czwartek, 16 stycznia 2025

Weronika Wierzchowska Ból narodzin





Data wydania: 21-05-2024
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 408
Cykl: Z dziejów przytułku położniczego


4/2025

Pisałam Wam wczoraj, że mam mnóstwo zaległych recenzji do napisania i wyczytuję wszystko to,  co mam w ilościach hurtowych na czytniku, a że już nie wspomnę o tym, że poluję na ebooki w dobrych cenach, bo po aferze z Legimi niestety nie wszystkie wydawnictwa powróciły i przecież nie mogę nie kupić książki jeśli trafi się w dobrej cenie. U mnie to już chyba jakaś jednostka chorobowa się wytworzyła, bo kupuję i kupuję jakbym się bała, że nagle znikną wszystkie książki elektroniczne.
Weronika Wierzchowska ma na swoim koncie wiele tytułów  i przyznaję, że sporo jeszcze przede mną, ale ostatnio w moje ręce wpadł Ból narodzin, który stanowi pierwszą część cyklu Z dziejów przytułku położniczego. Książka ma różne opinie i oceny, ale mnie się ona bardzo przyjemnie czytała. Do tego stopnia, że zaczęłam drugą część. Kiedy skończę to nie wiem, bo ja z reguły mam zaczętych kilka książek, które podczytuję w zależności od nastroju. Ktoś kiedyś mnie zapytał jak można mieć zaczętych 10 książek. Ano można, bo ja tak lubię . Nie ukrywam, że do sięgnięcia po Ból narodzin skusiła mnie okładka ze słodkim brzdącem śpiącym w ramionach mamy. Ale jeśli spodziewacie się lukrowej opowieści to niestety muszę Was rozczarować,  bo autorka zabrała nas w podróż do świata medycyny i położnictwa końca XIX wieku, gdzie dominowała płeć męska, a lekarki można było policzyć na palcach jednej ręki. Kobiety mogły wykonywać jedynie zawód pielęgniarki lub położnej. Anna Tomaszewicz-Dobrska ukończyła studia w Zurichu i po długich staraniach została szafową miejskiego Przytułku Położniczego. Nie cieszyła się poważaniem i szacunkiem wśród męskiej części środowiska medycznego, ale ona na przekór wszystkim i wszystkiemu z uporem dążyła  do celu, którym była pomoc rodzącym kobietą.  Przytułek Położniczy numer 2 mieścił się w starej kamienicy bez bieżącej wody i elektryczności. To tutaj pomoc znajdowały kobiety z nizin społecznych, które dostawały troskliwą opiekę i przede wszystkim sterylność i czystość co w tamtych czasach nie było standardem. To tutaj znalazła zatrudnienie młodziutka Zosia, która zmuszona została uciec z domu, a także zadziorna i zuchwała Karolina, dla której przytułek początkowo był miejscem schronienia po tym jak podpadła jednemu z gangsterów z Karcelaka. Dziewczyny chociaż zupełni inne szybko się zaprzyjaźniają i to one naszą wiadra z ciężką wodą, piorą, sprzątają i przygotowują roztwory do dezynfekcji. Chociaż pracują ponad ludzkie siły i za marne grosze to jeszcze znajdują czas, by kształcić się na akuszerki. Czy im się to uda? Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak, bo polubiłam się z nimi od pierwszej strony.
Autorka z pewnością włożyła ogrom pracy w napisanie powieści, postaci autentyczne mieszają się z fikcyjnymi. Pani Weronika przedstawiła tez realistyczny obraz Warszawy tamtych lat. Mnie książka wyjątkowo przypadła do gustu i mam nadzieję, że niedługo przyjdę do Was z recenzją kolejnego tomu.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać cyklu Z dziejów przytułku położniczego to sięgnijcie po niego koniecznie, a z pewnością nie będziecie żałować.

Moja ocena 8/10

2 komentarze:

  1. Ta książka już dosyć długo czeka na swoją kolej, więc muszę ją wreszcie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń