy

 

Data wydania: 26-08-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 432
Cykl: Kobiety Romanowów

43/2025


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Z każdą kolejną książką kocham twórczość Moniki Raspen coraz bardziej. Każdej jej zdanie w książce, każda scena to uczta dla ducha i pożywka dla wyobraźni. Czytając W ogrodzie carycy czułam zapach róż w ogrodzie ostatniego z Romanowów, czułam lęk matki przed nieuleczalną chorobą syna i szelest sukien, w których chadzały bohaterki powieści. Gdyby ktoś iks lat temu powiedział mi, że pokocham historię to popukałabym się w głowę. Co prawda na maturze zdawałam z niej maturę, ale nie wynikało to z miłości do przeszłości, a jedynie ze strachu przed matematyką. Monika Raspen sprawiła, że z niecierpliwością czekam na kolejną jej książkę, z zainteresowaniem śledzę losy bohaterów i z niepokojem patrzę na ubywające kartki, śledzę zapowiedzi wydawnicze i czekam jak dziecko na prezent bożonarodzeniowy na kolejną książkę autorki. Jestem zachwycona i zaszczycona, że mogę czytać Jej książki. To czarodziejka słowa, która w swoich bohaterów wtłacza tyle emocji, że jesteśmy wcięci w wir wydarzeń, jesteśmy niemymi świadkami dni, które już przeminęły.
W ogrodzie caryce to druga część Kobiet Romanowów i nie mogę tu zapomnieć okładce, która nie tylko przyciąga wzrok, ale jak powiedział mój mąż wygląda jak pudełko czekoladek, ale takich z wyższej półki, które żal zjeść. Ja jestem srokom okładkową i jestem nimi oczarowana. Moje obydwie części stoją w centralnym miejscu na półce i jak dopada mnie chandra to zawieszam sobie na nich wzrok i od razu świat staje się lepszy. Świetnym pomysłem jest też drzewo genealogiczne, bo przy mnogości postaci jakie przewijają się przez karty powieści możemy sprawdzić kto z kim i dlaczego.
Autorka z niezwykłą wrażliwością i precyzją przedstawia świat Romanowów. Świat pełen intryg, sekretów, niedomówień i brudu. Wydawałoby się, że ci ludzie mieli wszystko: pieniądze, władzę, pozycję, ale w życiu niektórych z nich zabrakło zwykłego człowieczeństwa, pochylenia się nad innymi i empatii. Swoje problemy ukrywali za heroiną, luminalem czy innymi chemicznymi wynalazkami dostępnym w tamtych czasach. Ta książka pełna jest emocji i zagadek, nie spodziewajcie się suchych faktów historycznych, bo ich tutaj nie znajdziecie. Wydarzenia są tak ubrane w słowa, że chce się czytać i wiedzieć więcej i więcej.
To książka o ludziach i ich dramatach, o władzy i poszukiwaniu miłości, o szukaniu swoich korzeni i wydarzeniach, o których nie miałam do taj pory pojęcia. Mam złą wiadomość dla autorki, bo przeczytałam już wszystkie dostępne na rynku pozycje jakie wyszły spod jej pióra, a mam ochotę na więcej. Moje pytanie brzmi: kiedy będę miała przyjemność sięgnąć po kolejny tytuł?
Ta książka to perełka wśród książek, to idealna pozycja na długie jesienne wieczory, które już się zbliżają. To książka, która powinna wejść do kanonu lektur, aby pokazać młodym ludziom świat jaki był naprawdę, a nie tylko suche fakty.

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Pani Monice Raspen i Wydawnictwu Replika

piątek, 15 sierpnia 2025

Anna Sakowicz Zawodowa dziewczyna

 


Data wydania: 25-03-2025

Wydawnictwo: Purple Book

Ilość stron: 356


42/2025


Dopiero teraz spojrzałam na datę wydania Zawodowej dziewczyny Anny Sakowicz i zastanawiam się dlaczego tak długo zwlekałam z lekturą tej książki. Pewnie czekałam na dobrą cenę ebooka, ale nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Kocham pióro Pani Anny i wiem, że każda jej książka to gwarancja udanej lektury, przejmującej, mądrze napisanej, a przede wszystkim prawdziwej bez zbędnego lukru i upiększeń. Zawodowa dziewczyna pochłonęła mnie od pierwszej strony i nie dała się odłożyć, nawet gdy chciałam chwilę pomyśleć o lekturze to ona mnie wołała i mówiła: no weź mnie dokończ. Pani Ania to prawdziwa czarodziejka i obojętnie jakiego tematu dotknie to zamienia go w złoto. Być może nie jestem obiektywna, ale staram się czytać wszystkie książki autorki i wszystkie kocham od pierwszego zdania. Saga Muślinowa i Jaśminowa to gotowe scenariusze filmowe, a już Moja matka pestka to moja ukochana lektura. Ja mam na szczęście w zanadrzu Kamienicę Schopenhauerów i tak sobie myślę, że w najbliższym czasie po nią sięgnę.

Wróćmy jednak do Zawodowej dziewczyny, której akcja toczy się dwutorowa, a więc tak jak najbardziej lubię w książkach. Kocham to pomieszanie przeszłości z teraźniejszością, gdzie losy Kajetana splatają się z historią Kseni. Pewnego razu Kajetan, który jest dziennikarzem znajduje na pobliskim śmietniku pamiętnik. Gdy odkrywa go kartka po kartce okazuje się, że jest to zeszyt ze wspomnieniami luksusowej damy do towarzystwa z czasów PRL-u lat siedemdziesiątych. To znakomity materiał na reportaż i Kajetan stawia przed sobą trudne zadanie odnalezienia wśród mieszkanek osiedla, autorkę pamiętnika. Typuje kilka seniorek zamieszkujących najbliższą okolicę, ale czy te typy są słuszne? Czy uda mu się trafić na tajemniczą Ksenię? tego dowiecie się sięgając po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i gwarantuje Wam, że nie będziecie mogli się oderwać od lektury tak jak ja.

Anna Sakowicz rewelacyjnie przedstawiła losy Krystyny vel Soni, która jak młoda dziewczyna rozpoczęła przygodę z najstarszym zawodem świata. Dziewczyna miała dosyć biedy, marzyła o lepszym życiu niż jej rodziców i osób z jej otoczenia. Przez przypadek trafiła na towarzystwo dziewczyn, które pokazały jej jak łatwo zarobić duże pieniądze. Trafiła pod opiekę Luny, która załatwiała jej klientów wywodzących się z elit ówczesnej Polski, nie brakowała wśród nich dygnitarzy partyjnych, ubeków czy delegatów zza wschodniej granicy. Ksenia zyskała spore grono " wielbicieli" i stała się ekskluzywną dziewczyną do towarzystwa, która nie tylko lubiła seks, ale i czerpała z niego profity, o których zwykłym śmiertelnikom w tamtych czasach nawet się nie śniło. Ale czy dziewczyna nic nie straciła kupcząc własnym ciałem? Sięgnijcie po Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i przekonajcie się koniecznie.

Anna Sakowicz stworzyła kolejną genialną książkę, w której roi się od bohaterów. Autorka ich nie ocenia, bo to pozostawia nam czytelnikom. Czy potępiłam postępowanie Kseni? Nie, daleka jestem od oceny jej postępowania, bo każdy w życiu podąża ścieżką, którą sam wybierze. Było mi jej momentami żal. Dlaczego? Przeczytajcie Zawodową dziewczynę Anny Sakowicz i koniecznie podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami po lekturze.


Moja ocena 10/10

niedziela, 3 sierpnia 2025

Joanne Kormylo Gdy zgaśnie nadzieja

 

Data wydania: 30-07-2025

Wydawnictwo: Filia

Ilość stron: 480

Tłumaczenie: Anna Pochłódka - Wątorek


41/2025

Książek z II wojną światową w tle nie sposób zliczyć, a ja chętnie po nie sięgam. Jedne są lepiej napisane, inne niekoniecznie, ale prawie każda rozdziera moje serce na pół, gdy czytam o okrucieństwach, których dopuszczali się Niemcy. Włos się jeży na głowie i nawet nie sposób sobie wyobrazić co przeżywali ludzie, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Ci, którzy byli naocznymi świadkami została już z pewnością garstka, ale to w nas jest obowiązek żeby pamiętać i przekazywać kolejnym pokoleniom.

Po książkę Joanne Koromylo Gdy zgaśnie nadzieja sięgnęłam z ciekawości, bo zaintrygował mnie opis i pomyślałam, że to coś dla mnie. Sięgnęłam i przyznaję, że przepadłam. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Nie zliczę ile raz wycierałam łzy i ile razy odkładałam książkę, aby złapać oddech, bo ta książka nie tylko wciąga, ale i rozrywa serce i zapada głęboko w pamięć. Ja z pewnością długo o niej nie zapomnę. To historia inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, to powieść to hołd, który złożyła autorka nie tylko swojemu ojcu, ale i tysiącom poległych i bestialsko zabitych. Ta książka to prawdziwe świadectwo pamięci, a dla nas dowód, że w najczarniejszych czasach pojawi się ktoś dzięki komu zobaczymy światełko w tunelu. Wstrząsnęła mną ta książka i mimo, że do najcieńszych nie należy to przeczytałam ją błyskawicznie, strony same się przewracały, a rozdziały mijały z prędkością światła.

Anna, która działała w polskim ruchu oporu pod pseudonimem Nadzieja to młoda warszawianka. Dziewczyna o wielkim sercu, odwadze i determinacji. To ona pomagała tym, których los był z góry przesądzony tylko dlatego, że urodzili się Żydami. To ona warszawskimi kanałami prowadziła je na aryjską stronę. To ona gromadziła ich imiona i nazwiska po to, aby po wojnie móc je odnaleźć i wrócić im ich prawdziwą tożsamość. Ryzykowała wszystko, ryzykowała życie swoje i swoich najbliższych, ale nie ugięła się i chociaż strach zaglądał jej w oczy to dzień po dniu ratowała żydowskie dzieci. W końcu jej dobra passa się skończyła i wpadła w łapy SS. Trafiła do Ravensbruck i tam przekonała się czym jest głód, tortury i upodlenie, czym jest untermensch w oczach nazistów 

Jeszcze będąc w Warszawie Anna wyprowadziła ze stolicy pilota RAF-u  Johnniego Nowaka. To Kanadyjczyk o polskich korzeniach. I chociaż udało mu się opuścić naszą stolicę to trafia do obozu jenieckiego. Los jednak bywa przewrotny i losy naszych bohaterów znowu się przecinają. Gdzieś za drutem kolczastym, gdzie nie ma nadziei na nic dobrego trafiają na siebie. Ona i on. Jak potoczą się ich losy? Czy uda im się przeżyć to piekło na ziemi? Czy będą potrafili żyć? tego dowiecie się sięgając po Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Koromyło.

Ta książka jest pisana emocjami i chociaż dzisiaj niektóre sytuacje wydają nam się nieprawdopodobne to miały one miejsce. Pomysłowość jeńców zasługiwała na Nobla, a oni robili to wszystko po to, aby przeżyć. Wizja domu i powrotu do rodziny trzymała ich przy życiu. Czytanie tej książki boli, na długo zapada w pamięci, jest prawdziwa i autentyczna. Nie znajdziecie tu lukru i koloryzowania wydarzeń. Autorka włożyła ogrom pracy w napisanie tej powieści. Powieści, która jest hołdem dla ofiar i dla tych, którym udało się przeżyć. 

Ta książka na długo zostanie w mojej pamięci, a Wy czytajcie koniecznie Gdy zgaśnie nadzieja Joanne Kormyło. Polecam


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia


piątek, 1 sierpnia 2025

R.A.Olek Matilde


 Data wydania:26-02-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 320
Cykl: Niemra


40/2025

Śledziłam recenzje Matilde R.A.Olek krótko po premierze i czytałam same ochy i achy. Pomyślałam sobie, że może i coś w tym jest, bo książkę wydała Książnica, a oni nigdy nie wydają zwykłych czytadeł. Debiut autora był kolejnym argumentem za tym, aby kupić książkę. I wiecie co to były najlepiej wydane moje własne pieniądze, bo książka jest genialna, mądra, przemyślana, dojrzała, zachwycająca i budząca niepokój. Gdybym nie wiedziała, że to debiut to stawiałbym na jakieś znane nazwisko autora, który ma na koncie kilkadziesiąt książek. Jestem pełna uznania i kłaniam się nisko Autorowi, bo debiutować w taki sposób potrafią tylko nieliczni.
Mam za sobą trudny tydzień, bo po walce mój ukochany Benek, który by z nami od dwunastu lat odszedł dzisiaj za tęczowy most. To Matilde pomogła mi przetrwać, bo porwała mnie ta historia od pierwszej strony i dawała chwilę zapomnienia. Czytałam ją wieczorami i tylko zdrowy rozsądek kazał mi odkładać książkę koło północy, aby złapać chociaż trochę snu. Matilde jest nieodkładalna, wciąga, siedzi w głowie i nie chce z niej wyjść, ze mną zostanie na długo i przyznam szczerze, że już przejrzałam wszystkie możliwe strony z zapowiedziami wydawniczymi i niestety nie znalazłam daty premiery drugiej części Niemry. To chyba najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka, bo jak autor zadebiutował z wysokiego C to dalej może być tylko lepiej albo tak samo dobrze. Wysoko sobie postawił poprzeczkę, ale patrząc na warsztat pisarski jestem przekonana, że będzie równie dobrze. W tej książce nie ma miejsca na przypadki wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe, dbałość o tło historyczne zachwyca. Autor musiał włożyć ogrom pracy w napisanie tej książki, a nam biednym czytelnikom pozostawił niedosyt w postaci tylko 320 stron, które znikają błyskawicznie i chce się natychmiast poznać ciąg dalszy. Tak sobie teraz pomyślałam, że smutny jest los czytelnika, bo ciągle na coś czeka. Ja czekam na kontynuację Niemry i mam nadzieję, że w tym roku będzie mi dane poznać dalsze losy Matilde.
Autor swoją książkę umiejscowił we Wrocławiu, a może powinnam napisać w Breslau. Przedstawił historię z perspektywy młodych nazistów, którzy zafascynowani byli Hitlerem i jego ideologią, Matilde Berg uchodzi za jedną z lepszych partii, pochodzi z bogatego domu, którego głowa rodziny była bankierem. Młodość rządzi się jednak swoimi prawami i nasza bohaterka zakochuje się w Hansie, synu zwykłego cukiernika. Hans jest członkiem Hitlerjugend. Ojciec dziewczyny, gdy dowiaduje się w kim ulokowała uczucia jego jedynaczka jest gotów zrobić wszystko, aby rozdzielić młodych. Wybucha wojna. Hans jak na uczciwego Niemca przystało trafia na front, rodzice Matilde dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają do obozu, a nasza bohaterka zostaje w oblężonym Breslau. Jak potoczą się ich losy? Czy spełni się marzenie Matide o ślubie z Hansem? A może on sam okaże się być kimś innym? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w debiutanckiej powieści R.A. Olek Matilde.
Autor wykreował bohaterów, których albo się kocha albo nienawidzi. Każdy z nich w jakiś sposób wpływa na życie głównej bohaterki. A sama Matilde? To już prawdziwy majstersztyk. Postać utkana z przeciwności, której raz się kibicuje, a za chwilę ma się ochotę ją udusić. Matilde to moda dziewczyna, która ślepo wierzy w ideologię Hitlera, kocha Hansa nad życie i w konsekwencji poświęci dla niego wiele, ale czy było warto? 
Jestem zauroczona piórem pisarza i z całą pewnością będę śledzić jego dalsze poczynania pisarskie. Jeśli jeszcze nie czytaliście Matilde to nadróbcie to koniecznie, bo to nie tylko rewelacyjny debiut, ale i kawał dobrej literatury .

Moja ocena 10/10

wtorek, 29 lipca 2025

Ewa Formella Muszelka dla Anny


 Data wydania: 29-07-2025

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 304


39/2025

Wczoraj dostałam od Wydawnictwa Replika najnowszą książkę Ewy Formelli Muszelka dla Anny. Wieczorem postanowiłam tylko zajrzeć i zobaczyć co tym razem zaserwowała nam autorka  w kolejnej Szkatułce Wspomnień i nie wiedząc kiedy przeczytałam 130 stron. Zdrowy rozsądek kazał mi iść spać, ale dzisiaj przy popołudniowej kawie skończyłam najnowszą powieść autorki. Premiera Muszelki dla Anny ma miejsce dzisiaj i myślę, że zyska grono czytelników, bo jak zwykle jest wzruszająco, emocjonalnie, boleśnie i tak rodzinnie. Czytając książki Pani Ewy ma się wrażenie, że słucha się opowieści najbliższej osoby, która przeżyła koszmar tamtych dni. Moja Babcia, która nie żyje od wielu, wielu lat często wieczorami snuła mi opowieści z czasów wojny i czytając Muszelkę dla Anny miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i znowu siedzę z Babcią przy kubku herbaty i słucham jej wspomnień. Dlatego każda książka Pani Ewy jest bliska mojemu sercu i sprawia, że znów jestem młodą dziewczyną spędzającą każde wolne dni u Babci.

Autorka znowu zabiera nas do mojego ukochanego Gdańska, gdzie poznajemy sędziwą Annę, która opowiada swojemu wnukowi i jego dziewczynie swoją historię, która sięga do II wojny światowej i do Wolnego Miasta Gdańska, które zostało przemianowane na Danzig. Anna, Antek i Thomas troje przyjaciół, których dzieli nie tylko narodowość, pochodzenie społeczne i status materialny, ale i wyznanie i przynależność społeczne. Łączy ich jednak coś co nie zna barier, łączy ich przyjaźń taka na śmierć i życie. Przyjaźń, dla której nie ma znaczenia czy to Żyd, Polak czy Niemiec. Przyjaźń, która ocali życie jednego z nich.  To dzięki Thomasowi Anna przeżyła wojnę, gdy ten nie zważając na to, że nasza bohaterka jest Żydówką ukrył ją w domu swojej ukochanej Babci. Ukrył to może za duże słowo, ba Anna miała podrobione papiery, które potwierdzały jej niemiecką tożsamość, a Perta Schubert traktowała ją jak własną wnuczkę. Wzuszająca była relacja starszej pani z Anną, pełna szacunku i wzajemnego zaufania. To pod dachem Petry Thomas, gdy tylko przyjeżdżał na przepustki spotykał się z Anną. Annie udaje się przeżyć koszmar wojny, a czy Antek i Thomas też będą mieli to szczęście? Sięgnijcie po Muszelkę dla Anny i przekonajcie się sami, bo to kawał dobrze napisanej historii, od której nie sposób się oderwać.

To przepiękne świadectwo przyjaźni, która nie zna ani granic ani barier. Historia Anny, Antka i Thomasa pokazuje, że zawsze i przede wszystkim powinien liczyć się człowiek. Choć ich młodość przypadła na czas wojny oni wiedzieli, że bez względu na okoliczności mogą na siebie liczyć i na sobie polegać. Niemiec, Polak i Żydówka udowodnili, że prawdziwa przyjaźń istnieje nawet w czasach, gdy nie miała prawa się zdarzyć. 
Lubię książki Pani Ewy za względu na zabiegi, które stosuje, bo w każdej z jej książek teraźniejszość miesza się z przeszłością. Wspomnienia zostają na zawsze, a im człowiek starszy tym chętniej i częściej wspomina tak jak Anna, bo wspomnienia zostają z nami na całe życie i to one nas kształtują i zostawiają ślad, który nigdy nie znika. Kolejna piękna historia opowiedziana przez autorkę, którą mogę polecić Wam z czystym sumieniem.


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika

wtorek, 22 lipca 2025

Katarzyna Majewska -Ziemba Zapach bajgli z makiem


 Data wydania: 15-07-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 400
Cykl: Lwowska opowieść

38/2025

To już ostatnie spotkanie z bohaterami Lwowskiej opowieści i strasznie żałuję, że już nie spotkam Rebeki, Danki i Bronki. Zapach bajgli z makiem to cudowne zwieńczenie cyklu, przy którym wylałam morze łez. Szkoda, że autorka zaplanowała tylko trzy części, bo to jedna z tych książek, które można czytać bez końca. Zżyłam się niesamowicie z bohaterami, którzy są jedyni i niepowtarzalni, z charakterem, pełni determinacji i miłości do miejsc, w których się urodzili.
Wojna się skończyła i nasi bohaterowie zamiast wieść spokojne życie zmuszeni byli opuścić ukochany Lwów, opuścić uliczki, które znali od dziecka, groby najbliższych i smaki wśród których dorastali, bo nigdzie nie smakuje chleb tak jak w ojczyźnie. Cos sama na ten temat wiem, ba kręcę się między Polską, gdzie mam dom i rodzinę, a Niemcami, gdzie mam pracę. Jak wracam to pierwszą rzeczą jest kromka chleba z masłem taka nasza, pachnąca i chrupiąca.
Jak pamiętacie Reba jest Żydówką i dzięki determinacji Michała udało jej się przeżyć wojnę. Schowana przed oczami okupanta, zaszczuta jak zwierzę, siedząca w swojej kryjówce dnie i noce, ale dała radę. Jej wola przeżycia była silniejsza i wydawać by się mogło, że po ukończeniu wojny będzie mogła żyć pełną piersią, Nic bardziej mylnego, bo Lwów przestał być polski i na każdym kroku czekały represje. To i macki SB, które sięgały każdego spowodowały, że Reba i jej najbliżsi przenoszą się do Krakowa. Próbują związać koniec z końcem, ale powojenne życie nie jest usłane różami. Po długich dysputach i dyskusjach postanawiają przez zieloną granicę dostać się na Zachód. Czy wszystkim uda się przedrzeć i ułożyć sobie życie na nowo? Czy dadzą radę i jak potoczą się ich losy tego dowiecie się sięgając po Zapach bajgli z makiem Katarzyny Majewskiej - Ziemby.
Wiecie, że kocham sagi, a Lwowska opowieść zaspokoiła mój czytelniczy głód w 100 %. Chociaż nie ukrywam, że przykro mi się robi na myśl, że to już koniec. Katarzyna Majewska - Ziemba sprawiła, że zapomniałam o całym bożym świecie. Gary, pranie i sprzątanie poszły w odstawkę, bo ważniejsza byłą Reba i jej determinacja i siła. W trzech tomach mamy całą plejadę bohaterów, ale nie są oni przypadkowi, bo każdy wnosi coś do książki. Nawet czarny charakter okazał się nie być takim złymi pomógł na tyle na ile mógł. Autorka pisze tak plastycznie, że od samego początku wciąga nas w wir wydarzeń. Spacerujemy uliczkami Lwowa, trafiamy do getta i czujemy głód i strach jego mieszkańców, ukrywamy się raze z Rebą po to, aby za jakiś czas wylądować w bogatej Szwajcarii.
W cały cyklu znalazłam wszystko to za co kocham książki: śmiech, łzy, ból, strach i miłość. Autorka nie boi się prawdy historycznej i nazywa rzeczy po imieniu. Jestem pełna podziwu dla ogromu pracy, który włożyła Pani Katarzyna w napisanie Lwowskiej opowieści. Zazdroszczę wszystkim tym, którzy lekturę mają przed sobą, bo to kawał dobrej literatury. Już po pierwszej części widziałam, że autorka ma we mnie wierną czytelniczkę, a teraz jeszcze utwierdziłam się w tym przekonaniu. Będę śledzić zapowiedzi wydawnicze i wypatrywać nazwiska Katarzyny Majewskiej - Ziemby, bo wiem, że mogę liczyć na dobrą lekturę.


Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika

czwartek, 17 lipca 2025

Sylwia Kubik Córka księdza


 Data wydania: 18-06-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 320


37/2025

Sylwia Kubik stworzyła kolejną powieść, która jest gotowym scenariuszem filmowym. Autorka ma niesamowity dar snucia opowieści w ten sposób, że wciąga nas w środek wydarzeń, żongluje emocjami i pozostaje z nami na długo. Czytanie tej książki boli, bolą nawet cebulki włosów, a pięści same zaciskają się chcąc kogoś zabić. Kogo? Jeśli czytaliście Córkę księdza ta znacie odpowiedź na to pytanie, a jeśli nie to koniecznie przeczytajcie. Jestem ciekawa czy będziecie mieć podobne odruchy jak ja.
Jedna historia i dwie opowieści, które łamią serce na drobne kawałki. Historia Zosi i Matyldy. W latach sześćdziesiątych poznajemy Zofię, która marzyła o tym, aby się uczyć, marzyła o miłości i spokojnym życiu. Los nie był dla niej jednak łaskawy. Okoliczności sprawiły, że wraz z matką i młodszą siostrą dostały pracę w PGR-ach. Pracę, która była nie tylko ciężka fizycznie, ale i śmierdząca. Z pokorą znosiła zaczepki, pracowała ponad siły, a po pracy, gdy dodatkowo wykonała prace zlecone jej przez matkę w domu, uciekała nad rzekę, Tam marzyła i wyobrażała sobie przyszłe życie. Gdy na jej drodze stanął Krzysztof przystojny, elegancki i elokwentny wydawało jej się, że wygrała los na loterii. Zakochała się i oczami wyobraźni widziała siebie u jego boku. Krzysztof niewiele mówił o sobie, była pełen tajemnic i na spotkania przychodził tylko w tygodniu. Gdy okazało się, że nasza bohaterka jest w ciąży wyznał jej bolesną prawdę, że jest księdzem. Świat Zofii runął w posadach, a gdy jeszcze do tego dodamy jej matkę, gdy dowiedziała się o ciąży, mentalność środowiska, w którym się znalazły to możecie sobie tylko wyobrazić co musiała znieść ta biedna dziewczyna, a jak się potem okazało był to przedsionek piekła.
Opowieść Matyldy, którą ta snuje przy łożu Zofii rozszarpała mnie na drobne kawałki. Oddana do sierocińca prowadzonego przez zakonnice zniosła tyle ile niejeden dorosły nie doświadczy w swoim życiu. Poniżana, popychana, zmuszana do harówki od rana do nocy, głodna i zastraszona. Tak wyglądało jej dzieciństwo. wiadomo, że żaden dom dziecka nie zastąpi domu rodzinnego, ale ten prowadzony przez osoby, które swoje życie powierzyły Bogu w moim wyobrażeniu powinien być inny. Zakonnice swoje frustracje wyładowywały na dzieciach, których jedyną winą był fakt, że rodzice pozbyli się ich jak niepotrzebnych mebli. Zamiast miłości i opieki znalazły zimno, głód i biedę. To niewyobrażalny dramat dzieci, które znalazły się pod opieką osób, które zupełnie się do tego nie nadawały. Co z tego, że zakonnice modliły się z dziesięć raz dziennie, co z tego, że stroiły ołtarze i uczestniczyły w mszach jak były zupełnie pozbawione człowieczeństwa. Nie uważam, że wszystkie zakonnice są złe, bo są i takie, które z radością służą nie tylko Bogu, ale i ludziom. Te w sierocińcu, do którego trafiła Matylda to wyjątkowo wybrakowane egzemplarze i chociaż czasy były inne to nie znajduję usprawiedliwienia dla ich postępowania.
Ta książka pozostawiła w mojej głowie mnóstwo pytań. Czy celibat powinien zostać zniesiony? Czy matka dla dobra swojego dziecka powinna je oddać do sierocińca czy może powinna znaleźć inne rozwiązanie? Milion pytań i z pewnością co czytelnik to inna odpowiedź. Początkowo nie byłam w stanie zrozumieć postępowania Zofii i potępiałam ją, ale w miarę wczytywania się w jej opowieść zaczynałam jej współczuć i było mi jej tak zwyczajnie po ludzku żal.
Autorka po raz kolejny udowadnia, że nie boi się trudnych tematów, jej dojrzałe pióro sprawia, że od książek Sylwii Kubik nie sposób się oderwać i podejrzewam, że gdyby napisała ulotkę do leków to nie byłaby pozbawiona ona emocji.
Poleca z całego serca!

Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

niedziela, 13 lipca 2025

Ewa Lange Czarne orchidee


 Data wydania:18-06-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 382


36/2025


Książki z Wydawnictwa Książnica mogę brać w ciemno do recenzji, bo wiem, że w wydawnictwie mają jakiś szósty zmysł i wydają same perełki, od których nie sposób się oderwać, są wartościowe i na długo zostają w naszej pamięci. Ewa Lange to nowe nazwisko na naszym rodzimym podwórku literatury, ale proponuję je sobie zapisać wielkimi literami, bo z pewnością jeszcze niejednokrotnie usłyszymy o autorce. Powiem tak, ze aż się boję jak ludzie debiutują z takim przytupem to aż strach się bać. Rety co to był za debiut, dopracowany w każdym calu, dopieszczony i opowiadający tak niesamowitą historię, że momentami sprawdzałam w internecie czy to aby na pewno pierwsza książka autorki. Chylę czoła  i jestem niesamowicie dumna z tego, że mam możliwość czytać i recenzować takie książki, które zabierają mnie w niezapomnianą podróż. Ewa Lange udowadnia, że czytanie naszych rodzimych autorek ma sens i że można już pierwszą książką podbić miliony czytelniczych serc. Ja osobiście już dodaję nazwisko Pani Ewy do grona ulubionych autorek i z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne tytuły, które wyjdą spod jej pióra. Ta książka to prawdziwa perełka, tu zgadza się ze sobą każde zdanie, a czytelnik jest porwany w sam  środek wydarzeń. Jestem oczarowana i zakochana w tej książce i powiem Wam, że wyczytałam w posłowiu, że szykują się Białe magnolie. Nie mogę się już doczekać i będę sprawdzała zapowiedzi wydawnicze.

Autorka w swojej debiutanckiej powieści przedstawia nam kilka ram czasowych, a jak wiecie ja kocham w książkach jak przeszłość miesza się z teraźniejszością i jedno wpływa na drugie. Mamy rok 1945, na Ziemiach Odzyskanych Maria jest świadkiem brutalnych wysiedleń niemieckiej ludności. W imię zemsty i wyrządzonych przez Niemców krzywd w czasie okupacji nasi rodacy nie mają litości. Maria Wilczkiewicz to młoda dziewczyna, która dorasta w tych trudnych czasach, chce kochać i być kochaną. Jej ukochany jest Niemcem. Czy młodzi będą razem? Czy uda związek Polki i Niemca ma szansę na żyli długo i szczęśliwie? 

Wiele lat później córka Marii, Anna Sobota podczas porządków w rodzinnym domu odkrywa tajemnice, w których cały czas przewija się czarna orchidea. Ten delikaty i niespotykany kwiat został przejęty przez organizację, która szarzy nienawiść. Jaki związek ma czarna orchidea z matką Anny? Kto posługiwał się tym symbolem? Tego dowiecie się sięgając po debiutancką powieść Ewy Lange Czarne orchidee.

Nie będę Wam zdradzać zbyt wielu szczegółów z książki, bo to lektura obowiązkowa dla każdego od lat 16 do100. Lektura, która pokazuje jak cienka jest granica między miłością a nienawiścią, lektura ukazująca skomplikowane relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi. To książka pisana emocjami i nie zabrakło momentów, że łza zakręciła mi się w oku. REWELACYJNA i zachwycająca, z genialnie wykreowanymi bohaterami wśród których nie zabrakło i czarnych charakterów. Ja dostałam w tej książce wszystko to co kocham i polecam Wam ją z całego serca.

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

sobota, 12 lipca 2025

Mirosława Kubiak Z głową w chmurach


 Data wydania: 04-06-2025
Wydawnictwo: Filia 
Ilość stron: 320

35/2025


Jak ja się cieszę, że dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia miałam okazję sięgnąć po najnowszą książkę Mirosławy Kubiak Z głową w chmurach, bo to wyjątkowo dobra obyczajówka, która wchodzi pod skórę i zostaje z nami na długo. Nie da się o niej zapomnieć po skończeniu książki, bo Mirosława Kubik stworzyła książkę dla kobiet w każdym wieku, którą nie tylko czyta się błyskawicznie, ale niesie ze sobą przesłanie, że zawsze należy iść do przodu, nie oglądać się w przeszłość i nie rozpamiętywać. To co było zostawić daleko za sobą, bo przeszłości nie da się zmienić i trzeba iść przez życie z wysoko podniesioną głową, a to co najważniejsze przyjdzie samo i to w momencie, w którym najmniej się spodziewamy.
Autorka zabrała mnie do malowniczych Jezioran, małej i sielskiej wsi, gdzie poznajemy Teresę. Teresa jest weterynarką, która kocha swoją pracę i pochyla się nawet nad najbardziej zaniedbanymi czworonogami. Kocha zwierzęta i to im poświęca większość swojego czasu. Teresa jest silna i niezależna. Jest po rozwodzie i wychowuje nastoletniego syna. Mota się lekko pomiędzy chęcią pójścia do przodu , a powrotem do przeszłości tym bardziej, że pod bokiem ma byłego męża i jego rodziców. Ten były mąż Teresy od pierwszej strony irytował mnie jak mało kto. I tak trwałam w niechęci do niego do ostatniej strony, bo to mały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny, który nie tylko zmienia kobiety jak rękawiczki to jeszcze sam nie wie czego chce. Duży facet z przerośniętym ego dla którego nie ma w życiu żadnych wartości, a jeszcze dopadł go kryzys wieku średniego. Jak ta Teresa mogła związać się z takim człowiekiem? Na szczęście we wsi pojawia się Roman i tutaj historia nabiera rumieńców. Dlaczego? A tego już dowiecie się sięgając po najnowszą książkę Mirosławy Kubiak Z głową chmurach.
Powiecie, że książek o zaczynaniu od nowa są tysiące. Że książek dziejących się na sielskiej wsi są miliony. Owszem zgadza się, ale czy nie jest przyjemnie usiąść w fotelu w kubkiem gorącej herbaty i zagłębić się w lekturze, która nas otuli jak ciepły koc. Tym bardziej, że lipcowa pogoda w tym roku sprzyja czytaniu, bo jest tak fajnie jesiennie. To idealna lektura na wieczór. To genialna książka o czułości dla samej siebie, o ryzyku, które warto podjąć po to, by nie ominęło nas w życiu coś ważnego. To książka pełna pozytywnych bohaterów. To książka o miłości tej dojrzałej i tej nastoletniej. Mnie Mirosław Kubiak kupiła od pierwszego rozdziału i z przyjemnością sięgnę po inne tytuły autorki.

Moja ocena 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

wtorek, 1 lipca 2025

Aldona Żółtowska Halszka. Na brzegu rzeki


 Data wydania: 11-06-2025
Wydawnictwo: Axis Mundi
Ilość stron: 284

34/2025


Wpadł w moje ręce debiut, a wiecie doskonale, że ja osobiście jestem ich wielbicielką. Lubię sięgać po kolejne książki debiutujących autorów i obserwować jak rozwija się ich warsztat, jak rozwija się ich kariera pisarska i czy udaje im się przebić na rynku wydawniczym, bo sami chyba widzicie, że parafrazując znaną piosenkę "pisać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej". Jak poradziła sobie Aldona Żółtowska ? Moim zdaniem całkiem nieźle. Chociaż początkowo przyznaję się, że pierwsza część mnie niesamowicie irytowała, ale potem było już tylko lepiej. Pewnie nie sięgnęłabym po Halszkę, ale wiecie doskonale, że ja jestem sroka okładkowa, a ta okładka jest niezwykle klimatyczna i jakaś taka nostalgiczna. No i to zdanie na okładce: tajemnica sprzed lat splata losy matki i syna. Ja kocham sagi i powieści wielotomowe chociaż denerwuje mnie czekanie na kontynuację. Teraz czekam na drugą część Halszki, bo pomimo początkowych zgrzytów książka jest dobrze napisana, wszystko tutaj się zazębia i historia splata się niczym nici w makatce.  Autorka zaskoczyła mnie nie tylko sprawnie napisaną historią, ale i głębią psychologiczną.
Całą historia składa się z dwóch części. W pierwszej, która toczy się w roku 1926 i opowiada o losach Chai Madejskiej i drugiej z lat powojennych opowiadającej o Maksymilianie, synu Chai. I właśnie ten początek z Chają nie zagrał mi zupełnie. Poznajemy dziewczynę, która spędza noc z nieznajomym mężczyzną i okazuje się, że zachodzi w ciążę. i chociaż jest ambitną i pracowitą dziewczyną to zwraca się do niego o pomoc w kłopocie. Mężczyzna okazuje się być samotnym fabrykantem, który nie wyrzeka się swojego postępku. I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo lekko irytowało mnie w tej części zachowanie bohaterów, coś między nami nie zagrało, ale to tylko moje subiektywne zdanie i wcale nie przeszkadza w odbiorze książki jako całości. Autorka świetnie oddała nie tylko tło historyczne, ale i zadbała o każdy szczegół garderoby, a moda tamtejsza znacznie różniła się od tej dzisiejszej.
Maksymilian podejmuje pracę jako nauczyciel w niewielkiej miejscowości Wiktorów. A że chłopak postanowił pojawić się wcześniej to interesuje się okolicznymi miejscowościami i ludźmi, z którymi przyjdzie z pewnością spędzić mu jakiś czas.  To właśnie podczas swoich wędrówek natrafia na ślad tajemniczej Halszki. To właśnie historia tajemniczej  Halszki splata przeszłość i teraźniejszość, odkrywa głęboko skrywane rodzinne tajemnice i dramaty. Co wspólnego ma Maksymilian z Halszką ? Sięgnijcie po książkę Aldony Żółtowskiej i przekonajcie się sami.
Debiut autorki uważam za udany, a ona sama kupiła mnie niezwykłą wrażliwością, którą jest widoczna na kartach powieści. Kupiła mnie również doskonałym przygotowaniem do napisania książki, tłem historycznym tym  Łodzi fabrykantów jak i tym powojennym, gdy bieda i niepewność konkurowały z podziałami klasowymi. Tutaj akcja toczy się nieśpiesznie, nie ma tutaj zrywów akcji ale jest refleksyjnie z dużym naciskiem na podłoże psychologiczne bohaterów. To książka o przetrwaniu i  poszukiwaniu własnej tożsamości, o rodzinie i dziedzictwie przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
To udany debiut i z pewnością sięgnę po kolejny tom, bo jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy jej bohaterów.
Polecam Wam gorąco.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi

czwartek, 26 czerwca 2025

Zofia Mąkosa Bez miłości


 Data wydania:04-06-2025
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 336
Cykl: Pomiędzy

33/2025

Zofia Mąkosa zabrała mnie znowu w niezapomnianą podróż pomiędzy Trzcielem, a Poznaniem. W cudowną podróż historyczną, która jak zwykle skradła moje serce. Ciężkie to były czasy dla Polaków, którzy uczyli się żyć w kraju, który świeżo odzyskał niepodległość, ale też z niepokojem spoglądali w przyszłość po postanowieniach Traktatu Wersalskiego. W takich czasach przyszło żyć bohaterom drugiej części cyklu Pomiędzy Zofii Mąkosy. Bez miłości jest doskonałą kontynuacją pierwszej części, a autorka jak zwykle zachwyca przepięknym piórem, w którym każda literka ma swoje miejsce, a każdy z bohaterów jest po coś. Tutaj nie ma miejsca na przypadki. Wszystko jest przemyślane, doprecyzowane i oszlifowane po to, aby zabrać nas czytelników w podróż, która na długo zapada w naszych sercach. Lubię książki Pani Zofii i z każdej cieszę się jak dziecko z wizyty Mikołaja. Ale powiem Wam coś w tajemnicy na końcu Bez miłości jest dużą czcionką napisane "koniec tomu drugiego", więc jak możemy się domyślać będzie kontynuacja. Jest to oczywiście konieczne, bo wiele wątków wymaga zamknięcia i wyjaśnienia, ale w tym miejscu mam osobisty apel do autorki: "Pani Zofio proszę nam nie kazać czekać zbyt długo na kolejną część". Ja rozumiem, że aby oddać tak doskonale tło historyczne trzeba się mocno zaangażować i z pewnością przeczytać nie jedno opracowanie historyczne, ale Pani czytelnicy nie są najbardziej cierpliwymi osobami na świecie. Czekają, bo muszą.
W Bez miłości śledzimy dalsze losy naszych bohaterek, Weroniki i Joanny, które muszą ponosić konsekwencje własnych wyborów i żyć tak jak tego chciały. Weronika chociaż nie nosi pod sercem dziecka Freda, syna jednego z najbogatszych mieszkańców Trzciela, ale niestety dotkniętego chorobą wojenną, wychodzi za niego za mąż. Fred i jego rodzina są Niemcami i nasza bohaterka musi się przystosować do życia między nimi. Czy hardej Weronice się to uda? Czy pokornie będzie znosić upokorzenia ? A może stanie się zupełnie inaczej? Sięgnijcie po Bez miłości i przekonajcie się sami ja poradzi sobie Weronika.
Joanna nadal mieszka w Poznaniu, pracuje i uczy się w każdej wolnej chwili. Jest niezależna i postawiła sobie cel, do którego dąży każdego dnia. Jest uparta i ambitna, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Nie ma też szczęścia do mężczyzn, ale to trochę na własne życzenie, bo wychowana przez siostry zakonne ma wpojone, że rozwodnik to zło. Poznajcie jak potoczą się losy Joanny, mieszkanki Poznania i jak sama o sobie mówi polskiej Maty Hari.
Polubiłam obydwie z bohaterek. To kobiety z krwi i kości, sile, niezależne i ambitne. Kobiety, które radzą sobie doskonale pomimo trudności jakie rzuca im pod nogi los. To książka pełna przyjaźni, więzi rodzinnych i siostrzanych. To książka przede wszystkim o codzienności, która stała się niemym świadkiem tamtego czasu. Od lektury Bez miłości nie sposób się oderwać, a każda strona przypomina, że nieuchronnie zbliżamy się do końca.
Ja czekam z niecierpliwością na kolejną część Pomiędzy, a Was gorąco zachęcam do lektury tej niezapomnianej powieści.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica

środa, 25 czerwca 2025

Małgorzata Manelska Rozdzieleni przez los

 

Data wydania: 14-05-2025
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 488

32/2025

Ależ mnie ta książka przeczołgała, nie jestem w stanie policzyć ile razy musiałam ją odłożyć i sięgnąć po coś lżejszego, żeby dojść do siebie i oswoić się z tragicznymi wydarzeniami. Z twórczością Małgorzaty Manelskiej już się zetknęłam i widziałam, że autorka ma dobre pióro, ale to co zrobiła w Rozdzielonych przez los przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Biorąc książkę do ręki wiedziałam, że akcja toczy się podczas II wojny światowej, czyli w moim ulubionym okresie historycznym, ale dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak jak najnowsza powieść autorki. Czytając niejednokrotnie miałam łzy w oczach i w gardle rosła mi dziwna gula, która nie pozwalała swobodnie oddychać. Ta książka to nie tylko opowieść o wojnie i jej ciemnej stronie, nie tylko o prześladowaniach i bezsensownej śmierci ze względu na pochodzenie, ale to książka o Człowieczeństwie przez duże C, o którym nigdy nie wolno nam zapomnieć. To lektura, któą powinien przeczytać każdy bez względu na wiek, płeć czy narodowość, Porusza ona najczulsze struny i na długo zapadnie w mojej pamięci. Piękna minimalistyczna okładka zupełnie nie oddaje emocji, które dostaniemy i wydarzeń, których będziemy świadkami.
Małgorzata Manelska zabiera nas  Makowa Mazowieckiego, gdzie w 1938 roku żyją pod jednym niebem Żydzi i Polacy. I choć różni ich wyznanie i obyczaje to sąsiad sąsiadowi nie jest wilkiem. Poznajemy Marię i Władka. Ona, Maria to córka żydowskiego krawca i on, Władek syn polskiego policjanta. Ich drogi skrzyżowały się, zakochali się w sobie i chcieli wspólnej przyszłości. Oboje wiedzieli, że ze względu na różne wyznanie ciężko będzie im zyskać aprobatę rodziny, ale zupełnie nie spodziewali się tego co zgotuje im los. Wybucha wojna i Władek trafi na roboty przymusowe, gdzie bauerka nie zna dobrego słowa, a naszego bohatera traktuje jak śmiecia. Maria natomiast jako że jest Żydówką trafia wraz z matką, młodszą siostrą i owocem miłości, które nosi pod sercem do miejsca, gdzie według Niemców powinien znaleźć się każdy Żyd, a mianowicie do getta. Do brudu, głodu, chorób i ciasnoty, do miejsca, gdzie w jednym pokoju gnieżdżą się po trzy rodziny. Do miejsca, gdzie Żydzi są obdarci z człowieczeństwa i nie znają dnia ani godziny kiedy trafi ich kula albo staną się obiektem zabaw SS-manów. Czy Marii i Władkowi uda się przeżyć? Czy ich drogi się skrzyżują i dane im będzie spędzić wspólnie życie? Tego dowiecie się z książki Małgorzaty  Manelskiej Rozdzieleni przez los.
Gratuluję Pani Małgorzacie Manelskiej tak świetnie napisanej książki. Książki pełnej prawdy historycznej, ale i szacunku dla bohaterów tamtych czasów. Książki pełnej emocji, bólu i łez. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, a przed napisaniem książki z pewnością przekopała się przez tony dokumentów będących świadectwem z tamtego okresu. To co zrobili Niemcy z osobami niepełnosprawnymi i chorymi, które przecież zaburzały obraz rasy panów zasługuje z pewnością na osobny kociołek w piekle., a w nas współczesnych wzbudza takie emocje, że nie sposób je ogarnąć choćby jednym słowem, Ten obraz bestialstwa trudno nie tylko zrozumieć, ale i trudno go sobie wyobrazić. Boli jak diabli chociaż minęło już tyle lat.
Rozdzieleni przez los ta książka ważna i potrzebna. Jo osobiście mam nadzieję, że trafi do jak najszerszego grona czytelników. U mnie na półce zajmie z pewnością szczególe miejsce. Bardzo gorąco Wam polecam

Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

sobota, 21 czerwca 2025

Katarzyna Gacek Wypadek? Nie sądzę


 Data wydania: 04-06-2025
Wydawnictwo: Agora
Ilość stron: 408
Cykl: Pensjonat Jaśminowy Dwór


31/2025


Katarzyna Gacek to jedna z moich ulubionych autorek i przyznaję się bez bicia, że każdą Jej książkę biorę w ciemno, bo wiem , e nie będzie nudy i będzie wspaniała lektura. Czy było tak i tym razem? Oczywiście, że tak, ale tym razem zamiast komedii dostałam kryminał lekko refleksyjny i pełen zadumy, bo w tle mamy stratę, żałobę i tabun wyrzutów sumienia. Czy to znaczy, że było gorzej? Nie, absolutnie nie. Ja jestem zdecydowanie na tak i czuję, że nowy cykl Pani Katarzyny Pensjonat Jaśminowy Dwór będzie po raz kolejny zachwycał i z pewnością zyska rzesze czytelniczek i czytelników. Nazwisko Katarzyny Gacek to marka sama w sobie. Autorka kolejny raz udowadnia, że można napisać doskonały kryminał bez epatowania na każdym kroku krwią i przemocą, bez brutalności, ale za to  z nutą refleksji. Akcja jak to bywa u autorki toczy się tak dynamicznie, że nie mamy czasu złapać oddechu. Tutaj nie ma miejsca na chaos, a każda scena i bohaterowie są starannie przemyślani. Ja kocham książki Katarzyny Gacek i podejrzewam, że gdyby autorka napisała ulotkę do lekarstwa to również z ogromnym zainteresowaniem.
Wypadek? Nie sądzę to jak wspomniałam nowy cykl autorki Pensjonat Jaśminowy Dwór, którego akcja toczy się w Nałęczowie. Poznajemy Gabrielę, która na prośbę rodziców postanawia pomóc rodzicom przez miesiąc w prowadzeniu tego urokliwego miejsca, które podobno nie generuje zysków i przyda się świeże spojrzenie. Gabriela to była policjantka, która zmaga się z potężną traumą i musi przepracować żałobę po stracie najbliższej jej osoby. Czy pod opiekuńczymi skrzydłami rodziców da sobie radę? Być może, ale wydarzenia jakie toczą się pod nosem naszej bohaterki budzą w niej instynkt policjantki, a jej przeczucia sprawdzają się w 100%. W Nałęczowie bowiem autorka, która mierzyła się z potężnym hejtem w sieci popełnia samobójstwo. Sandra Herman okazuje się być osobą, której śmierci życzyłby nie jeden, ale czy ktoś się na to odważy? A może fatycznie Herman postanowiła rozstać się z tym światem? JA już znam odpowiedź na to pytanie, a Wy koniecznie sięgnijcie po Wypadek? Nie sądzę Katarzyny Gacek i dajcie się wciągnąć w tę niesamowitą historię.
Autorka zachwyca umiejętnością obserwowania świata. Kreuje bohaterów, którzy kradną nasze serce od pierwszej strony i nie da się o nich szybko zapomnieć. To prawdziwa uczta dla miłośników cosy crime, która sprawi, że zapomnicie o całym świecie, bo Wypadek? Nie sądzę to książka z tych, które nie dadzą się odłożyć. Świetnie napisana, z całą plejadą bohaterów, którzy nie są bezcelowi, ale wnoszą coś do całej historii. Polubiłam Gabrielę, ale już jej babcia to prawdziwy majstersztyk, matce też niczego nie brakuje, więc trudno się dziwić, że nasza Gabrysia jest jaka jest, bo mając takie geny nie mogło być inaczej.
Książka jest rewelacyjna i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. I tutaj mam apel do autorki: proszę się nie ociągać z pisaniem, bo to prawdziwa zbrodnia zostawić czytelników w takim miejscu i w takim zawieszeniu. 


Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Agora

czwartek, 19 czerwca 2025

Zofia Mąkosa W świetle latarni


 Data wydania: 03-07-2024
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Pomiędzy
Ilość stron: 352


30/2025

Gdy Wydawnictwo Książnica napisało do mnie zapytanie czy chcę zrecenzować drugą część cyklu Zofii Mąkosy Pomiędzy to nie wahałam się ani sekundy z tym tylko zastrzeżeniem, że nie czytałam jeszcze pierwszej części. I wiecie co, kolejny raz był to strzał w dziesiątkę, bo po pierwsze Książnica wydaje mądre i wartościowe książki, a po drugie kocham pióro Zofii Mąkosy i uważam, że śmiało jej powieści powinny wejść do kanonu lektur. W świetle latani jest pierwszą częścią cyklu Pomiędzy. Pomiędzy czym? Pomiędzy podziałami kulturowymi, pomiędzy granicami, pomiędzy życiem a śmiercią i wreszcie pomiędzy miłością i powinnością. Autorka po raz kolejny zabrała mnie w niezapomnianą podróż dwudziestolecia międzywojennego i wielkopolskiego Trzciela. Tę książkę czyta się wszystkimi zmysłami: smakuje, delektuje, słyszy i widzi. Kolejna książka autorki, która zalicza się do grona tych, że żal ją odłożyć. Autorka genialnie oddała klimat tamtych czasów opisując nie tylko wydarzenia z dziejów historii Polski, które miały niebagatelny wpływ na życie mieszkańców, ale również ich ubiór, zachowanie  i konwenanse jakie rządziły w tamtych czasach.
Trzciel został podzielony granicą. Ci, którzy kiedyś się przyjaźnili i żyli pod jednym niebem nagle stanęli po dwóch stronach barykady, sąsiad z którym tydzień temu biesiadowaliśmy nad kieliszkiem wódki okazuje się być zupełnie kimś innych. Mieszkańcy Trzciela, aby odwiedzić groby swoich bliskich potrzebowali specjalnej przepustki, bo przecież cmentarz był już w zupełnie innym kraju. Trzcielanie zamiast żyć tu i teraz, żyją w zawieszeniu tak właśnie Pomiędzy.
Poznajemy młodą Weronikę, na której po śmierci rodzicielki skupia się cały ciężar opieki nad rodzinom: gotowanie, pranie, sprzątanie i opieka nad młodszą siostrą Nelą, która należy do tych osób, które są wszystkiego ciekawe, a droga do domu prowadzi przez rynek i okoliczne wsie. Weronika ma też starszego brata, a brat ma przyjaciela Natana. Natan jest Żydem i chociaż Weronika wie, że ojciec nigdy nie pochwali tego związku to dziewczyna zakochuje się bez pamięci, a nawet gdyby udało im być razem to będą skazani na ostracyzm i potępienie. Weronika z Natanem spotyka się więc ukradkiem i przeważnie pod osłoną nocy. Czy dane im będzie być razem? Czy coś pokrzyżuje im te plany?
Jest i druga bohaterka Joanna Podbielska mieszkanka Poznania, młoda wdowa, która po śmierci męża może zacząć znowu żyć. Rozpoczyna pracę w archiwum i podnosi swoje kwalifikacje, z uporem ślęczy nad książkami i po jakimś czasie udaje jej się zdać maturę, a musicie wiedzieć, że matura w tamtych czasach to było coś . Joanna nawiązuje znajomość z tajemniczym Stanisławem Błońskim i podejmuje z nim współpracę. W charakterze szpiega albo inaczej osoby, która ma mieć oczy i uszy otwarte udaje się do Trzciela, gdzie zatrzymuje się u zaprzyjaźnionej rodziny Wieczorków. Tak skrzyżują się losy Weroniki i Joanny. Czy kobiety się zaprzyjaźnią? I co wyniknie z tej znajomości? tego dowiecie się sięgając po W świetle latarni Zofii Mąkosy. Z pewnością większość z Was miała okazję czytać już ten tytuł, bo swoją premierę miał blisko rok temu. Gdyby ktoś jednak przeoczył tak jak ja to polecam z całego serca, bo to kawał wartościowej literatury, od której nie sposób się oderwać.
Zofia Mąkosa pisze nie tylko magicznie, ale i autentycznie. Jak zwykle w przypadku jej powieści widać ogrom pracy włożony w jej napisanie. Kocham pióro pani Zofii i jestem jej zagorzałą fanką. Mogę mieć tylko żal, że autorka tak rzadko wydaje nowe powieści. Ja uciekam do drugiej części Bez miłości, bo zostało mi parę stron, a jestem niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy Weroniki i Joanny.
Polecam Wam z całego serca, a Wydawnictwu Książnica dziękuję nie tylko za egzemplarz do recenzji, ale i za to, że wydają tak mądre i wartościowe książki.

Moja ocena 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica. 

piątek, 30 maja 2025

Monika Wawrzyńska Pogrzeb bez zwłoki


 Data wydania: 21-05-2025
Wydawnictwo: Harde
Ilość stron: 304
Cykl: Śmierć i podatki

Jeżu kolczasty ja znowu płakałam przy książce, ale tym raz ze śmiechu, bo obok książek Moniki Wawrzyńskiej nie sposób przejść w sposób poważny i dystyngowany. Pogrzeb bez zwłoki jest drugą częścią cyklu Śmierć i podatki, a o W proch się przewrócisz pisałam Wam tutaj. Już pierwsza część wzbudziła mój zachwyt i niby znam specyficzne poczucie humoru autorki to powiem Wam, że gdybym miała wybierać między pierwszą częścią, a drugą to miałabym ogromny problem, bo obydwie są rewelacyjnie napisane. No ja kocham pióro Moniki Wawrzyńskiej i gdyby się zdecydowała na napisanie ulotki do leków to też bym przeczytała.
Znowu wracamy do Biura Rachunkowego Kwity i pity, gdzie tym razem skupiamy się na najstarszej pracownicy, pani Jadzi. Pani Jadzia nie wadzi nikomu, pracuje jak mrówka i nie wyróżnia się z tłumu. Bo i czym ma się wyróżniać znoszonym paltem i rozchodzonymi butami, które prawie pamiętają czasy Wilhelma Zdobywcy. Jadzia zapomniała jak to jest być kobietą. Jej życie kręci się w obrębie domu i pracy, nawet dodatkowe zlecenia wykonuje w domu, bo to Jadzia zarabia na dom, a szanowny małżonek na dom i niespodziewane wydatki, a że te nigdy nie nadchodzą to kisi pieniądze na osobnym koncie, do którego nasza Jadzia nie ma nawet upoważnienia. Jadzia i Jurek są małżeństwem z wieloletnim stażem, ale ich wspólne wyjścia ograniczają się do sobotniego rajdu po marketach, bo w jednym mąka jest o 10 groszy tańsza, a w drugim  papier toaletowy dają dwa za jeden. Jurek to kutwa, dusigrosz i skąpiradło w jednym. I tak pewnie żyliby razem, ale osobno, gdyby nie opinia znajomego bezdomnego. W Jadzię wstąpił nowy duch: farba na włos, nowy obuw, kiecka i pierś do przodu, ale Jurek ciągle ten sam, a nawet gorszy bo przeszedł na emeryturę i jego działalność ogranicza się do oglądania teleturniejów na coraz to nowszym telewizorze. Jadzia marzy o pozbyciu się małżonka, ale że to nastąpi tak szybko i w takich okolicznościach to nawet najstarsi górale tego nie przewidzieli. Co zrobi Jadzia? Czy jak na małżonkę z długoletnim stażem przystało spowije się w czerń? A może wręcz przeciwnie zacznie w końcu żyć i czerpać z życia całymi garściami? Przekonacie się sięgając po Pogrzeb bez zwłoki Moniki Wawrzyńskiej. Przednia zabawa i oplucie czytnika gwarantowane. Książki autorki powinny być opatrzone adnotacją: nie czytać w komunikacji miejskiej, a ta tylko dlatego żeby nie wzbudzać sensacji wśród współpasażerów.
Nie należy zapominać, że największym marzeniem Jadzi były podróże i podziwianie nie tylko zabytków, ale i dzieł najznakomitszych malarzy. Jak po raz pierwszy nasza bohaterka wybrała się do Paryża to jej wizyta przez dłuższy czas nie schodziła z nagłówków europejskich gazet. Na szczęście Jadwiga z pomocą Myszki Miki wylądowała na rodzimym Okęciu. Co mają nagłówki gazet z naszą Jadwigą? Przeczytajcie koniecznie.
Ja osobiście zawsze się boję kontynuacji, ale nie w przypadku Moniki Wawrzyńskiej, bo przy Pogrzebie bez zwłoki liczyłam ilu pracowników mają Pity i kwity, wychodzi mi na to, że jeszcze będą przynajmniej dwie części. Ale żeby nie było tak różowo i lukrowato to książka ma oczywiście wady, a w zasadzie jedną, bo jest zdecydowanie za krótka, a ja chciałabym więcej i dłużej. Po lekturze Pogrzebu bez zwłoki do końca swoich dni nie kupię zamrażarki. Dlaczego? Ano, bo to straszny pożeracz prądu i tej wersji będę się trzymać do momentu aż nie przeczytacie książki.
Czytajcie i bawcie się dobrze. Polecam, przednia zabawa gwarantowana.

Moja ocena 9/10

środa, 28 maja 2025

Lori Nelson Spielman Lista marzeń


Data wydania: 08-04-2025
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 416
Tłumaczenie: Katarzyna Waller - Pach

28/2025

Dlaczego ja tak rzadko sięgam po książki zagranicznych autorów? To pytanie stawiam sobie za każdym razem, gdy czytam dobrą książkę  autora nie z naszego rodzimego podwórka i odpowiedź zawsze jest taka sama - nie wiem. Po Listę marzeń Lori Nelson Spielman sięgnęłam jak zwykle przez przypadek, bo tym razem urzekła mnie okładka. Szczerze mówiąc to nie pamiętam czy przypadkiem książki już nie czytałam, bo pierwsze polskie wydanie było w 2013  i niby coś mi się kojarzyło, niby gdzieś dzwoniło, ale nawet jeśli to czytało mi się Listę marzeń świetnie. Z pewnością nie widziałam filmu, bo rzadko to robię, Pewne jest natomiast to, że podczas czytania zużyłam pół pudełka chusteczek higienicznych, a zdradzieckie łzy pojawiały się w najmniej oczekiwanym momencie. To pięknie napisana powieść  odwadze, miłości i stracie najbliższej osoby, ale to też książka napisana ku pokrzepienie serc. Lista marzeń to lektura idealna i jestem z siebie dumna, że często słucham intuicji, która podpowiada mi co czytać, bo dzięki temu pokonałam potężny zastój czytelniczy i znowu mogę się oddawać mojej ukochanej pasji. Mogę czytać, pisać o książkach, dzielić się z Wam moimi przemyśleniami i jeśli choć jedna osoba sięgnie po książkę z mojego polecenia to będzie to dla mnie sukces.
Wróćmy jednak do List marzeń Lori Nelson Spielman i do Brett Bohlinger, która wydaje się ma wszystko: pracę, której oddaje się z pełnym zaangażowaniem i partnera, z którym jest od lat, ma urodę i pieniądze. Czy czegoś jej jeszcze w życiu potrzeba? Wydaje się , że nie. Brett traci ukochaną matkę i podczas odczytywania testamentu, gdy wydaje się, że odziedziczy firmę wartą miliony jej spokojne i pokładane życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Brett nie tylko nie stała się właścicielką firmy, ale została z niej usunięta, nie dziedziczy domu wartego krocie, a jedynie może w nim mieszkać przez trzydzieści dni. czy matka Brett była pozbawiona serca? Nie, zdecydowanie nie. Ona znała swoją córkę lepiej niż siebie samą i postawiła Brett prze trudnym zadaniem. Aby dziewczyna mogła odziedziczyć spadek, musi odhaczyć listę pozostawioną przez matkę. Po wykonaniu zadania z listy adwokat odczyta jej list pozostawiony przez matkę. I o ile niektóre z zadań są proste, bo co to za problem kupić psa czy wspomóc biednych, o tyle inne wydają się lekko odrealnione. Bo jak można zakochać się mając stałego partnera? Czy to znaczy, że partner, z którym Brett jest od dłuższego czasu nie jest tym jedynym?  A jak kupić konia mieszkając w dużym mieści? A mieć dziecko? Czy Brett uda się odhaczyć wszystkie zadania z listy? Sięgnijcie po Listę marzeń Lori Nelson Spielman i przekonajcie się sami.
To ciepła i wzruszająca książka, która przypomina nam o naszych marzeniach, i których w natłoku codziennych zajęć zapominamy. To książka, która pozwala się zatrzymać, złapać oddech i zastanowić się czy sami jesteśmy we właściwym miejscu. To książka o prozie życia: codzienności, pracy, miłości i o odchodzeniu, ale przede wszystkim o godzeniu się i radzeniu w żałobie, bo chociaż serce nam ściska i mamy wrażenie, że świat powinien stanąć w miejscu w momencie, gdy tracimy żegnamy najbliższych to on się nie zatrzymuje i pędzi na złamanie karku, a my stajemy się coraz starsi i mamy coraz mniej czasu na realizację naszej listy marzeń.
Polecam Wam gorąco Listę marzeń Lori Nelson Spielman, bo to piękna i mądra książka, z którą  spędzicie dobrze czas.

Moja ocena 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis

Ellen Marie Wiseman Kolekcjonerka sierot


 Data wydania: 21-05-2025
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 512
Tłumaczenie: Przemysław Hejmej

27/2025

Kolejny raz sięgnęłam po książkę, bo wpadła mi w oko okładka, a już jak przeczytałam opis wydawcy to wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. To moje pierwsze spotkanie z Ellen Marie Wiseman, ale po lekturze Kolekcjonerki sierot wiem, że muszę przeczytać pozostałe książki autorki. Rety jakie to było dobre. Czytałam i zalewała mnie fala sprzecznych emocji strach, ból i obrzydzenie mieszały się z niedowierzaniem i nadzieją. Kolekcjonerki sierot się nie czyta, ją się chłonie jak gąbka wodę. Uczucie chęci poznania jak najszybciej historii wypierał strach, że nie skończy się ona tak jakbym sobie wymarzyła. Ta historia od pierwszego rozdziału skradła moje serce . To niesamowicie utkana historia, która sprawia, że zapominamy o całym świecie, nie istnieje nic oprócz Kolekcjonerki sierot. Uwielbiam historie, które angażują czytelnika od samego początku.
Autorka zabiera nas w podróż do Filadelfii. Mamy rok 1918 i w mieście wybucha epidemia hiszpanki. Najgorsza sytuacja panuje oczywiście w dzielnicach najuboższej części społeczeństwa, którą w dużej mierze zamieszkują imigranci, których do podróży za ocean zmusiła sytuacja panująca w Europie i skusiła wizja lepszego życia w Ameryce. To tutaj poznajemy Pię Lange, która mieszak wraz z matką i kilkumiesięcznymi bliźniakami. Pia ma trzynaście lat i gdy śmierć puka i do ich drzwi zabierając matkę to na tej nastoletniej dziewczynce spoczywa obowiązek opieki nad młodszymi braćmi. Dziewczynka radzi sobie jak umie do czasu, gdy zaczyna jej brakować żywności. Pełna strachu i obaw opuszcza mieszkanie nie zdając sobie sprawy, że ta decyzja zmieni całe jej życie. Samotną wędrówkę ulicami opustoszałego  miasta przerywa jej atak choroby, szpital i...
Berenice Groves opłakuje śmierć swojego jedynego maleńkiego synka, ma żal do lekarzy i pielęgniarek, że zamiast pomagać prawdziwym Amerykanom swój czas i uwagę poświęcają nic nieznaczącym imigrantom. To ona zauważa moment, gdy Pia opuszcza mieszkanie i wiedziona ciekawością się do jej mieszkania, gdzie zastaje zmarłą matkę i dwóch maleńkich chłopców. Postanawia ukarać Pię i zabiera chłopców do siebie. Postanawia ich wychować na Amerykanów. Moment zabrania chłopców rozpoczyna "misję" Berenice Groves, której to celem jest pozbawienie dzieci imigrantów  i umieszczenie ich w amerykańskich rodzinach. Jak zakończy się jej misja? Tego dowiecie się sięgając po Kolekcjonerkę sierot Ellen Marie Wiseman.
Dla mnie ta książka to prawdziwa petarda. Napisana szczerze, prawdziwie, bez zbędnego zadęcia. Autorka porusza wiele trudnych tematów, ale robi to w sposób perfekcyjny, przez książkę dosłownie się płynie i chociaż nie należy do najcieńszych to nawet nie zauważyłam jak zbliżyłam się do końca.
Polecam Wam z całego serca, bo to kawał dobrej literatury.


Moja ocena 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu

wtorek, 27 maja 2025

Katarzyna Kostołowska Czterdzieści i wciąż pięknie

 


Data wydania: 21-05-2025

Wydawnictwo: Książnica

Ilość stron: 304

Cykl: Czterdzieści


26/2025

Czterdzieści i wciąż pięknie Katarzyny Kostołowskiej to dziewiąta część cyklu Czterdzieści, który przeczytałam z niekłamanym szczęściem w oczach, bo ja uwielbiam ten cykl i jeżeli będzie miał sto części to przeczytam je wszystkie. Uwielbiam bohaterki: Anitę, Aśkę, Karolinę i Magdę i każde spotkanie z nimi to jak powrót do domu najbliższej przyjaciółki, której można się zwierzyć ze wszystkiego, ale i wspólnie pomilczeć. W życiu dziewczyn nie ma miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje, raz lepiej, raz gorzej, ale ich przyjaźń trwa w najlepsze i wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. Nie znaczy to wcale, że nie dochodzi między nimi do starć i utarczek, ale w razie kłopotów stają za sobą murem. Są wobec siebie lojalne, szczere i nie uznają półśrodków jeśli którejś dzieje się krzywda. Lata lecą, czas nieubłagalnie płynie, a one są wciąż piękne i młode. No może oprócz Anity, która nie gardzi medycyną estetyczną, ale można jej to wybaczyć, bo ma młodszego męża, którego kocha do szaleństwa i chce mu się zawsze podobać. No jeszcze Magdzie, której mama nieustannie przypomina o zbliżającej się menopauzie, a wraz z nią uderzeniom gorąca, wahaniom nastroju, że już o rosnącej wadze nie wspomnę, 

Tak żyją sobie nasze bohaterki we Wrocławiu, ich życie toczy się ustalonym rytmem, który wyznaczają pory roku i dekoracje w Czekoladziarni, która jest nie tylko oczkiem w głowie Aśki,  gdzie zarabia na chleb, ale i miejscem, gdzie dziewczyny mogą się spotykać o każdej porze dnia i nocy. Oczywiście pod warunkiem, że zgrają swoje grafiki. Co w przypadku Karoli nie jest tak oczywiste, bo od wybuchu wojny w Ukrainie sama bez pomocy Siergieja pcha swój wózek zwany biznesem, a wraz z nim dźwiga worki z korą, dogaduje się z klientami i projektuje kolejne ogrody. Ciągnie resztkami  sił i chociaż po namowach męża postanawia kogoś zatrudnić to proces rekrutacyjny nie przebiega tak jakby tego oczekiwała. Czy da sobie radę sama? Wróci Siergiej, a może ktoś inny pojawi się na horyzoncie? Tego dowiecie się sięgając po Czterdzieści i wciąż pięknie Katarzyny Kostołowskiej.

Ja nie umiem ocenić tej książki, bo kocham każdy kolejny tom cyklu. I chociaż mogłoby się wydawać, że dziewięć części to przesada, ale nie w przypadku Pani Katarzyny, której pióro sprawia, że chce się czytać bez końca. Zakończenie sugeruje, że będzie kolejna część, bo droga autorko nie mon zostawiać czytelnika w niewiedzy czy na świecie pojawi się chłopiec czy dziewczynka. Zapytacie czyje dziecko?? A tego to już Wam nie powiem, bo musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę.

To było kolejne cudowne spotkanie z moimi ulubionymi bohaterkami za którymi szczerz mówiąc już się trochę stęskniłam, bo czytając książki Katarzyny Kostołowskiej ma się wrażenie, że jesteśmy wciągnięci w środek wydarzeń i sami jesteśmy bohaterami powieści. Tak naprawdę ta książka mogłaby być o każdym z nas, tu nie ma wydumanych frazesów, tu nie ma świata idealnego, ale tutaj jest życie, takie normalne, zwyczajne, moje czy twoje wraz z jego cieniami i blaskami. 

Polecam Wam serdecznie najnowszą powieść Pani Katarzyny i jestem przekonana, że przeczytać wszystkie części cyku tak jak ja i będziecie chcieli więcej i więcej.

Moja ocena 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica



sobota, 17 maja 2025

Monika Raspen Czartoryska. Opowieść o matce


 Data wydania: 28-05-2025
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 448
Cykl: Czartoryska 

25/2025

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

28 maja będzie miała premierę Czartoryska. Opowieść o matce, która jest drugą częścią cyklu Czartoryska. Dzięki uprzejmości Moniki Raspen miałam przyjemność delektować się książką na dwa tygodnie przed premierą. I tak jak mnie pierwsza część urzekła tak w drugiej się zakochałam, bo autorka ma niezwykły dar snucia opowieści, które czytają się same i z żalem patrzymy na ubywające strony. To była niesamowita i niezapomniana podróż do świata XVIII wiecznej arystokracji. Czytając tak sobie pomyślałam, że gdybym w czasach licealnych miała taką nauczycielkę historii to na próbnej maturze Bona żyłaby tyle ile żyła, a nie jak w moim wykonaniu dwieście lat. maturę zdałabym śpiewająco, bo opowieść Moniki Raspen nie tylko przybliża nam historię, ale robi to w sposób perfekcyjny, nie nagina faktów, opiera się na autentycznych źródłach i wkłada ogrom pracy w stworzenie swojej historii. Pierwszy tom Czartoryskiej był świetny i autorka sama sobie postawiła wysoko poprzeczkę. Czy druga część jest równie dobra? Moim zdaniem jest jeszcze lepsza i przyznaję, że aż się boję jakie emocje zaserwuje nam autorka w kolejnych powieściach, bo z każdą kolejną jest lepiej i lepiej. Szczerze mówiąc dzięki książkom Moniki pokochałam historię i żałuję, że tak późno odkryłam fakt, że można się nimi delektować  i smakować jak najlepszym daniem.
Tym razem mamy okazję śledzić losy młodej Marii Czartoryskiej, która została zmuszona do małżeństwa z Ludwikiem Wirtemberskim I jeśli myślicie, że to idealne małżeństwo to Monika Raspen szybciutko wyprowadzi Was z błędu. Zdawać by się mogło, że Czartoryskim nie brakuje niczego, posiadają pozycję, majątek i dużo znaczą na politycznej mapie Europy. Małżeństwo powinno nie tylko przypieczętować ich poczynania, ale i zapewnić ciągłość rodu. Wirtemberski okazuje się być człowiekiem uzależnionym od alkoholu, hazardu i tak brutalnym, że Maria niejednokrotnie musi ukrywać dowody jego "miłości". Dziewczyna jest praktycznie pozostawiona sama sobie, a jej matka Izabela początkowo nie zauważa problemów małżeńskich córki. Dramat rozgrywał się za drzwiami pałacowymi, a rozwód w tamtych czasach nie wchodził w rachubę, bo małżeństwo było kontraktem, w którym nawet wyznaczano czas jaki małżonka mogła spędzać u swoich rodziców. Wyobrażacie to sobie w dzisiejszych czasach? Jasne, że nie brakuje damskich bokserów, ale przynajmniej kobieta ma wybór, bo może odejść. W czasach Czartoryskich musiała uzyskać zgodę rodziców. Czy młoda Maria będzie umiała się przeciwstawić mężowi? Czy może w końcu odnajdą się i porozumieją? Tego dowiecie się sięgając po Czartoryską. Opowieść o matce.
Ta książka to skarb, który czytałam momentami z przerażeniem w oczach i obawą o losy naszej bohaterki. To powieść napisana z niesamowitym rozmachem przy zachowaniu faktów historycznych. Mamy tutaj Rewolucję Francuską, i upadek monarchii, mamy króla elekcyjnego i świat na krawędzi przemian. Ale przede wszystkim mamy tutaj kobiety. Kobiety, które w świecie zdominowany przez mężczyzn próbowały liczyć się na arenie międzynarodowej, kobiety silne, które płacą za cudze ambicje i wreszcie kobiety, które żyły w świecie zdominowanym przez koneksje, konwenanse i pochodzenie. W świecie, w którym za zamkniętymi drzwiami rozgrywały się dramaty, a kobieta znaczyła tyle c zeszłoroczny śnieg.
Czartoryska. Opowieść o matce to niezwykle emocjonująca lektura, którą trudno odłożyć. Napisana z pasją, rozmachem, z przede wszystkim pięknym językiem. Okazuje się, że można napisać doskonałą powieść bez miliona erotycznych scen i bez wulgaryzmów, które mnie niesamowicie drażnią. Można napisać powieść, która nie tylko przybliża nam historię, ale i angażuje czytelnika. Powieść, która sprawia, że zapominamy o problemach codzienności i przepadamy na długie godziny. Pokochałam książki Moniki Raspen od pierwszego spotkania i wiem, że ta miłość pozostanie we mnie na zawsze, bo są autorzy i Autorzy, są książki i Książki, które zasługują na to, aby o nich mówić często i głośno.
Polecam Wam z całego serca i jestem przekonana, że zachwycicie się tą powieścią tak jak ja.
Niestety przeczytałam wszystkie dostępne na rynku tytuły autorki i nie pozostaje mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i przeglądać zapowiedzi wydawnicze.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce, Monice Raspen

środa, 14 maja 2025

Monika Raspen Wnuczka Faberge. Kobiety Romanowów

 


Data wydania: 14-01-2025

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 400


24/2025

Monika Rapsen nie przestaje mnie zaskakiwać. To trzecia przeczytana przeze mnie książka autorki i każda wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Ja, która nie czytałam zbyt chętnie powieści historycznych, bo wydawały mi się nudne i bez akcji, skończyłam właśnie kolejną, która wyszła spod pióra autorki i kolejna, która mnie zachwyciła. Trochę czasu minęło zanim ją skończyłam, ale to nie jest książka, którą można przeczytać na jednym posiedzeniu, bo mnogość postaci sprawia, że nad książką trzeba się pochylić i skupić, żeby nie pomylić ciotek, babek, kochanek, utrzymanek czy żon.

Monika Raspen tym razem zabrała mnie w podróż do carskiej Rosji, Rosji Romanowów za czasów cara Mikołaja II. Do szczęścia carskiej rodzinie brakuje syna i jak na złość rodzą mu się same córki, które nie mogą pretendować do tronu. Obsesją Aleksandry Fiodorowny staje się urodzenie syna. Gdy kobieta po raz kolejny rodzi córki zostają one jej zabrane w trosce o o jej zdrowie psychiczne. Caryca zostaje poinformowana, że noworodek urodził się martwy, a tak naprawdę dziewczynki zostają przekazane na wychowanie do zaufanych ludzi. Jedną z " matek" zostaje Irina Dunina. Dziewczyna okaleczona przez los, ofiara obietnic księcia Alberta. Skomplikowane?? Tylko pozornie, bo wystarczy się wczytać we Wnuczkę Faberge Moniki Raspen i wszystkie wydarzenia wskoczą jak puzzle na swoje miejsce.

Autorka świetnie pokazała świat blichtru i blasku dynastii Romanowów. To świat, który tyko pozornie błyszczy, bo pod przykrywką idealnie funkcjonujących rodzin jest pełen brudu, zakłamania i tajemnic. Kobiety w tamtych czasach nie miały lekko. Te z wyższych sfer miały być ozdobą mężczyzny i rodzić synów, nie wolno im było iść za głosem serca, a musiały się podporządkować woli rodziców. Gdy uwikłały się romans i na dodatek zaszły w ciążę to za usunięcie płodu groziła im zsyłka. 

To kolejna książka autorki, która kończy się koniec tomu pierwszego. To daje nadzieję na kontynuację, bo Monika Raspen to niekwestionowana królowa powieści historycznej, która umiejętnie łączy prawdę historyczną z fikcją, ludzi autentycznych z tymi fikcyjnymi. Po raz kolejny widać ogrom pracy włożony w napisanie książki co cenię niesamowicie, a jeszcze fakt, że z książki dużo się nauczyłam sprawia, że po kolejne książki Pani Moniki sięgnę w ciemno, bo wiem, że to będzie kolejna niezapomniana podróż w przeszłość.

Powiem Wam jeszcze, że mam ten zaszczyt i czytam Czartoryską. Opowieść o matce, która będzie miała premierę 28 maja i mogę tylko powiedzieć, że kocham każdą literkę i każde zdanie. 

Zapomniałam jeszcze dodać, że to najpiękniej wydana książka jaką mam w swojej biblioteczce. Cudo!!

Polecam Wam serdecznie>


Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Monice Raspen. To dla mnie zaszczyt móc czytać Pani książki z przepiękną dedykacją tylko dla mnie, dziękuję.


czwartek, 8 maja 2025

Katarzyna Majewska - Ziemba Gorzki smak rosolisu


 Data wydania:06-05-2025
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 396
Cykl: Lwowska opowieść


23/2025


Na twórczość Pani Katarzyny Majewskiej -Ziemby trafiłam przez zupełny przypadek na Legimi , gdy w moje ręce wpadł Dotyk marcepanowych marzeń, o którym pisałam tutaj. Od pierwszego zdania zachwycił mnie język, styl, a przede wszystkim autentyczność , którą widać w każdym zdaniu. Z niecierpliwością czekałam na Gorzki smak rosolisu. Wiedziałam, że to będzie książka trudna i bolesna, ale zupełnie nie spodziewałam się tego co dostałam. Po raz kolejny autorka zaprosiła mnie do świata Rebeki i jej rodziny. Dla mnie był to powrót do rodzinnego domu, pokochałam bohaterów od pierwszej strony i tym razem przyszło mi im towarzyszyć podczas II wojny światowej. Autorka napisała książkę nie tylko genialną, ale i potrzebną, przypominającą o wydarzeniach z tamtych lat, prawdziwą, szczerą i ukazującą świat takim jakim był. Czytając nie raz i nie dwa miałam łzy w oczach, odkładałam książkę by za godzinę do niej wrócić i na nowo towarzyszyć Rebece i jej najbliższym w wydarzeniach, które niestety miły miejsce i nie wymażemy ich z kart naszej historii.
 Lwów - miasto, gdzie mieszkają Polacy, Żydzi i Ukraińcy. Żyją w jednym mieście, są dla siebie sąsiadami i  przyjaciółmi . Wszystko jednak do czasu, do czasu najpierw okupacji sowieckiej, a potem niemieckiej. Świat nie stanął w miejscu, wydarzenia potoczyły się tak lawinowo, że już nie wiadomo było komu można zaufać, kto nie doniesie najpierw do NKWD, a później na Gestapo. To był trudny i bolesny czas dla wszystkich, a już najbardziej dla ludności żydowskiej. Rebeka to młoda Żydówka, która kocha ciasta, ciasteczka, receptury pralinek i lodów. Krok po kroku dąży do realizacji swoich marzeń i gdy już jej się to udaje to jej pasmo sukcesów przerywa wojna. Wojna, która każe im opuścić rodzinny dom i zamieszkać w getcie, Wojna, która obdarła Rebekę i jej rodzinę z człowieczeństwa, a wreszcie wojna, która zmieniła ich życie o 180 stopni. Rebeka miała szczęście, że jej najbliższa przyjaciółka załatwiła jej pracę w niemieckiej jadłodajni. Takiej niemieckiej, że właściciel z Kapustki przemianował się na Kohla, ale był bardziej niemiecki niż rodowici Niemcy. Zatrudnił Rebekę pod warunkiem, że nie będzie wychylała się z kuchni i pokazywała jego gościom. Za pracę oprócz wymarzonego kwitu o przydatności dla III Rzeszy mogła zabierać raszki z pańskiego stołu. Początkowo wstydziła się, ale to zlewki pomogły przetrwać jej rodzinie najtrudniejsze chwile, chwile głodu i chociaż na chwilę zapełnić brzuchy braci, którzy dorastali i potrzebowali jedzenia. Czy Rebece i jej rodzinie uda się przetrwać to piekło na ziemi? Czy wszyscy wyjdą obronną ręką? Czy przeżyją? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w Gorzkim smaku rosolisu Katarzyny Majewskiej-Ziemby. Przeczytałam właśnie na stronie Wydawnictwa Replika, że 15 lipca będzie miała premierę kolejna część Lwowskich opowieści, Zapach bajgli z makiem. Pozostaje mi się uzbroić w cierpliwość i czekać do lipca. Może to oczekiwanie nie będzie tak długie, bo mam w planach przeczytać poprzednie książki autorki.
Jestem zachwycona piórem Pani Katarzyny, a jej Lwowska opowieść skradła moje serce od pierwszej strony. To książka inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. To książka pisana emocjami, która na długo zapada w sercu czytelnika. To książka z bohaterami, których nie sposób nie pokochać chociaż nie brakuje tutaj i czarnych charakterów. Zachęcam gorąco wszystkich do sięgnięcia po Lwowską opowieść i jestem przekonana, że nie oderwiecie się od nich tak jak ja. Katarzyna Majewska - Ziemba wskakuje na podium moich ulubionych autorek i pokazuje, że warto czytać . Autorka sprawiła, że pokochałam książki jeszcze bardziej ( o ile jest to możliwe) i że warto zarwać wieczór, aby chłonąć każdą literkę jak gąbka wodę.


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika